Dlaczego w Polsce myślą, że emigranci to przygłupy.

Na pewno wielu z was nie raz, tak jak wielu z moich znajomych, irytowało się, że w polskich mediach próżno szukać informacji o emigrantach, którzy odnoszą sukcesy, a zamiast tego wciąż pokutuje mit Mietka z Grajewa, który w najlepszym razie pracuje na budowie, a najpewniej na zmywaku, podczas gdy jego żona jeździ po Tesco na mopie o 5 nad ranem, albo siedzi na benefitach… Zawsze się zastanawiałem, skąd się to bierze, a dziś prawdopodobnie udało mi się odkryć przyczynę tego zjawiska.  

IMG_2195Każdy z bywalców emigracyjnych forów internetowych na pewno choć raz spotkał się z rozpaczliwą prośbą w stylu: „wypełnijcie proszę ankietę, potrzebuję do pracy magisterskiej”. Szczególny wysyp takich ankiet pojawia się właśnie o tej porze roku, kiedy to przyszli magistrowie biorą się w ostatniej chwili za pisanie prac na kolanie. Wiem, wiem, pisałem już nie raz o poziomie naszej edukacji, no ale jest jak jest, więc wybaczcie, że znowu będzie o tym samym. Bo zastanówmy się, co takie ankiety mogą polskiej socjologii i naukom pokrewnym powiedzieć o naszej emigracji? Jaka jest merytoryczna wartość takich „badań naukowych”?

Po pierwsze: czy forumowicze z forów polonijnych to przekrój polskiej emigracji? Śmiem wątpić. Z oczywistych powodów takie fora skupiają ludzi, którzy po angielsku nie mówią dobrze albo wcale, podczas gdy ci z płynnym angielskim mają do wyboru także fora anglojęzyczne oraz (gdzie to ma miejsce) fora w językach krajów, w których przebywają. Dzięki dobrodziejstwom internetu, wielu z nich pomimo fizycznej emigracji pozostaje członkami for krajowych, na których pisali od lat. Także ludzie, którzy mają jakieś zainteresowania udzielają się raczej na forach branżowych czy tych dla hobbystów. A więc fora takie jak np. Emito.net, jako źródło informacji traktują tylko  nieporadni początkujący, którzy nie potrafią samodzielnie znaleźć sobie poszukiwanej informacji tylko zakładają osiemsetny wątek zatytułowany „Jak dojechać na Prestwick”, czym dostarczają pożywki tym, którzy na forum siedzą tam dla zabicia czasu, bo nie mają nic lepszego do roboty. W rezultacie głównym zajęciem uczestników (i forum portalu Emito jest tego głównym przykładem, co przyznają sami jego bywalcy) jest trollowanie naiwnych, liczących na uzyskanie na forum rzetelnej informacji i inne wygłupy. Wrzucenie ankiety na kilka polonijnych forów na pewno więc nie zapewni nam prawidłowego obrazu polskiej emigracji. Nawet zakładając, że forumowicze nie powpisują w owe anonimowe ankiety kompletnych bzdur z nudów lub złośliwości, co będzie oczywiście nie do sprawdzenia.

Po drugie: czy jest sens przeprowadzania n-tej ankiety na ten sam temat? Takich ankiet było już zrobione kinćet-bdździąwdziesiąt i większość z tych prac magisterskich które powstają z powodzeniem mogłaby powstawać w oparciu o te, które już zostały przeprowadzone. Szczególnie, że większość z tych prac, sądząc po tytułach podawanych przez żebrzących o wypełnienie ich ankiet prawie magistrów jest mało odkrywcza – na przykład „Emigracja zarobkowa do Szwecji i Wielkiej Brytanii po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej”. Jestem przekonany, że na każdej uczelni, która wykłada coś choć z grubsza powiązanego z socjologią, powstała co najmniej jedna praca pod tytułem „Emigracja zarobkowa do Wielkiej Brytanii po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej” – wliczając w to Wyższą Szkołę Psychologii Marketingu, Tarota i Pasania Owiec w Koziej Górce.

Więc może warto by było, zamiast marnować czas swój i innych na bezproduktywne internetowe ankiety, pójść do jakiejś większej uniwersyteckiej biblioteki i zapoznać się z tym, co zrobili już inni, w nadziei, że ktoś do tematu podszedł porządnie? Że już o takich egzotycznych, jak z moich rozmów z prawie magistrami wynika, rzeczach jak Google Scholar nie wspomnę… Ale to by trzeba się postarać, tyłek ruszyć, przejść do jakiejś biblioteki, nauczyć się używać narzędzi akademickich… A przecież łatwiej użyć jednej z darmowych platform internetowych i wieczorem, przy piwku, wyklikać sobie ankietkę. No i tu dochodzimy do kolejnego punktu.

Po trzecie: brak szacunku dla ankietowanych. Prawie magistrowie żebrzą o to, abyśmy poświęcili im czas, wypełniając ich bzdurne ankiety, a nawet nie pofatygują się, aby napisać je porządnie. Parę przykładów z ostatniej, na którą się nadziałem. Niestety autor nie uznał za stosowne się podpisać imieniem i nazwiskiem… o jej wypełnienie na forum prosi malgosial. Oto kilka wybranych pytań:

5. Miejsce stałego zameldowania w Polsce: *
wieś
miasto do 15 tys. mieszkańców
miasto od 15 tys.do 50 tys. mieszkańców
miasto od 50 tys. do 100 tys. mieszkańców

Pochodzę z Wrocławia – miasta pow. 600 000 mieszkańców. Którą odpowiedź mam wybrać?

6. Jak długo jest Pani/Pan za granicą? *
poniżej 6 miesięcy
6 miesięcy – 1 rok
2 – 4 lata
5 – 7 lat
powyżej 8 lat

Jestem na emigracji 7,5 roku. Która odpowiedź z powyższych mnie dotyczy?

22. Jak długo zamierza Pani/Pan pozostać na emigracji? *
do roku
1 – 3 lata
4 – 6 lat
7 – 9 lat
na zawsze
nie zastanawiałam/em się

Chcę zostać 12 lat. Co mam kliknąć?

I tak dalej, i tak dalej, a wszystko to napisane niezrozumiałym bełkotem okraszonym błędami ortograficznymi i interpunkcyjnymi w takiej ilości, że gimnazjalista powinien się wstydzić.

Po czwarte: nastawienie prawie magistrów. Zwykle forum albo ignoruje prośbę, albo bierze ankietę na warsztat, bezlitośnie punktując jej braki. Oczywiście nie zdarzyło się, żeby prawie magister przyjął do wiadomości swoją niedoskonałość. Zwykle obroną jest atak – autorka powyższej ankiety na przykład ma na wszystko wytłumaczenie. Nikt nie jest doskonały, ona też nie jest, ale chciała mieć „własne dane”, błędy są bo pracowała po 21:00, kiedy już położyła synka spać, a w ogóle to nie prawda, że robi na „odwal się”, bo jakby chciała byle jak, to by w ogóle nas nie prosiła o ankietę. A w ogóle to jesteśmy dziwni, przecież w pytaniu „gdzie jesteś zameldowany?” chodziło jej o to, gdzie byliśmy ostatnio zameldowani przed wyjazdem do Wielkiej Brytanii a nie o to, gdzie zameldowani jesteśmy teraz… Jeśli chodzi o mnie, to szczerze mówiąc nie rozumiem, co stało na przeszkodzie, aby prawie magister napisał w pytaniu wyraźnie o co mu chodzi…

No ale nie jest tak źle, nasza dzielna prawie magister malgosial ankietę zmieniła i poczęstowała nas nowym linkiem. Czy to znaczy, że wszyscy, którzy wypełnili pierwotną wersję ankiety z błędami (a może powinienem napisać z nieznacznie większą ilością błędów niż nowa wersja ankiety) zmarnowali swój czas, bo ich odpowiedzi lądują w koszu? Czy może oznacza to, że dla naszej dzielnej malgosial takie szczególiki nie są istotne, i wyniki z obu ankiet weźmie pod uwagę?

Jaka jest więc typowa reakcja na taką ankietę? Większość nie reaguje na prośbę. Widzieli już dziesiątki takich ankiet i szkoda im marnować czas. Część będzie chciała pomóc i zacznie ankietę wypełniać, ale po kilku rażących błędach wkurzy się na to, że nie szanuje się ich czasu, prosząc o wypełnienie tak niedopracowanej ankiety i ją porzuci. Część z nich wróci jeszcze na forum i opisze błędy w ankiecie, z tych część wda się w dyskusję z oburzonym prawie magistrem, który uniesie się honorem (jestem prawie magistrem, nie będą mi tu jacyś forumowicze mówić jak się robi ankiety!) i zacznie się pyskówka. Wydawałoby się, że sprawa jest beznadziejna, ale na szczęście czasem pojawi się ktoś, kto napisze „Ej, co wam szkodzi pomuc, wypełnijcie jej tę ankietę, nie rozumię o co wam chozi. Ja już wypełniłam, bUzIaCzKi DlA wSzYsTkIcH :*****”.

I tak to właśnie jest. Takie ankiety wypełniane są przez „tych, kturzy nie rozumią co oni się czepiajom, bo pszecież ładna jest ankieta” – bo ci faktycznie nie są w stanie zauważyć, w czym problem. Także przez tych, których nie rażą karygodne błędy i bezsensowność takich badań, bo im się nudzi a i tak wszystko mają gdzieś. Oraz przez trolle, które dla jaj powpisują rzeczy kompletnie z sufitu. Potem taki prawie magister wyniki ze swojej, opracowanej na kolanie w excelu, ankiety nagnie, żeby pasowały do tezy – często wynikającej z kupionej od „murzyna” pracy – i wszystko to dumnie zaniesie do swojego promotora, który nie ma czasu nawet, żeby to porządnie przeczytać, bo się spieszy na swój drugi etat na innej uczelni, więc sprawę przyklepie i po krzyku. Mamo, tato, jestem magistrem!

No i żeby jeszcze to był przypadek jednostkowy, to owszem, wypadki się zdarzają. Ale sądząc po ilości podobnych ankiet, to tych prac magisterskich są dziesiątki i jeśli z każdej z nich wyłania się taki sam obraz, to można już pomyśleć, że coś jest na rzeczy. I w taki właśnie sposób, dzięki żenującemu poziomowi polskiego szkolnictwa wyższego, mieszkańcy Polski myślą, że my, emigranci, to banda kretynów.


Tekst ukazał się w portalu gazetae.com

Comments

comments