Poradnik: Kupno samochodu na emigracji

Pierwsze cztery kółka

Masz dość już jeżdżenia autobusami? Wiecznie spóźnione gruchoty, pełne śmieci i wulgarnych nastolatków rzucających się „metrem” i brzęczących hip-hopem ze swoich komórek? Może warto uniezależnić się i zakupić własne cztery kółka?

Skye Bridge

Wcale nie musi to być znaczny wydatek. Szczególnie, jeśli nie szukamy super bryki a po prostu czegoś, co jeździ i się nie psuje. Techniczne aspekty sprawy pozostawimy sobie jednak na następny odcinek, dziś zastanówmy się tylko co kupić i gdzie szukać.

Pamiętajmy, że kupno auta to nie koniec wydatków. Warto więc wybrać coś, co nie będzie drogie w eksploatacji i do ubezpieczenia. Szczególnie, jeśli nie mamy żadnych zniżek z Polski, koszt ubezpieczenia w pierwszym roku może znacznie przewyższyć wartość pojazdu. Wybierzmy więc jakieś niewielkie toczydełko. Jeżeli mamy dużą rodzinę lub planujemy samochodowe wyjazdy do Polski, warto kupić większy pojazd, ale wciąż, jeśli to możliwe, z małym silnikiem, aby obniżyć spalanie i koszt ubezpieczenia.

A zatem kiedy wiemy już mniej więcej czego szukamy (wielkość + przedział cenowy), czas zacząć się rozglądać. Podstawowym miejscem poszukiwań jest Internet. Jakkolwiek kupowanie w ciemno na e-bayu jest pomysłem dość ryzykownym to już na stronach w rodzaju autotrader.co.uk można umówić się ze sprzedającymi na oględziny a nawet jazdę próbną (przeważnie konieczne posiadanie ubezpieczenia!). Należy uważać, ponieważ niektóre z podobnych stron nie podają bezpośrednich kontaktów do ogłoszeniodawców lecz wymagają dzwonienia przez wysokopłatne numery dostępowe. Obdzwonienie kilku ogłoszeń może więc nas kosztować znaczną sumkę.

Warto także zaglądnąć na portale ogłoszeniowe – np. gumtree.com – lub do lokalnych darmowych gazet takich jak np. Extra. Kolejnym miejscem wartym sprawdzenia są autokomisy lub dealerzy – często przyjmują oni stare samochody w rozliczeniu i chcą się ich szybko pozbyć, bo zajmują im tylko miejsce a zarobek na nich praktycznie żaden. Dzięki temu można tam trafić na prawdziwe okazje.

Ostatnim miejscem, o którym wspomnę w tym artykule są aukcje. To dla Polaków, przyzwyczajonych do giełd, pewna nowość. Tymczasem na aukcji cena wywoławcza jest dość niska, lecz podczas licytacji emocje mogą wziąć górę nad zdrowym rozsądkiem. A że możliwość oględzin aut przed zakupem jest ograniczona kupowanie aut na licytacji to naprawdę loteria. Co prawda można trafić niezłe okazje, ale wiele ze sprzedawanych tam aut to są gruchoty, których nigdzie indziej nie udaje się upchnąć. Nie warto liczyć na firmę aukcyjną – nawet jeżeli dają oni gwarancje na zakupione pojazdy w przypadku jakichkolwiek problemów zrobią wszystko, aby wykręcić się od odpowiedzialności.

Choć kupno nie zawsze jest łatwe, to chyba warto:

  • 10 letnie auto w dobrym stanie – kilkaset funtów

  • poczucie wolności – bezcenne

    IMG_6693


Kupowanemu samochodowi zagląda się pod maskę

W poprzednim odcinku pisaliśmy o tym, jak i gdzie szukać samochodu. Dzisiaj: sam moment zakupu. Na co uważać, żeby zamiast auta marzeń nie kupić zdezelowanej nieruchomości?

Podstawową zasadą jest, aby na oględziny nie iść samemu. Idealnie byłoby wziąć ze sobą dobrego znajomego-który-się-zna, jednak pożyteczna będzie każda zaufana osoba, nawet koleżanka, która o samochodach wie to, że czerwone są najładniejsze. Zawsze co dwie pary oczu to nie jedna.

Przed udaniem się na oględziny należy upewnić się, że my lub sprzedający, posiadamy ubezpieczenie pozwalające nam na jazdę próbną. W miarę możliwości kupujmy w dzień lub przynajmniej weźmy ze sobą dobrą latarkę. Dobrze jest umówić się na oględziny pod domem sprzedającego – w takim przypadku łatwiej o to, że samochód będzie zimny, co umożliwi nam obserwację, czy nie ma problemów z jego odpaleniem. Zanim jednak zabierzemy się do kręcenia kluczykiem, poprośmy o otwarcie maski i sprawdźmy, czy silnik nie jest upaprany olejem. To argument na „nie” – nawet, jeżeli właściciel twierdzi, że „silnik jest brudny bo właśnie dolewał”. Jeżeli silnik jest zimny (i tylko wtedy!) odkręćmy pokrywę wlewu chłodnicy, na której nie powinno być białego nalotu o konsystencji smalcu. Pod maską poszukajmy też nowych elementów – świadczyłoby to o dbałości właściciela o auto.

Po zamknięciu maski odpalamy pojazd, ale zanim ruszymy sprawdzamy działanie świateł (lekceważenie przepalonych żarówek często idzie w parze z ogólnym lekceważeniem kondycji pojazdu) a także próbujemy wszelkie możliwe przełączniki, opuszczanie szyb, zamki, klamki, nawiewy, wycieraczki, spryskiwacze, elektroniczne bajery etc. – naprawa takich „drobiazgów” często bywa kosztowna. Przyjrzyjmy się też szczelinom w nadwoziu – ich nierówna szerokość najczęściej oznacza auto powypadkowe. Posłuchajmy, czy silnik pracuje równo i sprawdźmy, czy z rury wydechowej nie wydobywają się kłęby czarnego dymu.

W końcu czas zasiąść za kółkiem. Sprawdźmy, czy nie świecą się żadne niepożądane kontrolki oraz wizualnie oceńmy, czy stopień zużycia kierownicy, fotela kierowcy i dźwigni zmiany biegów odpowiada licznikowemu wiekowi auta. Jeśli widać duże zużycie a przebieg jest mały – możliwe, że licznik jest „po tuningu”.

W końcu ruszamy na jazdę próbną. Warto sprawdzić przyśpieszenie i hamowanie pojazdu, przejechać przez próg zwalniający oraz wykonać kilka ciasnych zakrętów nasłuchując wszelakich podejrzanych dźwięków. Warto obserwować też, czy silnik się nie przegrzewa.

Zawsze istnieje szansa, że nie będąc fachowcami dokonamy niezbyt udanego zakupu. Ale w uniknięciu katastrofy te kilka porad powinno nam pomóc.


 

Poradnik ukazał się (w dwóch częsciach) w miesięczniku Scotland.pl w 2009 roku

Comments

comments