Wyobrażacie sobie że idziecie do urzędu, składacie podanie a urzędnik każe Wam czekać na ulicy a za jakiś czas uchyla drzwi i rzuca Wam waszymi dokumentami w twarz, a kiedy podnosicie je z ziemi i otrzepujecie z kurzu okazuje się, że są to dokumenty kogoś innego? Wyobrażacie sobie, jak przez półtora godziny potem walicie pięściami w drzwi urzędu, żeby odzyskać swoje dokumenty, i że urzędnik ma całkowicie w dupie, że “wydał” – jeśli tak można to nazwać – Wam dokumenty całkowicie obcego człowieka?
Tak własnie działała ambasada Polska w Abudży. A to tylko jedna z przygód na długiej drodze obywatela afrykańskiego państwa do uzyskania prawa do wjazdu i pobytu w Polsce.
Cała ta historia wzięła się z tego, że #Magda związała się z Afrykaninem i – najwyraźniej na złość pewnej pani ze Straży Granicznej – postanowiła, ze chciałaby, żeby poznał jej rodzinę i przyjaciół.
Czy Polacy są rasistami? Raczej chyba już nie. Ale państwo polskie jak najbardziej ma jeszcze wiele do nadrobienia.
(Z Magdą rozmawia #Tomek)