Urokiem Szkocji jest to, że w przeciwieństwie do Polski nie trzeba jechać 700 km z gór nad morze. Często jedno od drugiego jest na wyciągnięcie ręki. Wciąż jednak nie brakuje tu miejsca na krajobrazy żywcem wyjęte z innych stron świata.
Takie Braemar na przykład. Niby jest to miasteczko zagubione wśród szkockich gór. Dojeżdżając jednak do niego od południa aż musiałem się zatrzymać nie wierząc temu co widziały moje oczy: piaszczyste zbocze, porośnięte mizerną roślinnością, kilka karłowatych drzew przywoływały na myśl jakiś gaik oliwny w Chorwacji… Dopiero nadjeżdżający po „złej” stronie drogi samochód rozwiał złudzenie magicznych przenosin na południe Europy.
Nieopodal znaleźć możemy także Braemar Castle. Jest to budowla zupełnie niepodobna do prostych i groźnych murów typowego szkockiego zamczyska: jej fikuśne wieżyczki przypominają raczej któryś z bajkowych zamków jakie można znaleźć na przykład w Alpach…
Nieco na wschód od Braemar znajduje się Ballater, w którym dzięki wystawie na dawnej stacji kolejowej możemy przenieść się do wiktoriańskiej Anglii – stoi tam replika wagonu kolejowego w którym podróże odbywała sama królowa Wiktoria.
Na północ od obu tych miejscowości możemy nacieszyć oczy widokiem zamku Corgarrf opisanego w jednym z poprzednich artykułów, którego białe ściany znów na myśl przynoszą jakieś cieplejsze kraje…
Kolejnym punktem wartym odwiedzenia, jeśli poruszamy się na północ, jest urocza miejscowość Tomintoul. Po wizycie w uroczych sklepikach z pamiątkami możemy pokrzepić się w knajpce zajmującej dawną strażacką remizę. Popijając nieśpiesznie ciepłą herbatę możemy przez okno podglądać leniwe życie wioski toczące się na jej głównej (i praktycznie jedynej) ulicy i przez chwilę poczuć się jak Chris, śledzący przez okno studia radiowego życie serialowego Cicely na Alasce…
A z czym kojarzy nam się prohibicja? Wiadomo: Ameryka, Chicago, Al Capone… Otóż nie tylko! Prohibicja miała też miejsce w Szkocji, a w górach tego regionu znajdowało się wiele ukrytych dystylerni. Do dziś możemy wybrać się na wycieczkę po śladach dawnych szmuglerów whisky.
Podróżując z Tomintoul w kierunku Nairn warto zboczyć nieco z drogi aby odwiedzić Dzwonnicę Ardclach, zbudowaną w 1655 przez właściciela okolicznych ziem aby ostrzegała o nadchodzącym wrogu.
Została ona niedawno odrestaurowana i odwiedzając ją, położoną wśród zalesionych wzgórz, w słoneczny dzień możemy poczuć się jak w jakiejś toskańskiej winnicy… Kolejnym egzotycznym akcentem jest znajdujący się nieopodal obelisk upamiętniający pierwszego szkockiego misjonarza do Indii.
Samo Nairn jest nadmorskim kurortem z pięknymi piaszczystymi plażami, polami golfowymi oraz festiwalem Jazzowym odbywającym się co roku w sierpniu. Niektórzy mówią, że jest to statystycznie najbardziej słoneczne wybrzeże w całej Wielkiej Brytanii, dlatego wybierając się na plażę warto jest nie brać sobie zbytnio do serca tego, że jesteśmy w Szkocji i wziąć ze sobą olejek do opalania.
Tekst ukazał się w roku 2009 w miesięczniku Scotland.pl
1. “W drodze na Skye”
2. “Wester Ross – Kawał w bok od szosy głównej”
3. “Broom Ewe, Inverewe Gardens i Ullapool”
4. “Ullapool do Inverness”
następnie po przejechaniu z Inverness do Nairn podążyć trasą opisaną w artykule “Szkocja od gór do morza” w przeciwnym do opisanego kierunku, a z Braemar wedle woli można udać się na wschód do Aberdeen, lub przez Perth powrócić do Glasgow lub do Edynburga.Powyższe teksty ukazywały się drukiem co nakładało radykalne ograniczenia objętościowe, należy je więc traktować nie jako pełen przewodnik a raczej jako szkic planowanej wyprawy. Jestem jednak przekonany że “zrobienie” tej “pętli” (na co należy przeznaczyć minimum trzy dni) pozwoli początkującemu ekslploratorowi Szkocji zobaczyć możliwie wiele zróżnicowanych krajobrazów w tak krótkim okresie czasu.