Post o Charliem Kirku skasowany przez Facebooka.

Jak zwykle okazało się, że wolność słowa, którą tak ceni sobie Mark Zuckenberg, jest tylko dla prawicy. Post Piotra Wilkina, który niósł się po internecie, został dziś skasowany przez Facebooka. 

Autor udzielił zgody na publikację swojego tekstu wszystkim chętnym, więc wkleję go i tutaj. Czytajcie, bo ważne. 

Niewiele jest rzeczy, które tak dobitnie pokazują amoralny nihilizm współczesnej globalnej prawicy (nie będę już jej nazywał alt-prawicą, bo chyba nie ma to żadnego sensu, skoro nurt ten ostatecznie przejął i zawłaszczył prawicowe ruchy praktycznie w całym świecie szeroko pojętego Zachodu), jak reakcje na zamordowanie Charliego Kirka.

Kim był bowiem Charlie Kirk? Otóż Charlie Kirk był gościem, którego życiowa misja to było szczucie na „podludzi” – którymi, w zależności od humoru czy też dostępnej amunicji erystycznej, byli: lewicowi akademicy (jego organizacja Turning Point USA opublikowała „czarną listę” „lewackich” pracowników naukowych – możecie sobie wyobrazić, jak wyglądał przeciętny dzień osoby, która znalazła się na takiej liście, albo wejść w sekcję komentarzy praktycznie dowolnego liberalno-lewicowego komentatora, który jeszcze ostał się na X/Twitterku), Latynosi, czarnoskórzy (ostatnie dni przed śmiercią spędził organizując rasistowskie szczucie na czarnoskórych Amerykanów poprzez przypisanie im zbiorowej odpowiedzialności za zamordowanie uchodźczyni z Ukrainy, którą zabił czarnoskóry przestępca-recydywista)… słowem, facet praktycznie nie robił w życiu nic, tylko wskazywał palcem wrogów. Oczywiście, jak na prawicowego Amerykanina, był onucą (powtarzał wszystkie standardowe teksty o nazistach w Ukrainie, Zelenskim jako marionetce USA, żądał anulowania pomocy dla Ukrainy i oddania Krymu Rosji), ale też fanatycznym zwolennikiem prawa do posiadania broni – do tego stopnia, że po którejś z kolei strzelaninie w szkole w USA wypowiadał się, jak to „nie możemy pozwolić się emocjonalnie terroryzować rodzinom ofiar” oraz „druga poprawka jest warta tych paru śmierci od broni palnej rocznie”.

Jaka była jego postawa wobec przemocy w polityce? Cóż, dość powiedzieć, że kiedy szaleniec wparował do domu państwa Pelosi i prawie zatłukł siekierą męża Nancy Pelosi, Paula, Charlie Kirk ogłosił wszem i wobec, że… jakiś prawdziwy patriota powinien wpłacić kaucję za napastnika – a następnie „zadać mu parę pytań” (co było aluzją do kompletnie odjechanej teorii spiskowej, jakoby Paul Pelosi był kryptogejem, a napastnik jego odrzuconym kochankiem).

No to teraz zobaczmy, co się dzieje. Nagle cała prawicowa infosfera (a jest ona przepotężna, śmiać mi się chce, jak prawica coś wygaduje o „mediach głównego nurtu”, w Polsce latami największy nakładowo tygodnik, czyli „Gość Niedzielny”, co tydzień przedrukowywał niemal słowo w słowo prawicową propagandę z tamtejszej „katolickiej” prasy, do dzisiaj cały ekosystem oficjalnych katolickich mediów swoją „prasówkę” rozpoczyna od EWTN i LifeSiteNews) próbuje zrobić z Charliego Kirka nowego świętego. I to próbuje to zrobić w sposób absolutnie groteskowy, robiąc z niego wzór cnót wszelakich. Trump już ogłosił narodową żałobę, spuszczanie flag z masztów i chce Kirka pośmiertnie odznaczyć.

To dlaczego teraz mówię o amoralnym nihilizmie? Spieszę poinformować. No więc cała prawica, amerykańska i nie tylko amerykańska, zapałała swiętym gniewem i oburzeniem na mordercę. Winna jest oczywiście lewica, chociaż sprawcy jeszcze nie złapano, a nawet nie zidentyfikowano. Oburzenie na przemoc leje się gęsto, amerykański Departament Stanu ogłosił oficjalnie, że będzie wydalał z USA (i zabraniał wjazdu) obcokrajowcom, którzy… ośmielili się nabijać ze śmierci Kirka. Tak, nie mylicie się, Oaza Wolności Słowa, kraj, w którym pierwsza poprawka jest świętością, będzie wydalał ludzi albo odmawiał im wjazdu za heheszki na Fejsbuczku. Jeden z kongresmenów poszedł jeszcze dalej, domagając się przyjęcia prawa, zgodnie z którym platformy cyfrowe będą zobligowane do dania dożywotnich banów osobom cieszącym się z bądź wyśmiewającym śmierć Kirka.

No to cofnijmy nieco zegar. Dosłownie 3 miesiące temu zastrzelona zostaje demokratyczna senator stanowa z Minnesoty, Melissa Hortman wraz ze swoim mężem. Morderca próbuje też zabić innego senatora, ale szczęśliwie temu udaje się ujść z życiem. Przy sprawcy znaleziono listę blisko 70 demokratycznych bądź ogólnie liberalnych polityków i działaczy.

Co robi nasza prawica? Czy się oburza i potępia? A gdzie tam. Trump ogranicza się do zapewnienia, że „nie ma miejsca na straszliwą przemoc”. Żadnej żałoby narodowej ani medali nie ma. Ale to i tak Wersal przy tym, co robią inni prawicowi politycy. Senator Mike Lee przy wsparciu Donalda Trumpa Juniora i Elona Muska rozsiewa teorie spiskowe, jakoby zleceniodawcą morderstwa był gubernator Minnesoty i kandydat na wiceprezydenta Tim Walz, a całość była „kłótnią w rodzinie”. Publikuje też w trakcie obławy na sprawcę prześmiewczy obrazek z portretem mordercy i podpisem „Koszmar na Walz Street”.

Wcześniej to samo ma miejsce przy okazji próby morderstwa Nancy Pelosi, gdzie ciężko ranny zostaje jej mąż. O rozsiewanej teorii spiskowej już wspomniałem, znamienne jest to, że w bagatelizowaniu morderstwa brał udział właśnie osobiście Charlie Kirk.

No i tak to się właśnie kręci. Dla tych ludzi po prostu nie ma żadnych wartości. Jeśli sprawa dotyczy ich „wrogów”, uderzają w hasła „wolności słowa” – co ma być po prostu wygodnym pretekstem do porzucenia wszelkiego decorum oraz propagowania kłamstw i szczucia. Ale jeśli sprawa dotyczy kogoś z „ich” – nagle włączają niewiarygodny wprost patos. Nagle wolność słowa przestaje się liczyć, nagle zaczyna liczyć się wartość życia ludzkiego, chociaż sam Kirk przecież tę wartość bagatelizował. Nagle ci sami ludzie, którzy wyrażali święte oburzenie na to, że służby w UK aresztują ludzi za podżegające do konkretnych aktów przemocy wpisy na X/Twitterku, nazywając to kompletną śmiercią wolności słowa i zamordyzmem i pouczając Europejczyków o wolności słowa (vide osławione przemówienie JD Vance’a), chcą wydalać ludzi z kraju albo odmawiać im wjazdu za… „racjonalizowanie bądź bagatelizowanie (ang. making light of) śmierci Kirka”.

W gruncie rzeczy prawica po prostu doskonale odrobiła lekcje postmodernizmu. Wyzywając lewicę od „relatywistów moralnych” i „marksistów kulturowych” sami w doskonały wręcz sposób wcielili w życie zalecenia Rorty’ego o (nie)liberalnej ironii. Żadne zasady nie obowiązują, obowiązuje tylko zasada perswazji. Jeśli twoje działania przekonują innych skutecznie, to wygrałeś, jeśli nie, to przegrałeś. No więc skoro można stworzyć ekosystem medialny, który będzie przekonywać, że morderstwo lewaka to takie tam, hehe, wiecie, pewnie kłótnia w rodzinie albo kochanek go zamordował, ale morderstwo prawaka to niebywała, epokowa zbrodnia oraz oczywiście dowód skrajnego barbarzyństwa i zdziczenia lewicy, która oczywiście jest za to odpowiedzialna, skoro anulowanie wystąpień prawicowych mówców pod presją studentów to jest niedopuszczalna cancel culture, ale wyrzucanie z pracy wykładowcy, który na wykładzie o gender ośmielił się mówić o gender, bo doniosła na niego dzielna prawicowa aktywistka, która oczywiście wykład nagrała, to jest słuszna walka z demoralizacją i zepsuciem, to należy tak zrobić i po prostu wygrać plemienną wojnę.

A to, że w tej plemiennej wojnie zostały spalone wszystkie tradycyjnie prawicowe wartości i pozostały ich karykatury, to, że poza rasizmem, seksizmem i niepohamowaną pazernością nie ma tam żadnych wartości, nie ma znaczenia. Grunt, że wygrali „nasi”. A, no i są przeciw aborcji. Pamiętajmy. To wszystko usprawiedliwia i wszystko zmienia.


Tekst: Piotr Wilkin na Facebooku (post został skasowany)
Screen: Twitter Charliego Kirka

Dodaj komentarz