11 Listopada to ważny dzień tak w Polsce jak i w Wielkiej Brytanii. Ale jednak w Wielkiej Brytanii odczuwa się go jakoś inaczej. Na początku myślałem, że to po prostu dlatego, że u nas w Polsce 11 listopada jest jednocześnie dniem niepoldegłości. Ale w końcu udało mi się zorientować gdzie naprawdę leży różnica.
Było to ostatniej wiosny. Od kilku lat 29. dzień maja obchodzony jest w Polsce jako Dzień Weterana Działań poza Granicami Państwa. Oficjalna propaganda próbuje stawiać znak równości pomiędzy weteranami misji w Iragu czy Afganistanie i tymi, którzy bronili naszego kraju w Drugiej Wojnie Światowej. Ale Polacy tego nie kupują. Liczne badania pokazują że nawet 80% Polaków sprzeciwiało się naszemu udziałowi w wojnie o amerykańskie interesy na drugim końcu świata. Wielu Polaków widzi żołnierzy, którzy tam pojechali, raczej jako najemników którzy zrobili to dla pieniędzy niż honorowych obrońców ojczyzny. I u nas mówi się o tym otwarcie. Tymczasem w Wielkiej Brytanii Remembrance Sunday płynnie ewoluowała w dzień upamiętniania weteranów biorących udział także w “późniejszych konfliktach” i jakoś nikt nie zastanawia się, czy operator drona, bombardujący przez internet obywatelu najechanego pod fałszywym pretekstem kraju naprawdę zasługuje na taki sam szacunek jak lotnik biorący udział w Bitwie o Anglię.
Odnoszę wrażenie, że Remembrance Sunday stała się narzędziem wprasowywania ludziom militarystycznej propagandy. Dziś w Wielkiej Brytani każdy żołnierz nazywany jest bohaterem i nikt nie zwraca uwagi na to, że powoduje inflację tego słowa. Żołnierskie żucie wychwalane jest przez media z lewej i z prawej i nikt nawet nie zwraca uwagi na to, czy przekaz jest spólny. Hasło rekrutacyjne armii to “Przynależ do najlepszych”, a jednocześnie reklamy otwarcie sugerują, że wstąpienie do armii niekoniecznie oznaczać musi bieganie z karabinem i strzelanie do ludzi. Najwyraźniej więc nawet jeśli jeźdzsz ciężarówką w tę i we wtę po A1 albo przekładasz skrzynki w magazynie na Cyprze, z automatu robisz się lepszym niż zwykły kierowca TIRa czy magazynier – tylko dlatego, że robisz to w wojsku. Dziwnym trafem jednak prawdziwi bohaterowie – tacy jak na przykład iraccy czy afgańscy tłumacze, których rola była kluczowa dla operacji armii brytyjskiej w tych państwach – nie zasługują na taki szacunek i po tym, jak armia przestała ich potrzebować zostali porzuceni na pastwę losu. Grupa nastoletnich kadetów utopiła się po tym, jak ich łódka przewróciła się na morzu? Media od razu obwołały ich bohaterami. Kiedy jednak po przewróceniu się łódki w tym samym czasie utopiła się rodzina, te same media widziały w niej tylko ofiary nieodpowiedzialnego ojca. Takie jest przesłanie, nawet, jeśli nie ma sensu.
Ta sprzecznosć jest prawdopodobnie filtrem w procesie rekrutacyjnym. Żołnierz nie jest od tym, żeby szukać sensu. Żołnierz ma wykonywać rozkazy. Aby nie miał żadnych wątpliwości musi być przez cały czas przekonany, że robi to dla dobra i chwały swojej ojczyzny. To dlatego armia sięga po jak najmłodszych. W Wielkiej Brytanii możesz zostać żołnierzem jeszcze zanim będziesz mógł legalnie kupić alkohol albo wsiąść za kółko samochodu. Ale widać nawet to jest za późno, bo dzięki programowi klubów kadetów już 12-latkowie mogą zostać poddawani militarystycznemu praniu mózgu. A przecież doskonale wiemy, że nie chodzi tu tylko o sprawność fizyczną. Skoro 40 czy 50-latkowie mogą być policjantami, strażakami czy pracowac na platformach wiertniczych, z pewnością i w wojsku znalazłaby się dla nich jakaś rola? W wielu wojnach mężczyźni w średnim wieku byli bardzo wartościowymi żołnierzami.
Tylko jest pewna różnica. Kiedy 40 latkowie idą na front, robią to zwykle aby bronić swój kraj i rodzinę przed najeźdźcą. Dziś armia brytyjska jest czymś zupełnie innym. Bo bądźmy szczerzy – jak wielka musi być armia brytyjska żeby obronić ten wyspiarski kraj? I kto miałby go najechać? Irlandia? Belgia? Islandia czy Wyspy Owcze?
Armia Brytyjska służy dziś głównie podtrzymywaniu złudzenia Anglików, że wciąż są wielkim imperium z którym wciąż musi się liczyć świat. “Patrzcie na naszą potężną armię” – mówią – “czy nie widzicie, że Brytania jest Wielka?”. Mówią nam, że ta potężna armia broni Wielkiej Brytanii przed terroryzmem, ale ja jakoś nie widzę jak łodzie podwodne stacjonujące w dorzeczu Clyde mają się przydać podczas wojny z ISIS gdzieś na pustyni. Mówią o tym, jak bardzo potrzebna jest ta armia aby bronić wolnego świata przed zagrożeniem płynącym z Rosji, ale kiedy Rosja najechała Ukrainę, Wielka Brytania – jeden z sygnatariuszy Memorandum Budapesztańskiego – ograniczyła się do wysłania salwy oburzonych tweetów. Nic dziwnego, że muszą iść w taką ostrą propagandę, żeby przekonać potencjalnych rekrutów, ze zaciągnięcie się do brytyjskich sił zbrojnych dzisiaj jest równie szlachetnym czynem, jakim było w 1940.
Ale ja tego nie kupuję. Więc droga starsza pani, której nie udało się ukryć zdegustowanego wyrazu twarzy kiedy odmówiłem zakupu czerwonego plastikowego kwiatka: bardzo mi przykro, ale jeśli “weterani późniejszych konfliktów” także są tym kwiatkiem celebrowani, ja mogę przypiąć sobie biały albo czarny, ale nie czerwony. W miejsce “Rule Britannia” wybieram 90-letni wierz Tuwima:
DO PROSTEGO CZŁOWIEKA
Gdy znów do murów klajstrem świeżym
Przylepiać zaczną obwieszczenia,
Gdy “do ludności”, “do żołnierzy”
Na alarm czarny druk uderzy
I byle drab, i byle szczeniak
W odwieczne kłamstwo ich uwierzy,
Że trzeba iść i z armat walić,
Mordować, grabić, truć i palić;
Gdy zaczną na tysięczną modłę
Ojczyznę szarpać deklinacją
I łudzić kolorowym godłem,
I judzić “historyczną racją”,
O piędzi, chwale i rubieży,
O ojcach, dziadach i sztandarach,
O bohaterach i ofiarach;
Gdy wyjdzie biskup, pastor, rabin
Pobłogosławić twój karabin,
Bo mu sam Pan Bóg szepnął z nieba,
Że za ojczyznę – bić się trzeba;
Kiedy rozścierwi się, rozchami
Wrzask liter pierwszych stron dzienników,
A stado dzikich bab – kwiatami
Obrzucać zacznie “żołnierzyków”. –
– O, przyjacielu nieuczony,
Mój bliźni z tej czy innej ziemi!
Wiedz, że na trwogę biją w dzwony
Króle z panami brzuchatemi;
Wiedz, że to bujda, granda zwykła,
Gdy ci wołają: “Broń na ramię!”,
Że im gdzieś nafta z ziemi sikła
I obrodziła dolarami;
Że coś im w bankach nie sztymuje,
Że gdzieś zwęszyli kasy pełne
Lub upatrzyły tłuste szuje
Cło jakieś grubsze na bawełnę.
Rżnij karabinem w bruk ulicy!
Twoja jest krew, a ich jest nafta!
I od stolicy do stolicy
Zawołaj broniąc swej krwawicy:
“Bujać – to my, panowie szlachta!”
Tekst powstał dla portalu STV.NEWS i był pierwotnie opublikowany na ich stronie
Zdjęcie kwiatu maku: domena publiczna