Kliknij tutaj aby przeczytać poprzedni odcinek serii
Kliknij tutaj aby zobaczyć wszystkie dotychczasowe odcinki
To już oficjalne: Polska jest bardziej katolicka niż papież. Podczas gdy Kościół oficjalnie uznaje objawienia fatimskie, nie włącza ich do kościelnych dogmatów. Nawet konserwatywny kardynał Gerhard Ludwig Müller zaleca ostrożność i podkreśla, że wiara w takie wydarzenia nie jest obowiązkiem katolika.
Tymczasem parlament RP, przypominamy, teoretycznie świeckiego państwa, przegłosował uchwałę, która de facto zatwierdza cuda fatimskie. Możemy w niej przeczytać, że “w sposób niezwykle dramatyczny, poprzez przekazanie trzyczęściowej tajemnicy oraz spektakularny cud słońca, Matka Boża przypomniała ewangeliczną prawdę, że ludziom do szczęścia, tak naprawdę, potrzebny jest tylko Wszechmocny Bóg”. Głosowanie poprzedziła dyskusja, w której o dziwo to PiS odwoływał się do polityki, podczas gdy opozycja cytowała księży. Posłanki PiSu argumentowały, że kult objawień fatimskich był niezwykle ważny dla polskiej walki z reżimem komunistycznym, a w dzisiejszej sytuacji geopolitycznej naszego kraju przesłania Matki Boskiej Fatimskiej są nawet jeszcze ważniejsze. Polemizował z nimi poseł PO Wojciech Król cytując księdza Tischnera, który mawiał, że “wiara jest ważna, ale rozumu nie zastąpi”.
Dobrze się zatem składa, że ojciec Tomasz Duszkiewicz jest człowiekiem nie tylko wiary, ale również i intelektu, co potwierdzone jest dyplomem uniwersyteckim, niestety tylko teologii. Ponieważ jest on także przyjacielem ministra Syszki, te kwalifikacje okazują się nadzwyczaj potrzebne w Lasach Państwowych, i tak udało mu się uzyskać w nich wygodną posadkę. Nawet nie musi chodzić do pracy, bo może pracować zdalnie. Jego zadaniem będzie edukowanie społeczeństwa w dziedzinie przyrodnictwa i zwalczanie bzdur rozsiewanych przez organizacje ekologiczne takich jak na przykład twierdzenie, że masowy wyrąb Puszczy Białowieskiej jest złem czy śmieszne oskarżenia, jakoby w myślistwie chodziło o zabijanie zwierząt. Ksiądz Duszkiewicz, który sam jest zapalonym myśliwym, odrzuca te oskarżenia w całości jako niepolskie i ekoterrorystyczne: “Mówią, że strzelanie do zwierząt to brutalne zabijanie. To nie jest zabijanie. (…) W polowaniu nie ma nic złego. To polska tradycja. Co może być w niej złego?”
Aby upewnić się, że ci antypolscy ekoterroryści nie dowiedzą się, co naprawdę dzieje się w Puszczy Białowieskiej, tamtejsze nadleśnictwo wprowadziło całkowity zakaz wstępu do lasu. Jak zwrócił uwagę Adam Wajrak, ten krok oznaczać będzie duży cios dla lokalnej gospodarki, bo wędrowanie po Puszczy i obserwowanie dzikiej przyrody to przecież główna atrakcja ściągająca do Białowieży turystów z całego świata. Czymże jednak jest problem tymczasowego zakazu wstępu do lasu, kiedy stawką jest istnienie Puszczy w ogóle?
Teoretycznie wejście do Puszczy może zakończyć się mandatem od Straży Leśnej czy policji. Ale tego nie można być już do końca pewnym. Czasy kiedy służby działały zgodnie z prawem przechodzą powoli do przeszłości, jak mogliśmy się przekonać na przykładzie irackiego doktoranta Ameera Alkhawlanego. Odmówił on oficerom polskiego kontrwywiadu, którzy zażądali od niego, aby chodził do meczetu i szpiegował na swoich pobratymców w związku ze zbliżającymi się Światowymi Dniami Młodzieży. Ameer odmówił, ponieważ nie jest nawet religijną osobą. Wyobraźcie sobie, że jedziecie np. do Szkocji i MI5 żąda od Was, żebyście, pomimo tego, że jesteście ateistami, zaczęli chodzić do lokalnego polskiego kościoła i raportowali im, o czym mówi się na kazaniach. Nie spodziewalibyście się, że grzecznie odmawiając współpracy narażacie się na utratę wolności? Cóż, Ameer też się nie spodziewał, a mimo tego został zatrzymany i osadzony w zamkniętym ośrodku dla uchodźców, gdzie pozbawiano go podstawowych praw. Oskarżano go o tak ściśle tajne rzeczy, że nawet jego obrońca nie miał możliwości dowiedzenia się, przed czym ma bronić swojego klienta. Jednocześnie oczekiwano od niego, że pokryje koszta swojego pobytu w tej luksusowej instytucji, a także opłaci bilet do Iraku (choć jeszcze nie zdecydowano o jego deportacji). W końcu po wielu miesiącach uwięzienia w uwłaczających warunkach i ograniczaniu kontaktów ze światem zewnętrznym Ameer stanął przed sądem, który w całości odrzucił zarzuty kontrwywiadu. Najwyraźniej cały ten sekret polegał na tym, że jedynym co mieli na niego agenci instytucji zdemolowanej kilka lat temu przez Antoniego Macierewicza była chęć zemsty za to, że ośmielił się odmówić spełnienia ich żądań. Sąd nakazał uwolnienie Ameera, jednak wyprowadzono go z sali sądowej pod obstawą, po czym nawet jego obrońca i najbliżsi przyjaciele utracili z nim kontakt. Wkrótce odnalazł się w irackim Kurdystanie, gdzie nielegalnie go deportowano pomimo tego, że z tym terenem nic go nie łączy. Jak twierdzi, agenci wstrzyknęli mu dożylnie jakąś substancję. Najlepszym źródłem informacji o sprawie Ameera jest ten oto profil na Facebooku.
Tymczasem rząd jest z siebie bardzo zadowolony. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych opublikowało grafikę, na której z dumą pochwalili się jak to dbają o bezpieczeństwo Polaków, nie zgadzając się na “napływ fali muzułmańskich emigrantów”. Jeśliby jednak tak się zdarzyło, że jacyś muzułmańscy emigranci by się jednak prześlizgnęli i planowali podobne akcje jak niedawno w Sztokholmie, Michał Lisiecki, jeden z naczelnych PiSowskich propagandzistów, ma już na to przygotowaną odpowiedź: jak ogłosił na swoim Twitterze, za każdą ofiarę zamachów islamistów powinno ściąć się dziesięciu muzułmanów. Powoływał się przy tym na kodeks Hammurabiego, ale jak zauważył pisarz Jacek Dehnel, kodeks Hammurabiego przewidywał karę odpowiadającą popełnionemu przestępstwu. Z pomysłem, aby za każdego “naszego” zabijać dziesięciu przypadkowych “tamtych” wyszedł akurat Brigadeführer Franz Kutschera, rzeźnik Warszawy podczas niemieckiej okupacji Polski. Lisiecki skasował swojego tweeta i nawet za niego przeprosił, w internecie jednak nic nie ginie i jego kopie wciąż przewalają się po mediach społecznościowych. To odkrycie tak zirytowało Lisieckiego, że zaczął grozić tym, którzy przekazywali jego radosną twórczość dalej paragrafem 256.2 kk, który zabrania propagowania faszyzmu i totalitaryzmu. Wygląda na to, że nie załapał ironii swojego postępowania…
Tymczasem PiS i jego zwolennicy obchodzą kolejne rocznice i miesięcznice, w czym wydają się lubować na niespotykaną skalę. Poza objawieniami fatimskimi w kategorii religijnych w ostatnich dniach przypadała także rocznica śmierci papieża Jana Pawła II. Z tej okazji TVPiS przygotowała zestaw starannie wyrwanych z kontekstu wypowiedzi Papieża Polaka i ułożyła je w taki sposób, aby można było odnieść wrażenie, że Papież Polak przestrzegał nasz kraj przed zachodnim lewactwem i najazdem islamistów. Zakładając, być może prawdziwe, że jedyne osoby, które wciąż oglądają TVP to debile, dla pewności zilustrowano ten materiał przebitkami z wydarzeń takich jak atak terrorystyczny w Nicei, marsze równości i technoparady, wyburzenie kościoła we Francji czy zdjęcia z budynku dawnej świątyni, w którym dziś znajduje się dyskoteka. Pojawiły się także ujęcia niedawnego Czarnego Protestu. To “arcydzieło” kurews… znaczy ten, kurskiej propagandy można sobie obejrzeć tutaj.
W momencie, w którym piszę te słowa, w kraju obchodzona jest inna ważna rocznica – 10 kwietnia. Do niedawna był to dzień, w którym oddawaliśmy hołd dwudziestu tysiącom żołnierzy i funkcjonariuszy państwowych zamordowanych przez NKWD w Katyniu. Dzisiaj musieli oni ustąpić miejsca specjalnemu wydaniu miesięcznicy smoleńskiej, podczas której Kaczyński ze swoimi zwolennikami w symbolicznym sensie tańczy na grobach poległych i okłada przeciwników politycznych wiekami od otwartych w celu ekshumacji trumien. Kulminacyjnym momentem tej comiesięcznej szopki jest przemówienie naczelnika państwa z drabinki, w którym niezłomnie odmienia przez wszystkie przypadki zdanie, że “jesteśmy o krok od tego, aby dowiedzieć się prawdy o Smoleńsku”.
Choć tegomiesięczne obchody podniesione zostały przez PiS do rangi święta państwowego, nie wszyscy obywatele będą mogli w nich wziąć udział, ponieważ cały teren ogrodzono policyjnymi barierkami i aby przedostać się na ich drugą stronę legitymować trzeba się imiennym zaproszeniem. Co prawda nie jest jasne, w jaki sposób takie zaproszenie można zdobyć, zostało jednak podane do wiadomości publicznej kto owego zaproszenia z pewnością nie dostanie: w obchodach mogą brać udział jedynie osoby dające rękojmę zachowania godności. Zgaduję, że w tłumaczeniu z wolskiego na polski oznacza to “wstęp tylko dla naszych zwolenników”, bo jeśli na obchody faktycznie mogli dostać się jedynie ludzie, którzy umieją się godnie zachować, to co tam robi taki wielokrotnie łamiący konstytucję i obrażający Polaków żałosny kłamca i krzywoprzysięzca jak Andrzej Duda?
Ale nie martwcie się, w kraju jest już ponad 400 miejsc upamiętniających katastrofę w Smoleńsku (tu mapa), niektóre z nich mogą, w przeciwieństwie do odsłoniętej dziś w Warszawie tablicy, upamiętniać również tych poległych, którzy nie byli politykami PiSu! Kancelaria Prezesa Rady Ministrów ma najwyraźniej problem z arytmetyką na poziomie podstawowym, ponieważ na swoim Twitterze poinformowała, że tablica ta upamiętniać będzie wszystkie 96 ofiar, podczas gdy jeśli przyjrzymy się bliżej zobaczymy, że znajdują się na niej nazwiska jedynie prezydenta Kaczyńskiego i trzech polityków PiS…
Ale KPRM to nie jedyna instytucja nowej władzy, która powinna poprosić jakiegoś licealistę o “korki z majzy”. Pułapkom matematyki na poziomie gimnazjum w pocie czoła stawiają odpór również niezłomni członkowie komisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza (proszę nie mylić ich z prawdziwymi ekspertami z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, którzy już dawno wyjaśnili wszelkie wątpliwości dotyczące tej katastrofy, ta banda ignorantów za jedyny cel stawia sobie plecenie dub smalonych o zamachu). Telewizja TVN obśmiała tzw. ekspertów Macierewicza w tym piętnastominutowym dokumencie, za co spotkała się z oskarżeniami o propagowanie nierzetelnego dziennikarstwa. Nie chcąc narażać Britských listů na podobne oskarżenia, postaram się przekazać wyniki prac komisji Macierewicza bez zbędnych komentarzy:
Jeśli dobrze rozumiem według ustaleń owej komisji prezydencki Tupolew najpierw został pozbawiony 20% powierzchni nośnej skrzydła. Dokonano tego przy pomocy przemyślnie umieszczonych w skrzydle mikroładunków wybuchowych, które rozerwały metal, nie doprowadzając do zapłonu znajdującego się w skrzydłach paliwa lotniczego. Następnie samolot przeleciał przez kilka drzew, które jednak nie zrobiły mu krzywdy, bo jeśli wierzyć wizualizacjom ekspertów, były zrobione z plasteliny. Tymczasem zdradzieccy rosyjscy kontrolerzy lotu próbowali doprowadzić do rozbicia samolotu, podając polskim pilotom błędne informacje. Była to jedyna szansa, bo tylko rozbijając samolot można było ukryć fakt, że na jego pokładzie wybuchło ok. 80 kg trotylu umieszczonego pod fotelami w przedziale pasażerskim. W wyniku eksplozji samolot obrócił się na plecy, co było fizycznie niemożliwe, więc się nie obrócił na plecy. Brzmi dziwnie, ale w końcu czego można się spodziewać po samolocie, który nagle znalazł się w wygenerowanym przez rosyjskie służby specjalne bąblu helowym, doprowadzającym do nagłej utraty siły nośnej? Kiedy wreszcie samolot spotkał się z ziemią, z kłębów wygenerowanej przez rosyjską armię sztucznej mgły do akcji ruszyli rosyjscy komandosi, którzy przeszukiwali wrak i dobijali ocalałych.
Albo coś w ten deseń. Jeśli coś pokręciłem, to się nie przejmujcie, w końcu komisja Macierewicza i tak zaraz wyskoczy z czymś jeszcze głupszym.
Ale większość Polaków ma już tego całego Smoleńska po dziurki w nosie. Nie interesuje ich babranie się w tej sprawie i brednie o zamachu. Muszą oni stawiać co dzień czoła prawdziwym problemom, w drodze do pracy pokonując niebezpieczne drogi, na których w każdej chwili mogą spotkać czy to szaleńców za kierownicą rządowych samochodów (gwiazdą marca jest kierowca wiceministra obrony, który na czerwonym świetle w pełnym pędzie wyjechał zza ciężarówki i uderzył w prawidłowo jadący samochód) czy to niezdarnych Amerykanów, którzy wciąż nie opanowali trudnej sztuki jazdy po wąskich drogach posiadających zakręty (ostatnio cysterna US Army wjechała w tył samochodu nauki jazdy). Co tam Smoleńsk, jeśli przypadkiem kawalkada rządowa nadziałaby się w którymś momencie na kolumnę amerykańskich wojskowych ciężarówek, mogłoby się to skończyć takim wybuchem, że Cud Słońca w Fatimie wyglądałby przy nim jak wybuch taniej petardy…
Zdjęcie: dostępne na licencji Creative Commons za pośrednictwem Wikipedii.
Tekst opublikowany w portalu Britske Listy.
[…] Kliknij tutaj aby przeczytać poprzedni odcinek serii […]
[…] państwowych, to nikomu nie można odmówić wzięcia w niej udziału (nie to, żeby PiS nie probował). Po drugie, nowe prawo jest tak dziurawe, że zakaz kontrmanifestacji został bez problemu […]