Wojna sądu z internetem

Być może niektórzy z Was pamiętają jeszcze „pierwszego półkownika III RP”, film o Amwayu pod tytułem „Witajcie w życiu”, który od 1997 roku objęty jest zakazem publikacji. W piątek 18 grudnia 2012, po piętnastu latach sądowych batalii, sąd stwierdził, że zastosowane przez Henryka Dederkę środki wyrazu mieszczą się w ramach swobody artystycznej i zezwolił na jego publikację, pod warunkiem usunięcia nieudokumentowanych informacji oraz przeprosin w gazecie. Wyrok ów jest całkowicie psu na budę z kilku powodów.

HK_Central_Statue_Square_Legislative_Council_Building_n_Themis_sPo pierwsze
Jest to jedno z wielu odgałęzień sądowej batalii, z której niewiele już chyba rozumie sam reżyser. „Dziś zapadł taki wyrok, którego pan nie rozumie. Ja go też nie rozumiem i publiczność też nie. W związku z tym jest tak, jak było przez poprzednich 14 lat. Nikt nic nie rozumie, czyli “Witajcie w życiu”. Miłej twórczości w niezależnym świecie mediów” – powiedział Dederko portalowi Gazeta.pl. A nawet jakby jakaś telewizja chciała wreszcie puścić ten film, to kilka innych, często wciąż toczących się odgałęzień tej sprawy wciąż to uniemożliwia. „Jeden z wyroków sądu mówił o tym, że film nadaje się do emisji, tylko trzeba usunąć z niego wszystkie osoby” – relacjonuje Dederko.

Po drugie
Wojna Amwaya z autorem filmu przyniosła skutki odwrotne do oczekiwań. Próbując zamknąć filmowcom usta, korporacja doprowadziła do prawdziwego nagłośnienia sprawy. O filmie usłyszała cała Polska, szeroko protestowano przeciwko krępowaniu wolności słowa, a ponieważ dostęp do filmu był ograniczony, do publicznej świadomości przebiło się tylko to, że coś z tym Amwayem jest nie tak. Więc jeśli Amwayowi zależało na tym, żeby zachować dobrą opinię, to tą batalię dawno już przegrał i nawet jakieś tam przeprosiny w gazetach niewiele im pomogą.

Po trzecie
Dziś Amway i podobne kontrowersyjne projekty – jak np. zakazany obecnie system argentyński zakupu samochodów – to już właściwie przeszłość. Owszem, Amway wciąż jeszcze działa – jak widać na jego stronie internetowej – ale z dawnej sieci magazynów w każdym większym mieście został tylko jeden centralny. Tak jak dziś dookoła pełno konsultantek Avonu i Oriflame, kiedyś praktycznie każdy znał kogoś, kto otarł się o Amway lub konkurencyjne projekty. Dziś z Amwayem mało kto miał okazję się zetknąć, a jeśli komuś nazwa jest znana, to kojarzy się raczej z namolnym marketingiem wśród znajomych, sekciarstwem i właśnie – o ironio – filmem Dederki. W internecie pojawia się praktycznie jedynie w charakterze wspomnień, i to głównie nieprzyjemnych, choć nawet na wspominkowym forum jeszcze w 2009 roku był w stanie znaleźć sobie gorliwych obrońców. Polecam, ciekawa dyskusja (tutaj).

Jak widać po zachowaniu użytkownika skory1, skojarzenie z sekciarstwem jest jak najbardziej trafne. I nie jest to jedyne skojarzenie które się nasuwa: Amway przyszedł do Polski w ciężkich czasach i oferował ludziom nadzieję. Czyż nie tak działają właśnie rozmaici misjonarze? Przybywają do miejsc, w których łatwo o ludzi w trudnej sytuacji życiowej, którzy stracili już wszelką nadzieję (więzienia, biedne kraje, środowiska bezdomnych itp.). Przeciwnicy religii mówią otwarcie, że są to psychomanipulacje… I tu kolejne podobieństwo, bo jeśli chodzi o praktyki „prania mózgu”, którym rzekomo poddawani byli dystrybutorzy Amwaya to także; czy to na lekturze cytowanej powyżej dyskusji, czy to na podstawie obserwacji dwóch przypadków zarażenia „network marketingiem” w mojej rodzinie, mogę powiedzieć, że obraz przedstawiony w „Witajcie w życiu”, nawet jeśli jest przejaskrawiony to na pewno niezbyt odległy od prawdy.  A sceny z samego filmu – szczególnie zdjęcia z wielkich zbiorowych meetingów dystrybutorów, którzy są nabuzowani emocjami spływającymi na nich ze sceny, dzięki zdolnościom charyzmatycznych mówców jak żywo przypominają sceny z wielkich nowoczesnych kościołów protestanckich, które mnożą się na południu USA.

Po czwarte
A zresztą – zobaczcie sami. Bo to jest czwarty powód, dla którego współczesny wyrok właściwie nie ma już żadnego znaczenia dla nikogo, poza osobiście zaangażowanymi w sprawę: kto chciał, to film już dawno obejrzał. Po latach krążenia po torrentach wylądował on na Youtube (można go znaleźć na przykład tutaj), a każda z jego kopi ma dziesiątki tysięcy odsłon

Drogie Polskie sądy, w dobie Internetu 15 lat to stanowczo zbyt wiele. W tym przypadku trudno o jakiekolwiek argumenty dlaczego „późno” to lepiej niż „wcale”.


Tekst ukazał się w portalu gazetae.com

Zdjęcie: Copyleft by Wikipedia user ChvhLR10

Comments

comments