Tymczasem w Absurdystanie 47


Kliknij tutaj aby przeczytać poprzedni odcinek serii

Kliknij tutaj, aby zobaczyć wszystkie dotychczasowe odcinki


Wygląda na to, że ponownie muszę rozpocząć od sprostowania. W poprzednim odcinku wspominałem o sytuacji, w której zatrzymaną protestującą policja umieszczała w radiowozie wydając jej polecenie słowami “siadaj, kurwo”. Okazuje się, że było to jedynie nieporozumienie spowodowane kiepską jakością nagrania, bo to, co usłyszeliśmy na filmie to tak naprawdę były słowa wypowiedziane przez jednego policjanta do drugiego i brzmiały “wsiadaj, Kulson”. Funkcjonariusz Kulson został nawet przedstawiony mediom podczas konferencji prasowej. To wspaniale, że dzięki policji udało się wyjaśnić to nieporozumienie, szkoda tylko, że niestety do wyjaśnienia pozostają dziesiątki innych niewłaściwych okrzyków, które padły podczas tegorocznego Marszu Niepodległości. No chyba, że policja może także pochwalić się posiadaniem w swoich szeregach funkcjonariuszy o ksywkach SiegHailson, JebaćLewakówson i WypierdalaćZUchodźcamison. 

Ponieważ jednak jak na razie policja milczy w tym temacie, postanowiłem samodzielnie doszukać się informacji o tym, skąd na tej ponoć przyjaznej, rodzinnej imprezie wzięły się hasła, które dziwnym trafem brzmiały zupełnie jak rasistowskie, faszystowskie albo nazistowskie. Odpowiedzi szukałem między innymi w mediach społecznościowych, w tym na portalu wykop.pl, który znany jest ze swojego prawicowego skrzywienia (i chciałbym wierzyć, że to naprawdę jest po prostu prawicowe skrzywienie i że nie jest on reprezentacyjnym obrazem poglądów Polaków). Stąd udało mi się dowiedzieć, że np. transparenty nawoływujące do pielęgnowania czystości krwi promowały wolność od narkotyków, że hasło “Europa będzie biała albo bezludna” w żadnym razie nie sugeruje, że ludzie o innych kolorach skóry nie są ludźmi, a jedynie jest pewnym odniesieniem kulturowym, którego, jako lewak, i tak nie zrozumiem. Idąc tym tropem hasło “biała siła” zapewne zachęca nas do tego, abyśmy wprowadzili do swojej diety więcej twarogu?

Ponieważ w Polsce akurat w święto niepodległości nie byłem (odwiedziłem ją tydzień później), a nie chciałem ograniczać się do relacji medialnych, przeczesywałem media społecznościowe w poszukiwaniu relacji z pierwszej ręki. Niestety, jak to w dobie telefonów komórkowych bywa, wiele zdjęć było słabej jakości, dlatego wpadłem na pomysł żeby zajrzeć na profile znanych fotoreporterów. A kto byłby lepszym punktem startu jeśli chodzi o polski fotoreportaż niż Chris Niedenthal, autor słynnego zdjęcia “Czas Apokalipsy” z pierwszych dni Stanu Wojennego? Niestety, akurat jego fotoreportaż z Marszu Niepodległości został usunięty z Facebooka. Podobno naruszał standardy społeczności. Czyżby wylewającą się z niego agresją i neo-nazistowską symboliką? Możecie ocenić sami, bo na szczęście przywrócono go na profil słynnego fotografa:

Więc jakie jest moje zdanie w tym temacie? Cóż, trzeba przyznać, że Guy Verhofstadt i część zachodnich mediów troszkę się zapędziła sugerując, że wszyscy z 60 000 uczestników marszu to faszyści, neonaziści czy ekstremalni nacjonaliści. Z drugiej jednak strony to oni nadawali ton tej imprezie i było to nie tylko tolerowane ale i pochwalane przez władze. Gośćmi honorowymi tak głównego marszu, jak i pomniejszych (np. wrocławskiego) byli prominentni działacze skrajnej prawicy z całej Europy. I tu właśnie leży problem – bo o ile radykalna prawica to w Polsce nie jest nic nowego, to zawsze pozostawała jednak niszą. Dziś “nornalne rodziny z dziećmi” nie widzą nic złego w podążaniu z niosącymi płonące race tłumem, wśród którego można znaleźć takie “perełki” jak flaga III Rzeszy, na plac,  na którym wysłuchują przemówień włoskiego faszysty czy słowackiego radykała, popierającego rząd księdza Tiso, który w 1939 wraz z hitlerowcami i sowietami najechał Polskę. To mnie poważnie martwi.

Mam jednak nadzieję, że powyższe wyjaśnienie przyniesie ulgę redaktorowi Čulikowi i nie będzie się obawiał, że Britské listy nie znajdą się wśród zagranicznych tytułów, które pozywać zamierza Polska Fundacja Narodowa (tak, ta od billboardów antysędziowskich). Nie próżnuje także Reduta Dobrego Imienia, organizująca akcję masowego pozywania Guya Verhofstadta. Dyskretnego wsparcia udzielają tu prawicowe media, które nagle dziwnie zapałały zainteresowaniem tematem belgijskich brygad SS podczas drugiej wojny światowej.

Ale jest jeszcze jedna sprawa: nie wiem jak z prawem w Czechach, ale w Polsce można zostać pociągniętym do odpowiedzialności za używanie brzydkich wyrazów, o czym ostatnio przekonał się Jurek Owsiak. Teraz przyszła pora na dziennikarza, który w programie telewizyjnym cytował słowa, które padły podczas Marszu Niepodległości. Zgłosił go sam Stanisław Karczewski, marszałek Senatu. Najwyraźniej nie podobały mu się słowa, które padły z ust ludzi, których określa mianem “osób, które kochają naród, są narodowcami, patriotami, kochają Polskę”. W dziwny magiczny sposób jednak słowa te stają się obraźliwe dopiero wtedy, kiedy są cytowane, dlatego ja powstrzymam się od relacjonowania tego, co się na marszu działo i zamiast tego oddam głos owym miłującym ojczyznę patriotom:

Ale Marsz Niepodległości to nie tylko złe wiadomości. Są też pozytywy. Na przykład ONR ogłosił, że wcale nie są rasistami, a jedynie są za “rasową segregacją”. Wiecie, nic złego w Murzynach nie ma, ale niech siedzą u siebie w Afryce. Młodzież Wszechpolska co prawda ogłosiła, że ktoś kto nie jest biały, nie może być Polakiem, ale błyskawicznie się z tego babola wycofała. Nie obyło się jednak bez strat, bo swoje poparcie dla organizacji wycofał znany w patriotycznych kręgach dr Bawer Aondo-Akaa, który, tak się składa, nie spełnia wszechpolackich standardów białości.

Pozytywnym przesłaniem idącym ze święta Patriotów, w którym wzięli udział zaproszeni faszystowscy goście było to, że powstaje nacjonalistyczna międzynarodówka. Jak skomentował jeden z użytkowników Twittera jest to najlepsza wiadomość od kiedy Towarzystwo Płaskiej Ziemi ogłosiło, że ma członków dookoła całego globu.

Jeśli chodzi o inne wydarzenia ostatniego tygodnia, to wiadomo nareszcie po co powstały wojska Obrony Terytorialnej. W płomiennym przemówieniu, najwyraźniej inspirowanym mową feldkurata Otto Katza, które dobrego wojaka Švejka doprowadziło do łez, minister obrony Antoni Macierewicz zwrócił się do swoich podwładnych słowami: „Wy jesteście powołani do największego zaszczytu, jaki może spotkać człowieka. Do przelewania krwi za Ojczyznę. Będziecie bronić Polski przed wrogiem zewnętrznym, jeśli na nas napadnie. I będziecie bronić Polski przed wrogiem wewnętrznym, który już jest!”. Jak na razie nie wiadomo jeszcze dokładnie kto jest tym wewnętrznym wrogiem: lewaki, totalna opozycja a może jacyś nie-Polacy którym udało się przedrzeć różańcowy kordon… Zresztą, czy to nie jest jedna i ta sama grupa? Tak czy tak, nie wygląda na to, żeby ktokolwiek poza Macierewiczem szykował się do wojny domowej.

Nawet dyrektorkę Białowieskiego Parku Narodowego, która sprzeciwiała się wycince drzew i strzelaniu do żubrów, udało się usunąć ze stanowika bez konieczności wzywania do tego armii. Niestety już z Komisją Europejską może być gorzej, bo również ona nie jest zadowolona z działania Ministra Szyszki i zagroziła, że jeśli niszczenie lasów nie zostanie wstrzymane, Polska będzie musiała zapłacić 100 000 euro kary dziennej. Kiedy pisałem te słowa szef Lasów Państwowych zapewniał, że nielegalna wycinka nie ma miejsca, tymczasem aktywiści monitorujący działania drwali informowali, że niektóre z harvesterów nie wyjechały do lasu tylko dzięki ich obecności a innych nie udało im się znaleźć w miejscu, w którym zwykle parkują na noc.

Na razie jednak wszystko wskazuje na to, że sprawa Puszczy Białowieskiej będzie kolejną porażką Jana Szyszki w jego walce z instytucjami europejskimi – podczas poprzednich rządów PiS, w których również był ministrem środowiska wbrew wszystkim i wszystkiemu forsował budowę obwodnicy Augustowa przez będącą pod ochroną Dolinę Rospudy. Złośliwi mówią, ze mądry człowiek uczy się na błędach innych, głupi na własnych, a potem jeszcze jest Szyszko. Ale ja myślę, że problem leży gdzie indziej: to nie pan Jan Szyszko będzie płacił te drakońskie kary, więc nie ma nic do stracenia (poza dumą, która ucierpiałaby gdyby wycofał się ze swoich decyzji).

No, ale przynajmniej myśliwi mogą się jeszcze czuć bezpiecznie. Niedawno pisałem o jednym z tych odpowiedzialnych miłośników lasu, który zastrzelił człowieka i dostał za to śmiesznie niski wyrok w zawieszeniu. Wspominałem także o innych wybrykach łowieckiej braci – ostatnio głośną akurat stała się sprawa, w której śrut wystrzelony przez polujących na kaczki myśliwych trafił w zaparkowany na prywatnej posesji samochód, psa oraz hełm jeżdżącej na koniu dziewczynki. Umorzono właśnie śledztwo w tej sprawie – prokuratura uznała, że wszystko było w porządku (skąd prokuratorzy wiedzą, że mysliwi nie złamali zasad bezpieczeństwa? Zapytali ich o to, a ci zaprzeczyli!) więc nie ma probolemu, bo przecież nikt nie ucierpiał. Owszem, śrut trafił w głowę dziewczynki, ale miała ona hełm, więc nic jej się nie stało.

Czy to znaczy, że wszyscy Polacy powinni nosić hełmy wybierając się na spacer do lasu, albo chociaż wychodząc na podwórko? Cóż, brać łowiecka dostarcza kolejnych przesłanek do wyciągania takiego wniosku niemal każdego dnia. Ostatnio np. zastrzelono w jednym z katowickich lasów żyjącego tam samotnie jelenia Leszka będącego maskotką spacerowiczów. I to niemalże na oczach spacerujących tam tłumnie, jak w każdy weekend, rodzin z dziećmi.

Ale to pewnie ich wina. Po prostu znaleźli się w złym miejscu o złym czasie. Gdyby tylko mieli taki talent jak minister Morawiecki, który znajduje się we właściwym miejscu wtedy kiedy trzeba. Na przykład kiedy postanowi wybrać się na zakupy, to trafia akurat do takiego sklepu, w którym wszystko kosztuje 50gr, złotówkę albo dwa złote, czyli sprzedającego towar o połowę (albo i więcej) taniej niż gdzie indziej. Wiekopomne to wydarzenie udokumentowali fotoreporterzy jednej z prawicowych gazet. Niestety brakło wyjaśnienia sytuacji, więc nie wiemy, czy był to specjalny sklep dla Polaków Pierwszego Sortu czy może po prostu zaczęły już działać pisowskie wioski potiomkinowskie.

Niestety kiepskim łowcą okazji okazała się premier Beata Szydło. Zamiast na zakupy wybrała się na uroczyste otwarcie w Warszawie siedziby Frontexu, który mieści się w tym mieście od 2005 roku. Ale cóż – służba nie drużba. Na żadne nowe siedziby unijnych instytucji Polska nie ma co liczyć, nawet pomimo tego, że wiele z nich szuka nowego domu, zmuszone do wyprowadzenia się z Wielkiej Brytanii przez Brexit. Ale czego się spodziewać, skoro starania w tym temacie prowadził taki as dyplomacji jak Witold Waszczykowski (którego jedynym godnym konkurentem w europejskiej poltiyce wydaje się być Boris Johnson, a i to jedynie pod warunkiem, że startowaliby w znanym z Latającego Cyrku Monty Pythona konkursie na “Największego Idiotę z Wyższych Sfer roku”)? Z braku sukcesów trzeba było więc nadmuchać jakiś balon. I tak z ratyfikacji podpisanej pół roku temu umowy o przekazaniu Frontexowi działki w Warszawie pod budowę nowej siedziby zrobiono kolejny Wielki Sukces Dobrej Zmiany.

A co nowego w branży edukacyjnej? Ojciec Tadeusz Rydzyk, choć ostatnio udzielił reprymendy prezydentowi Adrianowi Dudzie w sprawie finansowania swoich przedsięwzięc z budżetu państwa, radzi sobie wyśmienicie w wyciskaniu brukselki. Co prawda fakt, że od kandydatów na studia wymagane jest zaświadczenie od proboszcza nie do końca zgodne jest z unijnymi zasadami, ale kto by się tym przejmował: przecież ktoś, kto nie jest już od dawna katolickim prawicowcem i tak z własnej woli nie starałby się o miejsce w tej radiomaryjnej pralni mózgów, więc o żadnej dyskryminacji mowy być nie może. Na wszelki jednak wypadek przy wymaganiach dla kandydatów na kierunki współfinansowane przez UE dopisano małymi literkami możliwość alternatywnej oceny kandydatów posiadających odmienny światopogląd. Ale oczywiście bez przesady, dlatego na pozostałe kierunki wciąż bez zaświadczenia od proboszcza dostać się nie ma szans.

Regularni czytelnicy (lub po prostu mieszkańcy Polski) wiedzą nie od dziś, że polski Kościół Katolicki nie od dziś próbuje wpływać na edukację młodego pokolenia od przedszkoli po uniwersytety. Nic więc dziwnego, że nie mogąc liczyć na to, że przed tymi zakusami obroni Polaków rząd, wielu z nich bierze sprawę w swoje ręce. Modelka Anja Rubik we współpracy z organizacją Ponton i tygodnikiem “Wysokie Obcasy” zorganizowała na przykład taką akcję, w której w dowcipnych filmikach popularni celebryci mówią o seksie:

Akcja generalnie spotkała się z odzewem pozytywnym, ale nie na prawicy. Wśród krytyków znalazła się felietonistka jednego z prawicowcyh pism, Marta Kaczyńska, córka Lecha i Marii Kaczyńskich. W jej opinii ta akcja nie podkreśla wystarczająco tego, że najlepszym sposobem na cieszenie się bezpiecznym seksem jest posiadanie jednego, stałego partnera, najlepiej małżonka. Według niej tak swobodne podejście do tematu może doprowadzić do tego, że młodzi ludzie w przyszłości nie będą w stanie stworzyć stabilnych związków i zachowywać się odpowiedzialnie. Wiem, że część moich czytelników nie lubi moich wycieczek na tereny zajmowane zwykle przez portale plotkarskie, ale w tym przypadku pozwolę sobie na to, bo uważam, że jest to ważne dla pokazania pisowskiej hipokryzji: otóż prywatne życie Marty Kaczyńskiej mogłoby świadczyć o tym, że najwyraźniej wręcz przedawkowała ona za młodu materiały edukacyjne nawołujące do swobodnego życia i zniechęcające do tworzenia stabilnych związków. Mając za sobą dwa rozwody (każdy z nich opóźniony w celu uniknięcia zainteresowania tematem mediów w okresie kampanii wyborczych) oraz sprawę o zaprzeczenie ojcowstwa oraz bogatą bibliotekę plotkarskich artykułów o jej rzekomych lub realnych perypetiach uczuciowych, najwyraźniej jest ona w tej dziedzinie ekspertką.

Ale czy model edukacji seksualnej promowany przez partię wujka Marty Kaczyńskiej byłby lepszy? Przypomnijmy sobie, czego naucza PiSowska ekspertka w tej dziedzinie, dr hab. Urszula Dudziak. Według niej rozwody i zdrady małżeńskie to skutki antykoncepcji. Jeśli to prawda, to można by podejrzewać, że Marcie Kaczyńskiej udało się, bo o ile faktycznie, jak twierdzą katoliccy specjaliści z Frondy, antykoncepcja jest nieskuteczna to już jeśli chodzi o skutki uboczne, pojawiają się one w pełnej okazałości. Ale i tak się jej upiekło, bo dr Dudziak twierdzi także, że antykoncepcja jest również główną przyczyną umieralności wśród kobiet. A Marta Kaczyńska, daj jej Makaronowy Potworze zdrowie, ma się jak na razie całkiem dobrze.


Tekst ukazał sie w portalu Britske Listy
Fotografia: Piotr Drabik (via Wikipedia)

Comments

comments

One Reply to “Tymczasem w Absurdystanie 47”

  1. […] Niektórzy z wiernych czytelników mogą pamiętać ją jako proponentkę teorii o tym, że skutkiem antykoncepcji są zdrady i rozwody. Jej najnowszy wykład przyszedł w samą porę, bo podczas gdy zagubione kobiety zatracają się w […]

Komentarze są zamknięte.