Być może jest powód, dla którego rządowi kierowcy tak ochoczo powodują wypadki. Być może słyszeli o niedawnym wypadku w Gorzowie Wielkopolskim, w którym potrącony na pasach niewidomy od dwudziestu lat człowiek niespodziewanie odzyskał wzrok? Tak czy tak, zdecydowanie biorą się oni za sprawy większego kalibru. Już nie wystarczają im rządowe limuzyny, niedawno jeden z nich rozbił należącą do SOP ciężarówkę. Na (nie?)szczęście nie rozjechał nikogo a jedynie uderzył w mur, a mur, zamiast samemu się wyremontować po prostu się rozpadł. Ale może dlatego własnie tak uparcie ćwiczą? Podobnych rozmiarów katastrofę zaliczyła ostatnio także niesławna Polska Fundacja Narodowa – którą stworzono aby promowała dobre imię Polski ale zamiast tego topi pieniądze w nieudanych projektach i firmach należących do krewnych-i-znajomych-królika. Zaobserwowawszy że żartobliwe fałszywki rozmów internetowych Polityków produkowane przez portal donald.pl cieszą się dużą popularnością postanowili stworzyć podobny żarcik – zapis rozmowy między Hitlerem i Stalinem – aby w ten sposób uczcić rozcznicę wyzwolenia Auchwitz. Oczywiście wyszło nie dość, że nie śmiesznie, to jeszcze skandalicznie głupio i materiał został zaraz usunięty z ich strony. Ale w internecie nic nie ginie i dlatego internauci jeszcze długo mogli napawać się głupotą odpowiedzialnych za to osób.
Kliknij TUTAJ aby przeczytać poprzedni odcinek cyklu.
Kliknij TUTAJ aby zobaczyć listę wszystkich dotychczasowych felietonów.
Ale fałszywe treści wkładano nie tylko w usta Stalina i Hitlera. Media odkryły, że Wirtualna Polska jakoś nie bardzo chce krytykować rząd i wprowadzane przezeń “reformy” wymiaru sprawiedliwości. Podobno konsultują artykuły na ten temat z żoną Zbigniewa Ziobry. Za to chętnie publikują materiały wychwalające kontrolowane przez rząd firmy – nieistniejący dziennikarze Krzysztof Suwart i Krzysztof Major opublikowali w sumie około 400 tekstów tego rodzaju. Czy mogłoby mieć to związek z faktem, że Ministerstwo Sprawiedliwości wykupiło w WP reklamy o wartości 125 milionów złotych? Nerwowa reakcja ministerstwa mogłaby na to wskazywać: zażądało ono aby portal oko.press, który pierwszy o tym napisał, w ciągu trzech godzin usunął z internetu wszystkie artykuły na ten temat.
Wygląda na to, że rząd nie bardzo rozumie jak działa prawo prasowe. Jeśli ktoś uważa, że media napisały nieprawdę, wysyła im sprostowanie, które dany tytuł musi opublikować, a nie próbuje je zastraszyć. Ale czego oczekiwać po pracownikach ministerstwa, skoro nawet pracownicy mediów nie rozumieją jak to działa. Szef propagandy TVPiS Samuel Pereira na przykład po tym, jak Gazeta Wyborcza opublikowała artykuł o niesławnej kuratorce oświaty z Krakowa, znanej z fanatycznej religijności i gorącego poparcia dla PiS, w którym zawarto twierdzenie, że uważa ona, że masturbacja jest nielegalna, opublikował na Twitterze wpis, w którym zachęca do spamowania autorki artykułu aby zmusić ją do przeprosin “za jej kłamstwo”:
Zbyt często pozostawiamy gnojoną osobę samą. Dziś wzięli na cel @Br_Nowak, jutro mogą wziąć Ciebie, dlatego:
1. udostępnij u siebie ten tekst https://t.co/BnnRYsqNFg
2. oznacz autorkę Monikę Waluś @Monisix20, aż sprostuje swoje kłamstwo tutaj na TT i na łamach GW.— Samuel Pereira (@SamPereira_) February 3, 2020
Tymczasem coraz gorętsza staje się dyskusja na temat mniejszości seksualnych. Zachęcane przed przedstawicieli rządu (wojewoda Lubelski dawał nawet medale za “słuszne” działania w tej sprawie) samorządy coraz częsciej obwołują swoje włości “Strefami wolnymi od LGBT”. Stan na styczeń 2020 jest taki, że takimi strefami obwołano już około 30% Polski, głównie na wschodzie i południu – matecznikach PiS. Jeden z samorządów uchwalił także swój sprzeciw przeciwko “deklaracji LGDP i gender” co świadczy o tym, jak radni nie mają zielonego pojęcia o tym, nad czym głosują. Dobrze chociaż, że LPG i PKP się uchowały… Aktywista Bart Staszewski trafił na pierwsze strony gazet po tym, jak pod znakami informującymi o wjeździe na teren gmin i miast, które obwołały się “Strefami wolnymi od LGBT” zamieścił informujące o tym tabliczki. Nagle stał się wrogiem numer jeden prawicowych mediów, które oskarżają go o psucie wizerunku Polski za granicą, bo niektórzy, jak Guy Verhofstadt, myśleli, że te tabliczki były umieszczone tam oficjalnie. Ale przecież to, kto umieścił na wjazdach do gmin tabliczki nie zmienia faktu, że owe gminy faktycznie obwowały się “strefami wolnymi od LGBT”, prawda?
Ideologicznie motywowane pomysły PiS są głupsze jedne od drugiego. Podczas gdy rząd puszcza ogólniki o zwalczaniu smogu i walki ze zmianami klimatycznymi, na stacjach Orlen można było w promocji kupić ““Patriotyczny” węgiel w workach reklamowny jako “Energia z polskiej ziemi”. Dziwnym trafem parametry owego węgla – prawie niespotykanego w polskiej ziemi – wskazywały na tym, że pochodzi on raczej z ziemi rosyjskiej. Czy kogoś to jeszcze dziwi? Po tym jak sprawa została poruszona przez media, promocja w magiczny sposób się zakończyła. Ale to tylko kolejny przykład chybionych pomysłów PiS. Na przykład niesławny projekt kopania kanału przez mierzeję wiślaną, żeby niewielkie statki mogły wpływać do zapyziałego rzecznego portu w Elblągu według najnowszych prognoz może kosztować nawet 1.9 miliarda – ponad dwukrotnie niż pierwotnie zakładano. Jeśli pamiętamy, że nawet przy oryginalnych szacunkach, że będzie to kosztowało 880 000 000 inwestycja miała co najmniej wątpliwy sens ekonomiczny, a do tego prowadząc pracę nad budową kanału PiS po raz kolejny idzie na starcie z Unią Europejską – bo tereny zalewu to jeden z chronionych obszarów Natura 2000 – i po raz kolejny porywa się na wojnę, której nie może wygrać. Najwyraźniej bitwy o Puszczę Białowieską czy o Rospudę niczego ich nie nauczyły. Ale kogo to obchodzi, polityczne paliwo jest, a koszta tej zabawy i tak poniosą podatnicy.
Jeśli chciałbym wyobrazić sobie jakiś karykaturalny czarny charakter nienawidzący przyrody rodem z amerykańskich filmów, ciężko byłoby wymyślić kogoś bardziej absurdalnego niż członkowie PiS, tacy jak ś.p. Jan Szyszko czy Andrzej Duda. Ten ostatni złamał niedawno kolejną ze swoich przedwyborczych obietnic, podpisując nową ustawę która w praktyce ustanawia lasy prywatnymi parkami zabaw polskich myśliwych (będą mogli polować nawet w parkach narodowych!). Ale podczas gdy rząd robi myśliwym dobrze na wszystkie możliwe sposoby, nauczyciele są w dużo trudniejszej sytuacji. Ich obiecane podwyżki stają pod znakiem zapytania po tym, jak PiS odrzucił poprawkę lewicy która miała zabezpieczyć środki na owe podwyżki w budżecie. Choć może to po prostu oznaczać, że rząd chce kosztami podwyżek obciążyć lokalne samorządy a kwoty na podwyżki przyznawać w jakimś trybie specjalnym, co pozwoliłoby mu ukarać co bardziej “niepokorne” samorządy rządzone przez opozycję.
Tymczasem na froncie walki o niezależność sądownictwa stoczono wielką bitwę, ale wciąż nie widać, kto zwyciężył. Sędzia Paweł Juszczyszyn, który przyjechał do Warszawy oglądać niesławne listy poparcia dla sędziów, został w ostatniej chwili odwołany z delegacji przez swojego szefa, który specjalnie w tym celu przerwał urlop (co nie dziwi, zważywszy na to, że te dokumenty mogą zaświadczyć o tym, że i jego pozycja jest wątpliwa prawnie). I w zasadzie słusznie, bo po co jakiś sędzia Juszczyszyn ma oglądać jakieś listy poparcia uparcie utajniane przez PiS pomimo wyroków nakazujących ich upublicznienie, skoro sam prezydent Duda w wywiadzie dla tygodnika Wprost oznajmił, że nie jest istotne, co jest w tych listach, bo on już sędziów zaprzysiągł i tak. Profesor Laurent Pech, ekspert prawa międzynarodowego interesujący się sytuacją w Polsce, ładnie to sparafrazował w swoim tweecie: “Nawet jeśli KRS zostało ustanowione z rażącym naruszeniem polskiej konstytucji a jej członkowie zostali mianowani w sposób nielegalny, nie jest to istotne dzięki moim prawie boskim mocom”:
Translation: “Even if Poland’s new National Council of the Judiciary has been established in obvious violation of Poland’s Constitution and its members unlawfully appointed it does not matter due to my divine-like powers”#LEtatCestMoi https://t.co/Ym0QA14PSI
— Laurent Pech (@ProfPech) February 2, 2020
A’propos profesora Pecha: Sebastian Kaleta, wiceminister sprawiedliwości, który nieopatrznie na Twitterze palnął, że chętnie by nauczył profesora podstaw PiSowskiego prawa nie miał wyjścia i musiał zgodzić się na debatę z tym znanym ekspertem. Zapowiada się interesująco, ciekawe czy wyjaśnienie Francuzowi dlaczego PiSowska “deforma” sądownictwa jest w porządku przyjdzie Kalecie tak łatwo, jak w przeszłości przyszło Polakom nauczenie Francuzów jedzenia widelcem.. Może wiceminister powinien poszukać wsparcia u swojego partyjnego kolegi Radosława Fogiela – co prawda ów ma zdaje się tylko maturę, ale o skomplikowanej materii prawa wypowiada się chętnie.
Zresztą, wygląda na to, że PiS całą swoją reformę opiera albo na starych komuchach jak Stanisław Piotrowicz, albo na tego rodzaju właśnie “ekspertach”. Po tym, jak parlament przyjął “ustawę kagańcową” pozwalającą rządowi na dyscyplinowanie niepokornych sędziów chcących, zgodnie z wyrokami europejskich trybunałów, podważać legalność działań PiS, Sąd Najwyższy w pełnym składzie 59 sędziów uznał, że wszyscy sędziowie mianowani przez nową, upolitycznioną KRS nie są sędziami mianowanymi prawidłowo, a nowo utworzona Izba Dyscyplinarna nie jest prawdziwym sądem. To spowodowało panikę w PiS i premier Morawiecki zażądał, aby w sprawie tego wyroku wypowiedział się Trybunał Konstytucyjny. Oczywiście trybunał – dzięki nieformalnym konsultacją jego przewodniczącej z Kaczyńskim i Dudą – ma już powiedziane jak ma decydować i zgodnie z przewidywaniami ogłosił wstrzymanie uchwały Sądu Najwyższego, ale to tylko dowodzi jak bardzo pojęcia o prawie nie mają politycy PiS: jak wskazują eksperci, rolą Trybunału jest orzekanie, czy dane akty prawne są zgodne z konstytucją a nie granie jakiegoś Sądu Jeszcze Bardziej Najwyższego i uchylanie wyroków innych sądów.
W rezultacie mamy obecnie w Polsce dwa równoległe wymiary sprawiedliwości. Sędziowie przestrzegający prawa stosują się do orzeczenia Sądu Najwyższego oraz wyroków europejskich trybunałów. Sędziowie słuchający się PiSu postępują zgodnie z decyzjami tekturowego Trybunału Konstytucyjnego. A cały kraj wylądował właśnie – obok Albanii, Mołdawii, Rosji i Turcji – jako obiekt monitoringu Rady Europy. Co jest oczywiście tragedią – jesteśmy jedynym państwem UE wobec którego podjęto takie działania. Nawet Węgry się nie załapały. A szczególnie przeraża to, jeśli spojrzymy na to w kontekście historycznym.
Podczas niedawnych obchodów wyzwolenia Auschwitz, historyk Marian Turski (sam były więzień obozu w Oświęcimiu) w swojej przemowie zwrócił uwagę na to, że Holokaust “nie spadł z nieba”, ale był rezultatem postępujących drobnymi krokami zmian akceptowanych przez społeczeństwo. Turski wezwał do zaprzestania dyskryminacji mniejszości i obrony demokracji. Prawica odebrała to jako atak na PiS. Samuel Pereira napisał że przemówienie Turskiego jest dowodem na to, że “zło może być zaraźliwe” i wypomniał Turskiemu związki z komunizmem w jego życiorysie. Inni internauci poszli jeszcze dalej i wyrazili żal, że nazistom nie starczyło gazu, aby zabić również Turskiego. Krzysztof Bosak, kandydat Konfederacji na prezydenta, również odebrał przemówienie Tursk,iego jako atak na rząd.
A mnie przypomniał się ten stary kawał, w którym facet wchodzi na ławkę w parku i zaczyna wykrzykiwać: “PRECZ Z HIPOKRYZJĄ! PRECZ Z CHCIWOŚCIĄ! PRECZ Z PEDOFILIĄ! PRECZ Z DWULICOWOŚCIĄ!” na co oburzeni przychodnie pytają go “Coś się pan tak tych księży uczepił”?
Ten sam mechanizm, prawda?
This piece was written for Britské Listy
Collage designed using public domain pictures.