Co ma wspólnego Ksiądz Oko i ideologowie gender?

Zgodnie ze starą jak świat taktyką „a u Was biją Murzynów” na niedawne skandale w Kościele Katolickim jego przedstawiciele odpowiadają hałaśliwym atakiem na „ideologię gender”. W tym kontekście spodziewałem się, że jest to po prostu  zasłona dymna i zamierzałem napisać kolejny prześmiewczy felieton. Ale nie byłbym sobą, gdybym najpierw nie sprawdził. I ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że kościelna akcja antygenderowa nie jest bezpodstawna! Jeśli jednak chodzi o konkrety to katolickie stanowisko w tej sprawie przypomina informacje ze słynnego radia Erewań.

5722101739_ba106f063d_zKatolicki portal Rebelya.pl i jego fani robią wszystko, aby rozpropagować w internecie norweski film dokumentalny pod tytułem Hjernevask czyli Pranie Mózgu. W przetłumaczonym przez katolickich aktywistów na polski filmie Harald Eia, popularny w Norwegii komik a przy okazji socjolog, rozprawia się z mitem, że płeć można sobie samodzielnie wybrać i że możliwe jest idealne równouprawnienie.  Pokazuje on, że nawet w Norwegii, jednym z najbardziej równouprawnionych krajów na świecie, wciąż 90% budowlańców to mężczyźni a 90% pielęgniarek to kobiety, i to pomimo zachęt ze strony rządu, aby obierać zawody tradycyjnie przypisywane osobom przeciwnej płci. Dla osób trzeźwo myślących jest to nic nowego, inaczej jednak wydawali się udawać przepytywani przez wesołego Haralda norwescy akademicy zajmujący się gender studies. Formuła dokumentu jest prosta: Eia bierze na warsztat kwestię „natura czy wychowanie” a następnie przepytuje na jej okoliczność norweskich genderystów. Następnie mówi „sprawdzam” i podejmuje próbę samodzielnego znalezienia odpowiedzi na te pytania, co prowadzi go do rozmowy ze światowej klasy ekspertami w danej dziedzinie. I tu – co nie powinno być niespodzianką dla racjonalnie myślącej osoby – naukowcy roznoszą tezy stawiane przez ich norweskich kolegów na strzępy. Na koniec filmu Harald powraca do kraju ojczystego gdzie konfrontuje norweskich akademików z tym, czego dowiedział się od ekspertów. Następuje ich żałosna kompromitacja. Koniec filmu. W tym momencie zwolennicy ideologii Gender powinni udać się na kolanach do Częstochowy posypując głowy popiołem, a aktywiści katoliccy z portalu Rebelya.pl w spokoju mogli by się udać do kościoła dziękując Bogu za Haralda Eię, który uratował Polskę przed zalewem zboczonej ideologii…

Jest tylko, jak zwykle, jedno „ale”; film popularyzowany przez portal Rebelya.pl nie jest jedynym filmem dotyczącym ideologii gender zrealizowanym przez norweskiego komika. W istocie jest to pierwszy odcinek z siedmioczęściowej serii. W sześciu z nich Harald Eia analizuje inny aspekt dyskusji o tym, czy kształtują nas geny, czy wychowanie (kolejno są to, po promowanym przez katolików odcinku zajmującym się równością płci: wpływ inteligencji rodziców na inteligencję dzieci, kwestie homoseksualizmu, przemocy, zamiłowania do seksu u obu płci oraz kwestie rasowe). W ostatnim odcinku następuje podsumowanie całości. Nie dziwi mnie jednak, że katolicki portal „zapomniał” wspomnieć o pozostałych sześciu odcinkach. Bo jeśli, jak triumfująco piszą komentujący pod filmem, po obejrzeniu pierwszego odcinka „lewaki się zesrały” to już obejrzenie kilku z kolejnych spowodowałoby poluzowanie zwieraczy u ideologów katolickich.

Bo o czym tak naprawdę jest dokument Haralda Ei? Ano o tym, że można sobie wymyślać ideologie jakie się tylko chce, ale, że sparafrazuję klasyków, „praw biologii pan nie zmienisz i nie bądź pan głąb”. Grzechem wyśmiewanych w „Hjernevask” aktywistów „gender studies” jest to, że sprzeniewierzyli się metodzie naukowej. Choć pozują na ludzi, którzy temat badają naukowo, otwarcie przyznają, że naukowe fakty, które w sposób oczywisty podważają ich tezy „ich nie interesują”. Kiedy Harald konfrontuje ich z tym, co udało mu się ustalić w danych tematach przy pomocy zagranicznych ekspertów, wiją się jak węże lub idą w zaparte, mówiąc, że badania, na które powołują się ich adwersarze są „przestarzałe” albo „nieistotne”. Takie standardy są nieakceptowalne w świecie naukowym i wkrótce po tym, jak serial wyemitowała norweska telewizja, wydział „gender studies” na tym uniwersytecie został zlikwidowany.

Nie oznacza to jednak, że skompromitowała się cała gałąź nauki – tak jak to, że zamknięto wydział filozofii w Białymstoku nie oznacza, że mamy zapomnieć wszystkiego czego przez tysiąclecia filozofia nas nauczyła. Dla katolickich aktywistów jednak jest to wystarczający dowód na to, że mają rację. Nie jest to nic nowego, że na poparcie swoich tez przedstawiają tendencyjnie wybrane argumenty. Nie trzeba nawet jechać w tym celu do Norwegii, wystarczy otworzyć Biblię. Przeciwnicy „ideologii gender” chętnie podpierają się cytatami z pisma świętego mówiącym o tym, jak niemiła jest Bogu sodomia i że ktoś, kto przebiera się w odzież przeciwnej płci budzi w Bogu odrazę. Ale przecież w tym samym piśmie świętym możemy znaleźć zakaz noszenia odzieży utkanej z dwóch rodzajów nici czy cytat mówiący o tym, że nie należy golić brody. Jakoś nie widać aby Kościół Katolicki wdawał się w walkę z „ideologią golenia”, według której mężczyzna może się golić albo nie – wedle swojego widzimisię – albo, żeby zakazywał noszenia skarpetek utkanych z bawełny z domieszką tworzyw sztucznych. To byłoby przecież absurdalne, prawda? Jak to więc jest, że niektórzy z nas wciąż traktują poważnie analogiczną walkę Kościoła z genderem?

Z której strony by nie patrzeć, Kościół robiąc tyle hałasu o Gender strzela sobie w stopę. Bo wyobraźmy sobie. że w ostatnim odcinku Hjernevask zamiast transseksualnego chłopca występuje posłanka Anna Grodzka, a zamiast norweskiego akademika z wiedzą naukową konfrontowany jest ksiądz Oko. Ciekawe, czy czytelnikom portalu Rebelya byłoby tak do śmiechu, widząc jak w konfrontacji z twardymi naukowymi danymi idący w zaparte ksiądz doktor robi z siebie kompletnego idiotę? Ksiądz doktor Oko także ma tytuł naukowy – podobnie jak jego koledzy po fachu (po linii akademickiej oczywiście) z Norwegii. I tak jak oni, jego całkowita wodoodporność na fakty, naginanie statystyk pod swoją tezę i całkowite odrzucanie wszelkich faktów nie będących w zgodzie z osobistymi przekonaniami księdza doktora jest dla kogoś mieniącego się akademikiem – czyli z definicji zawodowo posługującego się metodą naukową – całkowitą kompromitacją. Norwescy genderowcy musieli zwinąć manatki i odejść w niesławie. Księdza Oko nikt nie ruszy i dalej będzie kompromitował swoją uczelnię macierzystą – w końcu to Polska, u nas ksiądz jest nie do ruszenia. I to jest chyba jedyna różnica pomiędzy plotącym bzdury doktorem z Norwegii a bredzącym od rzeczy doktorem z Polski.

Harald Eia pewnie nawet nie jest świadom tego, że w walce z głupimi ideami zastępującymi racjonalną naukę nie skompromitował tylko norweskich pseudonaukowców. Pokazał coś znacznie ważniejszego: to, że przed siłą nauki nie uchroni się żadna ideologia – ani katolicka, ani genderowa. I żadna z nich nie zmieni podstawowych faktów. A fakty są takie:

1. Gender to nie ideologia tylko nauka – czy to się podoba Katolikom, czy nie. Zajmuje się ona tzw. płcią kulturową. Nie zaprzeczając temu, że kobiety i mężczyźni różnią się od siebie fizycznie i psychicznie, zajmuje się różnicami pomiędzy, na przykład, byciem kobietą zarządzającą dużą korporacją i mieszkającą w Oslo, zakonnicą zamkniętą w klauzrowym klasztorze sióstr Klarysek w Skaryszewie i żoną pobożnego muzułmanina w Arabii Saudyjskiej.

2. Czy to się podoba Katolikom czy nie, istnieją ludzie u których płeć ciała i płeć mózgu  są do siebie niedopasowane. Przyczyną tego jest to, że mózg i ciało rozwijają się w innych okresach życia płodowego. Jeśli podczas ciąży zmieni się poziom dostarczanych dziecku przez matkę hormonów, może urodzić się osoba o mózgu kobiety w ciele mężczyzny albo odwrotnie. Ponieważ nie mamy możliwości zmieniania ludzkiego mózgu, jedyną znaną metodą na to, aby taka osoba poczuła się w zgodzie z własnym ciałem jest operacja zmiany płci. Bo czy to się podoba ideologom gender czy nie, płci nie można dowolnie ukształtować przez wychowanie czy psychoterapię.

3. Równouprawnienie rozumiane jako parytet 50% w każdej dziedzinie jest nierealną utopią. Naturalne predyspozycje poszczególnych płci powodują, że większość kobiet ma inklinacje w jednym kierunku a większość mężczyzn w innych. Równouprawnienie nie polega na liczbowym uśrednianiu płci w danych zawodach tylko na tym, aby każdy – niezależnie od płci – miał prawo w życiu robić to, na co ma ochotę. Jeśli wciąż większość dziewczyn będzie wolała zostać pielęgniarkami niż operatorkami koparek – to dobrze, bo jeśli czują, że ta praca jest dla nich lepsza to mają do tego prawo. Czy to się podoba feministkom, czy nie.

4. Homoseksualiści i biseksualiści istnieli, istnieją i istnieć będą – czy to się podoba Kościołowi katolickiemu czy nie. Należy im się prawo do tego, aby przeżyli swoje życie tak jak chcą i żeby szanować ich tak, jak szanuje się każdego innego człowieka. Jednak homoseksualizm i heteroseksualizm to nie to samo, a więc i związek homoseksualny i heteroseksualny to dwie różne rzeczy – czy to się podoba aktywistom gejowskim czy nie.

A dla zainteresowanych dokumentem Haralda Ei: wszystkie odcinki jego dokumentu z angielskimi napisami można znaleźć podążając za linkami umieszczonymi na stronie Wikipedii


Tekst ukazał się w portalu gazetae.com

Comments

comments