Choć Szkocja jak na Europejskie warunki jest krajem niemal bezludnym, dla tych, którzy chcieliby zakosztować kontaktu z surowym krajobrazem i bezludnymi szlakami nawet ta ilość turystów, którą w sezonie można spotkać nad Loch Ness czy w drodze na Skye to tłum. Mówi się, że aby poznać naprawdę bezludne rejony tego kraju należy wyjechać na daleką północ, bo tam niewielu turystów dociera. Zasadniczo jest to prawda, z tym że niewielu turystów dociera tam nie bez powodu – po prostu daleka północ jest faktycznie północą daleką i dojazd tam to cała wyprawa. Na szczęście bezludne tereny można znaleźć już na samym początku Highlands – w odległym o niecałe trzy godziny jazdy z Glasgow zachodnim Lochaber.
Trasa dojazdu nie jest skomplikowana – z centrum Glasgow obieramy drogę A82 w kierunku Dumbarton, następnie wzdłuż Loch Lomond, przez Rannoch Moor i Glencoe docieramy do mostu przez Loch Leven w Ballachulish. Po minięciu wioski Onich należy zacząć sie rozglądać, bowiem po lewej stronie pojawi się z nienacka przystań będąca naszym celem – Corran Ferry. Prom kursuje przez cały rok od rana do ok 21:00, trwające kilka minut rejsy odbywają się zwykle co 20 minut (w niedzielę co pół godziny).
Morvern
Kilka minut przenosi nas do całkowicie innego świata. Ruchliwa droga, którą nieprzerwanie porusza się sznur pojazdów z licznymi ciężarówkami i kamperami pozostał za cieśniną. Przed nami zaś eksploracja z rzadka zaludnionego półwyspu. Posiadaczom samochodów z kierownicą po prawej stronie polecam jazdę w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara, aby pasażer mógł znajdować się od strony wody i swobodnie fotografować rozpościerające się za każdym niemal zakrętem oszałamiające widoki.
Dlatego po zjeździe z promu skręćmy w lewo – prawdopodobnie to samo zrobi większość naszych towarzyszy podróży promem, ponieważ w tamtą stronę prowadzi droga zarówno do największej w okolicy miejscowości Strontian, jak i do kolejnego promu, którym można przeprawić się na wyspę Mull.
Po kilku kilometrach prowadząca dotąd wzdłuż wody droga skręci w głąb lądu, w lewo jednak odgałęzi się wąska nitka asfaltu, w którą naprawdę warto skręcić. To B8043, która pomiędzy Kilmalieu a Loch a’Choire w spektakularny sposób wije się nad samą krawędzią Loch Linhe podczas gdy w oddali widać wyłaniające się z wody kształty wyspy Lismore.
Poza fragmentami, w których droga prowadzić będzie wąską półką wyciętą w skale, na tym odcinku znajdziemy wiele trawiastych polanek oraz kamienistych plaż, wśród których bez problemu znajdziemy miejsce na biwak czy piknik.
Po pewnym czasie również i ta droga zakręca wgłąb lądu, aby po niedługim czasie połączyć się z nieco bardziej ruchliwą A 884, prowadzącą do największej na półwyspie Morvern miejscowości Lochaline. Ze znajdującej się tu przystani promowej przeprawić się można na wyspę Mull. Również z Lochaline można wybrać się na kilkunastomilową przejażdżkę wąską drogą wzdłuż wybrzeża, na której być może spotkamy mniej samochodów niż płynących po cieśninie Sound of Mull promów. Ta wąska nitka asfaltu doprowadzi nas do uważanej za jedno z najbardziej odludnych miejsc w Szkocji: wioski Drimnin, w której poza kilkunastoma budynkami znajduje się sporadycznie otwarty urząd pocztowy z niewielkim sklepikiem oraz przystań, skąd kilka razy w tygodniu odpływa niewielka łódź przewożąca pasażerów do położonego na wyspie Mull Tobermory. A jeśli nawet to miejsce wyda sie komuś zbyt tłoczne, w okolicach znajduje się także opuszczona przed niemal dwustu laty wioska Aoineadh Mór. W samym zaś Lochaline odwiedzić można stojący po drugiej stronie zatoki zamek oraz wystawione w lokalnym kościele wczesnochrześcijańskie rzeźbione kamienie nagrobne.
Na przeciwnym końcu drogi A884 mieści się brzeg długiego fjordu Loch Sunart. Objechawszy jego końcówkę znajdziemy się w Strontian, jednej z większych miejscowości w okolicy. (Zmotoryzowani mogą rozważyć zatankowanie swoich samochodów, ponieważ stacja benzynowa w Kilchoan na końcu półwyspu Ardnamurchan bywa, szczególnie poza sezonem, często zamknięta).
Nazwa Strontian wywodzi się z gaelickiego określenia na “miejsce, w którym są wróżki”, jednak nazwa ta wielu osobom może kojarzyć się z czymś innym: to w znajdujacych się tutaj kopalniach ołowiu odkryto nowy pierwiastek, który od miejsca jego odkrycia nazwany został strontem (Sr). Dziś jednak po górniczej przeszłości Strontian praktycznie nie ma śladu, a wioska jest wyjątkowo uroczym miejscem pełnym niewielkich domków nurzających się w zieleni.
Ze Strontian kontynuujemy podróż na zachód wzdłuż brzegów fjordu. W położonym nad niewielką zatoką Salen skręcimy w lewo w kolejną wąską drogę z mijankami, wijącą się wzdłuż licznych zatoczek Loch Sunart.
Ardnamurchan
Po drodze miniemy kilka niewielkich osad w których bez problemu znaleźć będzie można miejsce na nocleg – od luksusowego hotelu w zamku przez popularne Bed and Breakfast aż po kemping – oraz zwiedzić dystylarnię whisky.
W pewnym momencie na naszej drodze stanie pokaźna góra. Tym razem droga zamiast ponownie zbliżyć się do wody, zaczyna się wznosić, aby, pokonawszy trawersem porośnięte soczystą trawą zbocze, objechać przeszkodę od strony lądu. Jednak pomimo oddalenia się od morskiej zatoki nie zostaniemy pozbawieni pięknych widoków – wręcz przeciwnie: po tym, jak droga zjedzie w dół nad niewielkie jeziorko Loch Mudle otworzą się przed nami otwarte przestrzenie półwyspu, na których często można zobaczyć stada pasących się saren i jeleni.
W pewnym momencie droga rozwidla się – obierając prawą jej odnogę można dojechać do znajdujących się na północnym brzegu półwyspu niewielkich osad. Główne atrakcje jednak znajdują się wzdłuż odnogi lewej, gdzie droga ponownie schodzi w dół aby wrócić nad brzeg Loch Sunart w niewielkiej miejscowości Kilchoan, która jak na lokalne standardy wydaje się być niemalże metropolią. Znajdziemy tu datowany na co najmniej XIII wiek zamek, czynny cały rok sympatyczny hotel, mniej regularnie czynny sklepik ze stacją benzynową, kemping, szkołę a nawet community centre, w którym odbywają się zajęcia prowadzone przez University of Highlands and Islands. To tu również znajduje się najdalej na zachód wysunięta przystań, z której przeprawić się można na wyspę Mull. Prom ten poza umożliwieniem turystom połączenia zwiedzania wyspy z półwyspem (co gorąco polecam!) stanowi też bardzo ważny element lokalnej infrastruktury, oferując mieszkańcom półwyspu możliwość skorzystania z dobrodziejstw oferowanych przez wielkie (jak na szkockie warunki) miasto – Tobermory. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że zwykle to mieszkańcy wysp przeprawiają się promami aby dostać się do cywilizacji.
Kilchoan to jeszcze nie jest koniec atrakcji, które ma do zaoferowania półwysep Ardnamurchan. Blisko jego najbardziej wysuniętego punktu, który jednocześnie jest najbardziej na zachód wysuniętym punktem Wielkiej Brytanii (jako wyspy, nie państwa) znajduje się spektakularna latarnia morska Ardnamurchan Point. Już dojeżdżając do niej można poczuć, że klimat jakby nieco się zmieniał – i nie jest to mylne wrażenie, bo miejsce to jest znane z ekstremalnych warunków pogodowych (tym bardziej docenić należy pracę ogrodników w Sonachan, którzy korzystając z mikroklimatu niewielkiej dolinki hodują tam szeroką gamę owoców i warzyw, które zakupić można w mieszczącym się w przydrożnej drewnianej szopie niewielkim samoobsługowym sklepiku).
Ardnamurchan Point jest zawsze miejscem godnym polecenia, a odczucia odwiedzających to miejsce mogą być diametralnie różne. Nielicznym szczęśliwcom, którzy trafią tam podczas słonecznego dnia miejsce to może wydać się rajem na ziemi – oszałamiające widoki, błękitne morze, soczysta zieleń traw i wyłaniające się z morza Small Isles: na pierwszym planie widoczne są Muck i Eigg nad którymi górują wznoszące się na ponad 800 m n.p.m szczyty gór na wyspie Rum, zza której nieśmiało wygląda Canna.
Całkowicie odmienne wrażenia odniesie jednak ten, który do latarni zajedzie podczas innej pogody (szczególnie, że nawet gdy przez całą drogę cieszyliśmy się promieniami ciepłego słońca i błękitnym niebem, ostatnie kilka mil przed końcem cypla może niemiło zaskoczyć tych, którzy liczyli na obejrzenie z tego miejsca efektownego zachodu słońca). Ponura konstrukcja, stojąca na surowej skale smaganej zimowymi sztormami, może przynieść na myśl raczej którąś z mrocznych wież rodem z “Władcy Pierścieni” Tolkiena.
W sezonie latarnia otwarta jest dla zwiedzających, warto więc pokonać te 152 stopnie oraz dwie drabiny aby nie tylko obejrzeć z bliska mechanizmy latarni ale również nacieszyć oczy jeszcze bardziej rozległą panoramą z otaczającej szczyt mierzącej 36 metrów latarni galeryjki.
Poza samą wieżą warto także zajrzeć do sąsiadujących z nią budynków w których poza niewielką wystawą obejrzeć można oryginalne agregaty prądotwórcze oraz sprężarki napędzające znajdujący się u stóp latarni róg mgłowy.
Nie zapomnijmy także zejść po opuszczającej się zakosami ścieżce na przystań, która jest niczym innym niż skalną półeczką o którą rozbijają się spienione fale – dopiero stojąc na jej krawędzi można docenić, jaką odwagą musieli wykazać się przypływający do latarni łodzią.
Na szczęście nie musimy wystawiać swojej odwagi na próbę, bowiem wrócimy tą samą drogą, którą żeśmy przyjechali – wijącą się wśród skał wąską szosą otoczoną kamiennymi murkami:
Ponieważ znajdujemy się na najbardziej na Zachód wysuniętym punkcie naszej wędrówki, aby dokończyć pętlę, będziemy musieli wrócić się aż do Salen. Zanim jednak udamy się w tą długą drogę, skręćmy w lewo tuż przed wjazdem do Kilchoan.
Kolejna wąska droga poprowadzi nas przez nietypowe formacje geologiczne – dawno wygasły krater – do zatoki Sanna, w której znajduje się uważana za jedną z najpiękniejszych w Szkocji plaż.
Droga kończy się w niewielkiej osadzie, na którą składa się kilka farm i domków rozciągających się z grubsza wzdłuż otaczającego zatokę półkola oraz niewielkiego parkingu z ikoniczną czerwoną budką telefoniczną. Można by odnieść wrażenie, że jest to idealne miejsce aby odciąć sie od wszelkiego zła tego świata, gdyby nie to, że nawet tu przypominać nam będzie wymalowane na budynkach gospodarczych polityczne graffiti, nawołujące do sprzeciwu przeciwko udziałowi Wielkiej Brytanii w prowadzonych przez USA wojnach.
Samą plażę oddzielają od nas porośnięte trawą wydmy, jednak już po krótkim spacerze znajdziemy się na piasku, z którego w morze wcinają się niewielkie skałki. Również stąd cieszyć można oczy widokiem na Small Isles, a na odważniejszych, którzy nie boją się skakać po kamieniach, czeka nagroda w postaci widoku na latarnię morską Ardnamurchan Point.
Moidart
Pokonawszy ponownie dwudziestomilowy odcinek single track road pomiędzy Kilchoan a Salen, skręcamy w lewo aby kontynuować przerwaną tu uprzednio pętlę. Już po chwili dojedziemy do rozproszonych zabudowań Acharacle, leżącego w miejscu, w którym Loch Shiel przemienia się w rzekę o tej samej nazwie uchodzącą po paru milach do morza. Tu możemy skręcić w jedną z wąskich dróżek odchodzących w lewo. Pierwsza z nich, omijając od północnej strony piaszczystą zatokę Kentra Bay, doprowadzi nas do osady Ardtoe. Druga – do stojącego na odcinanej przez przypływ niewielkiej wysepce zamku Tioram.
Choć sam zamek jest ruiną, która zamknięta jest dla zwiedzających ze względów bezpieczeństwa, jego położenie w pięknej, zacisznej zatoce otoczonej pokrytą złocistym piaskiem plażą, do której uchodzi wspomniana wcześniej rzeka Shiel wciąż czyni go wartym odwiedzenia miejscem. Miejsce to, które w dawnych czasach musiało wręcz tętnić życiem, dziś jest wyjątkowo spokojne – dzięki ukształtowaniu terenu nawet wiatr rzadko tu zagląda. Ten zaciszny mikroklimat pozwala rozwijać się bujnej zieleni.
Po powrocie na główną drogę przez pewien czas będziemy jechać na wschód, mając okazję podziwiać rozlewające się w pewnej odległości od nas Loch Shiel.
Po pewnym czasie droga jednak skręci na północ aby wkrótce ponownie skierować sie na zachód – tym razem wzdłuż północnego Loch Moidart. Jazda wzdłuż wody nie potrwa jednak długo, albowiem wijąca się jak wąż szosa ponownie skręci na północ aby po niedługim czasie zjechać nad brzeg kolejnej zatoki – tym razem będzie to Loch Ainort. Tu staniemy przed wyborem – skręcić w lewo aby dojechać do oferującego liczne połączenia promowe portu w Malaig i znanych z filmu Local Hero Srebrnych Piasków Moraru, albo w prawo, aby powrócić do A82 w Fort William, skąd udać możemy się na północ lub powrócić do Glasgow.
Jeśli wybierzemy opcję numer dwa, nie zapomnijmy zatrzymać sie w wiosce Glenfinnan. Tu poza uroczą stacją kolejową, na której w zabytkowych wagonach zorganizowano niewielki hostel i restaurację oraz stojącym na wzgórzu kościołem, możemy odwiedzić prowadzone przez National Trust of Scotland centrum historyczne upamiętniające miejsce lądowania Karola Edwarda Stuarta, przywódcy drugiego powstania jakobickiego, które miało go wynieść na tron brytyjski. Warto wspomnieć o polskim akcencie – Bonnie Prince Charlie był prawnukiem naszego króla Jana III Sobieskiego. Miejsce lądowania na końcu jeziora Loch Shiel upamiętnia wysoki monument, który najlepiej widoczny jest z górującego nad Visitor Centre wzgórza.
Miejsce to dziś jest jednak popularne z innych względów. Otóż po przeciwnej stronie punktu widokowego znajduje się słynny Glenfinnan Viaduct, po którym jeździł w filmowej adaptacji pociąg wiozący Harrego Pottera do szkoły. Na szczęście można w łatwy sposób uniknąć tłumnych wycieczek rozhisteryzowanych nastolatek udając się na spacer szlakiem turystycznym rozpoczynającym się na przeciwko Visitor Centre – łańcuch drewnianych ramp i kładek prowadzić nas będzie przez urokliwe podmokłe tereny i rozlewiska wpadającej w tym miejscu do jeziora rzeki Callop.
Jeśli czas pozwoli, warto wybrać się tu na długi spacer, bo już niedługo dojedziemy do Fort William, przez które drogą A82 ciągną przez cały rok rzesze turystów, dla których największą atrakcją Szkocji jest wypatrywanie potwora w Loch Ness…
Aby choć minimalnie zdążyć nacieszyć się opisanymi tu miejscami leżącymi w zachodnim Lochaber, potrzeba co najmniej dwóch dni. Warto jednak rozważyć rozszerzenie opisanej tu pętli o wizytę na wyspie Mull (można przeprawić się na nią z Lochaline a po objechaniu jej zgodnie z ruchem wskazówek zegara powrócić na Ardnamurchan w Kilchoan). Taka wycieczka to całkiem dobry sposób na tygodniowe wakacje.
[…] opcją jest prom łączący miasteczko Tobermory z Kilchoan na półwyspie Ardnamurchan, ta opcja jednak jest zbyt czasochłonna, więc warto rozważyć ją jedynie w przypadku jeśli […]
[…] ludzi przybywa jednak na wyspę promem z Oban przez cieśninę oddzielającą wyspę Mull od półwyspu Ardnamurchan. Jeśli więc chce się coś na wyspie zobaczyć, należy zaplanować jeden dzień na dojazd, jeden […]