W zbliżających się wyborach prezydenckich, w których po raz pierwsi Czesi wybierać będą głowę swojego państwa bezpośrednio, zamierza wziąć udział Vladimír Franz. Doktor prawa, uznany artysta malarz i twórca teatru Kytka oraz wykładowca w szkole aktorskiej. Jest on postacią dość popularną, choć być może część swojej popularności zawdzięcza nie swoim osiągnięciom artystycznym i naukowym, ale temu, że ponad 90% powierzchni jego ciała pokrywają tatuaże…
W tym momencie większość dziennikarzy, w swoich artykułach umieszcza zdanie w stylu: „wbrew pozorom jego kandydatura jest całkiem poważna”. A ja się pytam: a dlaczego miałaby być niepoważna? Z tego co wyczytać można na jego oficjalnej stronie, czy w informacjach podanych na jego facebook’owym fanpage’u, ma całkiem rzeczowe poglądy na wiele spraw, od kościelnych restytucji przez sytuację na Bliskim Wschodzie aż po sprawy legalizacji narkomanii.
Z prywatnej mini-sondy, którą przeprowadziłem wśród moich czeskich przyjaciół wynika, że przynajmniej wśród młodzieży uważany jest za całkiem realnego kandydata – niektórzy wprost mówią, że na scenie politycznej nie widzą nikogo, kto byłby bardziej wart ich głosu, inni ubolewają, że czeskie społeczeństwo może okazać się zbyt konserwatywne, aby wybrać na prezydenta kogoś o tak nieszablonowym wyglądzie.
Wszystko wskazuje więc na to, że wygląd pana Franza może jednak stanąć na jego drodze do politycznego sukcesu – a on sam chyba jest tego świadomy, ponieważ na potrzeby kampanii pozbył się licznych kolczyków, które nosił w rozmaitych widocznych miejscach…
Dzisiejsze sondaże dają mu niecałe 7 % poparcia, co nie jest wcale tak mało, biorąc pod uwagę, że liderzy rankingu mają po ok. 25% głosów. Ze swoimi niecałymi siedmioma procentami, zależnie od rankingu, w wyścigu na Pražský hrad klasyfikowany jest na trzecim lub czwartym miejscu.
Podsumowując; znając wyluzowanie Czechów oraz casus Ruchu Palikota w naszych ostatnich wyborach, w których również jego ugrupowanie nie wypadało zbyt dobrze w sondażach, kto wie, kto wie…?
Tymczasem za oceanem również trwa kampania prezydencka. Kandydat Republikanów Mitt Romney odnosząc się do sytuacji awaryjnego lądowania samolotu z jego żoną na pokładzie, spowodowanego małym pożarem i zadymieniem kabiny, powiedział, że byłoby znacznie lepiej, gdyby można było po prostu otworzyć okna i wywietrzyć.
W świetle tego, że Mitt Romney ma całkiem realne szanse, aby położyć swój palec na guziczku odpalającym największy na świecie arsenał nuklearny, kwestia poczucia estetyki potencjalnego prezydenta Republiki Czeskiej zaczyna wyglądać na znacznie mniej istotną sprawę, nie sądzicie?
Tekst ukazał sie w portalu gazetae.com
Zdjęcie autorstwa Jakuba Hussara wykorzystane na licencji CC BY-SA 3.0