Małgosia Bręczewska – W pajęczynie mostów.

Z Małgosią Bręczewską – polonistką, wokalistką, kompozytorką, autorką tekstów, mamą dwójki dzieci rozmawiał Tomasz Oryński
2012-09-20_221906gloTomasz Oryński: Pamiętam taką scenę… Giełda Piosenki Studenckiej w Szklarskiej Porębie. Idziemy z przyjaciółmi leśną ścieżką, z miasta do bazy Pod Ponurą Małpą. Na przydrożnym kamieniu siedzi dziewczyna. Znajomy mówi: „O, muszę Was poznać, to jest ta dziewczyna, o której Ci mówiłem. Bardzo ładnie śpiewa”. Zamieniamy parę słów, po chwili ktoś wyciąga z pokrowca gitarę i zaczynają płynąć przez las piękne nuty. W końcu jednak musieliśmy iść dalej – wszyscy przechodzący zatrzymywali się, aby posłuchać i zrobił się korek… To byłaś Ty?

Małgosia Bręczewska: Tak, to byłam ja. Nie wiem dlaczego, ale za każdym razem, kiedy spotkam jakiś kamień, siadam na nim i śpiewam 🙂

 No, ale tak całkiem poważnie, czy to Ty śpiewałaś w zespole z moim kolegą?

Najpierw moja siostra – głównie.

A, więc pewnie ta z kamienia to była ona…

Pewnie tak… 🙂 Potem nasz wspólny kolega odszedł w zapomnienie i z zespołu „A ja nie wiem” zrobił się „Kapci miękkich szum”.

I tam już śpiewałyście obie?

Tak.

Powstało parę fajnych piosenek, niektóre nawet czasem słyszę wśród moich śpiewających znajomych. Udało się wydać jakąś oficjalną płytę?

Nie, płyta nigdy nie powstała. Pozostały jednak piosenki, które żyją swoim życiem. Ostatnio spotkałam kolegę, który bardzo mnie zaskoczył. Wspominałam Yapę 97′ i wspaniałe zwycięstwo na niej, a on to pamiętał! Wtedy jeszcze się nie znaliśmy…To bardzo miłe.

No właśnie. Jak to jest, że wielkie hity lata znikają po dwóch miesiącach, a piosenki z kręgu Krainy Łagodności krążą po świecie nawet jeśli nie istnieją ich oficjalne nagrania?

Najwyraźniej klimat górski służy pamięci:) Lub…tego typu piosenki są melodyjne, wpadają w ucho.

Wydaje się, że są to z jednej strony melodie proste, które “każdy” może zaśpiewać, a z drugiej strony wystarczająco skomplikowane, żeby było warto je śpiewać. No i warstwa tekstowa też jest tu istotna… Ale wróćmy do kronikarzowania: po „Kapciach”, które jakoś tak zniknęły było coś jeszcze? Czy odpoczywałaś od muzyki?

To był koniec przygody z piosenką z tzw. „krainy łagodności”. Nadszedł czas dorosłości i wszelkich konsekwencji z nim związanych. Stałam się mamą dwójki dość szalonych dzieciaków. To mnie pochłonęło na kilka lat.

No, ale pociechy podchowane, a uważnie śledzący scenę mogli zauważyć, że mimochodem zaczęłaś pojawiać się tu i ówdzie…

To prawda. Od tego nie da się uciec 🙂 Marzenia o śpiewaniu, tworzeniu żyły we mnie od dziecka.

Nie bez znaczenia jest chyba fakt, że dzisiaj technologia może znacznie ułatwić życie muzykowi – na ostatnią gwiazdkę, znienacka pojawiły się na youtube śpiewane przez Ciebie kolędy. Z tego co wiem, nagraliście je w kuchni…

W kuchni, przedpokoju i sypialni. W przedpokoju najlepiej brzmiała gitara, a w sypialni wokal:) Wojtek Maziakowski, nasz basista, a z zamiłowania realizator dźwięku, bardzo chciał się z tym zmierzyć. I tak oto, w trzy dni, powstało kilka pięknych, polskich kolęd.

Kolędy zrobiły furorę wśród moich znajomych… A dziś pojawiłaś się z kolejną “twórczością okolicznościową” – powiesz mi o co chodzi z tą nową swingującą piosenką?

Hmmm…twórczość okolicznościowa:) Powiem.
Miasto Wrocław postanowiło mieć swój przebój – dotychczas królowała piosenka o niebieskich tramwajach (przepiękna zresztą). Rzetelna Firma – to sponsor i pomysłodawca – ogłosiła konkurs na piosenkę o Wrocławiu. To wystarczyło, by, wprawdzie na ostatnią chwilę, ale jednak zmierzyć się z tym.

Nagranie kolędy to jedno, ale napisanie piosenki od zera to chyba znacznie większe wyzwanie? Czy wręcz przeciwnie, bo można wszystko zrobić po swojemu?

Nie, nie jest to takie proste. Tworzenie kompozycji, udanej kompozycji, jest nie lada sztuką. Oczywiście, co innego utwór instrumentalny, klasyczny, jazzowy, czy jakikolwiek, mający znamiona improwizacji, a co innego piosenka. Stworzenie piosenki, wpadającej w ucho, stworzenie do niej dobrego tekstu i jeszcze zgrabne jej wykonanie…to jest trudne. Mam nadzieję,że utwór, który powstał – dość spontanicznie – na potrzeby promocji miasta, zostanie za taki uznany. To nasze marzenie. Chcielibyśmy, by został ludziom w pamięci. By, mimochodem go nucili 🙂

To kim są „My”? Wiem, że nie napisałaś tego utworu całkiem sama…

Muzykę do piosenki ” W pajęczynie mostów” stworzyłam osobiście, autorstwo tekstu dzielę na pół z nieocenionym Piotrem Trysłą – współpracujemy od niedawna, ale plany mamy dalekosiężne 🙂

Piosenkę zgłaszasz pod swoim imieniem, ale rozumiem, że masz stałe grono współpracowników?

Grono “współpracowników” to wspaniali faceci, że się tak wyrażę:) Piotrek Mizgalski na gitarze – to za jego sprawą spłynęło na mnie natchnienie:), Wojtek Maziakowski na basie, wspaniały Łukasz Perek na pianinie i puzonie oraz Paweł Ostrowski na perkusji.

A jakimi zasadami rządzi się wasza współpraca? Ty rządzisz, oni się słuchają, czy też są to bardziej partnerskie relacje?

Raczej partnerskie. Bardzo liczę się z ich zdaniem. Biorąc jednak pod uwagę fakt,że jestem autorem większości naszych piosenek (część z nich współtworzę z Piotrkiem Mizgalskim), mam pewne wyobrażenie na temat przyszłego ich kształtu. Zawsze jednak dochodzimy do kompromisu. Hmmm…wygląda na to, że jestem urodzoną dyplomatką:)

No właśnie. Masz swoją wizję i nie przejmujesz się tym, że idziesz nieco pod prąd. Z ręką na sercu: ani przez chwilę nie kusiło Cię, żeby machnąć przebój w stylu “Sratatata, Wrocław wymiata” i zgarnąć główną nagrodę dzięki wsparciu szerokiej publiczności?

Wiesz co…obawiam się,że tego typu przebój po prostu by mi nie wyszedł. Ja naprawdę wierzę, że jeśli słuchacze będą mieli możliwość wysłuchania tego typu utworów, “złapią” to. Trzeba jednak dać im taką szansę. Pozostaje, niezmiennie, kwestia szeroko pojętych mediów i ich roli. Gdyby, co rano, słuchacze mieli możliwość wypicia porannej kawy w rytmie swinga, byłoby im chyba miło:)

Mi na pewno byłoby miło… Może właśnie w rytmie swinga kryje się ten sekret? Bo na nowy hymn Wrocławia porwał się jakiś czas temu sam Lech Janerka i pomimo wsparcia mediów jego piosenka jakoś się nie przyjęła…

Mam wrażenie, choć jest ono trochę subiektywne, że tęsknimy za ładnymi, wdzięcznymi piosenkami. To jak tęsknota za tym, co minione. Odnoszę wrażenie, może się starzeję, że kiedyś było dużo więcej piosenek o „czymś”, a do tego miały ładną melodię, refren wpadający w ucho. Były subtelne i miały, tak zwaną, klasę. Z całym szacunkiem dla piosenki Pana Lecha Janerki. Poza tym, piosenki o mieście zawsze będą porównywane do hitów sprzed lat. We Wrocławiu do piosenki Pani Marii Koterbskiej, W Warszawie do utworu Czesława Niemena, W Nowym Yorku do słynnej melodii Franka Sinatry – ale tu warto zwrócić uwagę na utwory wspomnianych wyżej twórców – to są, po prostu, śliczne piosenki.

Mam podobne do Twoich obserwacje, jeśli chodzi o te zanikanie melodyjnych piosenek… Myślę, że jest to jednak znak czasów. Jeszcze niedawno Kraina Łagodności była bardzo silna, w górach czy na biwakach nie brakowało ludzi z gitarami a nierzadko i z innymi instrumentami… Dziś wydają się królować trzeszczące głośniczki z komórek. Podobnie na imprezach domowych w momentach w których dawniej pojawiała się gitara, dziś odpala się youtube… Czy to nie właśnie to, że dziś odtwarzanie przeważa nad tworzeniem (bo nawet wykonanie czyjejś piosenki to pewien akt twórczy) powoduje, że piękne, proste piosenki znikają z pola widzenia?

Tak zwany znak czasu. Pozostaje jednak nostalgia. To ona pozwoli zaistnieć tego typu piosenkom. Piosenkom z żywymi instrumentami, bez elektroniki lub z umiejętnie, subtelnie wykorzystaną elektroniką. Mam nadzieję.

To była następna rzecz, o którą chciałem zapytać. Czy zgadzasz się, że to właśnie proste aranżacje na “prawdziwych” instrumentach pokazują prawdziwy kunszt muzyka?

Ciężko się nie zgodzić. Muszę jednak powiedzieć, że wirtuozeria w świecie muzyki elektronicznej też istnieje. Elektronika wkradła się do muzyki dawno temu, ale tylko jej umiejętne wykorzystanie daje wspaniałe efekty. Co, w najmniejszym stopniu, nigdy nie zastąpi żywych instrumentów i ludzi na nich grających.

Skoro już tak mówimy o żywych instrumentach i prawdziwych ludziach… A co sądzisz o miejscu muzyki ludowej w Polskiej kulturze? U nas w Szkocji wydaje się mieć ona znacznie poważniejsze miejsce w życiu społeczeństwa – gra się ją na co dzień w pubach, na ulicach, w domach, słychać ja w radio i w telewizji, i to nie tylko w programie dla koneserów o trzeciej w nocy, liczne festiwale w rodzaju Celtic Connection to setki wydarzeń na które nierzadko bilety wyprzedają się w ciągu kilku godzin – w Polsce oferta wydaje się być znacznie uboższa albo trudniej dostępna…

Coś niedobrego dzieje się w naszym kraju. Istnieje jakiś dziwny, niezrozumiały trend odwrotu od tego, co polskie, od tradycji – szeroko pojętej. Ludzie chcą być “amerykańscy”, wokaliści chcą być “czarni”, jemy sushi (choć bardzo lubię) , pijemy whisky. Wstydzimy się naszej polskości – może za mało o niej wiemy…

Ale jednak na Euro wygrało koko-koko…

Wygrało “koko koko…” – wybrane większością głosów. Później wszyscy się wypierali i wstydzili. Kto zatem głosował?

download

A Ty czego słuchasz na co dzień, jakie są Twoje inspiracje?

Całe mnóstwo… Z polskich wykonawców:
Andrzej Zaucha, Ewa Bem, Krystyna Prońko, Kuba Badach i zespół Poluzjanci, Zbigniew Wodecki,Skaldowie, Leszek Możdżer, Czesław Niemen…i wielu innych.
Z zagranicznych jeszcze więcej:
Eva Cassidy, Stevie Wonder, EST, Incognito, The New York Voices, The Manhattan Transfer, Ella, Sting, Take Six, Whitney Houston, Michael Jackson, Lars Danielsson i wieeeelu, wieeelu innych.

Widzę, że nie tylko pluszowa muzyka do kawki na kanapie, ale i król popu znalazł się w Twoim zestawieniu… A jak reagujesz kiedy słyszysz np. hałaśliwy punk rock? Uszy ci krwawią od każdego dysonansu i masz ochotę ich wszystkich udusić a potem nastroić ich gitary?

Choć staram się być otwarta, moja wrażliwość jednak tego nie ogarnia 🙂

To gdzie dla Ciebie kończy się muzyka? Punk rock? Hip-hop? Dubstep? Techno? Ambient?

Chyba nie ma granic.

Czyli nie o granice chodzi, a o różne rodzaje wrażliwości…

I tyle.

Na koniec chciałbym zahaczyć o jeszcze jedną kwestię, którą niedawno dyskutowaliśmy w naszym portalu: prawa autorskie. Twoje kolędy, jeszcze ciepłe, wylądowały od razu na youtube… Można tam też znaleźć Ciebie, wykonującą parę innych piosenek… Traktujesz to jako narzędzie promocji czy jesteś generalnie za wolnym dostępem do muzyki – innymi słowy, jakie jest Twoje zdanie na niedawno gorący temat ACTA i temu podobnych spraw?

Póki co traktuję to jako promocję:) Nie chcę, by ludzie kupowali kota w worku. Marzę jednak o tym, by móc żyć ze swojej pasji…

No i chyba nie pozostaje nic innego aby Tobie (i tym z nas, którzy cenią sobie niebanalną muzykę) tego właśnie życzyć. Trzymamy kciuki za sukces Waszej wrocławskiej piosenki!

Dziękuję

Ja również dziękuję za rozmowę.


 

Wywiad ukazał się w portalu gazetae.com

Fotografie z archiwum domowego artystki.

Comments

comments