Tymczasem w Absurdystanie 123

Walka z koronawirusem wciąż trwa. Rząd i parlament też mają wiele do roboty. W końcu muszą się upewnić, że pomimo tego, że rządowa odpowiedź na epidemię zakończy się totalną katastrofą, PiS pozostanie przy władzy.

Kliknij TUTAJ aby przeczytać poprzedni odcinek cyklu.
Kliknij TUTAJ aby zobaczyć listę wszystkich dotychczasowych felietonów.

Cały ciężar walki z epidemią spoczywa na barkach służby zdrowia, organizacji pozarządowych i zwykłych obywateli. Z powodu braku podstawowych środków bezpieczeństwa, oddział szpitalny zamykany  jest co kilka godzin. System wali się jak domino – setki lekarzy i pielęgniarek zakaziło się już wirusem, kolejne tysiące zmuszone są odbyć kwarantannę (niektórzy z nich w skandalicznych warunkach – pewna ratowniczka zmuszona została do kwarantanny na pokładzie własnej karetki – przez 18 godzin załoga nie dostała nic do jedzenia ani picia, a do domu zwolnieni zostali dopiero po trzydziestu czterech… Ministerstwo Zdrowia nie gromadzi nawet informacji o zakażonych pracownikach służby zdrowia -na szczęście statystykę prowadzą związki zawodowe. Fakt, że kiepsko opłacani lekarze i ratownicy na samozatrudnieniu ciągną po kilka etatów, żeby związać koniec z końcem też nie pomaga – wędrując od szpitala do szpitala pomagają tylko roznosić wirusa.

Szpitale wspierane są przez organizacje takie jak WOŚP, samorządy i osoby prywatne. Rząd czasem też pomaga, często jednak tylko utrudnia albo próbuje położyć łapę na z trudem pozyskanych środkach ochrony osobistej. Gdyby tylko miał własne zapasy masek! Ale nie ma. Jeszcze w lutym Agencja Rezerw Materiałowych wyprzedawała profesjonalne maski. 63 000 sztuk poszło po 10 złotych. Oficjalnie przyczyną wyprzedaży był upływ terminu ważności, ale po przeglądzie maski te mogłyby służyć jeszcze nawet do maja 2021. Nowe kosztują blisko 700 złotych za sztukę, a nawet te wyprzedane przez rząd, wciąż bez przeglądu, sprzedawane są na Allegro z ponad 10-krotną przebitką. Agencji brakuje jednak pieniędzy, ponieważ górnicy znowu tupnęli nogą nakazano jej skupywać niepotrzebny nikomu cholernie drogi polski węgiel. Tak więc maseczek nie mamy, ale jakby okazało się, że COVID-19 leczy się lekiem na bazie węgla, to mamy takie hałdy, że starczy na leki dla całej galaktyki.

Tymczasem rząd, jeśli zajmuje się już epidemią, to skupia się na ograniczaniu praw obywatelskich. Oczywiście większość ludzi raczej rozumie, dlaczego potrzebujemy poddać się kwarantannie, ale fakt, że zamiast wprowadzić Stan Wyjątkowy PiS na chybcika wprowadza jakieś nowe ustawy i rozporządzenia przywodzi na myśl pytanie, czy skoro wprowadzane są one pomimo braku stanu wyjątkowego, to czy PiS nie planuje pozostawić ich w polskim prawie na dobre? Innym problemem jest to, że te chaotycznie wprowadzane regulacje są czasami bez sensu, a często sprzeczne ze sobą wzajemnie. Trudno dojść do tego, co w końcu jest dozwolone a co nie. Na przykład wprowadzono zakaz wstępu do lasu (z wyjątkiem – tak, zgadliście – dla myśliwych). Ponieważ wywołało to ostre protesty, ministerstwo poinformowało, że myśliwych zakaz jednak również dotyczy – co jest sprzeczne z tym, co zapisano w ustawie. Skończyło się to totalnym bałaganem, w którym wszyscy się kłócą co właściwie poeta miał na myśli, a ministerstwo dolewa oliwy do ognia publikując “wykładnie” w mediach społecznościowych (tak jakby Facebook nagle zastąpić miał Dziennik Ustaw).

Bajzel jest wszędzie. Rząd nie może zdecydować się ile ludzi może uczestniczyć w mszy świętej. 5? A może 50? Policjanci zaglądają ludziom w torby z zakupami i próbują określić, czy zakupione produkty były “niezbędne”. Kary za nieprzestrzeganie przepisów o kwarantannie należą do najwyższych w Europie, jednak wielu Polaków dla zasady postanawia ich nie przestrzegać, argumentując (poniekąd słusznie), że przepisy są nielegalne. Tyle że lekceważenie kwarantanny po to, aby wykazać swój sprzeciw wobec rządu to jak odmrażanie sobie uszu na złość babci. Nad głowami niesfornych Polaków unoszą się kontrolujące ich policyjne helikoptery i drony, których rząd ma za mało, dlatego zwrócił się do prywatnych operatorów dronów o wsparcie. Wprowadzane są także radykalne środki inwigilacji telefonów komórkowych.

Ale choć mandaty dostali uczestnicy kilkudziesięcioosobowej mszy świętej, to już faktem, że w zatłoczonych magazynach Amazona, w których zachowanie środków ostrożności jest praktycznie niemożliwe, pracują tysiące ludzi już jakoś państwa nie martwi. Według pracowników Amazon nic sobie nie robi z konieczności przestrzegania higieny, a fakt, że ponad połowa pracowników magazynu zatrudniona jest przez pośredników powoduje, że boją się oni wziąć chorobowe w obawie o utratę pracy. Nawet fakt, że już dwa tygodnie temu wśród pracowników Amazona zarejestrowano pierwsze przypadki koronawirusa nic tu nie zmienił.

Dzieciom też nie jest łatwo. W poprzednim odcinku opisywałem trudności ze zorganizowaniem zdalnych zajęć przez internet. Aby pomóc rodzinom z ograniczonym dostępem do internetu lekcje zaczęła transmitować TVP, co zaowocowało wysypem memów i szydzenia z tej totalnej amatorszczyzny. Niektórzy wzywają, aby nie naśmiewać się z biednych nauczycielek, bo postawiono przed nimi zadanie nie do wykonania (pojawia się nawet teoria, że TVP specjalnie wypuściła kiepskie lekcje pełne błędów aby mieć kolejne propagandowe narzędzie do obrzydzania ludziom nauczycieli jeśli kiedyś znowu postanowią strajkować). Ja jednak stoję na stanowisku, że nauczyciele którzy nie rozróżniają obwodu od średnicy, którzy nie wiedzą ile jest 11+4, nie potrafią potęgować liczb ujemnych, którzy twierdzą że metale zawsze są ciałami stałymi, i tak dalej, i tak dalej, i tak dalej (przykłady można znaleźć na przykład tutaj i tutaj) sami z siebie robią pośmiewisko. Owszem, każdemu może zdarzyć się pomyłka, ale oni nawet w przygotowanych przez siebie prezentacjach w power-poincie mają błędy. Jeden z blogerów tylko w jednej z lekcji znalazł 60 poważnych błędów.

TVP oczywiście poinformowało, że zarówno dzieci jak i eksperci zadowoleni są z poziomu telewizyjnych lekcji. Bo w TVP wszystko po staremu. Tęczową flagę w tle jednego z rozmówców zamieniono na odcienie szarości. Pierwsza Dama (której nagle wszędzie pełno – widać, że wybory idą) połączyła się przez internet z uczniami. Ona siedziała przed jednym komputerem, a trzydziestka uczniów została stłoczona przed drugim – kogo obchodzi bezpieczeństwo uczniów, ważne jest ładne ujęcie w kampanii. I oczywiście, jeśli wierzyć TVP, rządowa tarcza antykryzysowa to najwspanialszy na świecie program pomocy ekonomicznej. Gdyby jeszcze tylko ci wredni przedsiębiorcy nie szukali w niej dziur aby udowodnić, że dla większości jest ona kompletnie bezużyteczna. Niektórzy biznesmeni zorganizowali nawet zmotoryzowany protest w centrum Warszawy. Ale przynajmniej przedsiębiorcy mają szanse na jakieś tam grosze. Pracownicy dostali od rządu drastyczne ograniczenia swoich praw…

Ale rząd, oczywiście, ma ważniejsze sprawy niż jakaś tam nadciągająca katastrofa ekonomiczna: wybory prezydenckie. Pomysły zmieniają się jak w kalejdoskopie: jednego dnia wybory odbędą się normalnie, bo, jak mówi prezydent, skoro można iść do sklepu, to można też iść na wybory. Kolejnego okazuje się jednak, że będą korespondencyjnie, przy czym nie wiadomo, kto będzie je organizował – pocztowcy, żołnierze, a może żołnierze w mundurach listonoszy? Na wszelki wypadek szefem Poczty Polskiej mianowano wiceministra obrony. Jedno jest pewne – Adrian podpisze. Marszałek sejmu już to wie (jej wypowiedź wychwyciły niewyłączone mikrofony). Coraz więcej samorządów odmawia brania udziału w tej farsie (pokazuje je ta mapa – zwróćcie uwagę na widoczny podział na Polskę A i Polskę B). Ku zaskoczeniu wszystkich nawet mający kręgosłup z żelowych misiów Jarosław Gowin zdecydował się przeciwstawić temu pomysłowi.

Bo może zapomnieliście, ale rząd PiS to tak naprawdę rząd koalicyjny – dominujący PiS ma satelitów w postaci dwóch kanapowych partyjek – Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry który z hukiem opuścił partię-matkę zarzekając się, że nigdy nie będzie już współpracować z Kaczyńskim tylko po to, żeby wrócić do niego z podkulonym ogonem i Porozumienia Jarosława Gowina. Gowin był kiedyś w PO, był nawet ministrem w rządzie Tuska, ale grał pod siebie aż w końcu wyszedł aby założyć nową partię – która oczywiście okazała się totalnym niewypałem, więc z jej niedobitkami przytulił się do Kaczyńskiego.

Ale dziś nawet Gowin powiedział “dość” – nawet on wie, że nie jest możliwe bezpieczne przeprowadzenie wyborów – nawet korespondencyjnych – w czasie pandemii. Postawił się PiSowi ale jednocześnie nie dołączył do opozycji domagającej się wprowadzenia stanu wyjątkowego. Według niego rząd – ten sam, którego jest członkiem, ten sam, który zaprezentował jedyny w Europie zrównoważony budżet i ten sam, który dzięki “niekradnięciu” przez pięć lat powinien topić się w gotówce – nie może pozwolić sobie na stan wyjątkowy, bo Polska zaraz by zbankrutowała. Dlatego według Gowina jedynym sposobem na uratowanie życia wyborców jest wprowadzenie zmian w konstytucji umożliwiającej przedłużenie Andrzejowi Dudzie kadencji o kolejne dwa lata. Ku jego zdumieniu opozycja nie paliła się do tego idiotycznego pomysłu, dlatego nie pozostało mu nic innego jak podać się do dymisji.

Poczekawszy aż Gowin zrobi z siebie kretyna Kaczyński wrócił do przepychania swojego pomysłu. Nieoczekiwanie jednak ustawa o głosowaniu korespondencyjnym nie przeszła w sejmie. Na tym jego obrady powinny się zakończyć, lecz zamiast tego ogłoszono przerwę – i, jak się można było spodziewać, jeszcze tego samego popołudnia pod głosowanie poddano “nową” ustawę, różniącą się od poprzedniej jedynie kilkoma szczegółami. Tym razem ustawa przeszła większością jedynie kilku głosów. Gowin akurat nie głosował – był zbyt zajęty opowiadaniem dziennikarzom jakże to straszliwie i zdecydowanie głosowałby przeciw gdyby akurat nie był zajęty udzielaniem im wywiadu.

To był chyba najbardziej ekscytujący tydzień w polskiej polityce od dłuższego czasu. Niestety, poza tym, że Gowin zrobił z siebie dwukrotnie idiotę i nic na tym nie ugrał, wszystko zostało po staremu. PiS wciąż jest na kursie totalnego zniszczenia polskiej demokracji. Na szczęście Polskie Radio ma coś do zaoferowania zestresowanym Polakom na Wielki Tydzień:  “Świadectwo Lecha Kaczyńskiego” czyli “pełne fonograficzne kompendium wiedzy” na temat jego prezydentury. Z okazji jego wydania przez cały tydzień w Trujce (znanej dawniej jako Trójka) słuchać będzie można archiwalnych wypowiedzi prezydenta milionlecia. W sumie może i dobrze. Biorąc pod uwagę, w którą stronę idą sprawy w Polsce, znajomość Mądrych Nauk Wielkiego Brata Naszego Ukochanego Przywódcy może być wkrótce przydatna…


Tekst powstał dla portalu Britské Listy
Zdjęcia: domena publiczna

Comments

comments

Dodaj komentarz