Dwa tygodnie rotacyjnego rządu Mateusza Morawieckiego minęły raczej bez większych fajerwerków, przynajmniej na froncie politycznym. To tylko potwierdza to, co było oczywiste dla wszystkich – jedynym celem powołania tego rządu było opóźnienie momentu dojścia do władzy przez Donalda Tuska
Kliknij TUTAJ aby przeczytać poprzedni odcinek cyklu.
Kliknij TUTAJ aby zobaczyć listę wszystkich dotychczasowych felietonów.
Oczywiście jednak nawet w czasie takiego de-facto bezkrólewia, życie toczy się dalej. Protest przewoźników, którzy zablokowali drogi prowadzące do przejść granicznych z Ukrainą odbił się echem na całym świecie. W sytuacji, w której rząd Morawieckiego de facto zignorował tą kwestię, narrację nadawała strona Ukraińska, co ułatwiał im fakt, że sam protest został niejako przejęty przez Konfederację. Nic dziwnego, że protestujący, których postulaty są w dużej częsci jak najbardziej zasadnae, czują się pozostawieni sami sobie. Sprawa jest skomplikowana, więc nie będę tu wchodził w szczegóły, jeśli ktoś ciekaw, to opisałem problem w szczegółach po angielsku tutaj, nagrałem także o sprawie krótki odcinek mojego podkastu:
W skrócie sprawy mają się tak: Ukraińskie zarzuty jakoby Polacy blokowali zaopatrzenie dla wojska i pomoc humanitarną wydają się w dużej mierze nieprawdziwe. Polska policja eskortuje co ważniejsze transporty, a według KAS od rozpoczęcia strajku liczba przejeżdżających przez granicę transportów deklarowanych jako humanitarne wręcz wzrosła. Wygląda na to, że słowa “deklarowanych jako” są tu słowami kluczowymi, bo zarzuty polskich przewoźników dotyczące korupcji po stronie ukraińskiej wydają się jak najbardziej uzasadnione – aresztowano tam ostatnio na przykład urzędnika służby celnej, który miał brać łapówki za deklarowanie ładunków komercyjnych jako pomocy humanitarnej.
Warto wspomnieć, że niektóre z postulatów polskich przewożników (takie jak na przykład zgodne z umową pomiędzy Ukrainą i UE przepuszczanie pustych ciężarówek bez kolejki) popierane są także przez ich Ukraińską konkurencję. Z kolei nawet najbardziej pro-ukaińskie osoby jak Exen, człowiek, który dostarczył już blisko 200 samochodów terenowych dla sił zbrojnych Ukrainy potwierdza, że zatory na granicy są w większości winą strony ukraińskiej:
Dość! Sytuacja na granicy z terenówkami dla wojska jest HORRENDALNA! Mam kierowców, którzy drugą dobę stoją 🤬 99% winy leży po stronie ukraińskich celników. Takiego burdelu nie ma nigdzie indziej na świecie. Państwo w państwie. ZSU będzie jeździło rowerami, jeśli tego nie ogarną
— Exen 🇵🇱 (@Exen) December 17, 2023
Ale z drugiej strony to nie jest tak, że polskie służby działają jak powinny. Czternastoletnia dziewczyna zmarła w Andrychowie i za jej śmierć obwiniana jest opieszałość policji. Dziewczyna zadzwoniła do ojca w drodze do szkoły, ale zdołała mu przekazać tylko, że słabo się czuje, po czym kontakt się urwał. Według jej ojca, policja zwlekała przez kilka godzin z przyjęciem jego zgłoszenia. Tymczasem jego córkę odnalazł przyjaciel rodziny po pięciu godzinach, ale jej życia nie udało się już uratować. Policja zaprzecza oskarżeniom, wszczęto w tej sprawie śledztwo.
Nie jest to jedyne śledztwo któremu poddana bedzie policja. Opublikowane niedawno dane pokazują, że od 2018 roku 111 osób zmarło na komisariatach lub podczas policyjnych interwencji. RPO zajmuje się trzydziestoma trzema takimi sprawami z lat 2018 -2021, a w kolejnych dwóch latach takich spraw było aż 78. W tym cyklu felietonów wielokrotnie pisałem o tym, jak obniża się jakość oficerów policji po tym, jak w wyniku jej politycyzacji doświadczeni oficerowie odchodzą, przechodzą na emeryturę albo są z niej usuwani. Te statystyki mogą być kolejnym – poza komendantem strzelającym sobie beztrosko w biurze z granatnika – dowodem na to, jaka jest jakość pracy obecnych funkcjonariuszy.
Jednak nawet kiedy policja dobrze wykonuje swoją robotę, często okazuje się, że nic to nie daje. Prezydent Andrzej Duda własnie ułaskawił dwoje neonazistowskich działaczy skazanych za atak na osobę niosącą torbę w barwach flagi LGBT.
Ale podczas gdy Andrzej Duda próbuje nas przenieść do Niemiec z lat trzydziestych świat nieuchronnie posuwa się do przodu. Żyjemy już w przyszłości, o czym świadczy fakt, że jednym z najważniejszych wydarzeń ostatnich dni było hakowanie pociągu. Po tym, jak firma serwisująca tabor kolejowy nie mogła poradzić sobie z niewyjaśnionym błędem w pociągach Kolei Dolnośląskich, zaprosiła do współpracy hakerów, którzy dokonali analizy ich oprogramowania i doszli do zaskakujących wniosków: według nich oprogramowanie pociągów miało wyrzucać błędy jeśli dana jednostka przebywała zbyt długo w pewnych lokalizacjach – które przypadkiem okazały się siedzibami konkurencyjnych dla ich producenta firm serwisujących tabor kolejowy. To jest oczywiście skandal, więc nic dziwnego że producent pociągów, Newag, zaprzecza, zamiast tego oskarżając o spowodowanie problemu hakerów, mających wywołać te błędy swoimi włamaniami do komputerów pociągów – co w oczywisty sposób ignoruje to, że hakerzy byli poproszeni o pomoc dopiero po pojawieniu się owych niewyjaśnionych błędów. To może być spory problem dla Newagu, który prężnie się rozwija a niedawno wygrał przetarg na dostarczenie nawet 80 lokomotyw francuskiemu operatorowi.
Jedno jest pewne: na kolei ludzie, którzy mają jakieś pojęcie o komputerach bardzo by się przydali. Nowy pociąg łączący Warszawę z Monachium przez Ostrawę i Wiedeń musiał wyruszyć w trasę pusty, bo z powodu problemów z systemem komputerowym nie było możliwe zakupienie na niego biletów.
Ale wróćmy do polityki. Podczas gdy Mateusz Morawiecki wciąż udawał, że wierzy, że ma szansę na zbudowanie większości w sejmie, jego ministrowie nadużywali prawa do zabrania głosy, zaburzając w ten sposób obrady parlamentu. Marszałek Hołownia ograniczył im czas wypowiedzi do trzech minut, co rozsierdziło PiSowców krzyczących o tym, jak to nie są miażdżone ich prawa jako posłów opozycji (widać zapomnieli jak za poprzedniego rządu wyłączano posłom opozycji mikrofony czy dokonywano “reasumpcji głosowań” które nie poszły po myśli partii rządzącej). Stoicki sposób Hołowni i jego cięte riposty przyniosły mu wielką popularność a kanał sejmowy na YouTube w kilka tygodni zdobył setki tysięcy nowych subskrybentów. W kilku miejscach większe grupy fanów Sejmflixu – jak ochrzczono transmisje z obrad – wynajęły sobie sale kinowe aby wspólnie oglądać upadek rządu Morawieckiego i wybór Donalda Tuska na nowego premiera.
Andrzej Duda zaprzysiągł nowy rząd 13. grudnia. Podejrzewam, że było to celowe, bo data ta w Polsce zwykle kojarzona jest z wprowadzeniem Stanu Wojennego, co pozwala posłom PiS nastawiać odpowiednio swoich fanów i nazywać nowy rząd “koalicją 13. Grudnia”. Tak czy tak, nowy rząd od razu wziął się do pracy. I tu od razu nadział się na pewne niespodzianki.
Okazało się na przykład, że z kancelarii premiera zginęły komputery i drukarki. Morawiecki wprowadził nowe zasdady, pozwalające odchodzącym pracownikom zakupić sprzęd biurowy za ułamek ceny. Nawet tym, którzy byli tam jedynie przez dwa tygodnie, albo byli jednymi z setki zatrudnionych przez niego w ostatniej chwili przed wyborami. Okazało się także, że w kasie brakuje 3 000 000 złotych na wypłaty – w czym zapewnie nie pomaga fakt, że w budżecie nie przewidziano pieniędzy na odprawy dla członków dwutygodniowego rządu.
Pewne zmiany personalne miały miejsce nie tylko w ministerstwach. Niesławna krakowska kurator oświaty Barbara Nowak – plująca żółcią radykalna fanatyczka PiS i katolicyzmu – została z miejsca odwołana przez nową ministrę edukacji Barbarę Nowacką. Nie wszędzie jednak było tak łatwo. Minister Obrony Narodowej rozwiązał podkomisję smoleńską Macierewicza, który jednak nic sobie z tego nie robił, jak gdyby nigdy nic przyszedł do pracy i rozkazywał żołnierzom kogo mogą wpuścić do budynku. Następnie chwalił się w mediach, że jego komisja pracy nie zaprzestała a tajne dokumenty są w sejfach, do których on jedyny ma klucze.
Inne instytucje także nie poddają się bez walki. Po tym jak rząd odwołał Jacka Kurskiego z jego ciepłej posadki w Banku Światowym (którą otrzymał jako nagrodę za zamienienie telewizji publicznej w propagandowy ściek) zaprotestował NBP. W opublikowanym na Twitterze oświadczeniu argumentowali, że to NBP decyduje kto reprezentuje ich w organizacjach międzynarodowych, chyba, że rząd zadecyduje inaczej” z czego, ich zdaniem w jakiś pokrętny sposób wynika, że rząd nie ma prawa zadecydować inaczej. To było dość debilne nawet jak na nich.
W ogóle to ja nie rozumiem – ostatnio powiesili sobie na swoim budynku banner głosący, że “Działania NBP są zgodne z prawem”(czy to nie Margaret Thatcher mawiała, że jak ktoś jest damą, to nie musi o tym wszystkim wokoło opowiadać?). Moim zdaniem powinni sobie po prostu powiesić nowy banner głoszący że “Jacek Kurski reprezentuje nas w Banku Światowym” i problem by był rozwiązany – najwyraźniej rozwiązania na poziomie kultu cargo są dla nich zadowalające.
Także szef CBA nie był chętny do zdania stanowiska. Podczas parlamentarnej komisji oświadczył że “utrata zaufania przez premiera nie wystarczy do jego odwołania” i po prostu wyszedł z sali. Wygląda jednak na to, że mając za alternatywę utratę stanowiska w obliczy śledztwa o upoliticznianie rządzonej przez siebie instytucji postanowił jednak odejść na cywilizowanych zasadach.
Depisyzacja publicznych mediów będzie nawet trudniejsza. Do ich obrony zaprżężono nawet Trybunał Konstytucyjny, który w składzie zawierającym dwoje byłych posłow PiS i człowieka Ziobry oświadczył, że nowy rząd nie może przeprowadzać zmian w TVP i Polskim Radiu na podstawie prawie o spółkach, chociaż te instytucje są spółkami w których 100% akcji posiada skarb państwa. Tymczasem pracownicy TVP w swoim łabędzim śpiewie lamentowali o tym, jak najwyższe standardy medialnej niezależności są miażdżone przez nową totalitarną władzę. Pojawiały się nawet plotki o tym, że mają w planach “przykucie się do kaloryferów” w siedzibie firmy.
Dla tych, którzy być może zapomnieli na czym polegają według PiS najwyższe standardy bezstronnego dziennikarstwa, przypomnijmy sobie materiał opublikowany w Wiadomościach tuż przed wyborami prezydenckimi, który bardziej wygląda jak laurka na cześć ukochanego przywódcy niż bezstronny materiał o ostatnich dniach kampanii Andrzeja Dudy i jego konkurenta: Jak Tusk przejmie TVP to weźcie mi powiedzcie, gdzie będę mógł znaleźć takie obiektywne i bezstronne dziennikarstwo? pic.twitter.com/FeGx8yZM3a
— rzep (@rzep8) December 19, 2023
Niestety okazuje się, że Partia Razem która nie weszła do rządu, nie wierząc w to że Donald Tusk będzie gotów realizować co bardziej lewicowe postulaty, mogła mieć przynajmniej częsciowo rację. Nowa ministra edukacji ogłosiła własnie że religia w szkołach ograniczona będzie do jednej godziny tygodniowo a katechezy będą musiały być na pierwszej albo ostatniej godzinie lekcyjnej. (co w pierwszej częsci jest przywróceniem sytuacji wcześniejszej, a w drugiej jedynie obietnicą, że cały czas obowiązujące prawo nie będzie wreszcie ignorowano). Nowacka oznajmiła także, że państwo wciąż opłacać bedzie pensje katechetów, do czego nie ma żadnych podstaw prawnych – konkordat nakłada na nasz kraj obowiązek organizowania lekcji religii, ale nie opłacania pensji funkcjonariuszy Kościoła. Podobną umowę szkoły mają na przykład z ZHP i dlatego udostępniają harcerzom swoje klasy na zbiórki, czy nawet nierzadko lokale na harcówki, a mimo tego nikomu nie przychodzi do głowy, żeby płacić ze szkolnego budżetu pensje drużynowym. Obawiam się, że tak jak poprzedni raz kiedy Donald Tusk doszedł do władzy obiecując, że nie będzie klękał przed biskupami, również i tym razem na odjaniepawlenie kraju będzie trzeba jeszcze troche poczekać.
Tak czy tak, jak widać nie zanosi się, abym zaczął cierpieć na brak materiałów do Absurdystanu. Szczególnie, że w parlamencie obecna jest także konfederacja.
Wyskok Grzegorza Brauna który gaśnicą zgasił świeczki hanukowe odbił się echem na całym świecie. Niewiele jednak mediów zagranicznych pisało o tym, że jego partyjny kolega – kandydat do senatu w ostatnich wyborach – oznajmił na twitterze że w parlamencie wybuchnie bomba. Jak tylko zorientował się jakiego babola walnął, sam udał się na policję aby zgłościć przejęcie konta przez anonimowego hakera (co jest standardową wymówką prawaków, którzy pierd…nęli coś od rzeczy w internecie), ale policja nie dała wiary jego wymówką i przedstawiono mu już zarzuty.
Więc nie martwcie się. Seria o Absurdystanie raczej szybko się nie zakończy…
Tekst powstał dla portalu Britské Listy
Zdjęcie gaśnicy: domena publiczna