Święta, święta i po świętach. Od tradycji aż kipiało. Do kościołów dreptały zastępy dzieci oraz ochroniarz Jarosława Kaczyńskiego z koszykami święconki. W Pruchniku wskrzeszono nieco zapomnianą tradycję karania Judasza za to, że zdradził Jezusa. To ostatnie narobiło trochę rabanu w świecie i można by powiedzieć, że niesłusznie, bo takie ludowe tradycje nie są w świecie niczym nadzwyczajnym, ale ja akurat tak nie powiem. Dlaczego?
Kliknij TUTAJ aby przeczytać poprzedni odcinek cyklu.
Kliknij TUTAJ aby zobaczyć listę wszystkich dotychczasowych felietonów.
Bo choć prawdą jest, że ciężko wielowiekowe tradycje ludowej religijności oceniać przez pryzmat dzisiejszej poprawności politycznej, to nie chodzi o to, że kukła Judasza wygląda jak skrzyżowanie barejowskiego Misia z ortodoksyjnym Żydem. W końcu Jezusa też nie przedstawia się na odpustowych obrazkach tak jak wyglądałby mieszkaniec Bliskiego Wschodu sprzed dwóch mileniów, a zamiast tego dostajemy portret białego młodzieńca, który z powodzeniem mógłby grać na klawiszach w jakiejś prog-rockowej kapeli sprzed paru dekad. Problem leży w tym, że tradycja nie odrodziła się z potrzeby powrotu do źródeł naszej kultury, a z powodu tego, że jest taki klimat dziś w kraju, że wielu ludzi ma ochotę spuścić, chociaż symbolicznie, Żydom przysłowiowy wpierdol. Świadczą o tym okrzyki zachęcające do dołożenia kukle paru kijów “za żądania odszkodowań” – ktoś naprawdę wierzy, że to ma coś wspólnego z Judaszem?
Ale oczywiście święta minęły, kurz po Judaszu opada, a życie toczy się dalej. IPN poprawia słynne cytaty, żeby nie było wątpliwości, że ci ludzie, którzy ludziom zgotowali ten los to byli Niemcy. W Sosnowcu napisy tworzone są od zera, na nowo wybudowanych chodnikach i głoszą “Chwała Kaczyńskiemu za 500+”. Podkomisja Smoleńska wychynęła na chwilę z niebytu i opublikowała w internecie jakiś dokument, tylko po to, żeby go parę godzin później skasować. Jej szef, Antoni Macierewicz, śmiga po Warszawie na bombach, choć jest przecież zwykłym szeregowym posłem. No ale przynajmniej nie miał żadnej stłuczki w odróżnieniu od kolumny prezydenckiej, której kierowcy w mijanym samochodzie urwali lusterko.
Sam prezydent też walnął babola – wręczył order za ukrywanie Żydów komuś, kto nazywał się tak samo jak osoba, która ich w czasie wojny ukrywała. Po protestach rodziny prawdziwego bohatera, z którym odznaczonego łączy tylko takie samo imię i nazwisko, kancelaria prezydenta jedynie zmieniła opis na stronie, aby wyglądało na to, że ów człowiek odznaczony został za jakieś inne, bliżej nieznane, bohaterskie czyny w czasie wojny. Widać prezydent uznał, że zrobienie z siebie pajaca to mniejsze zło, bo w końcu “kto daje i odbiera, ten się w piekle poniewiera”…
Na wrocławskich Żernikach wbrew oczekiwaniom mieszkańcom nie zostanie wybudowane rondo na ruchliwym skrzyżowaniu. Nie ma na to miejsca, bo zajmuje je powstająca tam kaplica dziękująca Bogu za wybudowanie obwodnicy… Za to we wschodniej Polsce wybudowano wypasione przejście dla pieszych pośrodku niczego, na drodze przez pola – bo za elementy poprawiające bezpieczeństwo pieszych można było dostać parę dodatkowych punktów w konkursie o dofinansowanie inwestycji.
Tymczasem agencja związana z Ministrem Rolnictwa postanowiła wypromować polską wódkę w Dubaju. W tym celu zaproszono do nas instagramowe “influencerki” i częstowano je tym i innymi polskimi specjałami. Dziwnym trafem jednak po powrocie do swojego islamskiego kraju nie chciały za bardzo pisać o polskim alkoholu – no kto by się spodziewał?
Ale może szepną paru osobom co trzeba i do Polski zjadą się na kosztowanie wody ognistej liczni bogaci szejkowie? Mieliby tu jak pączki w maśle, bo ostatnie badania po raz kolejny potwierdziły, że mamy w kraju regresywny system podatkowy – im kto bogatszy, tym mniejsze ma obciążenia. To akurat nic nowego również dlatego, że w naszym kraju kwestie finansów od lat stoją na głowie, ale od kiedy PiS zaczął przejadać owoce wzrostu gospodarczego na kupowanie głosów, stojący na głowie system podatkowy staje się coraz większym problemem, podczas gdy w tym samym czasie coraz to nowe grupy społeczne domagają się podwyżek. Sprawy mają się tak kiepsko, że spekuluje się o tym, że minister finansów chce podać się do dymisji.
Chcąc oddalić uwagę opinii publicznej od rzeczywistych problemów finansowych, PiS postanowił wyciągnąć z rękawa kwestię euro: Kaczyński nawet domagał się od oponentów politycznych, żeby zadeklarowali czy będą dążyć do przyjecia tej waluty w najbliższym czasie. Całą tą zabawę utrącił jednym tweetem Donald Tusk:
Żeby wejść do strefy euro, trzeba prowadzić odpowiedzialną politykę finansową, więc – póki co – nie ma tematu.
— Donald Tusk (@donaldtusk) 18 kwietnia 2019
Nikt rozsądny nie zmarnował nawet jednego tweeta na poważną analizę pomysłu jednego z PiSowskich ekspertów, który proponuje, żeby cała Europa zastąpiła euro złotówką. Ale może po prostu nie znaleźli argumentów na tym poziomie: Eryk Łon powoływał sie na papieża Benedykta, tajemnice fatimskie i objawienia w Gietrzwałcie. Bynajmniej nie boi się o to, że jego pomysł jest po prostu śmieszny: w końcu Europa ma korzenie chrześcijańskie, flaga Europy to flaga Maryi, a więc jako Polak i Europejczyk ma chyba prawo chcieć podzielić się z resztą kontynentu tego, co Polska ma najlepsze i przenieść ośrodek decyzji monetarnych UE z Berlina do Warszawy. Dlatego to nie idea jest śmieszna, śmieszni są ci, którzy mówią, że jest śmieszna. Tako rzecze profesor finansów publicznych i członek Rady Polityki Pieniężnej…
Tak czy tak, na dyskusję o euro nie ma szans, więc trzeba suwerena zająć czymś innym. A jak nie ma pomysłu czym, to zawsze można wraz z Kościołem znowu uderzyć w LGBT i gendery. Parlamentarna komisja straszy, że edukacja w tematach LGBT prowadzi do zwiększenia ilości osób homoseksualnych i postuluje, aby je leczyć zamiast tolerować. Tymczasem arcybiskup Głódź w swoim kazaniu wielkanocnym oskarżył nauczycieli o krzywdzenie dzieci: ci zwyrodnialcy nie tylko uczą ich tolerancji wobec osób o innej orientacji seksualnej, ale do tego jeszcze strajkują!
To prawda, strajkują! Na szczęście dla rządu biskup nie jest jedynym, który stara się nastawić suwerena przeciwko nim. Armia internetowych trolli klepie w klawiatury aż wióry lecą. Twitter zalała fala powtarzających się wyssanych z palca historii o złych nauczycielach. Trollom udało się także narzucić narrację, jakoby nauczyciele i tak byli zbyt hojnie opłacani, bo pracują tylko 18 godzin w tygodniu a do tego mają długie wakacje. Na tej podwalinie rząd zaproponował, że nauczycielom zapłaci więcej, ale pod warunkiem, że zgodzą się na więcej godzin lekcyjnych. Jednak nie do końca to wypaliło, bo złośliwi internauci obliczyli, że oznaczałoby to, że nauczyciel dostanie jeszcze mniej za godzinę…
Tymczasem prawda jest taka, że nauczyciele w większości przypadków już teraz pracują więcej niż standardowy 40-godzinny tydzień pracy, a rząd coraz dorzuca im nowych obowiązków w postaci ton papierów do wypełniania, których i tak nikt potem nie czyta. Ponadto poza prowadzeniem lekcji jest też kwestia przygotowania się do niej, sprawdzania klasówek i zeszytów, rad pedagogicznych, wywiadówek, spotkań z rodzicami, dyżurów na korytarzach i szkolnych podwórkach, kontaktów z rodzicami, wspierania olimpijczyków, prowadzenia kółek zainteresowań, organizowania konkursów i apeli, czasem wycieczki czy wyjścia do teatru… Do tego obowiązkiem nauczycieli jest ciągłe podnoszenie kompetencji – w większości także na własny koszt. A wszystko to nie mając do dyspozycji nawet własnego biurka, nie mówiąc o takich rzeczach jak służbowy komputer czy telefon, bez czego żaden szeregowy minionek w dużej korporacji nawet nie rozpocząłby pracy.
Ale co nie do pomyślenia w korporacji, w budżetówce jest normą. Na konieczność korzystania z własnego sprzętu skarżą się też policjanci – w którymś z poprzednich odcinków tego cyklu wspominałem o tym, że policja przyznaje, że gdyby policjanci przestali korzystać z własnych komórek w sprawach służbowych to zawaliłby się cały łańcuch komunikacji. No ale przynajmniej mają mundury – żołnierze umundurowanie muszą wynajdować sobie na Allegro. Ale to nie jest tak, że szefostwo sie nie stara – robią co mogą. Jeden z dyrektorów poczty zaapelował do mieszkańców Warszawy o to, aby oddawali poczcie stare rowery, żeby listonosze mieli na czym jeździć…
No, ale w związku ze strajkiem nauczycieli pojawiła się groźba, że nie będzie komu sklasyfikować uczniów przed maturami. Nie byłby to pierwszy raz – kiedy 25 lat wraz z kolegami strajkowała dzisiejsza minister Zalewska, matury opóźniły się o miesiąc. Tym razem jednak rząd w swoim zwyczaju zaczął przepychać nocą przez parlament specjalne zmiany w ustawie, które pozwolą na to, aby uczniów klasyfikowali sami dyrektorzy szkoły, a jeśli to niemożliwe – samorządowcy. W sumie mogli iść na całość i przegłosować, że w szkołach nauczyciele w ogóle nie są potrzebni i problem rozwiązałby się na dobre…
A jak już uczniowie dostaną od sołtysa świadectwo, to będą mogli zasiąść do pisania egzaminów, przeprowadzanych – tak jak poprzednio – przez przypadkowych ludzi z łapanki: emerytów, akademików, leśników, strażników więziennych, księży i zakonnice, czy kogokolwiek, kto ma lub miał jakiekolwiek uprawnienia pedagogiczne. Co prawda uczniowie i rodzice skarżą się, że przy takich egzaminach nie są zachowane procedury – jedna z zakonnic cyknęła sobie na przykład podczas egzaminu selfie, choć nie miała prawa wnieść na salę egzaminacyjną telefonu. Gdzie indziej egzaminowani zostali zmuszeni do modlitwy przez komisję egzaminacyjną złożoną z księdza i dwóch zakonnic. No, ale akurat to się może im przydać w życiu, dziś w Polsce modlą się nawet uczestnicy programów publicystycznych. A przy okazji wyszło na jaw na ile naprawdę rząd wycenia pracę nauczycieli – bo łamistrajkom zapłacono znacznie wiecej, niż za wykonanie tej samej pracy otrzymaliby belfrowie…
No, ale w końcu rząd zobowiązał się, że podwyżki przed Wielkanocą będą… dla strażników więziennych. W sumie się nie dziwię, jak PiS straci władzę to przecież pod opieką nauczycieli raczej nie wylądują…
Ale całe to zamieszanie nie oznacza, że wydarzenia na świecie umknęły Polakom. Pożar w katedrze Notre Dame poruszył szczególnie polską prawicę. Ryszard Czarnecki na przykład pośpieszył z informacją, że Francuzi mówią między sobą, że za pożarem stoją Muzułmanie. I ja bym tego od razu nie odrzucał, to, że coś dochodzi do nas nieoficjalnymi kanałami nie oznacza od razu, że jest to nieprawda. W Polsce na przykład wielu ludzi mówi, że Ryszard Czarnecki jest idiotą…
Pogląd, że pożar jest skutkiem, czy też karą za odwracanie się Zachodu od chrześcijaństwa to na polskiej prawicy narracja dominująca. “Takie skutki przynosi chora laicyzacja” – pisała posłanka Krynicka. “Płonie Francja, której już nie ma” – wtórowała jej Minister Przedsiębiorczości i Technologii. “Za rok w okolicy na pewno przybędzie nowy meczet” – pisała sprzed telewizora zdruzgotana Magdalena Ogórek. “Jeśli się nie nawrócimy, spłoniemy wszyscy” – straszył Tomasz Terlikowski.
Prawica rozpacza, że pożar katedry tylko przypieczętowuje upadek chrześcijaństwa i koniec europejskiej kultury. Tymczasem liderzy społeczności muzułmańskich deklarowali wsparcie i smutek oraz nawoływali do wsparcia finansowego odbudowy, zwracając uwagę, że Maria, jako matka Jezusa, którego muzułmanie uważają za proproka, jest ważną figurą także w Islamie. Irański minister spraw zagranicznych wyraził swój smutek i nawoływał do wsparcia dla Francuzów i katolików. Nawet Kościół Szatana pochylił się nad losem tego historycznego i architektonicznego skarbu, przyłączając się do smutku Paryżan:
We mourn the loss of this historical and architectural treasure. It was a monument to the genius of those who designed and built it, and we grieve with Paris and all who basked in its splendor. https://t.co/gSQgO36JLw
— The Church Of Satan (@ChurchofSatan) 15 kwietnia 2019
Porównując wypowiedzi polskich tuzów prawicy z wypowiedziami nadchodzącymi z całego świata, trudno nie zgodzić się, że faktycznie jesteśmy świadkami upadku prawdziwych chrześcijańskich wartości…
…w Polsce.
Tekst powstał dla portalu Britské Listy
Zdjęcie: Cécile Pallares Brzezinski, CC 4.0 via Wikipedia