Jestem męskim, szowinistycznym świniem (felieton prowokacyjny)

Jestem w pełni za równouprawnieniem, uwzględniającym oba różne sposoby widzenia świata. Tylko nie rozumiem o co chodzi z tym całym feminizmem. Ale od początku: podczas dyskusji z koleżankami zadałem nurtujace mnie od dawna pytanie: czy one naprawde uważają, że jest w porzadku domagać się równego podziału męskich przywilejów nie rezygnując jednocześnie z wyłączności na żeńskie (sztandarowy przykład: zapędzanie męża do kuchni w ramach “równego podziału obowiązków” przy jednoczesnym utrzymywaniu że naprawa kranu czy odetkanie kibla to typowo męskie roboty ).Zaraz zrobiła się głośna awantura, ale raczej nie rzeczowa dyskusja:moje argumenty wywoływały u feministek jedynie ironiczno-wyższościowy uśmieszek. Nie zrażałem się tym i dalej drążyłem temat. Kiedy już byłem w ich oczach na dnie samczego wstecznictwa i ślepego szowinizmu otrzymałem nieoczekiwane wsparcie od koleżanki, której stanowisko pokrywało się w 100 % z moim. Myślałem, że wsparcie kobiety wymusi wreszcie sensowne potraktowanie tematu ale okazało się tylko, że i kobiety mogą być zacofane..

Feministki za to bardzo chętne były do dyskusji na temat aborcji, jednak tu akurat nie widzę problemu. Smiem bowiem w swoim wstecznictwie być zdania, że przy obecnych możliwościach antykoncepcji problem aborcji dotyczy praktycznie tylko tych kobiet, które były za głupie aby pomyśleć o tym wcześniej, a do tego wybrały sobie równie głupich partnerów. Momentalnie zostałem zaatakowany, że znowu zwalam wszystko na kobiety, że to one mają myśleć o wszyskim itd. Ale nie ja wymyśliłem świat tak, że tylko kobiety mogą rodzić dzieci. Po tym stwierdzeniu zostałem uznany za niegodnego dalszej dyskusji. Koleżanka zaprosiła jeszcze ogół na spotkanie Gender Studies, pewnie licząc na to, że nie przyjdę. Ale chyba się wybiorę… – byłby pewnie materiał na jeszcze niejeden felieton.

P.S. Kiedy moje antagonistki zniknęły za rogiem otrzymałem wsparcie moralne od kilku przysłuchujących się koleżanek. To w takim razie, kurczę, w czyim imieniu wojują te feministki?


Felieton powstał dla Studeckiej Gazety Informacyjnej w czerwcu 2006

Comments

comments