Krajobraz przed wyborami parlamentarnymi.

800px-Wybory_parlamentarne_w_Polsce_2011Nadchodzace wybory parlamentarne mogą być najważniejszymi wyborami od ponad dekady. Zwycięstwo Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich dowiodło, że umiejętna gra na nastrojach społeczeństwa, zmęczonego ośmioma latami platformy, podsycanych kampanią masowego obrzydzania i wyszydzania jej działaczy, moze doporowadzić do zwycięstwa całkiem nieznanego kandydata z ramienia partii, której większość Polaków raczej nie lubi…

Podczas jednak gdy prezydent (niezupełnie słusznie) uważany jest za postać głównie dekoracyjną i dla wielu wyborców głos oddany na Dudę (a w pierwszej turze także na Pawła Kukiza) może być zrozumiany jako desperacka próba pokazania klasie rządzącej środkowego palca, wybory parlamentarne rządzą się innymi prawami. Tym razem zmasowana internetowa akcja portretująca polityków platformy jako nieudolne ciamajdy, która przyniosła tak dobre skutki w wyborach prezydenckich, moze nie wystarczyć.

To własnie dlatego Prawo i Sprawiedliwość przeszło do ofensywy. Beata Szydło, nowa twarz pisu desygnowana przez Jarosława Kaczyńskiego na przyszłego premiera, wciąż dorzuca nowe obietnice do już monumentalnej góry wyborczej kiełbasy. 500 złotych na każde dziecko, wspieranie nierentownych kopalń, obniżanie podatków, zwiększanie wydatków, na liscie brakuje tylko obietnicy, że po zwycięstwie PiSu wszyscy Polacy będą piękni, młodzi i bogaci. Jak obliczyli niezależni eksperci realizacja tych postulatów, nawet po uwzględnieniu deklarowanych przez PiS oszczędności i dodatkowych przychodów z Podatków, będzie wymagała znalezienia gdzieś dodatkowych 40 miliardów złotych.

Ta taktyka podobna jest do tej, która przyniosła PiSowi zwycięstwo w 2005 roku. Obietnice socjalne, nowe twarze, deklaracje Jarosława Kaczyńskiego że nie jest zainteresowany pozycją premiera (w 2005 funkcję tę objął stosunkowo mało znany Kazimierz Marcinkiewicz, który jednak został szybko zastąpiony przez Kaczyńskiego kiedy okazało się, że rola marionetki mu nie odpowiada i korzystając z popularności próbował wybić się na niezależność). Prawo i Sprawiedliwość nawet nie próbuje ukrywać faktu, że świadomie usunęła w cień co bardziej jaskrawych działaczy takich jak Antoni Macierewicz, wiodąca postać w świecie spiskowych teorii smoleńskich, czy znana z wyjątkowego chamstwa Krystyna Pawłowicz. Ze strony internetowej partii zniknął także projekt konstytucji – zapewne w obawie przed wystraszeniem wyborców. Kampania PiS wydaje się umiejętnie docierać do młodych luidzi, którzy mogą nie pamiętać tego, co działo się po 2005 roku. Jednak jeśli wczytać się głębiej w orbitującą wokół PiS prasę, staje się jasne, że prawdziwym celem jest całkowita zmiana systemu w sposób podobny do tego, czego dokonał na Węgrzech Orban. To właśnie dlatego Kaczyński potrzebuje większości absolutnej, pozwalającej mu na samodzielne rządzenie, bo po doświadczeniach Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin jest wątpliwe, żeby którakolwiek z poważnych partii zaryzykowała koalicję z Prawem i Sprawiedliwością.

Platforma Obywatelska także wydaje się stosować taktykę sprzed dziesięciu lat, próbując przedstawić się jako jedyną siłę pozwalającą powstrzymać marsz PiSu do władzy. Jej problem jest jednak to, że przez ostatnie osiem lat u władzy stopniowo utraciła cały pęd, a dorywcze próby uszczęśliwienia tej czy innej grupy wyborców nie były w stanie zastąpić niezbędnych reform, których Platforma unikała zadowalając się bieżącą administracją. Wielu z jej polityków zostało wplątanych w podejrzane interesy, choć akurat afera podsłuchowa, mimo desperackich prób prawicy użycia jej w grze politycznej okazała się burzą w szklance wody. Tak czy inaczej, Platformie brakuje wyraźnych liderów a jej desperackie próby przyciągnięcia nowych wyborców poprzez wpisywanie na listy wciąż nowych renegadów z innych partii od prawa do lewa (w tym nawet Ludwika Dorna, dawniej jednej z najważniejszych postaci w PiS zwanego nawet “trzecim bliźniakiem”) wydaje się przynosić efekty odwrotne od zamierzonych. Szczególnie obecność na listach platformy dawnych prominentnych polityków Prawa i Sprawiedliwości może okazać się istotnym błędem, ponieważ wyborcy mogą zacząć sie zastanawiać czy Platforma na pewno jest taka inna niż ten straszny PiS.

Jednak zmasowana kampania obrzydzania ludziom Platformy pomogła wybić się także innym niż PiS ruchom. Paweł Kukiz, którego wynik w wyborach prezydenckich zaskoczył chyba wszystkich, wciąż cieszy się znaczącym poparciem, pomimo turbulencji w jego szeregach i faktu, że jego listy wyborcze wydają się składać z mieszanki przypadkowych ludzi i celebrytów takich jak Liroy. Nie pomaga takze fakt, że Kukiz zdecydowanie odmówił przedstawienia programu swojego ugrupowania, argumentując że “programy wyborcze to kłamstwo”, a tym, którzy próbują połapać się w jego poglądach na bazie jego wypowiedzi dla prasy, nie ułatwia zadania fakt, że jego poglądy nawet na najbardziej istotne problemy są tak stabilne jak chorągiewka na wietrze. Wydaje się, że jedynymi stałymi jest założenie, że “należy rozpierdolić system, a potem w oparciu o JOW-y zbudować go od nowa”. Mimo tego sondaże wciąż wykazują około 7% poparcie dla Kukiza, co moze cieszyć PiS, ponieważ Kukiz wydaje się być dla nich jedynym prawdopodobnym koalicjantem.

Oczywiście Kukiz ’15 nie jest jedynym ugrupowaniem zbudowanym wokół charyzmatycznego lidera. Partia KORWiN, rzekomo skrót od “Koalicja Obrony Rzeczpospolitej Wolność I Nadzieja” jest oczywście tylko przystawką do radykalnego prawicowca Janusza Korwin-Mikkego. Złośliwi mówią, że zadbał o to, żeby nazwa jego nowego ugrupowania pochodziła od jego nazwiska aby nie dało się go z niej wyrzucić (choc uczciwie trzeba przyznać, że ani UPR, ani KNP po wyrzuceniu Korwina ze swoich szeregów nie były w stanie utrzymać się na powierzchni).

Janusz Korwin-Mikke, wspierany przez swojego wiernego giermka Przemysława Wiplera, znanego głownie ze swoich pijackich ekscesów, po krótkiej współpracy z Kukizem poróżniła się z nim i teraz walczą o ten sam elektorat. Jedyną różnicą wydaje się że podczas gdy Kukiz po “Rozpierdoleniu systemu” planuje zbudowanie struktur państwowych od nowa, Korwina-Mikkego zadowoli sama rozpierducha – o resztę zadba niewidzialna ręka wolnego rynku. Wciąż jednak nie jest pewne, czy KORWiN będzie w stanie przekroczyć próg wyborczy.

Po przeciwnej stronie politycznej sceny niedobitki Ruchu Palikota złączyły siły z Sojuszem Lewicy Demokratycznej i Partią Zielonych aby pójść do wyborów jako koalicja Zjednoczona Lewica. Jak na razie nie wydają się oni odnosić większych sukcesów w próbie przekonania do siebie wyborców, szczególnie że już widoczne wewnętrzne tarcia stawiają pod znakiem zapytania zdolność Zjednoczonej Lewicy do pozostania zjednoczoną na dłużej. Wyborcy wydają się także nie kupować Barbary Nowackiej jako prawdziwego lidera tej formacji, podejrzewając, że wciąż steruje nią z tylnego siedzenia Leszek Miller. Nawet ludzie którzy Barbarę Nowacką osobiście cenią wysoko, nie potrafią jej wybaczyć, że zdecydowała się na odgrywanie roli Ogórka (patrz https://orynski.eu/zaskakujace-wyniki-wyborow-prezydenckich/). Decydując się na pójście do wyborów jako koalicja, Zjednoczona Lewica zagrała va banque, ponieważ aby dostać się do parlamentu muszą przekroczyć ośmioprocentowy próg. Jak na razie prognozy sugerują, że może to okazać się poza ich zasięgiem.

No i jest jeszcze Polskie Stronnictwo Ludowe, znane głównie z nadreprezentacji swoich przedstawicieli w lokalnych władzach i instytucjach. PSL jak zwykle ma niewiele do zaoferowania, znani są głównie z bycia hamulcowymi reformy polskiej wsi, ponieważ biedni rolnicy z małych gospodarstw stanowią trzon ich elektoratu. Od lat wchodzą do parlamentu ze słabym wynikiem, głównie dzięki głosom ludzi, których zawodowa pozycja zależna jest od rekomendacji PSLu z rodzinami. W tej chwili Polskie Stronnictwo Ludowe jest w koalicji z Platformą Obywatelską, ale można juz zauważyć ocieplenie na lini PSL-PiS, co nie jest dla nikogo zaskoczeniem – powszechnie wiadomo, że PSL gotowe jest do wejścia w koalicję z praktycznie każdym, pod warunkiem, że zagwarantuje się mu utrzymanie status quo w interesujących PSL obszarach. Od czasów największych sukcesów PSL 20 lat temu pytanie, czy tym razem nie wypadną z parlamentu powraca jak bumerang. Tym razem wydaje się, że ta perspektywa jest wyjątkowo realna, szczególnie że wielu z ich dawnych wyborców przeniosło swoje sympatie na Prawo i Sprawiedliwość, które przeprowadziło udaną kampanię w mniej rozwiniętych częsciach Polski, które zwykle stanowiły matecznik PSL-owskiego elektoratu.

Zauważalna jest zmiana mentalności polskich wyborców, którzy zaczynają odchodzić od myślenia w kategoriach zerojedynkowych i konieczności zdecydowania czy jest się “za PiS” czy “przeciw PiS”, gdzie dla drugich zwykle sprowadzało się to do niechętnego oddania głosu na Platformę. Poza “gniewnymi antysystemowcami” na scenie politycznej pojawiły się także inne nowe ugrupowania. Jednym z nich jest partia .Nowoczesna, założona przez stosunkowo młodego ekonomistę Ryszarda Petru. Jej neoliberalne propozycje wydają się przemawiać do wielu przedsiębiorców. Jednak wielu ludzi zadaje sobie pytanie “kto tak naprawdę stopi za Petru”, zwracając uwagę na wyjątkową łatwość zebrania przez niego 100 000 podpisów niezbędnych do zarejestrowania swojego komitetu wyborczego czy też na zaskakująco łatwe uzyskanie przez niego bankowych kredytów na działalność swoich partii. Niektórzy dziennikarze sugerują, że .Nowoczesna jest próbą stworzenia szalupy ratunkowej dla ludzi powiązanych z PO, którzy nie wierzą już w możliwość zwycięstwa Platformy w wyborach. Mimo wszystko poparcie dla partii Petru oscyluje w sondażach pomiędzy 4 i 7%.

Przypadkiem skrajnie odmiennym do .Nowoczesnej jest także niedawno powstała partia Razem. Przez wielu uważana jest za nową nadzieję polskiej lewicy i, nawet przez ludzi o skrajnie odmiennych poglądach, za nową jakość w polskiej polityce. Ten oddolny ruch, opierający się na młodych ale doświadczonych działaczach młodzieżówek lewicowych partii i organizacji pozarządowych, ciężko pracował nad zebraniem swoich 100 000 podpisów. Pomimo lewicowych poglądów Razem odmówioło przystąpienia do Zjednoczonej lewicy i zdecydowało się na próbę samodzielnego dostania się do parlamentu. Zadania nie ułatwiał im fakt niezwykłych trudności w przebiciu się ze swoim przesłaniem do świadomości publicznej. Brak funduszy nie pozwala im na kampanie bilbordową a media całkowicie zignorowały ich istnienie (jak wyliczono, podczas gdy partie takie jak PO czy PiS cieszyły się wieloma godzinami ekspozycji w mediach, partii Razem poświęcono w sumie niecałe dziesięć sekund. To zmieniło się dopiero w ostatnich dniach, kiedy prawo wymusiło na mediach zaproszenie przedstawciela partii Razem do telewizyjnej debaty. Jeden z jej liderów (partia zarządzana jest przez kilkuosobowy zarząd) zabłysnął na tle starych politycznych wyjadaczy. Jego konkretne wypowiedzi i racjonalna argumentacja w połączeniu z nienagannymi manierami zaowocowała tym, że został zgodnie obwołany zwycięzcą debaty przez komentatorów z każdej strony sceny politycznej. Powtarzającym się komentarzem była obserwacja, że wydawał się on jedynym, który nie powtarzał wytartych sloganów albo papki przygotowanej dla niego przez spin-doctorów. Po debacie strona internetowa partii Razem padła pod naporem zainteresowania internautów, a jego nazwisko, Adrian Zandberg, przez chwilę było najczęściej wyszukiwaną frazą w wyszukiwarkach internetowych. Najnowsze prognozy pokazują nagły wzrost poparcia dla Razem – z 1 do 4%, co sugeruje pojawienie się szansy wprowadzenia kandydatów Razem do parlamentu. Jednak już nawet uzyskanie 3% będzie sukcesem, zapewni ono bowiem partii finansowanie z budżetu i pozwoli na dalsze budowanie struktur i przygotowywanie się do kolejnych wyborów.

Podczas gdy wększość obserwatorów przewiduje zwycięstwo PiS, wciąż pozostaje otwartym pytaniem, czy Prawo i Sprawiedliwość będzie w stanie utworzyć rząd – czy to samodzielnie, czy w koalicji z innymi ugrupowaniami. Niektórzy uważają za realną opcję powstania szerokiej koalicji anty-PiSowej. Ale zaskakujące wyniki wyborów prezydenckich pokazują, że zabawa w proroka jest w tym roku wyjątkowo ryzykowna. Tak czy owak, wielu Polaków liczy na to, że nawet jeśli PiS odniesie miażdżace zwycięstwo, uda się wprowadzić do parlamentu także parę świeżych twarzy. Co będzie, przekonamy się już w najbliżsżą niedzielę.


Artykuł powstał dla i został opublikowany w portalu Britske Listy

Fotografia: Lukasz2, Creative Commons via Wikipedia.

Comments

comments