Kliknij tutaj aby przeczytać poprzedni odcinek serii
Kliknij tutaj aby zobaczyć wszystkie odcinki
Pamiętacie kiedy na tych nielegalnych nagraniach ówczesna minister Elżbieta Bieńkowska powiedziała, że tylko głupek albo złodziej pracowałby za 6 000 zł”? Cóż, PiS robi wszystko, aby przekonać nas, że nie są ani głupi. Okazuje się też, że można obyć się bez kradzenia – wystarczy po prostu brać jak swoje. Beata Szydło mówiła w swoim orędziu o tym, że pokora, praca, umiar i roztropność w działaniu będą zasadami, którymi będzie się kierować. Jak wszyscy wiemy, szczególnie umiar i roztropność w działaniu dobrze im wyszły, nic więc dziwnego, że napychają sobie kieszenie naszymi pieniędzmi z umiarem. Szczególną skromnością odznacza się Beata Szydło – była premierem, a pomimo tego przyznała sobie premię niższą o 10, a nawet 15 000 złotych od niektórych ministrów – jedyne 65 000…
Niestety Beata Szydło nie bardzo pali się do wyjaśnienia suwerenowi czym zasłużył sobie jej rząd na te pokaźne bonusy. Niektórzy mówią, że to po prostu “wyrównanie” za to, że Kaczyński zastopował podwyżki dla rządu po tym, jak zrobiło się wobec tej sprawy zbyt dużo szumu. Ale ludzi, którzy sprzedali swoją godność i przyzwoitość aby zostać jego marionetkami jakoś w końcu musiał wynagrodzić…
Może jednak to nieprawda? Może jednak faktycznie pensje ministrów są zbyt niskie? Wicepremier Gowin wręcz żalił się dziennikarzowi o tym, jak ciężki jest jego los: kiedy był ministrem w rządzie Tuska czasami nie starczało mu do pierwszego! Mediana wynagrodzeń w Polsce to około 2500 zł na rękę. Miliony ludzi są w stanie wyżyć za tyle albo i mniej. Są więc dwie możliwości: albo premier Gowin nie potrafi gospodarować swoim domowym budżetem (a skoro tak, czy powinien mieć jakikolwiek wpływ na pieniądze państwowe?), albo po prostu był głupi, bo pracował dla Tuska, który płacił mu grubo poniżej owych 6000 złotych. Tak czy tak, udało mu się wykaraskać z tarapatów finansowych, choć dużym kosztem. Niektórzy w desperacji gotowi są sprzedać nerkę, Jarosław Gowin postanowił sprzedać PiSowi swój kręgosłup. Jego sytuacja finansowa od razu się poprawiła – nie dość, że zarabia teraz ponad 19 000 złotych miesięcznie, to jeszcze dostał nagrody w wysokości 65 100 zł. A nie zapominajmy o tym, że jako poseł ma dziesięć razy wyższą kwotę od podatku niż zwyczajny obywatel!
Ale i tak te całe półtora miliona, które Beata Szydło wydała na nagrody dla siebie i kolegów to pikuś w porównaniu z wydatkami ministerstwa, którym do niedawna zawiadywał Antoni Macierewicz. Po tym, jak limit wydatków z kart kredytowych ustanowił na wysokości “według potrzeb”, jego podwładni wydali 15 000 000. Tak, nie przesłyszeliście się. PIĘTNAŚCIE MILIONÓW. To ponad siedem razy więcej niż wszystkie pozostałe ministerstwa razem wzięte (zaszczytne drugie miejsce zajął resort ministra Szyszki, któremu udało się wydać około 1.3 miliona). Pytany przez dziennikarkę Wyborczej o te wydatki Antoni Macierewicz postanowił po raz kolejny zasugerować, że jest niespełna rozumu. “Według moich wiadomości nie ma tych 15 000 000 , ale będą” – powiedział, po czym płynnie przeszedł do Żołnierzy Wyklętych. Towarzyszący mu człowiek skomentował iż “na pewno koszerna zacznie pieprzyć głupoty, jak zwykle”. To tak, jakby ktoś przez chwilę pomyślał, że w Polsce nie ma jednak antysemityzmu (całą sytuację można obejrzeć sobie tutaj).
Ale oczywiście Ojczyzna Dojna obsypuje dobrami nie tylko ludzi z samej wierchuszki władzy. Młody współpracownik Jana Szyszko na przykład (choć nie aż tak młody, jak młodziankowie pracujący dla Macierewicza) dzięki zajmowaniu stanowisk w strategicznych instytucjach zarobił blisko pół miliona, a wisienką na torcie była premia w wysokości 75 000 złotych. Podobnie szefowie wrocławskiej policji – po śmierci Igora Stachowiaka zamordowanego na jednym z wrocławskich komisariatów odeszli ze służby pobierając sowite odprawy. Inny z komendantów lokalnej policji został znaleziony w styczniowy poranek na ulicy, kiedy pijany w sztok szedł na bosaka środkiem ruchliwej ulicy. Również on dostał 45 000 odprawy a dodatkowo wylądował na rencie z powodu niezdolności do pracy. To dość ciekawe, bo dopiero co śpiewająco przeszedł wszystkie badania medyczne w związku z tym, że miał awansować (to z tej okazji była właśnie ta impreza, po której znalazł się w tak kompromitującej sytuacji). Muszę przyznać, że jeśli ktoś po imprezie ląduje na rencie, to musiała to być naprawdę sroga popijawa!
Ciekawe ile bonusów dostaną kierowcy rządowi – ostatnio dokonali czynu nie lada i powiesili prezydenta. Co prawda nie samego, a razem z limuzyną i nie na szubienicy, a na betonowym krawężniku oddzielającym torowisko tramwajowe od jezdni, ale jednak jest to pewien wyczyn. Jak widzicie pomimo tego, że nieco zaniedbaliśmy tą kwestię w tym cyklu felietonów, na tym froncie wszystko po staremu. A skoro już jesteśmy w temacie, to warto wspomnieć, że są nowe wieści z frontu śledztwa w sprawie wypadku Beaty Szydło. Prokuratura doszła do wniosku, że jest wystarczająco dowodów na to, że winnym jest młody kierowca Seicento, więc nie postawi się go w stan oskarżenia. Prokurator taki dobry, wnosi o warunkowe umorzenie… Ale prawda jest taka, że cała sprawa jest tak naciągana, że w sądzie, który jeszcze nie został “zreformowany” przez Ziobrę w życiu nie udałoby się jej utrzymać. Są o tym przekonani nawet śledczy, którzy nie zgadzając się z odgórnym przykazem, że winnym ma być jedynie kierowca Seicento, odmówili dalszego udziału w śledztwie.
No ale przynajmniej Owsiaka wreszcie uda się załatwić. Proponowane nowe prawo o zbiórkach publicznych będzie pozwalać ministrowi na decydowanie o tym, czy cel zbiórki przypadkiem nie jest “szkodliwy dla interesu publicznego lub niezgodny z zasadami współżycia społecznego”. W takim przypadku organizacja będzie miała trzy dni na zmianę przeznaczenia zebranych pieniędzy, a jeśli nie uda im się zadowolić ministra, przejmie on uzbierane pieniądze i sam zdecyduje na co je wydać. A ciekawe, na co wydawać mógłby pieniądze rząd PiS. Może na jakieś kolejne bilboardy o sędziach? A może na poszerzenie floty ciężarówek, które przemierzają autostrady Europy z hashtagiem #RespectUs wymalowanym na burtach i informacją o tym, ilu to Żydów nie uratowali bohaterscy Polacy?
Oczywiście ruch w relacjach polsko-żydowskich jest nie tylko w oddolnych projektach. Dzieje się także w Sejmie. Miało miejsce na przykład spotkanie polsko-izraelskiej grupy roboczej. Grupa ta liczy 64. posłów, z których 96-ciu zdecydowało się zagłosować za zastąpieniem obecnego przewodniczącego, Michała Szczerbę z PO Janem Krzyszofem Ardanowskim z PiS. Według PiS głosowanie było legalne. Po prostu ponad setka posłów nagle poczuła potrzebę dołączenia do prac tej akurat grupy roboczej. Zdarza się, no nie?
Tymczasem nastąpiło pierwsze użycie nowego, kontrowersyjnego prawa piętnującego szkalowanie Polski. Reduta Dobrego Imienia pozwała argentyński portal internetowy Página 12 za to, że omyłkowo zilustrował artykuł o Jedwabnem fotografią zamordowanych Żołnierzy Wyklętych. Najwyraźniej PiS nie bardzo rozumie, na czym polega tzw. efekt Streisand, nic więc dziwnego, że pozew przyniósł odwrotne rezultaty od zamierzonych. Najpierw ponad tuzin argentyńskich portali przedrukowało oryginalny artykuł, wraz ze zdjęciem. Następnie Página 12 zmieniła ilustrującą go fotografię: obecnie artykuł ilustrowany jest zdjęciem pomnika w Jedwabnem pomazanego swastykami. Ukazało się także jego tłumaczenie na język angielski oraz kolejny tekst, opisujący jak polski rząd próbuje wprowadzać cenzurę przez zastraszanie autorów niewygodnych dla niego publikacji. Dobra robota, Reduto Dobrego Imienia i PiSie. Teraz wszyscy w Argentynie słyszeli nie tylko o pogromie w Jedwabnym ale również o tym, że i dziś mamy problemy z neonazistami. Jak wy teraz wyślecie te wasze ciężarówki z hasłem #RespectUs za ocean?
I tak się tu u nas żyje w tym wstającym z kolan kraju. Najlepiej proces PiSowskiego wstawania z kolan zilustrował w Tygodniku Powszechnym Bartosz Minkiewicz:
Patrząc na ten obrazek, nie jestem pewien, czy jesteśmy jeszcze w fazie czwartej, czy powoli wkraczamy już do fazy piątej?
No, ale tymczasem poza wstawaniem z kolan było też maszerowanie – świętowaliśmy Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, z których PiS buduje sobie fundament swojej wersji patriotyzmu. Tak jak Żołnierze Wyklęci nie chcieli pogodzić się z ustaleniami Konferencji Jałtańskiej, które uważali za zdradę naszej ojczyzny, tak samo PiS za zdradę ideałów Solidarności uważa obrady Okrągłego Stołu. Różnica jest taka, że żaden z Żołnierzy Wyklętych nie brał udziału w obradach z udziałem Stalina, Roosevelta i Churchilla, a Kaczyńscy przy okrągłym stole obecni byli, ale to szczegóły. Ważne, że krótko ostrzyżeni patrioci mają kolejny pretekst do maszerowania ulicami miasta nawołując do obijania lewackich ryjów kijami, które z pewnością się znajdą. PiSowscy politycy prześcigają się w tym, kto wygłosi bardziej nadęte, wzniosłe i kiczowate przemówienie, i jak sprytnie porówna obecnych przeciwników politycznych do stalinowskich oprawców walczących w latach czterdziestych z antykomunistycznym podziemiem.
Jak zwykle przeciwko marszom coraz bardziej rozzuchwalonych narodowców protestuje lewica. Okazało się, że słusznie, bo młodzi patrioci czują się już tak bezkarnie, że zaatakowali lewicową młodzież w czasie, kiedy ta udzielała jednej ze stacji telewizyjnych wywiadu na żywo. Policja interweniowała natychmiast, przygniatając lewicowców do ściany, aby atakujący mogli rozproszyć się w tłumie. Ofiarom ataku funkcjonariusze nie szczędzili kuksańców.
Doroczny marsz ku czci Żołnierzy Wyklętych miał odbyć się także w Londynie, ale na imprezę nie udzielił zgody lokalny samorząd. Prawicowe media próbowały dąć w trąbę antypolskich nastrojów na wyspach, ale moje krótkie śledztwo ujawniło, że winni są sami polscy patrioci: w zeszłym roku pod pomnikiem polskich pilotów RAF urządzili sobie nielegalne racowisko, a dym z rac rozpostarł się nad przebiegającą w pobliżu ruchliwą drogą A40, powodując zakłócenia w ruchu i niebezpieczeństwo. Anglicy są na takie rzeczy wyczuleni od kiedy kilka lat temu doszło z podobnego powodu do karambolu na autostradzie M5 – zginęło wtedy 7 osób, a 51 zostało rannych. W dobrych relacjach z lokalnym samorządem nie pomógł również fakt, że rok temu uczestnicy marszu ku czci Żołnierzy Wyklętych pozostawili po sobie w okolicy pomnika niesamowitą ilość śmieci…
Niezależnie od faktów, polonijny internet jest pełen oburzonych głosów. W wizji internautów jest to po prostu kolejny przykład antypolskich nastrojów na wyspach. To prawda, Brytyjczycy nierzadko traktują nas podle – prawie tak, jak my traktujemy pracujących w Polsce Ukraińców. Niedawno w polskiej prasie napotkałem artykuł o ukraińskich kierowcach TIRów pracujących w Polsce. Artykuł odsącza ich od czci i wiary, oskarżając o to, że normą jest u nich posiadanie lewego prawa jazdy i brak podstawowych umiejętności jazdy ciężarówką. Jeszcze gorzej jest w komentarzach. Odniosłem silne wrażenie deja vu, bo sam swoją karierę w Wielkiej Brytanii ponad dekadę temu zaczynałem jako kierowca i brytyjski internet był wtedy pełen identycznych treści. Tyle, że pisali Brytyjczycy, a bandą dzikusów ze wschodu, którym kury szczać prowadzać a nie zasiadać za kierownicą ciężarówki w cywilizowanym kraju byliśmy my…
No, ale co tacy Ukraińcy mogą zrobić, żeby udowodnić, że to, co o nich wypisuje portal money.pl to nieprawda? Może powinni udać się na jakieś lekcje prowadzenia pojazdu do Krzysztofa Hołowczyca? Z tym akurat może być ciężko, bo nasz rajdowiec po raz kolejny został przyłapany przez policję na zbyt szybkiej jeździe i tym razem utracił prawo jazdy. Podobno spieszył się na konferencję dotyczącą bezpieczeństwa ruchu drogowego. Może więc przynajmniej będzie miał teraz więcej czasu na prowadzenie swoich wykładów o tym, jak bezpiecznie prowadzić samochód?
Tekst opublikowany w portalu Britske Listy
Ilustracja: zrzut ekranu z portalu Argentinian portal Pagina 12
Rysunek Bartosza Minkiewicza osadzono z jego lokalizacji na stronach Tygodnika Powszechnego.
[…] Kliknij tutaj aby przeczytać poprzedni odcinek serii […]