Tymczasem w Absurdystanie 19


Kliknij tutaj aby przeczytać poprzedni odcinek serii

Kliknij tutaj aby zobaczyć wszystkie dotychczasowe odcinki


Wybrańcy narodu mają naprawdę ciężkie życie, a do tego muszą stawiać czoła krytykom. A przecież pracują oni tak ciężko jak nikt inny: taki na przykład Bartłomiej Misiewicz zaharował się do cna, aż musiał wziąć urlop, na którym siedzi już od ponad miesiąca. To co prawda więcej niż mu przysługuje, ale podobno odbiera także zaległe wolne za przepracowane nadgodziny. Aż dziw, że ministerstwo nie zawaliło się jeszcze bez tego wszechstronnego eksperta. 

Ale nie tylko Misiewicz nie ma łatwo. Bycie premierem to także ciężki kawałek chleba. Jak uważni czytelnicy tego cyklu zapewne pamiętają, nasza premier miała wypadek podczas powrotu na sygnale na weekend do domu w Brzeszczach. Przyczyny wypadku jeszcze nie są znane, poza oczywistym faktem, że winnymi są Tusk i kierowca seicento. Przy czym wrobienie młodego kierowcy okazało się trudniejsze niż minister Błaszczak przypuszczał, bo pojawiło się wielu świadków którzy twierdzą, że kolumna premier nie jechała na sygnale jak powinna, co de facto oznacza, że kierowcy BOR to piraci drogowi. Co prawda inni świadkowie twierdzą, że wszystko było absolutnie legalne i bezpieczne, ale tak się dziwnie składa, że ci świadkowie to właśnie owi kierowcy BOR oraz ich koledzy ochroniarze jadący w tej samej kolumnie. Również twierdzenie jakoby kierowca premier był wypoczęty okazało się kłamstwem – okazuje się, że w momencie wypadku był on na służbie już  11 godzin. Inne wątpliwości mogłyby wyjaśnić zainstalowane w pojazdach BORu rejestratory, ale dziwnym trafem dostanie się do tych zapisów okazuje się ekstremalnie trudne

Nieszczęsna Szydło żali się w mediach, że ona naprawdę by chciała jeździć do domu jak człowiek, a nie jak szef ruskiej mafii, ale niestety nie może, bo musi mieć ochronę. Tymczasem jej poprzednicy jakoś mogli. PO tym jak Donald Tusk został skrytykowany za używanie rządowego samolotu, podróże do Trójmiasta odbywał rejsowymi samolotami. Jego następczyni Ewa Kopacz podróżowała pociągiem i też jej korona z głowy nie spadła. Ba, nawet królowej brytyjskiej nie spadła jak leciała Easy Jetem.

Jednak rozumiem gdzie może być problem. Królowa obdarzona jest powszechnym szacunkiem, z Tuskiem czy Kopacz to sobie najwyżej ludzie chcieli robić selfiki. Ale Beata Szydło, pogardzana przez wielu Polaków i znienawidzona przez nich za swoją rolę marionetki w rządzie słynącym z łamania konstytucji (choć według prokuratory nadzorowanej przez ministra Ziobrę jej odmowa drukowania wyroku Trybunału była uzasadniona “koniecznością ochrony interesu publicznego”) może nie czuć się bezpieczna, mieszając się z suwerenem, w którym gorszy sort stanowi całkiem pokaźny procent. Z drugiej jednak strony nie może pozwolić sobie na luksusy latania wszędzie samolotem rzadowym. Dlatego zdecydowano się na wożenie jej wojskową Casą, bo to znacznie łatwiej było ukryć przed mediami. I gdyby nie ten cholerny wypadek, to pewnie by się nawet nie wydało…

Również minister Waszczykowski łatwo nie ma. Ciągle się go czepiają jacyś dziennikarze, domagają się bezczelnie uściślenia jego lakonicznych odpowiedzi kiedy on przecież jeszcze nie miał powiedziane jak ma w danej kwestii zdecydować! Na szczęście zawsze można pogrozić im ABW. .

Minister destrukcji środowiska z kolei krytykowany jest za wprowadzenie nowego prawa, które z grubsza pozwala wszystkim na wycinanie tego, co im się żywnie podoba. Minister nie poczuwa się do odpowiedzialnosći za masakrę drzew która nastąpiła zaraz po wejściu owego prawa w życie – zwraca uwagę, że ustawa ta to był projekt poselski. I nawet nie kłamie: ustawę, dziwnym trafem niemal identyczną z propozycją ministra, przepchnięto jako projekt poselski po to, aby móc uniknąć konsultacji społecznych. Według ministra jednak ustawa jest w porządku, a ewentualne nieprawidłowości PiS skoryguje w stosownym czasie. I być może faktycznie będą próbować, bo skala wycinki zwróciła uwagę nawet samego Prezesa. W rezultacie wycinka drzew nawet przyśpieszyła, bo wszyscy chcieli zdążyć przed okresem lęgowym i ew. zmianą prawa. Tymczasem minister Szyszkodnik ma ważniejsze sprawy na głowie niż ochrona środowiska – w końcu ten list wychwalający księdza Rydzyka sam się nie napisze…

Minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak także był ostatnio krytykowany. Tym razem za to, że zabrał swoje dzieci do kina rządową limuzyną. Jest oburzony krytyką: “nie przyjadę na rowerze przecież. Prywatnym samochodem miałem jechać?” – pyta. Twierdzi, że wizyta w kinie była częścią jego obowiązków, bo zaproszono go jako ministra na premierę nowego filmu o Żołnierzach Wyklętych, którzy promowani są teraz na największych bohaterów w historii narodu. Jakiś czas temu obejrzeć można było inny film – “Historia Roja”, który, choć zebrał nieco lepsze opinie niż “Smoleńsk”, nie był raczej uznany za arcydzieło. Ale nie odstraszyło to TVP od przerobienia go na serial telewizyjny. To się akurat może okazać większym sukcesem, bo podejście jest nieszablonowe. W scenie, w której głowny bohater zostaje ochroniony przez rój pszczół przed patrolem niemieckim niektórzy doszukują się nawiązań do popularnego w Hollywood gatunku filmów o superbohaterach posiadających nadprzyrodzone moce. Skoro sama wiara zapewniła Rojomi władzę nad owadami, to kto wie, jakimi zdolnościami obdarzony zostanie kiedy podejmie walkę z komuną?

Nadzorowanie budowy nowego mitu o Żołnierzach Wyklętych zajmuje ministrowi Błaszczakowi tyle czasu, że nie ma czasu on zająć się innymi swoimi obowiązkami. Przez to ceremonia przekazana nowych wozów bojowych straży pożarnej w Lublinie odbyła się wiele miesięcy po tym, kiedy zaczęli oni nimi jeździć do pożarów… Kiedy PO tak robiła, PiS się z tego podśmiewał – tyle, że wtedy “poślizgi” były kwestią dni lub tygodni, nie miesięcy… Ale co tam, jak ktoś skrytykuje, zawsze można powiedzieć “A Platforma też tak robiła!”. Sądząc po tym, ze PiS wciąż cieszy się dużą popularnością, suwerenowi wystarczy ta fałszywa równowaga i nie pochyla się nad takimi pobocznymi kwestiami jak skala danego zjawiska…

Kolejmym ministrem, który nie może podołać swoim obowiązkom jest minister zdrowia. Dlatego dobrał sobie do pomocy profesora Chazana, którego czytelnicy Britskych Listów mogą pamiętać jako kolesia, który nie chcąc dokonać legalnej aborcji oszukiwał pacjentkę, aby podstępem zmusić ją do urodzenia skazanego na śmierć w męczalniach zdeformowanego dziecka. Wpływ tego katolickiego neofity na politykę zdrowotną można już zauważyć: minister Radziwiłł zdecydował, że pigułki “dzień po” będą dostępne jedynie na receptę. Pamiętajmy, mówimy o kraju, w którym na wizytę u specjalisty czeka się tygodniami a nawet wtedy można nadziać się na lekarza, który odmówi wykonania swoich obowiązków zasłaniając się klauzulą sumienia. Ale nie można mówić, że PiS nie dba o równowagę – dostęp do leków na potencję został ułatwiony.

Życie nowego prezesa pisowskiej instytucji odgrywającej rolę Trybunału Konstytucyjnego także nie jest łatwe. Julia Przyłebska, sędzia znana z niskiej jakości pracy, którą nielegalnie zastąpiono prezesa Trybunału, popełnia podstawowe błędy nawet w sprawach, które są szczególnie istotne dla jej dobroczyńców. Niedawno okazało się także, że przyznano jej specjalny dodatek mieszkaniowy ponieważ trudno byłoby jej codziennie dojeżdzać do pracy z Berlina, gdzie mieszka z mężem, któremu PiS przydzielił pełnienie roli ambasadora. Pytany o te pieniądze poseł PiSu szczerze odpowiedział dziennikarce, że oczekuje od PiSu zbyt wiele. Wyjątkowo zgadzam się z posłem Piętą – oczekiwanie przyzwoitości od PiSu może świadczyć w najlepszym razie o nieuleczalnym optymiźmie, w najgorszym poddaje w wątpliwość warsztat dziennikarki. Co niewątpliwie po raz kolejny zostanie nam udowodnione na przykładzie po tym, jak okazało się że sędzin Przyłębski był agentem za komuny. Jednak jak widać na przykładzie Stanisława Piotrowicza, dawniej prokuratora stanu wojennego a dziś naczelnego eksperta prawnego PiSu, grzechy z przeszłości liczą się tylko wtedy, kiedy można dzięki nim dosrać przeciwnikom.

Ale polityka to nie jedyna dziedzina w Polsce, w której trudno o przyzwoitość. Pierwszy piątek postu został obwołany  “dniem pokuty i modlitwy za ofiary pedofilii”. Arcybiskup Henryk Hoser uznał, że najlepszym sposobem na okazanie skruchy za pedofilię w szeregach kleru będzie zwalenie winy na społeczeństwo. Bo jeśli chodzi o przestępstwa na tle seksualnym wśród księży, polski Kościół  nie różni się zbytnio od radykalnych państw muzułmańskich takich jak Arabia Saudyjska: po tym, jak młody człowiek z Wrocławia zgłosił bycie napastowanym przez księdza, Kościół ogłosił, że “wina leży także po jego stronie”. Może ubierał się w wyzywające komże?

Tymczasem religia wciąż gra wazną rolę w życiu polskiego społeczeństwa. Jedna z podhalańskich gazet opublikowała zdjęcie prezydenta Dudy rzekomo spożywającego kiełbasę w piątek, co jest naruszaniem postu. PiS natychmiast pośpieszył z odsieczą prezydentowi, jednak mnie osobiście ta obrona tylko zdezorientowała i już nie wiem, czy prezydent na zdjęciu je tak naprawdę nadziewanego pomidora, czy może zdjęcie zrobione było w czwartek, a więc jedzenie kiełbasy jest w porządku. Smutne jednak jest to, że Polaków bardziej porusza to, że prezydent łamie zasady Wielkiego Postu niż to, że regularnie łamie konstytucję państwa, w którym mieszkają…

A co tam panie w międzynarodowej polityce? Dobre wieści: społeczność międzynarodowa wreszcie nas usłyszała. Na razie Janusz Korwina-Mikkego bredzącego o tym, że kobiety powinne zarabiać mniej, bo są słabsze i głupsze. Jeśli to drugie jest prawdą, to Korwin musi być najbardziej kobiecą osobą w całym znanym wszechświecie.

Do mediów zachodnich przebił się także sam Jarosław Kaczyński. Zadziwił on Europę twierdzeniem, że Donald Tusk starający się o przedłużenie swojej kadencji, robi to jako kandydat “niemiecki, promowany przez Angelę Merkel”.

Jeden z polskich użytkowników Tweetera posłużył się takim porównaniem: Polska wreszcie jest słuchana w Europie, tak jak cały tramwaj słucha żebraka rzępolącego na akordeonie, mając nadzieję, że wysiądzie on na najbliższym przystanku…


Fotografia: Domena Publiczna przez Pixabay
Tekst został opublikowany w portalu Britske Listy

Comments

comments

Dodaj komentarz