Wyobraźcie sobie że idziecie ulicą i nagle widzicie jak auto pomocy drogowej umieszcza na publicznym parkingu obrośnięty mchem wrak samochodu. Moglibyście sobie pomyśleć, że nastąpiło jakieś zakrzywienie czasoprzestrzeni i że nagle czas zaczął płynąć na odwrót. Ale nie bójcie się – żadnych anomalii we wszechświecie nie zanotowano, to tylko Polska.
Click HERE to read previous part of the series
Click HERE to see all chapters of the series so far
W 2008 roku firma holująca z Lublina otrzymała od policji zlecenie na usunięcie z ulicy nielegalnie zaparkowanego samochodu parki Hyundai Pony. Własciciel samochodu nie zgłosił się po jego odbiór więc sąd zdecydował o zajęciu pojazdu. 11 lat później auto wciąż zajmowało miejsce na placu firmy holującej i firma zaczęła mieć tego dość, szczególnie, że żadna z instytucji nie poczuwała się do zapłaty należności za usługę przechowywania pojazdu (która osiągnęła już 12 000 złotych, dzięki czemu wielokrotnie przekracza wartość pojazdu, który w tym czasie zamienił się we wrak). Nie widząc innego wyjścia, firma odstawiła auto tam, skąd je wzięła – czyli na ulice miasta.
Takie codzienne absurdy uwierają Polaków. Rząd jednak wydaje się mieć ważniejsze sprawy na głowie. Na przykład włażenie w tyłek Kościołowi na wszelkie możliwe sposoby. Niedawno ujawniono, że biskup Leszek Sławoj-Głódź, który podczas swojej pracy jako kapelan wojskowy w ekspresowym tempie został awansowany z szeregowca aż na generała, pobiera generalską emeryturę w wysokości 17 000 miesięcznie. Wielu emerytów nie widzi takich pieniędzy przez cały rok! Z kolei pewien poseł PiS domaga się reakcji Ministerstwa Cyfryzacji, ponieważ jego zdaniem Google na swoich mapach oznacza meczety półksiężycem, a nie oznacza kościołów krzyżem. Co ciekawe, nikomu innemu nie udało się odtworzyć problemu – zależnie od tego w jakim urządzeniu otwiera się mapy google, odpowiednią ikonką oznaczone są albo wszystkie miejsca kultu, albo żadne. Ale o dobro Kościoła dbają nie tylko posłowie – pojawiają się także oddolne inicjatywy. Jeden z listonoszy został przyłapany na tym, że na koperty listów od organizacji Unicef przyklejał naklejki o treści “Katoliku wyrzuć to! Fundacja niekatolicka” lub “Katolik nie może wspierać UNICEF”. Przy takim poparciu z każdej strony nic dziwnego, że Kościół wciąż ma problemy ze zrozumieniem, że powinien przestrzegać prawa tak jak każda inna instytucja czy obywatel. W reportażu telewizji TVN opowiedziano historię księdza skazanego przez świecki sąd na trzy lata więzienia za molestowanie nieletnich. Sąd Kościelny tym czasem nie tylko tego samego księdza uniewinnił, ale uznał, że jego dziewięcioletnia ofiara była wspólnikiem w grzechu cudzołóstwa. Nawet szeregowi księża czują się ponad prawem – w piśmie “Tatry” (nr 69, lato 2019) opisano przypadek księdza prowadzącego w góry grupę pięćdziesięciu pięciu dzieciaków (zgodnie z prawem jeden opiekun powinien przypadać maksymalnie na 15 osób, a każda z takich wycieczek powinna być prowadzona przez licencjonowanego przewodnika górskiego). Zatrzymującym go strażnikom parkowym oburzony ksiądz tłumaczył jednak, że on żadnego przewodnika nie potrzebuje, bo jest osobą duchowną, a więc czuwa nad nim opatrzność boska…
Na szczęście jednak w Polsce nie tylko nad księżmi czuwają siły o wielkich mocach. Jarosław Kaczyński ogłosił, że po wyborach minimalna pensja zacznie gwałtownie rosnąć, praktycznie podwajając się do kolejnych wyborów i osiągając poziom niemiecki w ciągu 21 lat. Według PiS podniesienie płacy minimalnej w sektorze prywatnym (bo przy okazji niedawnych strajków lekarzy czy nauczycieli poinformowano nas, że na podniesienie pensji im rząd akurat pieniędzy nie ma) Polska stanie się krajem bardziej innowacyjnym. Ja jednak chyba nie znam się na ekonomii bo nie bardzo widzę jak radykalna podwyżka płac w oderwaniu od sytuacji ekonomicznej ma zwiększyć innowacyjnosć na przykład w firmie sprzątającej czy w kwestii zbierania truskawek… Niektórzy prognozują, że doprowadzi to do szybkiej automatyzacji, co faktycznie moze pozytywnie wpłynąć na innowację, za to może spowodować utratę pracy wśród mniej wykształconych pracowników. Zapewne więc przewidując lawinowy wzrost zapotrzebowania na zasiłki dla bezrobotnych ogłoszono również radykalny wzrost składek na ZUS, co spowodowało protesty pracodawców i biznesmenów. Ale niech sobie jojczą – Kadczyński juz kilka lat temu wyjasnił im, że jeśli nie potrafią działać w warunkach ekonomicznych stworzonych im przez PIS, to kury im szczać prowadzać a nie biznesy robić. Tako rzecze człowiek, który w życiu nie splamił się prowadzeniem uczciwego biznesu (z naciskiem na “uczciwego” bo o jego pomysłach developerskich coś niecoś już wiadomo) a od 30 lat żyje na koszt podatnika…
No, ale to również nic nowego. PiS generalnie bardzo chętny jest do pouczania innych jak mają wykonywać swoją pracę, szczególnie jeśli może to zostać użyte jako propaganda uderzająca w opozycję. Po tym, jak główny kolektor ściekowy pod dnem Wisły w Warszawie uległ awarii i ścieki zaczęły spływać rzeką zamiast być oczyszczane w leżącej na przeciwnym brzegu oczyszczalni, rządowa propaganda rozpętała prawdziwą, nomen-omen, gównoburzę. Z TVP i innych przyjaznych PiSowi źródeł dowiedzieliśmy się, że nie tylko zatruta jest woda w Wiśle w centrum Warszawy (co jest bzdurą, bo awaria miała miejsce w dole rzeki) ale i woda pitna wygląda podejrzanie (co również było wyssane z palca). Winnym tej sytuacji miał być oczywiście niedawno wybrany z list opozycji prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. Jakoś tylko dziwne, że inwestycje w oczyszczanie warszawskich ścieków miały miejsce dopiero w ostatnich latach. Za czasów kiedy Warszawą rządził Lech Kaczyński ścieki lądowały w Wiśle standardowo, nie tylko w wyniku awarii, i jakoś nikt nie histeryzował że mamy do czynienia z katastrofą ekologiczną na poziomie Czarnobyla.
Ale oczywiście PiS zrobi wszystko, żeby przedstawić Trzaskowskiego jako osobę niekompetentną. Rząd wysłał armię, która postawiła most pontonowy po którym puszczono tymczasowy rurociąg. Nie obyło się to jednak bez pewnych trudności, bo ów most nie był w stanie unieść ciężkiego kolektora ściekowego. Co nie jest żadną niespodzianką, bo Polska armia dysponuje jedynie archaicznymi konstrukcjami z lat 60-tych, po których bezpiecznie nie mogą przejechać nawet stanowiace trzon naszych wojsk pancernych Leopardy. Co prawda PiS obiecał modernizację sprzętu naszej armii, ale jak na razie udało im się tylko zakupić luksusowe odrzutowce dla VIP-ów.
Ale to akurat nie jest nic dziwnego. Z realizacją obietnic PiSowi jakoś nie wychodzi:
– na razie nawet na horyzoncie nie widać obiecanego przez Morawieckiego miliona samochodów elektrycznych – po absurdalnym konkursie na wygląd samochodu, którego uczestnicy nie mieli żadnej informacji na temat tego, jakie będą parametry techniczne pojazdu (patrz tutaj) sprawa ucichła niemal całkowicie;
– z obiecanych 100 000 mieszkań w przystępnych cenach zostanie wybudowane mniej niż 1%;
– przekop przez Mierzeję Wiślaną – flagowy projekt PiS – skończył się jak na razie na wycince drzew na mierzei a teraz całość stoi pod znakiem zapytania po tym, jak okazało się, że nie ma pieniędzy na modernizację portu w Elblągu bez czego cała inwestycja nie ma sensu, bo dla jakichkolwiek większych jednostek będzie to kanał donikąd;
– nowa taktyka w polityce zagranicznej, według której Polska miała podnosić się z kolan i zakończyć z uległością wobec partnerów zagranicznych jak na razie nie ujrzała światła dziennego. Zamiast tego prawdą okazały się prorocze słowa Radka Sikorskiego z tajnych nagrań: idol polskiej prawicy, prezydent Trump, olał uczestnictwo w rocznicy wybuchu II Wojny Światowej, wybierając zamiast tego grę w golfa na jednych ze swoich pól. Mimo tego afrontu PiS dalej podlizuje się amerykanom, zgadzając się na “prośbę” wiceprezydenta Pence’a o to, aby zrezygnować z nowych uregulowań prawnych, które zmusiłyby amerykańskie korporacje takie jak Apple, Google, Facebook czy Uber do płacenia podatków w Polsce;
– na obchodach nie było także jednego z najważniejszych polityków w UE – Donalda Tuska. PiS nie potrafił przemóc swoich kompleksów i najpierw wyciągał bzdurne tłumaczenia jakoby nie zapraszano na to wydarzenie osób nie będących głowami państwa (bo UE to nie państwo), a potem zaprosiwszy go jako osobę prywatną i byłego premiera. Tusk zdecydował się nie dawać PiSowi kolejnych możliwości upokarzania go, a w jego osobie Unii Europejskiej, którą reprezentuje, przez sadzanie w tylnych rzędach wraz z trzeciorzędnymi goścmi, ale to nie znaczy, ze na uroczystości nie było VIPów. W pierwszym rzędzie miejsce zajmowali członkowie rządu oraz marionetkowa prezes Trybunału Konstytucyjnego, która występowała tam w roli asystentki szeregowego posła, której zadanie było pomóc mu w nierównej walce z nowoczesną technologią:
– reforma edukacji, zgodnie z przewidywaniami wszystkich poza PiSem, okazała się totalną katastrofą. Szkoły, borykające się z podwójnym rocznikiem, z trudnością radzą sobie z tą falą uczniów (polecam galerię dostępną tutaj). W różnych placówkach zanotowano pierwsze lekcje już o 6:40 rano czy ostatnie lekcje kończące się tuż przed 20:00. Ale nie martwcie się, w końcu szkoły to nie jedyne miejsce w których młodzież może zdobywać potrzebne nauki: w jednym z programów w telewizji Trwam na przykład prowadzący ksiądz tłumaczył dzieciom w studiu i przed telewizorami jakim to wspaniałym rządem jest rząd PiS:
PISowcy funkcjonariusze durczą dzieci od najmłodszych lat, to jest SKANDAL!@KONFEDERACJA_ @JkmMikke @RobertWinnicki @krzysztofbosak @Kulesza_pl @RuchNarodowy @Partia_KORWiN @JacekWilkPL @KonradBerkowicz pic.twitter.com/CsWJYb44mC
— Polska Logiczna (@polskalogiczna) September 3, 2019
– na froncie bezpieczeństwa VIPów także bez zmian: właśnie wyszło na jaw że limuzyna wioząca prezydenta uczestniczyła niedawno w kolejnej kolizji;
– obietnice rozprawy z nepotyzmem, korupcją i kolesiostwem również okazały się czczą gadką, co można obserwować na przykładzie portalu informacyjnego o Puszczy Białowieskiej puszcza.tv. Fundacja stworzona przez zwolenników PiS, nie mająca żadnego doświadczenia w tym temacie, otrzymała 6 000 000 złotych europejskiego grantu na jego utworzenie, co oczywiście szybko zwróciło uwagę unijnych instytucji walczących z nadużyciami finansowymi. Grant unijny natychmiast wycofano, ale kolesie PiSu stratni nie byli, bo niezwłocznie przyznano im 7 200 000 złotych, tym razem wyłącznie z budżetu państwowego. A obywatele w zamian za ten szczodry grant otrzymali zrobioną po taniości stronkę internetową, kilka kamerek internetowych oraz artykuliki, które sądząc po ich wartościach merytorycznych, pisali 10-latkowie z łapanki;
– na pytanie o to, czy PiS spełnił swoją obietnicę słuchania ludzi można odpowiedzieć dwojako. Z jednej strony mamy to, jak potraktowano mówiącego w imieniu obywateli Rzecznika Praw Obywatelskich. Najpierw na komisji sejmowej był obrażany przez siedem minut przez chamkę Pawłowicz, po czym jemu samemu odmówiono prawa głosu. Potem zaś jego raport w sejmie zaplanowano na czas tuż przed północą, a że posłowie PiS (oraz wielu posłów opozycji) nie uznali go za wystarczająco interesujący i woleli pójść spać do domu, dzięki czemu rzecznik przemawiał do w dużej mierze pustej sali.
Z drugiej jednak strony wyszło na jaw, że rząd zakupił izraelskie oprogramowanie szpiegujące Pegasus, nie można więc powiedzieć żeby w ogóle nie był zainteresowany tym co mówią obywatele…
– jeśli chodzi o odbudowanie będącego na krawędzi upadku polskiego przemysłu stoczniowego (tego kontrolowanego przez państwo, bo prywatne firmy radzą sobie całkiem dobrze bez pomocy rządu) sytuacja jest nie tylko katastrofalna, ale po prostu śmieszna. Pisaliśmy już w tym cyklu o tym, jak premier Morawiecki uroczyście przymocował plakietkę do kawała przypadkowego żelastwa oznajmiając wszem i wobec, że jest to stępka pod prom, który nie istniał nawet na papieże i na który nie widać żadnych chętnych. Okazuje się jednak, że jeśli w czymś PiS robi postęp to w budowie wiosek potiomkinowskich i tak w ostatnim czasie politycy PiS lansowali się przed kadłubem zbudowanego w stoczni lodołamacza. Z jakiegoś powodu jednak kadłub stał na platformie za ich plecami i nie zdecydowano się na jego uroczyste wodowanie. Bliższa inspekcja wyjaśniła tą zagadkę: konstrukcja nie tylko zbudowana została wbrew sztuce (kadłub budowany jest z kanciastych blach, a powinny one być odpowiednio wygięte) to jeszcze okazało sie, że jest on nie pospawany – szczeliny między płytami zaklejono tasmą klejącą, którą pomalowano farbą.
Nic więc dziwnego że z takimi wynikami w spełnianiu obietnic PiS już nawet nie próbuje składać nowych, które wymagałyby jakiegoś działania. Całą tegoroczną kampanię oparto na jednym haśle: DAMY WAM KASĘ!!!!! Podwyżki, dodatkowe emerytury, nowe zasiłki – nikt wam nie da tyle, ile PiS wam obieca. Mimo wszystko jednak wydają się liczyć z ryzykiem, że mogą w tych wyborach nie uzyskać wystarczającej ilości mandatów aby samodzielnie rządzić przez kolejną kadencję, więc, zapewne zainspirowani działaniami Borisa Johnsona, postanowili zawiesić parlament – kolejne obrady ustanowiono na dwa dni po wyborach. Technicznie nie jest to nielegalne, ale idzie wbrew wszelkim zasadom politycznej klasy i przyzwoitości, bo od zawsze przyjęte jest, że nowy parlament wstrzymuje się od podejmowania decyzji jeśli wybrany już został nowy. Wszyscy zastanawiają się: jaki jest plan?
Ale może w ogóle nie dojdzie do żadnych kombinacji w parlamencie. Na banerze jednego z kandydatów PiS umieszczono numer listy – na dwa tygodnie przed tym, kiedy numery owe zostały losowo przydzielone poszczególnym komitetom. Kandydat twierdził, że to pomyłka drukarska, ale okazało się, że podobne pomyłki pojawiły się na plakatach innych kandydatów partii rządzącej. Byłaby to doprawdy niepokojąca pomyłka – bo kto nam w tej sytuacji nie zagwarantuje, że jacyś drukarze przez pomyłkę nie drukują już wyników wyborów z 13 października?
W kolejnej części serii przyjrzę się temu, z czym do wyborów idzie opozycja.
Tekst ukazał się w portalu Britské Listy
Źródło fotografii: https://fshoq.com/ (CC BY 4.0).