Nowy wynalazek Muska jest debilny. Jak zwykle.

Oglądam sobie własnie video z prezentacji nowego wynalazku firmy Elona Muska, który nazywa się (oczywiście) Tesla Cyber Cab. I teraz Wam opowiem, dlaczego to jest kompletnie idiotyczny pojazd, pokazujący nam po raz kolejny, że Elon Musk nie rozumie jak należy projektować pojazdy które nie są zabawkami dla dużych chłopców. 

 Tak, piję tu do mojego głośnego wątku na Twitterze w którym wyjaśniałem dlaczego design kabiny ciężarówki Tesli jest kretyński. 

Zacznijmy jednak od początku. Czego oczekiwalibyście od przyjeżdżającej pod Wasz dom taksówki?
– żeby miała pudełkowy kształt umożliwiający łatwe wsiadanie i wysiadanie także osobom starszym, niepełnosprawnym a najlepiej, żeby była dostępna także dla osób na wózkach inwalidzkich?

© ErikvanB / Wikimedia Commons / CC BY-SA 4.0
ErikvanB CC BY-SA 4.0

– czy może żeby była dwumiejscowym, sportowo wyglądającym coupe z drzwiami podnoszonymi do góry rodem z wiejskiego tuningu i żeby nawet mający poniżej 1.90 m wzrostu Elon Musk musiał się schylać wsiadając, a fotele żeby były niemalże na podłodze? Wyobrażacie sobie na przykład 80-latka z chorymi kolanami musiącego wsiąść do takiej abominacji?

Jeśli to drugie, to mam dla Was wspaniałe wieści: własnie tak wyobraża sobie przyszłość taksówek człowiek znany ostatnio głownie z tego, że zdemolował Twittera. Dla tych jednak, którzy nie są, tak jak on, kompletnymi debilami jest już w tym momencie oczywiste, że to jest kretyński pomysł i moglibyśmy na tym skończyć. Ale nie skończymy, bo obejrzałem dla Was całą prezentację – a raczej siedmiominutowy skrót, nie jestem aż takim masochistą żeby oglądać pełne dwie godziny, Elon Musk jest tak krindżową osobą, że po prostu… A nie, przepraszam, jego mama prosiła na Twitterze, żeby mu nie dokuczać bo jest trochę upośledzony, więc zostawmy to. Tylko jedno… Cyber-cab? Poważnie, koleś, ile Ty masz lat, 12?

Ok, ale wróćmy do samej prezentacji. Rozpoczyna się od tego, że Elon zajeżdża swoją głupią zabawką a następnie pokazuje nam dwadzieścia innych, mówiąc że te pozostałe akurat nikogo nie przewożą. W efekcie zatem patrzymy na ulicę na której jest korek. Korek spowodowany przez 20 samochodów które nie przewożą ani jednej osoby. Zapiszcie to sobie w pamięci, jeszcze do tego wrócimy.

Musk mówi, że koszt podróżowania taką taksówką będzie tak niski, że doprowadzi to do “indywidualizacji transportu zbiorowego”. Tak, wiemy, Elon, że Ty nie rozumiesz na czym polega transport zbiorowy, co udowodniłeś budując ten swój system tuneli dla taksówek w Las Vegas, który łączy ze sobą wszystkie wady podróżowania samochodem z wszystkimi najgorszymi stronami podrózowania transportem zbiorowym, dodając do nich parę nowych – jak kwestie bezpieczeństwa czy dostępności dla osób z niepełnosprawnościami. Pozwól mi zatem że wyjaśnię Ci pewną sprawę: główną zaletą transportu zbiorowego jest jego efektywność: zajmuje niewiele miejsca, a jest w stanie przewozić duże ilości pasażerów na raz. Flota dwumiejscowych coupe wielkości Forda Transita jest czymś zupełnie przeciwnym.

Musk kontynuuje wychwalanie jakie to będzie tanie, malując przed nami obraz przyszłości, w której zamiast po prostu pójść na przystanek tramwajowy wszyscy będziemy zamawiali sobie pod dom te jego śmieszne taksówki. Ten fragment ilustrowany jest scenkami w których rózni ludzie jeżdżą tym wynalazkiem. Czasem są to matki z dziećmi, czasem samotni faceci… Czy ci faceci są częscią tej samej rodziny, tylko musieli jechać osobną taksówką, bo nie zmieścili się do tej samej co ich żona z dzieckiem, bo jesteś tak wielkim idiotą, że nie przewidziałeś, ze ludzie którzy mają dzieci mogliby chcieć kiedyś gdzieś z nimi pojechać, Elon?

W jednej z tych scen do taksówki wsiada matka z synem i z psem. Psa muszą trzymać na kolanach. W tym kretyńskim wynalazku nie ma nawet tyle miejsca, żeby zmieściło się do niego dwoje ludzi ze średniej wielkości psem. Ale wiecie co za to jest? Gigantyczny ekran przesłaniający przednią szybę. Bo kto by tam chciał patrzeć przed siebie w czasie jazdy, prawda?

Może Elon Musk w czasie swoich podróży brandzluje się do nagrań ze startów swoich rakiet SpaceX. Większość z nas jest jednak normalna, i chciałaby móc patrzeć przed siebie. Szczególnie, jeśli taksówkami tymi będą jeździły dzieci które, jak wiemy, często mają chorobę lokomocyjną – a patrzenie przed siebie w takiej sytuacji pomaga.

W kolejnej części materiału promocyjnego Musk obiecuje, że ten wynalazek będzie można kupić w 2026 roku. Śmiechłem. Wciąż nie widać masowego wprowadzenia na rynek Tesli Semi, ktorą nam obiecano w 2017, a nowego Roadstera mieliśmy mieć możliwość kupić 4 lata temu. Tesla Cyber-cab to jednak coś innego, będzie miała ładowanie indukcyjne, widzimy też film na którym wnętrze odkurzane jest przez robota. Jest dość jasne, że klientem docelowym są właściciele firm taksówkowych. Kupując taką robotaksówkę, będą mogli wreszcie pozbyc się tej upierdliwej mięsnej wkładki jaką są opłacani poniżej stawki minimalnej imigranci jeżdżący na Uberze po kilkanaście godzin dziennie. Wystarczy kupić sobie flotę takich robotaksówek, które same będą jeździć, same się ładować i same sprzątać. A potem siedzieć, liczyć pieniądze, i pisać bzdury na Twitterze, jak Ojciec Przejmowaciciel.

No, ale wróćmy do tej kwestii, na którą zwróciłem Waszą uwagę na początku. Wiecie jaki jest problem z tymi oderwanymi od życia tech-brosami z doliny krzemowej wyobrażających sobie przyszłość transportu? Oni po prostu nie mają pojęcia o czym mówią. Wiecie jaki jest problem z samojeżdżącymi samochodami? To, że dalej są samochodami.

Już tłumaczę. Częstym argumentem przeciwko samochodom osobowym w mieście jest to, że wykonują zwykle dwie podróże dziennie – do pracy i z pracy – a przez pozostałą część czasu zajmują po prostu miejsca parkingowe. To prawda, i to jest dobry argument przeciwko samochodom w mieście.

Ale samojeżdżace samochody tego nie rozwiążą. Bo jeśli wszyscy ludzie w biurze, którzy dojeżdżają do pracy samochodami będą dojeżdżać robotaksówkami na tą samą godzinę, jeśli wszyscy pasażerowie w Twoim samolocie będą chcieli dojechać na lotnisko taką robotaksówką zamiast swoim samochodem na dwie godziny przed odlotem, to we flocie tych robotaksówek będziemy potrzebowali co najmniej tyle pojazdów, ile teraz jest na drodze. Bo każda z tych osób – a jeśli faktycznie wizja Muska stanie się przyszłością, w najlepszym przypadku każde dwie z tych osób – będą potrzebowały jednej takiej taksówki na dojazd do danego miejsca na daną godzinę.

Owszem, to prawda, jak taki roboci pojazd dowiezie nas do pracy to nie będzie stał przez osiem godzin na parkingu czekając na nasz powrót tylko pojedzie aby zawieźć gdzieś kogoś innego. I tu jest właśnie pies pogrzebany: POJEDZIE.

To oznacza, że liczba podróży samochodowych się zwiększy. Jeśli 1000 osób będzie chciało gdzieś pojechać to nie będziemy mieli już tysiąca podróży samochodem. Będziemy mieli tysiąc podróży samochodem plus wszystkie podróże pustych samochodów jadące od punktu, w którym wysadziły ostatniego pasażera do punktu, w którym czeka na nie kolejny. A poza godzinami szczytu i tak wiele z nich będzie musiało gdzieś zaparkować – chyba, że odpowiadać nam będzie sytuacja, w której tysiące pustych robotaksówek będzie godzinami bez celu snuło się po mieście.

Jesli gracie czasem w City Skylines, to kliknijcie sobie na jakąś taksówkę i śledźcie ją przez chwilę. Zobaczcie ile czasu zajmuje jej przejechanie między jednym kursem a drugim. Jeśli graliście kiedyś w Quarantine czy bawiliście się w taksówkarza grając w GTA na pewno też zdajecie sobie sprawę z tego jakim procent czasu zabiera jazda na pusto.

Co z tego wynika? Otóż więcej podróży oznacza większy ruch na drogach. Większy ruch na drogach oznacza, że każda podróż bedzie trwała dłużej. Jeśli każda podróż bedzie trwała dłużej, to do wykonania tej samej ilości przewozów będziemy potrzebowali więcej pojazdów. Więcej pojazdów na drodze, to większy ruch… Nadążacie?

A pamiętajmy że w kretyńskiej wersji Elona Muska nie mówimy o samochodach, które w znakomitej większości są w stanie przewieźć pięć dorosłych osób. Mówimy o dwumiejscowych coupe wielkości Forda Transita…

Oczywiście nawet taki bałwan jak Elon Musk zdaje sobie sprawę z tego, że czasami musimy gdzieś pojechać grupą liczącą więcej niż dwie osoby. I dlatego w ramach tej samej prezentacji zaprezentowano nam nieślubne dziecko tostera z lat 50-tych i hełmu Mandaloriana: Robovana:

“Wyobrazasz to sobie? Idziesz ulicą i nagle coś takiego jedzie w Twoją stronę!” – pyta nas Elon. Ja sobie wyobrażam. I będąc świadom tego, że Tesla używa przypadkowych przechodniów jako nieświadome obiekty testowe dla swojej technologii samojężdżących pojazdów nie napawa mnie taka wizja optymizmem. Ale zajrzyjmy do środka tego potworka. Według Elona może on przewozić do 20 osób (choć na filmie widzimy, że we wnętrzu umieszczono jedynie 14 foteli). I teraz tak: kiedy ostatnio mieliście potrzebę pojechania gdzieś wraz z 19 innymi osobami? Albo nawet w czternastkę? Jeśli nie potrzebujecie party busa na wieczór panieński to raczej mało prawdopodobne, żebyście byli w stanie zapełnić taki pojazd.

Musk twierdzi, że jest to rozwiązanie w miejsca, gdzie potrzebny jest transport większej ilości osób. Zgaduję, że wyobraża on sobie, że zastąpi to autobusy. Ale wiecie co jest fajnego w autobusach? To, że wiemy, że jak wyjdziemy na przystanek, to o danej godzinie podjedzie na niego autobus jadący z góry ustaloną trasą. Jeśli zamiast tego mamy pojazd do którego wchodzi więcej osób niż jest w nim siedzeń, który nie ma z góry ustalonej trasy i w którym możliwe, że będziemy albo musieli uzbierać wystarczająco dużą ilość ludzi żeby opłacało mu się pojechać tam, gdzie potrzebujemy, albo zapłacić za kurs całego pojazdu, to to nie jest przyszłość transportu zbiorowego. To jest afrykańskie bush-taxi. Albo marszrutka. Albo popularne kiedyś na podkarpaciu “Nyski”.

Żeby tu być uczciwym jestem w stanie wyobrazić sobie zastosowanie takiego pojazdu w ramach systemu autobusów jeżdżacych na żądanie, które są dobrym rozwiązaniem na obszarach – albo w godzinach – w których pasażerów jest niewiele. O ile dobrze pamiętam Kraków częściowo stosował kiedyś taki system dla autobusów nocnych. Sieć działająca na takich zasadach funkcjonuje tez w Anglii i Geoff Marshall zrobił o tym kiedyś całkiem dobre video:

Tylko że wtedy taki autobus zamiast wyglądać z przodu jak toster ze sklepu dla influencerów powinien mieć tam chociażby jeden z tych przerośniętych tabletów, z których znana jest Tesla. Po co? A no po to, żeby czekający na transport pasażer wiedział, gdzie jedzie dany autobus. Żeby, innymi słowy, mógł wsiąść do tego co trzeba.

W następnej części prezentacji Musk prezentuje nam armię humanoidalnych robotów, które wyglądają jak Kayloni z serialu Orville, co samo w sobie jest dość straszne. Ale nie o tym jest ten wpis.

I to by było na tyle w dzisiejszym seansie srania na idiotyczne pomysły Tesli. Powiem Wam tylko jedno: kretyńskie dwuosobowe coupe Elona Muska to nie jest przyszłość miejskiego transportu. Tak jak jego kretyńskie tunele dla taksówek w Las Vegas nim nie są.

Przyszłość transportu miejskiego to tramwaje, kolej miejska, metro, rower i mikromobilność – na przykład elektryczne hulajnogi. Uzupełnione tu i ówdzie taksówkami dostepnymi także dla osób niepełnosprawnych.

Comments

comments

Dodaj komentarz