Mam pecha nie być fanem Lyncha. A Wojna Polsko-Ruska…Masłowskiej była jedną z dwóch książek, których czytanie porzuciłem po kilkunastu stronach.
Mam pecha nie być fanem Lyncha. Zagubioną autostradęodebrałem jako chaotyczny bełkot, a o Mulholand Drive nie mam wyrobionego zdania, bo zasnąłem w połowie. Jednak co zdarzy mi się przyznać do tego w towarzystwie, zaraz się zaczyna: “Bo ty nie zrozumiałeś. Tam jest tyle ukrytych znaczeń!”. Nawet już nie proszę, żeby mi wyjaśniono, o co chodziło, bo zwykle znajduje się kilku, którzy zrozumieli, a każdy inaczej – w rezultacie mogę iść do domu, bo temat będzie maglowany do upadłego. Ciekawe, że często wywiązuje się sprzeczka, choć “filmy Lyncha są takie genialne, że każdy może zrozumieć je inaczej”.
Na myśl przychodzą mi zaraz horoskopy i przeróżne przepowiednie – są tak bełkotliwe i ogólnikowe, że jakbym się uparł, udowodniłbym, że Nostradamus przewidział porażkę Piaska w konkursie Eurowizji. Z kolei niezliczone interpretacje trylogii Tolkiena czy chociażby Kubusia Puchatka nie zmieniają faktu, że czytając te książki, wie się wciąż, o co chodzi, wszystko dzieje się po kolei i w miarę logicznie. Pulp Fiction też idzie ułożyć w spójną całość.
Wyobrażam sobie Lyncha jako faceta, który powiedział sobie: “Ale im zrobię kawał – machnę parę filmów zupełnie bez sensu” i teraz pęka ze śmiechu, czytując kolejnych mądrali, którzy sens ten jednak znaleźli. I nie jest tak, że ja go nie lubię. Podobał mi sięCzłowiek Słoń. Czy przez to, że wiadomo było, o co chodzi, był to film gorszy? Czy Prosta Historia to znaczy “łatwy film dla debili, którzy nie zrozumieli Zagubionej autostrady“?
Moda na Masłowską
Teraz przyszła nowa moda – Masłowska. Niech sobie żyje dziewczyna w zdrowiu, ale jej twórczość nie przypadła mi do gustu. Wojna Polsko-Ruska… była jedną z dwóch książek, których czytanie porzuciłem po kilkunastu stronach. I o ile to, że nie zmogłem KarolinyKrzysztofa Vargi, nikogo nie rusza, to już moja opinia o Masłowskiej budzi powszechne oburzenie. Dlaczego? Ano dlatego, że o Vardze mało kto słyszał, a ochów i achów dotyczących czerwonowłosej autorki pełne jest każde pismo – od “Polityki” przez “Wyborczą” po “Goniec Bździdowiecki”.
A skoro np. Pilch uznał, że Masłowska jest super, to chcąc być cool i trendy, nie wypada mieć innego zdania. “Przecież ona jest genialna, jej ‘mówienie masłem` weszło już do języka potocznego!”. Stop! Poczekajmy z ferowaniem takich wyroków! Masłowska napisała dopiero jedną książkę. Zobaczmy, kto za 20 lat będzie “mówił masłem”, tak jak dziś wkoło słychać cytaty z Rejsu. Wojna Polsko-Ruska… nie dostała jeszcze Nobla! A argumenty w rodzaju “zobacz, ile osób ją kupiło” możemy sobie od razu odpuścić – każda płyta Ich Troje sprzedaje się tysiące razy lepiej niż np. Henryk Mikołaj Górecki. I co z tego?
W “Przekroju”, w którym stały felieton ma Masłowska, ukazał się niedawno list czytelnika domagającego się rezygnacji ze współpracy z panią Dorotą. W następnym numerze inna czytelniczka gorąco broni autorki, pisząc, że jej ironia jest widocznie zbyt wyrafinowana dla niektórych. Ja tylko dwa razy dobrnąłem do końca tego felietonu – czy to musi od razu świadczyć o mojej inteligencji?
Ludzie! Dajcie mi prawo do nielubienia Masłowskiej! Czy wszyscy muszą zachwycać się Lynchem? Czy to, że cały świat czyta Harrego Pottera oznacza, że nie można już lubićOpowieści z Narnii? Czy to, że słucham jazzu i rocka lat 80., a nie hip-hopu i muzyki klubowej, musi oznaczać, że jestem zacofany? Skąd w nas taka ślepa pogoń za modą? Przecież to właśnie różnice między nami czynią świat tak pięknym i interesującym…
Czytaj także: Masłowska wielką artystką jest, więc nas zachwyca – czyli temat ciągle aktualny 10 lat później.
Tekst pierwotnie ukazał sie w miesięczniku studenckim “Semestr” w kwietniu 2004