Nie ma czegoś takiego jak kryzys na Ukrainie. Jest rosyjska inwazja.

W epoce wojen hybrydowych akcje propagandowe są tak samo ważne jak ruchy wojsk w terenie. Niosący informację język jest tak istotny, jak naboje. Tymczasem w wojnie hybrydowej, którą Zachodowi własnie wytoczył Putin, Wielka Brytania i Ameryka poniosły już pierwszą porażkę, oddając Rosji pole na płaszczyźnie propagandy.

Spójrzmy jak wyglądała przed chwilą pierwsza strona Gazety Wyborczej (screen nad tekstem).

Nagłówek nie pozostawia żadnych wątpliwości: „Rosja bierze Donbas”. Tu nie ma nic do dodania, dokładnie to się właśnie dzieje. A czego dowie się ze swoich mediów czytelnik anglojęzyczny?

Putin ogłasza prowincje kontrolowane przez rebeliantów niepodległymi państwami” – pisze The Independent.
Ukraina: Z rozkazu Putina Rosyjscy żołnierze wkraczają do separatystycznych krajów z ‘misją pokojową’ – pisze The Guardian
Putin uznaje niepodległość rozłamowych ukraińskich państw” – to znowu The Times.
Putin uznaje niepodległość separatystycznych regionów Ukrainy i wysyła żołnierzy z misją pokojową” – to dla odmiany Sky News.

A jak sprawę relacjonują media amerykańskie?

Rosja wydaje się być gotowa aby uznać niepodległość separatystycznych regionów Ukrainy” – podejrzewa Foreign Policy
Putin rozkazuje żołnierzom wkroczyć na tereny Ukrainy kontrolowane przez separatystów” – informuje z kolei główna strona CNN

Tylko na BBC tytuł jest w miarę poprawny: Putin rozkazał żołnierzom wkroczyć na tereny wschodniej Ukrainy”. Dodatkowe punkty za ujęcie „misji pokojowej” w cudzysłów, ale zaraz potem skucha w postaci pisania o terytoriach kontrolowanych przez rebeliantów.

Drogie Brytyjskie media: tak długo, jak będziecie tylko powtarzać rosyjskie kłamstwa, przegrywacie wojnę informacyjną. Waszą rolą jest informowanie o rzeczywistości.

1. Nie ma czegoś takiego jak prowincje kontrolowane przez rebeliantów. Są prowincje okupowane przez Rosję. Może w Donbasie widać było prorosyjskie sympatie, ale nikomu nie śniło się rozpętywanie wojny domowej. Wszystko zaczęło się od rosyjskiej inwazji osiem lat temu. Dziś już wiemy doskonale, że zbrojni którzy zajęli regiony Doniecka i Ługańska to byli rosyjscy żołnierze, dowodzeni przez Rosjan i korzystający z rosyjskiego sprzętu i zaopatrzenia. Widzieliśmy nawet rosyjskich żołnierzy będących oficjalnie na służbie, którzy wrzucali do social mediów selfiaczki strzelane na terenie Ukrainy.

Dziś Putin nie rżnie już głupa i nie udaje, że „zielone ludziki” które zajęły Krym to nie byli rosyjski żołnierze. Po prostu ci na wschodzie Ukrainy mają pecha, bo Rosja nie przyzna się do nich tak łatwo, bo przyznałaby w ten sposób, że to jej ludzie strącili cywilny malezyjski samolot.

2. Nie ma czegoś takiego jak separatystyczne państwa. Są tereny Ukrainy okupowane przez Rosję. Okolice Doniecka czy Ługańska to tereny Ukrainy, nie jakieś niepodległe kraje. One nie są separatystyczne, nie próbują się oderwać. Wręcz przeciwnie, są odrywane od Ukrainy siłą przez Rosję. Nawet, jeśli części ich mieszkańców to odpowiada.

3. Nie ma czegoś takiego jak separatystyczna armia na wschodzie Ukrainy. Nawet jeśli byłaby, to za co prowadziłaby przez osiem lat wojnę? Skąd brała by uzbrojenie, sprzęt czy amunicję? Jest oczywiste, że to są rosyjscy żołnierze okupujący Ukrainę pod fałszywa flagą.

I co chyba jest najważniejsze: NIE JESTEŚMY ŚWIADKAMI UKRAIŃSKIEGO KRYZYSU. TO CO OBSERWUJEMY TO ROSYJSKA INWAZJA. Ukraina, przy całych swoich wadach, nie miała problemu, i wolniej lub szybciej budowała swoją demokrację i ekonomiczną pozycję w Europie. Chociaż właściwie to można powiedzieć, że miała. I ciągle ma. Problemem Ukrainy jest Rosja.

Oczywiście Putin chciałby, żebyśmy przyjęli jego narrację. Żebyśmy myśleli o Doniecku czy Ługańsku jako „niepodległych państwach, które korzystają ze swojego demokratycznego prawa do wyboru sojuszników i wybrały Rosję”. To jest rosyjska taktyka co najmniej od czasów upadku ZSRR. To dlatego Rosja utrzymuje Naddniestrze, kadłubowe pseudo-państewko wykrojone z Mołdawii, niczym kula u nogi przeszkadzające w marszu Kiszyniowa na zachód. Tą samą taktykę zastosowano wobec Gruzji w 2008 roku wykrajając z niej pseudo-republiki Abchazji i Osetii Południowej, skutecznie ograniczając jej prozachodnie ciągotki a następnie, po raz kolejny w 2014 roku najeżdżając Ukrainę. Tym razem znowu słyszeliśmy narrację o narodzie krymskim, który w referendum zdecydował o swojej niepodległości tylko po to, żeby dzień później przyłączyć się do matuszki Rosji.

Tylko, że Ukraina okazała się zbyt wielkim kąskiem. Putin zdołał ją nadgryźć, ale przeżucie już go przerosło. Okupowany Krym jakoś nie chce stać się rosyjskim odpowiednikiem Lazurowego Wybrzeża. Wojna na wschodzie Ukrainy także od kilku lat trwała w niemrawym pacie. To dlatego Rosja zdecydowała się zadać Ukrainie kolejny cios, a niewykluczone że Putin liczy się z tym, że żeby zdławić parcie Ukraińców na zachód będzie musiał kompletnie zniszczyć demokratyczne instytucje ich państwa, choćby i poprzez wojskową inwazję na pełną skalę.

Jak napisała na Twitterze Emma Szewczak: różnica między brytyjskimi a polskimi mediami jest taka, że podczas gdy te drugie informują o tym, co się dzieje, brytyjskie media informują o tym, co Putin mówi, że się dzieje. Pora z tym skończyć. Dlaczego?

Bo tak długo, jak powtarzamy kłamstwa Putina, przegrywamy wojnę informacyjną. A Wielka Brytania już raz zawiodła Ukrainę, kiedy podczas rosyjskiej inwazji na Krym całkowicie zignorowała swoje zobowiązania wynikające z memorandum budapesztańskiego. Owszem, było parę oburzonych twittów i kilka marginalnych sankcji, ale rosyjscy oligarchowie dalej robią sobie z Londynu Disneyland dla milionerów a Putin – i jego przydupas Łukaszenko – śmieją się nam w twarz kiedy wysyłają swoich agentów do Anglii w celu otrucia Siergieja Skripala, bądź co bądź poddanego królowej Elżbiety, czy kiedy porywają zarejestrowany w Unii Europejskiej samolot aby bezprawnie pojmać dwoje z jego pasażerów.

Chyba oczekiwanie, że przynajmniej będziemy nazywać rzeczy po imieniu to nie jest jakieś szczególnie radykalne wyzwanie?


Tekst powstał dla portalu West Country Voices

 

Comments

comments

Dodaj komentarz