Poradnik kierowcy: Brytyjskie zwyczaje drogowe

Jazda samochodem w Wielkiej Brytanii różni się nieco od tego, do czego przyzwyczajeni jesteśmy w Polsce. I o ile o tym, że jeździ się tutaj po złej stronie drogi wszyscy wiedzą, warto zaznajomić się także z innymi przepisami i drogowym savoir-vivrem.

Londyńskie piętrusyDość zaskakujące dla wielu, choć na szczęście bardzo rzadko potrzebne, jest to, że pomimo jazdy po lewej na skrzyżowaniach równorzędnych pierwszeństwo ma pojazd nadjeżdżający z prawej strony. Na szczęście organizatorzy ruchu drogowego praktycznie wszędzie zastosowali mini ronda lub (w przypadku skrzyżowań typu T) uczynili drogę przelotową drogą z pierwszeństwem przejazdu. A skoro już jesteśmy przy rondach – odwrotnie niż w Polsce, pierwszeństwo ma ten, który znajduje się już na rondzie (co jest dość logiczne, jeżeli pamiętamy, że nadjeżdża on z prawej strony). Z kolei na zwykłych skrzyżowaniach znajdziemy nieznaną polskiemu kierowcy żółtą kratkę – jest to tzw. box junction – na którą nie można wjechać, jeżeli po drugiej stronie skrzyżowania nie ma miejsca na kontynuowanie jazdy (ale można na nim stać oczekując na lukę wśród jadących z przeciwka, jeżeli chcemy skręcić w prawo). Podobnym novum będą tzw. śluzy rowerowe, czyli specjalne obszary przed światłami pomalowane najczęściej na czerwono lub zielono. Oczekując na zielone światło należy zatrzymać się przed nimi i to w taki sposób, aby nie blokować ścieżki dla rowerów wiodącej wzdłuż krawężnika – dzięki temu rowerzyści będą mogli ominąć nas po lewej stronie i ustawić się na całym obszarze śluzy w zależności od kierunku w którym zamierzają jechać.

Oprócz ścieżki rowerowej (w zależności od tego, czy możemy na nią wjechać i stanąć odgrodzonej przerywaną albo ciągłą linią) przy krawężniku znajdują się inne oznaczenia, które są dla nas nowością. Pojedyncza ciągła linia oznacza zakaz postoju w godzinach podanych na żółtej tabliczce (informacje na białych tabliczkach dotyczą „loading” czyli rozładunku). Dwie żółte linie oznaczają całkowity zakaz postoju. Analogicznie linie czerwone (a w Edynburgu także zielone) oznaczają zakaz postoju i zatrzymywania się. Nie wolno także zatrzymywać się przy żółtych liniach jeżeli na krawężniku znajdują się poprzeczne kreski (jedna lub dwie, analogicznie do tych wzdłuż). Kategoryczny zakaz zatrzymywania się i postoju obowiązuje także na wszelkiego rodzaju zygzakach. Jeśli do tego dołączymy wyznaczone miejsca parkingowe i dla zaopatrzenia oraz kolorowe nawierzchnie pasów dla autobusów, to mamy obraz godny samego Picassa.

Nie lepiej jest w pionie. Kilka rodzajów przejść dla pieszych jednak nie powinno być niczym nowym dla polskich kierowców, gdyż uniwersalna zasady „czerwone = stop” oraz „pieszy znajdujący się na przejściu ma pierwszeństwo” mają zastosowanie we wszystkich z nich. Jest tylko jeden wyjątek, ale za to niezwykle istotny: dwie mrugające żółte kule oznaczają absolutne pierwszeństwo pieszych nawet, jeżeli dopiero zamierzają wkroczyć na jezdnię.

A co jeśli postanowimy wyjechać za miasto?

Pierwsza rzecz, która dla większości Polaków wciąż jednak jest nowością, to autostrada. Warto wiedzieć, że jadąc lewym (najwolniejszym) pasem należy zjechać do środka, żeby umożliwić dojeżdżającym z wlotu płynne włączenie się do głównego nurtu. Dobrze także wiedzieć, jak zachować się w przypadku awarii – należy zjechać na lewe pobocze i zaparkować tam, skręcając koła w lewo, włączyć światła awaryjne, następnie wezwać pomoc (o ile możliwe z telefonu SOS a nie z komórki – ułatwia to służbom zlokalizowanie nas) i oczekiwać na nią poza autostradą – dla własnego bezpieczeństwa nie należy czekać w samochodzie lub spacerować po poboczu – nawet w celu ustawienia trójkąta.

Po zjeździe z autostrady znajdujemy się już całkiem w świecie brytyjskim. Przydrożne murki i żywopłoty, znaki w milach i jardach, rozpoznawanie terenu zabudowanego po tym, że posiada latarnie uliczne, które znajdują się w odległości mniejszej niż 200 jardów od siebie… To ostatnie to ważna informacja: jeżeli nawet droga jest w szczerym polu i nie ma przy niej żadnych znaków, samo zamontowanie przy niej latarni oznacza, że obowiązuje na niej ograniczenie do 30 mil na godzinę.

IMG_5373Kolejną różnicą jest to, że podwójna (lub pojedyncza) ciągła linia na środku jezdni nie jest święta. Możemy całkiem legalnie przekroczyć ją, jeżeli chcemy wjechać na posesję albo skręcić w boczną drogę i jak długo nie stworzymy przez to zagrożenia jest to całkowicie zgodne z prawem. Wolno nam także ominąć stojący pojazd lub wyprzedzić innego użytkownika drogi poruszającego się wolniej niż 10 mph.

Całkowicie nowym doznaniem jest jazda po „single track road”, czyli ścieżynkach szerokości jednego pojazdu. Posiadają one (choć nie zawsze) specjalne zatoczki do wyprzedzania i wymijania się. Choć przepisy nie wskazują kto ma pierwszeństwo, wyraźnie zalecają, aby ustąpić pojazdowi jadącemu pod górę. W rzeczywistości korzystanie z tych zatoczek wygląda trochę jak gra w cykora – do ostatniej chwili kierowcy prą do przodu, zjeżdżając dopiero, kiedy jest pewne, że drugi kierowca nie zamierza… Do zatoczkowego savoir vivru należy także sygnalizacja światłami (zazwyczaj mrugnięcie oznacza „jedź”, ale wielu kierowców po zjechaniu do zatoczki przełącza światła na postojowe) oraz to, że choć teoretycznie należy ustawić się po prawej stronie, zjechanie do zatoczki po lewej w celu przepuszczenia większego pojazdu (ciężarówka, maszyny rolnicze) znacznie ułatwia życie jego kierowcy. Nie trzeba chyba przypominać, że passing places, jak sama nazwa wskazuje, służą do mijania się a nie do parkowania.


Tekst ukazał się (w dwóch częsciach) w miesięczniku Szkocja.pl w 2009roku. 

 

Comments

comments