Fucha u Szejka

Polakom na obczyźnie trafiają się różne prace. Nie jest to tylko przysłowiowy zmywak czy fabryka, zdarzają się także ciekawsze przygody zawodowe. Czasem także nie pracuje się dla agencji czy pakistańskiego sklepikarza a dla osób, które znamy tylko z kolorowych gazetek o celebrytach. Nigdy bym jednak nie spodziewał się, że arabski szejk będzię mi płacił za to, że za kierownicą Range Rovera przemierzam najpiękniejsze trasy szkockich Highlands… Ale od początku.

Eilean Donan Castle
Jeden z sąsiadów Szejka – zamek Eilean Donan

Rozeszły się po okolicach wieści, że Szejk Muhhamad z Dubaju przyjeżdża na swoją działkę letniskową czyli na, jak to podobno określa, swój “kemping”. Działka to odgrodzone 1/3 wsi nieopodal Kyle of Lochalsh + wielka część jeziora. Lokalni się trochę buntowali, więc Szejk im zbudował na odczepne najbardziej wypaśną świetlicę wiejską w okolicy i lokalna ludność oswoiła się z nietypowym sąsiadem. Szejk posiada tam całkiem pokaźną działkę.  Na niej parę domków takich, że ten najmniejszy to by mnie urządził na całe życie gdybym zamierzał mieć 15 dzieci. Poza tym na jego terenie znajduje się pole golfowe, przystań jachtowa, kilkanaście garaży, olbrzymi ogród, lądowisko dla helikopterów i zapewne znacznie więcej atrakcji, ale tylko tyle udało mi się zobaczyć przejeżdżając od bramy do garaży.

Z relacji jego pokojówki która żyje z tego, że co drugi dzień sprząta pokoje w których nikt nie mieszka, przez ostatnie 20 lat był 3 razy i to ponad 10 lat temu. Co prawda 6 lat temu też miał wpaść, ale deszcz padał więc się rozmyślił i pojechał na wyścigi konne do Londynu, a szkoda, bo wszystko było przygotowane tak jak teraz.

A co jest przygotowane?
– cysterna paliwa
– sadzone są świeże, kwitnące kwiaty, przycinane żywopłoty oraz czyszczone są kamienie leżące przy drodze (!)
– katering (na wjeździe na posesję jest KOREK ciężarówek – chłodni)
– kontenery mieszkalne dla służby płci żeńskiej (no przecież nie będą mieszkać w budynkach razem ze służbą płci męskiej, a że Szejk dobry jest, to nie pozwoli, żeby dziewczyny spały na dworze w takim klimacie).

Z kontenerami okazało się, że nie jest taka prosta sprawa, bo przywiezono je na tirze, który nie był w stanie wjechać ciasną, zakręconą ścieżką do bramy posesji. Po krótkiej naradzie kazano kierowcy zaparkować na pobliskim parkingu, a z Nairn (czyli przez pół Szkocji) przyjechała mniejsza ciężarówka z zabudowanym dźwigiem, która owe kontenery przeładowała na siebie a następnie zawiozła te 300 metrów dalej. Firma wynajmująca kontenery i tak jest zachwycona – minimalny okres wynajmu to miesiac. Szejkowi kontenery potrzebne były na tydzień, więc jego przedstawiciel zjawił się w siedzibie firmy, rzucił na stół grubą paczkę banknotów, w której znajdowało się o kilka tysięcy więcej funtów niż miesięczny koszt wynajmu i oznajmił, że “reszty nie trzeba”.

Poza tym na Szejka oczekują cztery śmigłowce, a Wasz skromny sprawozdawca  przez najbliższe dwa dni (to znaczy dzisiaj i jutro) będzie jeszcze dostarczał kolejne luksusowe Land- and Range Rovery – część z nich na dużej lawecie, część prowadząc je samodzielnie przez piękne Glencoe, Fort William i Great Glen. W powrotną drogę wraca na pokładzie pustej już lawety w połowie drogi zmieniając jej kieowcę za kółkiem.  Z Glasgow taka wyprawa to jakieś 12 godzin, przy czym dzisiaj wyszło 15 bo był objazd (na północy Szkocji objazd kosztujący Cię dodatkowe dwie czy trzy godziny to nic nadzwyczajnego). Trzeciego dnia po powrocie okazało się, że właściwie już następnego dnia można jechać z powrotem po owe samochody – prognoza pogody okazała się niesprzyjająca i Szejk w ostatniej chwili zdecydował, że jednak pojedzie do Londynu…

W sumie jest zabawnie. Ale jak się wróci do Glasgow do siedziby firmy, znajdującej się w dość ubogiej dzielnicy, to się aż robi niesmacznie, że niektórzy wydają aż tyle kasy na zachcianki.

Comments

comments