Muzyczny alfabet – J

J to przede wszystkim śpiewające panie – Anna Maria Jopek i Janis Joplin. I to wszyscy wiemy, a zatem nie będziemy o nich pisać. Pominiemy również Jamiroqaia oraz Jacksons Five – port macierzysty Michaela Jacksona i jego rodzeństwa.

Dzisiejsza lektura alfabetu zaprowadzi Was do Wrocławia. A to za sprawą Martyny Jakubowicz, która, choć pozornie pozostaje zawsze z boku, jest ważną postacią polskiej piosenki. Ta od dłuższego czasu osiadła we Wrocławiu (prowadzi tam popularny klub) wokalistka i gitarzystka, o charakterystycznej ciepłej barwie głosu, występowała i nagrywała z wieloma muzykami: m.in. Jackiem Skubikowskim, Zbigniewem Hołdysem, Oddziałem Zamkniętym i zespołem Krzak. Jednak jej największe przeboje to utwory autorskie, takie jak W domach z betonu nie ma wolnej miłości, Młode wino czyKiedy będę starą kobietą. Jak na razie – choć w tym roku mija dość okrągła liczba lat od jej narodzin – nie wygląda na to, by czuła się starą kobietą. Ostatnio z pomocą muzyków Voo Voo prezentuje piosenki Boba Dylana. Ciekawe, czym jeszcze zaskoczy nas Martyna Jakubowicz?

Innym wrocławskim muzykiem, również pozostającym nieco z boku głównego nurtu, jest śpiewający basista Lech Janerka. W odróżnieniu od Jakubowicz jest on wrocławianinem z urodzenia. 25 lat temu nagrał wraz z założonym przez siebie zespołem Klaus Mitffoch płytę uważaną przez wielu za jedną z ważniejszych w historii polskiego rocka (niezapomniany przebój Jezu, jak się cieszę). Janerka nie jest jednak typem gwiazdy -zwykły mieszkaniec wielkiego blokowiska nieopodal zajezdni tramwajowej… Być może dzięki temu właśnie jego teksty piosenek, choć pozornie niedbale napisane, mają jakiś głębszy sens, a przy tym są bliskie wielu z nas – nie tylko kolorowy odlot na Paragwaj, ale też tylko szary i byle gdzie… Janerka jest nie tylko muzykiem, ale i (może przede wszystkim?) poetą. Charakterystyczne, rozpoznawalne na pierwszy rzut ucha brzmienie to tylko jedna z zalet tej muzyki, która powoduje, że z niecierpliwością czekamy na jego znienacka ukazujące się co parę lat albumy…


Tekst ukazał się w miesięczniku studenckim “Semestr” w numerze czerwcowym 2005

Comments

comments