“Polacy gorszego sortu”, jak Jarosław Kaczyński był łaskaw określić tych, którzy informują media zagraniczne o sytuacji w kraju, odnieśli sukces. Europa zwróciła uwagę na złe rzeczy, które dzieją się w polskiej polityce. Instytucje Unii Europejskiej przyglądają się teraz uważnie niekonstytucyjnym działaniom Prawa i Sprawiedliwości. Dlatego też PiS musiał przystąpić do kontrataku. Ponieważ jednak doskonale wiedzą, że nie mają szans w dyskusji na poziomie faktów, odwracają uwagę papląc, jak dziś w parlamencie Europejskim premier Beata Szydło, o honorze, polskiej historii i demokratycznym mandacie od suwerena, który uprawnia ich do zmieniania kraju. Unikają jednocześnie za wszelką cenę konieczności odpowiadania na rzeczowe zarzuty.
W pospolitym ruszeniu pisowskich działaczy desperacko próbujących odciągnąć uwagę świata od rzeczywistych problemów wszyscy publicyści brzmią jednak jak katarynki do znudzenia powtarzające w kółko tą samą prymitywną melodyjkę: wszyscy ignorują istotne fakty, przekręcają prawdę, wyrywają poszczególne fakty z kontekstu i generalnie próbują utworzyć zasłonę dymną za którą PiS dalej mógłby działać w spokoju.
Przykładem takiej publikacji jest niedawny tekst Pawła Lisickiego na stronach brytyjskiego dziennika Guardian, gdzie próbuje on przekonać brytyjskiego czytelnika że problem jest burzą w szklance wody.
“To zwycięstwo [PiS] zawdzięcza głównie temu, ze miliony Polaków utraciły złudzenia w kwestii nadużycia władzy przez poprzedni rząd” – pisze Lisicki. To jest w zasadzie prawda, zapomniał jednak wspomnieć o tym, że to on sam w dużej mierze odpowiada za zniechęcanie Polaków do poprzedniego rządu. Ostatnia dekada jego dziennikarskiej kariery kręciła się głównie wokół przekazywania PiSowskiej narracji i opluwaniu przeciwników politycznych. Podczas tego czasu jako redaktor naczelny “Rzeczpospolitej” oskarżony został o bycie gwarantem politycznej linii PiS, co zostało potwierdzone przez sąd. Następnie był redaktorem otwarcie PiSowskich magazynów Uważam Rze a następnie Do Rzeczy. Pisma te żyją z opluwania Platformy i prezydenta Komorowskiego, jednocześnie ignorując wszelkie nieprawidłowości po stronie PiS. Wpisuje się to w nurt tak zwanego, przez samych zainteresowanych, “niezależnego dziennikarstwa” prawicowych mediów, które “ukazują Polskę taką, jaka ona jest, a nie jak ją wyobrażają sobie media głównego nurtu”. Ostatnio magazyn Lisickiego ramię w ramię z innymi “niepokornymi” mediami zajął się oczernianiem opozycji parlamentarnej i Komitetu Obrony Demokracji, który protestuje przeciwko naruszaniu prawa przez PiS, porównując ich działania do Targowicy.
Ustaliwszy zatem kim jest Paweł Lisicki, skupmy się na tym, co on w tym Guardianie napisał. Twierdzi on tam, że wolność słowa była w niebezpieczeństwie podczas rządów Platformy i powołuje sie na przykład służb specjalnych próbujących odebrać laptopa naczelnemu Wprost Sylwestrowi Latkowskiemu. Znowu – fakt taki rzeczywiście miał miejsce, ale musimy pamiętać, że Sylwester Latkowski to człowiek z kryminalną przeszłością, który zanim oddał się w ręce policji, rzekomo ukrywał się w Rosji i nie jest do końca jasne czym się tam zajmował. Nic więc chyba dziwnego w tym, że jeśli prowadzone jest śledztwo w sprawie nielegalnych podsłuchów w którym jedną z hipotez jest działalność rosyjskiego wywiadu taki człowiek byłby wart zainteresowania służb specjalnych?
Następnie Lisicki próbuje zwalić winę za aferę z Trybunałem na PO. To jest ograna śpiewka po stronie PiS. Owszem, to prawda, że PO próbowało rzutem na taśmę wcisnąć dwóch dodatkowych sędziów ze swojego polecenia, ale nie kto inny a właśnie Trybunał Konstytucyjny uznał te działania za bezprawne i unieważnił wybór tych dwóch sędziów. Na tym problem mógłby się zakończyć gdyby nie pisowski prezydent Duda, który odmówiwszy zaprzysiężenia legalnie wybranych sędziów, w ekspresowym tempie przyjął przysięgę od pięciu wybranych przez PiS podczas “nocnej zmiany” w parlamencie. PiS otwarcie łamie tu konstytucję a następnie przystępuje do uchwalenia zmian w prawie aby zapewnić sobie całkowity paraliż trybunału aby ów nie był w stanie przeszkodzić mu we wprowadzaniu “dobrej zmiany”. Cała sytuacja jest absurdem – to tak jakby ktoś był świadkiem nieudanej próby kradzieży portfela staruszce a następnie ukradł jej całą torebkę, brutalnie ją pobił i twierdził, że jest bohaterem który powstrzymał złodzieja…
Jeśli chodzi o media publiczne, to prawda, że były one często krytykowane za brak bezstronności. Ale tak samo krytykowane jest BBC. Nie przypomiam sobie jednak żeby David Cameron po ostatnich wygranych wyborach przeprowadził w BBC czystkę, pozostawiając na stanowiskach jedynie co bardziej zatwardziałych konserwatystów… Tymczasem w Polsce Tomasz Lis stał się celem zorganizowanej kampanii nienawiści która osiągnęła tak absurdalny poziom, że na pro-PiSowskim wiecu pojawił się nawet transparent z przymocowanym lisim truchłem. Dziś Lis stracił swój program w TVP i przedstawiane jest to jako sukces w “przywracaniu telewizji państwowej równowagi”. Jednak należy pamiętać, że Jan Pośpieszalski, publicysta w tygodniku Lisickiego, także przez lata miał swój program w TVP. I nie był jedynym zwolennikiem PiSu wśród prowadzących własne programy w mediach publicznych. Wydaje się więc, że wbrew oskrażeniom PiS w mediach publicznych była jakaś równowaga, skoro można było wybierać pomiędzy otwarcie pro-PiSowskim Pośpieszalskim i nie kryjącym swej niechęci dla tej partii Lisem. Dziś ten wybór zniknął a publiczne media zmieniają się w PiSowską tubę propagandową.
Najbardziej jaskrawym przypadkiem PiSowskiej manipulacji, tu w wykonaniu Lisickiego, jest oskarżanie PO o nierespektowanie wyroków Trybunału. Oskarża on PO o “nierespektowanie dziesiątek wyroków”. Cóż, znowu jest to prawda, ale nie cała. Pierwszy rząd Donalda Tuska odziedziczył po poprzedniku, którym był, jak pamiętamy, Jarosław Kaczyński, blisko 200 niezrealizowanych orzeczeń Trybunału. Na koniec rządów Platformy niewprowadzonych w życie było jedynie 48 orzeczeń, z czego większość bez znaczenia, bo Trybunał nakazał zmiany w przepisach, które w międzyczasie zostały zastąpione innymi.
Kolejną tanią zagrywką Lisickiego jest jego atak na Europę, którą poucza on, że zamiast zajmować się Polską powinna skupić się na “chronieniu swoich granic” – tak jakby problem napływu uchodźców nie dotyczył także naszego kraju. Jest to dośc zabawne, jeśli pamiętać, że ponad 1000 km polskich granic jest jednocześnie granicą Schengen i Unii Europejskiej…
Swój tekst Lisicki kończy kolejnym zgranym PiSowskim refrenem: “Nie ma chyba drugiego takiego kraju w Europie w którym demokratycznie wybrany prezydent i parlament miałby czystszy mandat do zmian”. Fakty są takie, że jedynie 18% uprawnionych do głosowania wsparło PiS w ostatnich wyborach, a wielu z nich zrobiło to bo dało się nabrać na PiSowską kampanię wyborczą, która na równi z oczernianiem poprzedniej ekipy rządzącej skupiała się na udawaniu, że dawny, szalony PiS to już przeszłość i że dziś są oni zwykłą europejską chrześcijańską demokracją w której pierwsze skrzypce gra nowe pokolenie polityków takich jak Beata Szydło czy Andrzej Duda. Jednak jak tylko ogłoszono wstępne wyniki wyborów, maska opadła. Nic dziwnego, że nawet niektórzy z tych, którzy oddali głos na PiS, poczuli się oszukani. Dziś większość badań opinii publicznej wskazuje na znaczący spadek poparcia dla PiS i radykalny wzrost popularności nowej partii liberalnej .Nowoczesna, której lider, Ryszard Petru, skorzystał z bezwładu Platformy aby wykreować się na lidera opozycji. To, w połączeniu z faktem że na demonstracjach organizowanych przez KOD regularnie zbierają się dziesiątki tysięcy ludzi nie tylko w Warszawie ale w całym kraju i wszędzie tam, gdzie silna jest nasza Polonia (ostatnio nawet 200 osób protestowało pod polską ambasadą w Budapeszcie). Lider KOD, Mateusz Kijowski, jasno tłumaczy, że nie protestują oni przeciwko PiS ani nie podwazają ważności demokratycznego wyboru a jedynie chcą wymusić na rządzących aby zaprzestali łamania prawa i konstytucji. Najwyraźniej więc mandat PiSu do wprowadzania drastycznych zmian jest co najmniej wątpliwy.
Ale żeby skończyć jakąś pozytywną nutą: jestem mile zaskoczony czytając tak kulturalny i wyważony tekst Lisickiego w Guardianie. W końcu to ten sam człowiek, ktory nie dalej jak dwa tygodnie temu w swoim tekście dla Wirtualnej Polski pisał do zachodnich obrońców wolnego słowa w Polsce, że na ich widok “pusty śmiech go ogarnia”. Nazwał ich także “żałosnymi” i zalecił, aby “się wypchali”. Jeśli więc pod okiem brytyjskich redaktorów Lisicki potrafi zacząć zachowywać się jak cywilizowany publicysta, to być może jest nadzieja, że pod nadzorem instytucji europejskich także PiS zacznie zachowywać się przyzwoicie?
Ilustracja: Screenshot ze strony internetowej Guardiana
Tekst został opublikowany także w portalu OpenMagazyn.pl