Może pora rozwarzyć nasz stosunek do “zwykłych Rosjan”?

Nalepka z Ukrainą pojawiła się na moim aucie zaraz po tym, jak Rosja w lutym rozpoczęła nową fazę inwacji na ten kraj. Ja wiem, pusty gest, ale zawsze to jakiś symbol, chciałem po prostu wyrazić swoją solidarność. Przez pół roku które jeszcze mieszkałem w Szkocji spotykało się to wyłącznie z pozytywnymi reakcjami, ludzie nawet pytali skąd ją wziąłem i czy nie mam więcej. Po przeprowadzce do Finlandii trochę się to zmieniło. Owszem, parę osób myśłało, że to my jesteśmy uchodźcami z Ukrainy. Ale okazało się rowniez, że parę osób tak “udekorowany” samochód kłuje w oczy.

Nie pomagał fakt, że przez pierwszy okres, kiedy auto wciaż było zarejestrowane w Wielkiej Brytanii miałem na nim nalepkę z literami UK, którą watniki brały za wyróżnik auta z Ukrainy (bo nie każdy jeszcze wie, że stary wyznacznik brytyjski, GB, nie jest już w użyciu).

Na aucie zostawiono mi “życzliwy” list, w którym pouczano mnie, że zamiast parkować to auto w Helsinkach powinienem spierdalać bronić swojego gównokraju.

Palcem po szybie napisano mi także, żebym udał się tam, gdzie już czeka na mnie ich flagowiec floty czarnomorskiej.

Podczas tego festiwalu życzliwości opluto mi także szybę i próbowano wyłamać lusterka (na szczęście nie jest to łatwe, bo składają się tak do przodu, jak i do tyłu).

Dziś kiedy przyszedłem do samochodu odkryłem, że ktoś próbował mi odkleić nalepkę. Na śniegu widoczne były ślady kogoś, kto podszedł do mojej klapy bagażnika, a nalepka była w 2/3 odklejona – w tym momencie zaczęła się drzeć i ktoś ją tak zostawił.
W Szkocji nie miałem żadnych problemów. W Finlandii to już kolejna taka sytuacja. Jaka jest różnica między Szkocją i Finlandią, czyżby Finowie byli bardziej nieprzyjaźni Ukrainie i biegle znali język rosyjski? Nie. Po prostu w Glasgow nie ma praktycznie Rosjan. W Helsinkach jest ich mnóstwo.

Ja wiem, że to tylko kilka odosobnionych przypadków, ale sytuacji, w których przebywający na Zachodzie Rosjanie atakują Ukraińców (bo z racji tego, że piszą do mnie po Rosyjsku zakładam, że brali mnie za jednego z Ukraińskich uchodźców) jest wiele. Moim zdaniem pokazuje to, że Rosjanie nie powinni być wpuszczani do cywilizowanych krajów. Wiem, wiem, zaraz się zacznie, że oni niewinni, że oni nie popierają Putina, że oni też są ofiarami tej wojny i że nawet za czasów Związku Radzieckiego Zachów przyjmował uchodźców. To prawda. Tylko, że za czasów Związku Radzieckiego, jak ktoś uciekał na Zachód to przekreślał swoje dotychczasowe życie. To wiązało się ze spaleniem wszystkich mostów. Dzisiaj Rosjanie chcą mieć wygodne życie. Nie wyjdą na ulicę protestować bo to niebezpiecznie. Zresztą, wielu z nich popiera wojnę – przynajmniej do momentu, w którym do nich nie przyjdzie wezwanie na komendę uzupełnień. Wtedy uciekają, bo są przeciw. Nie, nie wojnie. Przeciw temu, żeby to oni musieli w tej wojnie walczyć.
To jest takie “zjeść ciastko i mieć ciastko”. W kraju uszy po sobie i udajemy, że popieramy Putina. A potem na Zachód i robimy z siebie ofiary jego okropnego reżimu. Oczywiście oficjalnie, bo jak nikt nie patrzy to zawsze można opluć jakąś Ukrainkę, napisać Z na drzwiach toalety czy spróbować zdemolować komuś samochód za nalepkę w niebiesko-żółtych barwach.

Nawet niektórzy moi przyjaciele Rosjanie, których zawsze ceniłem, zawiedli mnie. Rozumiem, jak się mieszka w Rosji to można nie chcieć się wychylać. Ale jakieś minimum przyzwoitości wymagałoby żeby skoro już obraliśmy taktykę siedzenia cicho kiedy mordowane są tysiące niewinnych ukraińskich cywilów nie rozpoczynać nagle po tygodniach milczenia w mediach społecznościowych wielkiego rantu na rusofobię po tym, jak ktoś jakiejś Rosjance napisał coś niemiłego na Instagramie… Jeśli ktoś nie rozumie, że te wyzwiska wobec Rosjan którzy brylują w socjal mediach pokazując, że żyją tak, jakby nic się nie stało, to jest po prostu rozpaczliwa reakcja obywateli narodu, wobec którego Twój kraj rozpętał kampanię totalnej destrukcji, to znaczy, że wbrew jego zapewnieniom coś tam z tej propagandy, której rzekomo nie ogląda, przesączyło się pod czapeczkę…

A pamiętajmy, że w tym przypadku mówię o osobie, która pół życia mieszkała w Polsce, zna języki, czyta zachodnie media i tak dalej. To nie jest jakaś babcia z zagubionej na Syberii wioseczki, która całą wiedze o świecie czerpie z propagandowych kanałów w telewizji (zakładając, że akurat ma prąd). Ci ludzie, jeśli tylko chieliby wiedzieć, znaliby prawdę. I pewnie większość z nich wie, tylko woli udawać, że ich to nie dotyczy. Jak w tym kawale o dwóch Rosjanach rozmawiających w bydlęcym wagonie: “Czy wiesz, do którego Gułagu nas wiozą?” pyta pierwszy. “Nie, ja się polityką nie interesuję” odpowiada mu towarzysz niedoli.

Było już wiele dyskusji o tym, dlaczego Rosjanie są bierni i dlaczego nie protestują, mądrzejsi ode mnie się na te tematy wypowiadali. Ale czy bierność spowodowana strachem – lub, częsciej, zwykłą chęcią wygodnego życia – nie tak dawno znajoma, z którą próbowałem porozmawiać na temat tego co myślą o wojnie zwykli Rosjanie i jak można żyć w państwie terrorystycznym prowadzącym zbrodniczą wojnę wciąż zniemiała temat na to, jak wygodnie żyje się w Moskwie i jak wysoki jest tam standard życia – jest wystarczającym argumentem żeby uniknąć konsekwencji działania państwa, którego jesteś obywatelem?

Owszem, odpowiedzialność zbiorowa jest zła. W idealnym świecie, gdzie każdy odpowiada tylko i wyłącznie za swoje czyny a wszyscy jesteśmy perfekcyjnie kuliści i poruszamy się beztarciowo w próżni, jak to się kiedyś żartowało na fizyce, tak pewnie by było. Ale świat jest skomplikowany. Bycie obywatelem jakiegoś kraju może mieć swoje wady, ale moze też mieć konsekwencje. Brytyjczycy, stojący w kolejkach do kontroli paszportowej podczas gdy obywaele EU przechodzą bezproblemowo przez sąsiednią bramkę nie domagają się zwykle, żeby traktować ich inaczej, bo oni nie głosowali za Brexitem. Ich kraj podjął taką decyzję, i teraz kwitną w tych kolejkach i nie mogą liczyć na specjalne traktowanie. Tak działa posiadanie danego obywatelstwa. Niech się cieszą, że mają paszport brytyjski a nie na przykład somalijski, bo wtedy jeszcze trudniej byłoby im przekraczać granice.

Dlaczego tutaj ma być inaczej? Dlaczego kiedy nikt nawet nie proponuje zniesienia kontroli paszportowych dla Brytyjczyków na podstawie założenia, że na pewno głosowali przeciwko Brexitowi oczekuje się, że wobec Rosjan bedziemy jako pozycję wyjściową zakładać, że nie popierają Putina? Dlaczego podczas gdy ukraińskie miasta są równane z ziemią przez rosyjską artylerię nie może nas irytować fakt tej hipokryzji, że ktoś sobie mieszka w Mokswie czy Petersburgu, bo mu bardzo odpowiada panujący tam standard życia, ale jak wpadnie na wakacje do Włoch czy zakupy do Helsinek to nagle mamy się nad nim pochylać jaką to on nie jest biedną ofiarą putinowskiego reżimu?

Zresztą, Rosja musi być zahamowana. Już kiedyś używałem tego porównania i dalej tak sądzę: Putin to rak. Próbowaliśmy farmacji – czyli dyplomacji i biznesu z Rosją. Nie wyszło. Próbowaliśmy precyzyjnych cięć chirurgicznych – czyli sankcji. Też nie zadziałało. Jesteśmy na etapie chemioterapii. Chemioterapia ma to do siebie, że cierpią od niej także zdrowe komórki. Ale niestety czasami jest konieczna. Rosja jest dziś na tym etapie. Na pewno przesrane być zwykłym rosjaninem ale to pikuś w porównaniu z tym, jak przesrane jest dzisiaj być Ukraińcem z Mariupola. A świat jednak powinien mieć jakieś priorytety komu pomagać. Czasem, żeby uratować komuś życie trzeba przeszkodzić komuś innemu. Kiedy straż pożarna swoim wozem przepycha zaparkowany na ulicy samochód żeby uratować ludzi z pożaru nikt nie rozpacza nad tym, że właściciel auta będzie musiał sobie polakierować zderzak.

Zresztą, te moralne rozterki dotyczą tylko takich, co naprawdę po prostu chowają głowę w piasek i udają, że wojna toczy się gdzieś daleko i nie mają z tym nic wspólnego. A jest znacznie gorzej. Wystarczy rozejrzeć się po mediach społecznościowych aby zobaczyć, że nawet wśród prawdziwych, mieszkajacych od lat na Zachodzie Rosjan (bo kremlowskie boty to inna sprawa) wielu bez skrępowania wyraża swoje poparcie dla inwazji na Ukrainę. Ilu takich nowych wpuszczamy dziś? Ilu z wjezdżających na nasz teren obywateli Rosji może nie ma aż tyle patriotyzmu żeby z karabinem na ramieniu pójść w okopy gdzieś w Donbasie, ale wystarczająco, żeby aktywnie wspierać działanie swojego państwa siedząc bezpiecznie w Helsinkach czy Warszawie?

Kolejną sprawą jest to, że jak donoszą nawet rosyjskie media, zmogilizowani rosyjscy poborowi skarżą się na braki sprzętowe. Często w ich społecznościach organizowane są zbiórki na sprzęt wojskowy dla nich. Przecież jeśli uznajemy, że inwazja Rosji na Ukrainę to akt terroru, to jest to jawne i otwarte wspieranie terroryzmu. Czy wpuścilibyśmy na teren EU człowieka, który organizował zbiórki na zakup wyposażenia wojskowego dla Państwa Islamskiego? Nie sądzę. Nawet tych, którzy tylko słowami popierają islamistyczny terroryzm zwykle zawraca się z granicy lub nawet deportuje, a przyjeżdżający do nas z pewnych krajów poddawani są skrupulatnej kontroli, a nie raz także obserwacji przez służby specjalne. Dlaczego więc w ogóle nie interesuje nas postawa więkzości przyjeżdżajacych do nas Rosjan, którzy wciąż podróżują sobie po Europie jakby nigdy nic?

Dużo się dziś mówi o dostarczaniu Ukraińcom kolejnego uzbrojenia pozwalającego im na odparcie rosyjskich faszystów. Ale moim zdaniem o co najmniej kilka miesięcy spóźniliśmy się jeśli chodzi o poważne przemyślenie tego, jak wygląda europejski reżim wizowy dla obywateli Rosjan.

Comments

comments

Dodaj komentarz