Jazda samochodem po Szkocji wymaga pokory i uprzejmości. Gdyby przeciętny kierowca tutaj miał nastawienie przeciętnego polskiego szofera, który wszedzie musi być pierwszy i natychmiast, daleko by nie zajechał… Zwyczajnie: dla wygodnej jazdy po single carriage road potrzebna jest wzajemna uprzejmość i współpraca jadących z przeciwnych kierunków kierowców umożliwiająca płynne mijanie się w specjalnie przygotowanych w tym celu zatoczkach. Co jednak kiedy na takiej typowej szkockiej drożynie napotkamy roboty drogowe?
W końcu, po około 45 minutach robotnicy zdecydowali zrobić sobie przerwę. Remontowany fragment drogi przykryty został stalowymi płytami i wreszcie można z powrotem zasiąść za kółkiem. I najwyższy czas, bo przez to 45 minut zdążył już zbudować się całkiem pokaźny korek!
Na zdjęciach droga do Applecross, słynna Pass of the Cattle, która i bez robót drogowych potrafi dostarczyć mocnych wrażeń:
A tutaj inny rodzaj korków, z którymi borykać się muszą szkoccy kierowcy:
[…] Chwilę później jesteśmy już na Skye. A czeka nas jeszcze trochę jazdy, albowiem promy na Hebrydy Zewnętrzne odchodzą z niemal przeciwległego jej końca. Południowa i północna część wyspy oddzielone są od siebie stromym masywem górskim które można przejechać jedną jedyną drogą prowadzącą z grubsza wzdłuż wschodniego wybrzeża wyspy. Dlatego znak informujący o jej zamknięciu z powodu remontu może przeprawić o szybsze bicie serca – na szczęście droga zamknięta będzie jedynie w nocy – a nawet wtedy co godzinę przepuszczane będą oczekujące samochody. Być może jest to rozwiązanie egzotyczne dla niektórych, dla Szkockich kierowców jest to jednak codzienność: ten kraj uczy pokory (szerzej wyjaśniałem to TUTAJ). […]