Niestety z powodu nawału pracy, nie jestem w stanie dostarczać Wam Absurdystanów tak często, jakbym chciał (jak widzicie nawet z tłumaczeniem tych, które są publikowane w Britskich listach mam problem). Dlatego zamiast skupiać się na regularnej bieżączce, zróbmy krok do tyłu i spójrzmy na nasz kraj z dystansu. Może wyjdzie nam to na dobre, bo w Polsce naprawdę dużo się dzieje i dobrze jest móc ująć to okiem szerszego obiektywu.
Nie zrozumcie mnie źle. To nie tak, ze jakoś dramatycznie zmienił się poziom tego, co PiS odwala nam każdego dnia. To raczej był niezbyt szybki, ale regularny postęp, każdego dnia po prostu działo się więcej i więcej i, jak w anegdocie z gotowaną w garnku żabą, wielu z nas mogło po prostu nie spostrzec tego, jak źle się dzieje. Bo regularnie przyzwyczajając nas do kolejnych afer i skandali, oni stracili już wszelkie bezpieczniki czy chęć na udawanie czegokolwiek i po prostu bezczelnie jadą na całość.
Kliknij TUTAJ aby przeczytać poprzedni odcinek cyklu.
Kliknij TUTAJ aby zobaczyć listę wszystkich dotychczasowych felietonów.
To już nawet nie jest to, że wpychają swoich totumfackich i pociotków na każde stanowisko. To było modne zaraz po wygraniu przez nich wyborów (pamiętacie skandal z Pisiewiczami?). Teraz to już zupełnie inny poziom. Okazało się na przykład, że w w 2019 Mateusz Morawiecki załatwił swojej siostrze fejkowa prace w nieistniejącym wydziale urzędu miejskiego w Trzebnicy. To już oczywiście wczorajsze wiadomości, ale to są właśnie rzeczy których dziś możemy spodziewać się od PiS. Albo wręcz przeciwne: Dziennik Bałtycki, jedna z lokalnych gazet przejętych jakiś czas temu przez kontrolowany przez pisowskiego oligarchę Orlen zorganizował plebiscyt na osobowość roku 2022, w którym w pierwszym etapie zwyciężyła Agata Bąk. Uznano jej „osiągnięcia w implementacji AI w HR”. Googlajcie sobie ile wlezie, nic się o tych osiągnięciach z sieci nie dowiecie a to z tej prostej przyczyny że owa Agata Bąk nie istnieje. Została przez lokalną działaczkę przy pomocy chat bota i generatora zdjęć online. A wszystko po to, żeby pokazać, że cały ten plebiscyt to ściema nastawiona na wyciąganie pieniędzy. Nikt nie weryfikuje kandydatów ani dba o to, żeby głosowanie było fair, ważne żeby ludzie głosowali – bo za oddawanie głosów się płaci. A PiS nie zatrzyma się przed żadnym pomysłem na wyciąganie choćby i drobniaków z kieszeni Polaków.
Wygląda na to, ze nie istnieje także nasza obrona przeciwlotnicza. 26. Kwietnia kobieta jadąca na koniu w podbydgoskim lesie znalazła szczątki rozbitej rosyjskiej rakiety zdolnej do przenoszenia głowic nuklearnych Ch-55. Kobieta sprawę musiała zgłaszać na policje kilkukrotnie zanim ktoś w końcu ruszył dupę i zainteresował się sprawą. Po jakimś czasie wyszło na jaw, ze rakieta ta weszła w przestrzeń powietrzną Polski 16. grudnia. Obrona przeciwlotnicza przez chwilę śledziła ją na radarze ale potem stracili ją z pola widzenia. Stracili też zainteresowanie tematem (a może po prostu mieli ważniejsze sprawy na głowie takie jak zarządzone odgórnie wspólne czytanie biblii). W końcu głos zabrał Minister Obrony Mariusz Błaszczak i powiedział prasie, że jemu nikt nic o sprawie nie powiedział (czemu niemal natychmiast zaprzeczyło dowództwo wojskowe, pokazując, że są jeszcze w naszym kraju żołnierze którym zostało trochę odwagi). Wojskowi twierdzą, że ministra poinformowano zgodnie z procedurami, ale ten sprawę zamiótł pod dywan, bo PiS bał się politycznych reperkusji w przypadku, w którym społeczeństwo dowiedziało się, że nie ma co liczyć na ochronę przed kolejną sytuacją podobną do tej, kiedy rakieta nadlatująca z obszaru działań wojskowych za naszą wschodnią granicą uśmierciła w Przewodowie dwóch mężczyzn.
Dalej mieliśmy festiwal wzajemnych oskarżeń, gdzie tak rząd, jak i dowództwo armii wzajemnie zarzucali sobie kłamstwa i nikt nie chciał za nic wziąć żadnej odpowiedzialności. Wygląda jednak na to, że prawda wyglądała tak: armia początkowo rozpoczęła poszukiwania rakiety, ale minister Błaszczak rozkazał przerwanie poszukiwań. Rząd oczywiście zaprzecza, że zrobił cokolwiek niezgodnego z procedurami i przekonuje Polaków, że mogą się czuć bezpieczni bo mamy pełną kontrolę nad naszym niebem… i wtedy nieidentyfikowany dron wielkości małego szybowca minął podchodzący do lądowania na Okęciu samolot pasażerski o 30 metrów. I znowu, zamiast zgodnie z procedurami natychmiast zamknąć przestrzeń powietrzną w okolicy, kolejnemu samolotowi pozwolono na lądowanie. Ostrzeżono tylko pilota, żeby „uważał, bo jakiś dron tu lata”.
Z bezpieczeństwem sieciowym nie lepiej. Możecie pamiętać powracający jak bumerang temat mejli Dworczyka, który, ku zaskoczeniu tych wszystkich, którzy mieli jeszcze jakąkolwiek nadzieję na normalność, wciąż beztrosko pełni kolejne funkcje w rządowej administracji, choć wielokrotnie już zostało potwierdzone, że przynajmniej niektóre z wykradzionych e-maili to nie są fejki, nie wchodząc nawet w temat tego CO do siebie pisali kolesie z gabinetu Morawieckiego.
Ale jakby tej kompromitującej bezpieczeństwo naszego rządu wtopy nie było mało, okazało się przy okazji publikacji kolejnych mejli, że te dzbany przesyłały sobie w otwartym tekście loginy i hasła do portali rządowego systemu zarządzania kryzysowego. Już samo to powinno zaowocować dyscyplinarnym zwolnieniem autora takiego e-maila, ale wisienką na torcie jest to, że wścibscy dziennikarze postanowili sprawdzić, czy te dane były prawdziwe i udało im się do owego systemu bez problemu zalogować. TRZY LATA PO WYSŁANIU OWEGO MEJLA dane logowania były wciąż aktywne. To już było zbyt wiele nawet dla PiS i Dworczyk został momentalnie zdymisjonowany… Hehe, żartowałem. Ale wątpię, że się nabraliście.
A jak tam się mają spray w kwestii reformy wymiaru sprawiedliwości? Nowo zaprzysiężeni sędziwie ulegli wobec Zbigniewa Ziobry rozpoczęli zmiany od samych siebie. Sędzia Daniel Jurkiewicz na przykład pierwsze co zrobił, to przeniósł się do sądu, gdzie będzie miał mniej pracy a następnie wydał polecenie zabraniające przyznawania mu nowych spraw do rozpatrzenia. W jednym z najważniejszych śledztw dotyczących nielegalnego podsłuchiwania Pegasusem senatora Krzysztofa Brejzy CD-ROM zawierający istotne materiały dowodowe został uszkodzony. Co ciekawe to nie pierwszy taki przypadek, CD-ROM zawierający materiały dowodowe podważające „ustalenia” prokuratury mające na celu wrobienie przypadkowego kierowcę winą za wypadek limuzyny Beaty Szydło w Oświęcimiu także został zniszczony. Pomijając już fakt, że dziwi mnie że w 2023 roku materiały dowodowe przesyłane są na płytach CD w papierowych kopertach (na laptopie na którym to piszę nawet nie miałbym jak tego odtworzyć a ma on już dobre kilka lat), w pale mi się nie mieści że nikt nie zrobił kopii bezpieczeństwa znajdujących się na tych płytach danych. Ale to nie jest tak, że wymiar sprawiedliwości nie robi nic: w sprawie kierowcy nielegalnie tuningowanego BMW który zabił na pasach pieszego jadąc blisko trzykrotnie więcej niż obowiązujące w danym miejscu ograniczenie sąd uznał, że ofiara jest częściowo sama sobie winna. Bo tuningowane BMW było głośne a jego jaskrawy kolor był widzialny z daleka więc pieszy, który nie zdążył uciec sprzed maski wariata jadącego przez miasto z prędkością 136 km/h jest współwinny swojej śmieci…
Szkoda, że taką skrupulatnością i chęcią spojrzenia na sprawę z każdej możliwej perspektywy wymiar sprawiedliwości nie wykazuje się jeśli chodzi o coraz liczniejsze przypadki wysysania publicznych pieniędzy do szemranych fundacyjek i organizacji prowadzonych przez Krewnych-I-Znajomych-PiSu. Przy takiej bezkarności kolejne akcje są coraz bardziej bezczelne. Wiodący propagandzista PiS na przykład dostał prawie milionowy grant na swoją szemraną fundacyjkę, która nie była w stanie wykazać się żadnymi wynikami swojej działalności za tak ciężkie pieniądze. Inni PiSowscy propagandziści dostali blisko 2 miliony na portal sovereignty.pl który miał nieść polski (czytaj: PiSowski) punkt widzenia w szeroki, anglojęzyczny świat. Świetnie wydane pieniądze, naprawdę. Według analizy portalu press.pl, ta strona postawiona na WordPressie odwiedzana jest tylko przez użytkowników z Polski. Zapewne zwolenników PiS, bo kto inny chciałby czytać kiepsko przetłumaczone na angielski bełkotliwe ranty na Unię Europejską. A i ci nie zabawiają tam zbyt długo – zapewne dlatego, że większość tych tekstów mogli już przeczytać w oryginale w innych pisowskich szmatławcach, bo na portalu jest bardzo mało oryginalnego contentu.
W swoich najlepszych miesiącach portal rejestrował mniej niż 5000 odwiedzających. Dla porównania mój ostatni felieton w portalu blisty.cz w momencie w którym piszę te słowa przeczytało już ponad 2300 czytelników. A pamiętajmy, że czeski to w internecie dość niszowy język, nie tylko w porównaniu do angielskiego. Sovereignty.pl ma 523 followersów na Twitterze (moje osobiste konto – 8045) i udało im się uzbierać 73 lajków i 88 śledzących w portalu Facebook (gdzie praktycznie martwy profil mojego bloga orynski.eu ma odpowiednio 400 i 418), a pamiętajmy, że ja za moją ciężką pracę polegającego na przybliżanie polskich spraw obcokrajowcom od rządu nie dostałem ani grosza (a i Blisty też nie do końca mnie obsypuje złotem, więc, wiecie, tego tamtego, obok tego tekstu jest link do miejsca w którym możecie postawić mi wirtualną kawę). A jak chcemy porozmawiać o poważnych źródłach, to (gorąco polecane przeze mnie) anglojęzyczne źródło informacji o Polsce, Notes From Poland, ma 40000 followersów na portalu Twitter i 60 000 na Facebooku…
Moim zdaniem jesteśmy już na etapie, w którym PiS poważnie rozważa możliwość tego, że utraci w nadchodzących wybroach władzę. Dlatego kradną ile wlezie chcąc napchać kieszenie póki jeszcze mają na to szansę. Są jak mafia. I nie, to już nie jest moje własne zdanie – to ich własne słowa. Jeden z działaczy tej partii, i przyjaciel samego Morawieckiego, który dostał od niego ciepłą posadkę w państwowej spółce pokłócił się z byłą partnerką i matką swojego dziecka i zaczął wysyłać jej wulgarne wiadomości tekstowe z pogróżkami. To w jednej z nich właśnie padły te mrożące krew słowa kiedy zapewniał, że jego pogróżki jak najbardziej są realne. “Tak, jesteśmy mafią”.
Ale to też nie jest tak, że oni już nie próbują wygrać wyborów. Festiwal obietnic już się zaczął. Kaczyński obiecał podniesienie zasiłku 500+ do 800 złotych (bo początkowa wartość została zdrowo nadgryziona przez spowodowaną nieudolną polityką gospodarczą PiSu inflację). Zaregaował na to szybko Donald Tusk mówiąc „sprawdzam” i proponując, żeby PiS podwyższył owe zasiłki już teraz, jeszcze PRZED wyborami, zobowiązując się do tego, że jego partia również za tym zagłosuje. Oczywiście w tym przypadku nagle okazało się, że państwa na to nie stać. Na co jednak państwo stać, to wypłata grantów w wysokości nawet do 10 000 złotych na organizację wiejskich potańcówek – pod warunkiem, że odbędą się tuż przed wyborami, żeby bawiący się do białego rana w wiejskich remizach nie zapomnieli, komu zawdzięczają tak wspaniałą rozrywkę.
Ale jeśli nie uda się przekonać wyborców do tego, żeby jeszcze raz zagłosowali na PiS to może przynajmniej uda się zablokować powrót Tuska do krajowej polityki. Parlament właśnie przegłosował utworzenie specjalnej komisji do spraw badania wpływów rosyjskich. Ta instytucja, która jako żywo przywodzi na myśl bolszewickie sądy, ewentualnie komisję MacCarthy’ego w USA, będzie mogła na podstawie decyzji z dupy pozbawiać wybrane (oczywiście przez wierchuszkę PiS) osoby prawa partycypowania w życiu politycznym. Komisja będzie miała niemal niczym nieograniczone prerogatywy, nawet takie, które będą sprzeczne z podstawą porządku prawnego w naszym kraju (jak prawo do łamania tajemnicy adwokackiej czy zasady, że prawo nie działa wstecz) a jej decyzja będzie ostateczna. Jeśli zdecydujsze się, że nie chcesz brać udziału w tym cyrku, za niestawienie się na żądanie będzie mogła nałożyć na Ciebie karę w wysokości nawet do 50 000 złotych. Od decyzji ma nie być odwołania a jej członkowie będą objęci na zawsze immunitetem, więc nie będą odpowiadać za żadne błędy czy celowe działanie na szkodę innych osób lub łamanie prawa. Czytelnicy mogą sami dowiedzieć się więcej, bo piszą o tym media na całym świecie, ale gwarantuję Wam, że im więcej o tym będziecie czytać, tym bardziej się będziecie denerwować.
Ta pseudokomisja jest oczywiście wycelowana w Tuska (dlatego przylgnęła do tej ustawy nazwa Lex Tusk) ale to nie jedyny sposób na przesladowanie działaczy opozycyjnych. Bartosz Kramek, jeden z liderów fundacji Otwardy Dialog, która przez lata jest obiektem rządowych ataków, a którego żona, Ukrainka Ludmiła Kozłowska zmuszona jest do życia w Belgii po tym, jak PiSowskie władze na podstawie wyjętych z dupy oskarżeń ustanowiły ją persona non grata w Polsce. Chcieli zakazać jej wstępu do całej strefy Schengen, ale na szczęscie inne kraje po sprawdzeniu stawianych jej zarzutów od razu zobaczyły, że są one wyssane z palca, dlatego wlasnie nie ma ona problemu z byciem rezydentką EU. Jednak do Polski wjechać nie może, a PiS próbuje uniemożliwiść Kramkowi wyjazdy z kraju żeby nie mógł widywać się z własną żoną.
W ostatnim czasie whistleblower skontaktował się z Gazetą Wyborczą i dostarczył informacji, z których wynika, że służby specjalne nie tylko nielegalnie podsłuchiwały Kramka w jednym z hoteli, ale zlecały przeszukiwanie kompromitujących go materiałów w jego pokoju hotelowym (na przykład zużytych prezerwatyw) albo próbowały przenieść go do innego hotelu, w którym mieszkali znani rosyjscy agenci, aby mieć w ten sposób szansę na sfotografowanie ich razem przy stole podczas hotelowego śniadania. Jestem prawie pewien, że Kramka też będzie się chciało postawić przed tą skandaliczną komisją. I takich może być wielu – ostatnio reporter telewizji TVN po tym, jak zapytał Kaczyńskiego czy wciąż ufa Błaszczakowi po jego kompromitacji z wyżej wspomnianą rosyjską rakietą, zamiast odpowiedzi usłyszał od prezesa zarzut, że “reprezentuje Kreml”.
Tymczasem do wyborów przygotowuje się także opozycja. Donald Tusk wezwał naród do spotkania się w Warszawie 4. Czerwca – w rocznicę pierwszych w bloku wschodnich częsciowo demokratycznych wyborów – aby okazać swój sprzeciw dla rządów PiS. Ten marsz ma być pokazem siły, a przynajmniej szansą na to, żeby opozycja mogła policzyć swoje szeregi, więc PiS już stara się go sabotować. Lokalni działacze z Wrocławia donoszą, że koleje robią wszystko, żeby utrudnić im zorganizowanie specjalnego pociągu do Warszawy na ten dzień. Pojawiają się także plotki, że policja w tym dniu będzie szczególnie uważnie przeprowadzać „kontrole techniczne” wybranych pojazdów jadących w kierunku Warszawy, a jak przypomnimy sobie perypetie opozycyjnej przyczepy możemy domyśleć się co to znaczy.
Opozycja stara się także przejąć narrację w dyskusji online. Pewnym sukcesem było wypromowanie hasztagu #bambik którym to okresleniem pochodzącym ze społeczności graczy w fortnite i oznaczających nieudolnego, początkującego gracza Donald Tusk określił Mateusza Morawieckiego. Ale nie wszystkie próby zabłuśnięcia w internecie idą dobrze: Radek Sikorski zatweetował zdjęcie Donalda Tuska stojącego na galerii w sejmie i patrzącego z góry na siedzących w ławach posłów PiS i podpisał je „Lew i hieny”. Najwyraźniej nie oglądał klasycznej kreskówki „Król Lew”, bo zdjęcie faktycznie toczka w toczkę przypominało scenę, w ktorym Skaza stojący na skale patrzy w dół na maszerujące niczym nazistowscy żołnierze hieny…
Ale wciąż jeszcze jest czas. Tylko ja po prostu chciałbym zobaczyć polityków platformy nie tylko próbujących dotrzeć do młodych w mediach społecznościowych z gracją postaci z mema „how do you do, fellow children”, ale także oferującym ich jakieś propozycje faktycznie będące w stanie przekonać ich do głosowania na boomerów. To mogą być najważniejsze wybory ostatnich dekad. „Głosujcie na nas jak nie chcecie PiSu” może już nie wystarczyć.
`Tekst ukazał się w portalu Britské Listy
Obrazek: Domena Publiczna