Tymczasem w Absurdystanie 59


Kliknij tutaj aby przeczytać poprzedni odcinek serii

Kliknij tutaj aby zobaczyć wszystkie odcinki


 

Demon Intelektualizmu 🙂

Opętani sataniści to często ludzie grzeczni, wspaniali, uprzejmi. (…) Sam egzorcyzmowałem księdza opętanego demonem intelektualizmu. Wydawał się niezwykły, inteligentny. Diabeł był u niego zakonspirowany”. – To fragment z wywiadu, który Tomasz Terlikowski przeprowadził z egzorcystą Piotrem Glasem, a który opublikowała na swoich stronach internetowych Telewizja Republika. Mam wrażenie, że PiSowskie kadry egzorcyzmuje się niemal taśmowo, bo trudno posądzać kogokolwiek z nich o jakąkolwiek styczność z intelektualizmem.

Na przykład „młody, obiecujący dziennikarz TVP” Łukasz Sitek po pijaku pomylił pociągi i zamiast do lokalnej kolejki SKM w Trójmieście wsiadł do Pendolino jadącego do Krakowa. Kiedy konduktor zaządał od niego wniesienia opłaty za bilet oraz za wystawienie biletu w pociągu, ów rzucił mu w twarz 10 zł i powiedział, że jest dziennikarzem TVP i żąda aby wystawiono mu bilet. Konduktor nie padł na kolana przed mocą telewizji Kurskiego i skończyło się na tym, że wulgarnego i agresywnego Sitka z pociągu wyprowadziła siłą policja, nie przejmując sie zbytnio tym, że Sitek groził im, że sprawi, że stracą pracę.

Nie wiemy, gdzie poprzedni wieczór spędzał Sitek, że tak się schlał. Może w filharmonii? Krzysztof Wyskowski, były opozycjonista a dziś członek kolegium IPN odwiedził jedną. W Manchesterze. Swoimi wrażeniami podzielił się z użytkownikami Twittera, i tak mogliśmy przeczytać, że U pani dyrygent widać odcisk stanika i prześwit w kroczy…ale to tylko Mendelsohn…, “Mendelsohn to muzyka dla zwiększenia uroku i krów” “Ale baba w spodniach nawet ubój potrafi zmarnować”. Na szczęście dla Wyszkowskiego wkrótce doznania tak dźwiękowe jak i wzrokowe zmieniły się na lepsze: Brahms był dobry, bo skrzydło fortepianu zasłanioło babiszcze i widok nie zagłuszał gry Chińczyka (?)”. Twitterową transmisję z koncertu zakończyło zdegustowanie Wyszkowskiego brakiem kultury u Anglików.

Tylko że właściwie po co podróżować tak daleko w celu posłuchania muzyki, skoro w na miejscu, w Polsce, miejsce miała premiera wiekopomnego dzieła, jakim jest oratorium „Szlakiem Ikara” o tragedii w Smoleńsku?

Wydarzenie sponsorował KGHM. W programie znalazły się piosenki o takich poruszających tytułach jak „Ludzie – Ptaki”, „Nie Wszystkiemu Winne Drzewo”, „Ludzie Zginęli, Polska nie zginie”, „Wartość Polskiego Wraku”, „Czy Polakowi Wolno Zapytać Komu Przeszkadza Rzeczpospolita” czy „Żelazne Drzewa”. Z tego co wiem w libretcie oratorium nie znalazła się ostateczna prawda, czyli dalej nie wiemy, co naprawdę stało się w Smoleńsku. Jak na razie nie wie tego także komisja Macierewicza, ale przynajmniej udało się skupić na paru najbardziej prawdopodobnych scenariuszach, które usłużnie zebrał do kupy anonimowy internauta kryjący się pod pseudonimem „przyczajony pisior”.

I tak jeśli wierzyć tym sowicie opłacanym ekspertom, samolot prezydencki rozbił się w Smoleńsku z powodu:
sztucznej mgły wyprodukowanej przez Rosjan
umieszczenia w okolicy lotniska silnego elektromagnesu
rozmieszczenia w okolicy fałszywych radiolatarni
fałszywych APMów (cokolwiek to jest)
– Meaconing
u – czyli przechwytywaniu sygnałów nawigacyjnych i zastępowaniu ich fałszywymi.

Samolot strącono także za pomocą rakiety i broni elektromagnetycznej, zaraz po tym, jak jego skrzydła utraciły nośność po dostaniu się w bąble helowe wypuszczone przez Rosjan. Rosjanie zresztą pomyśleli o wszystkim – udało im się nawet opancerzyć brzozę, w którą miał uderzyć Tupolew, ale w ktorą nie uderzył, i dlatego trzeba ją było zniszczyć ręcznie dla zmylenia śledczych.

Eksperci zgadzają się, że samolot został obezwładniony na wysokosci 15 metrów (Macierewicz), rozpadł się na wysokości 36 metrów (Nowaczyk) oraz, że nigdy nie zszedł poniżej 100 metrów (Rońda). Zapewne zatem lewitowałby teraz gdzieś ponad lasami w okolicach Smoleńska, gdyby nie to, że wylądował bezpiecznie i dopiero wtedy eksplodował. Chyba, że nie eksplodował, a po awaryjnym lądowaniu tych, którzy przeżyli dobijały rosyjskie siły specjalne. Następnie wrak podmieniono na taki eksplodowany za pomocą niesłyszalnego i niewidzialnego helikoptera.

Dr Ziółkowski z PAN jest innego zdania. Jego zdaniem samolot wybuchł jeszcze w powietrzu. Udowodnił to ponad wszelką wątpliwość poprzez gotowanie parówek. Dokładna przyczyna, jak i liczba, eksplozji nie jest jeszcze znane, ale przynajmniej wiemy, że zamachowcy użyli trotylu, nitrogliceryny, bomby paliwowej lub termobarycznej (tą ostatnią hipotezę przetestowano wysadzając w powietrze jakąś szopę). Możliwe też, że nieznanego rodzaju bombę podłożono podczas przeglądu samolotu w Samarze. To zapewne wtedy również pomalowano go wybuchową farbą.

Raport mniejszości twierdzi, że nic takiego nie miało miejsca, że to wszystko było rosyjską „maskirowką” i że pasażerowie żyją i są przetrzymywani przez Putina.

Prace komisji najlepiej podsumował profesor Cieszewski: „jak se tam wyobrazić powiedzmy jakiś tam fantastyczny film, gdzie tam robią coś niemożliwe i jest takie PIII-CŚŚŚ-BZIĄĄĄĄĄĄĄĄ”:

Szczerze mówiąc, jeśli o mnie chodzi, to nie żałuję pieniędzy wydanych na Komisję Smoleńską. Pewnego dnia wejdzie to do kanonu klasyki surrealizmu i zajmie zaszczytne miejsce koło Latającego Cyrku Monty Pythona. A to jeszcze przecież nie jest ostatnie nasze słowo w tym temacie!

Badania i Rozwójmają miejsce także w Polskim Instytucie Sztuki Filmowej. Grant w wysokości pół miliona przyznano właśnie projektowi prowadzącemu awangardowe badania w temacie rozwoju papieżomanii w Polsce. Projekt nazywa się Obchody 40-lecia wyboru Jana Pawła II. Jestem pewiem, że wydanie milionowego DVD z filmem o papieżu, kwadrylionpięćdziesiątego albumu z prywatnymi fotografiami Karola Wojtyły oraz wepchnięcie kilku filmików na Youtube będzie przełomem w światowej kinematografii.

Tymczasem sam papież Jan Paweł II pojechał na wojnę. To znaczy nie, że cały pojechał – wysłano tam jedynie fragmenty jego zwłok. Relikwie świętego papieża dołączyły do polskich żołnierzy w Afganistanie. Zawsze to coś – dzięki Macierewiczowi nie mogą liczyć ani na helikoptery, ani na sprawny wywiad wojskowy, w sumie modlitwa to chyba jedyne, co im zostaje.

W polityce międzynarodowej bez większych zmian. Kryzys w relacjach polsko-izraelskich postępuje, ostatni wyskok to pomysł, aby przewodnikami w Auschwitz mogli być tylko Polacy (właściwie dlaczego Polacy, skoro obozy były Niemieckie to może niech Niemcy oprowadzają?). Ryszard Czarnecki, który po tym, jak obrażał Rózę Thun stracił stołek wicemarszałka parlamentu europejskiego, desperacko próbuje pokazać, że jest kimś w polityce międzynarodowej. Opublikował na Twitterze swoje zdjęcie w towarzystwie US Education Secretary Betsy DeVos, nazywając ją polską Anną Zalewską”:

Tyle, że kobieta na zdjęciu to wcale nie jest Betsy DaVos. Nie jest to także polska minister edukacji, gdyż, choć koncept ten zdaje się być zbyt skomplikowany dla intelektu Czarneckiego, polską Anną Zalewską jest właśnie Anna Zalewska.

No ale przynajmniej spotkanie odbyło się w miłej i przyjacielskiej atmosferze. To jest pewna odmiana, bo jak na razie polska dyplomacja sprawia wrażenie, jakby PiS powiesił sobie na ścianie mapę i rzucał w nią rzutkami, aby wylosować kolejny kraj, który będą starali się obrazić. Tym razem trafiło na Włochów, których trochę ubodło, że jednej z warszawskich szkół przestało podobać się, że jej patronem jest Guiseppe Garibaldi. Według dyrektorki szkoły, Garibaldi nic nie zrobił dla Polski, a poza tym był awanturnikiem, antysemitą i piratem.

Godnym patronem dla szkoły nie jest też Irena Sendlerowa. Ok, może uratowała te 2500 żydowskich dzieci, ale tylko dlatego, że sama była Żydówką. A poza tym lewaczką, komunistką, feministką i rozwódką. „Dlaczego my, Polacy na patronów nie wybieramy kryształowych osobistości” – zawodzi lokalny ksiądz i postuluje, że godnym patronem dla szkoły w tej pięknej, katolickiej miejscowości byłby raczej jakiś Polak. Jak to w prowincjonalnej Polsce, ksiądz wydaje się mieć duży wpływ na lokalną politykę, bo wójt odroczył postępowanie w tej sprawie, używając jakiegoś formalnego pretekstu.

Dostaje się po równo wszystkim bohaterom narodowym. Mirosław Hermaszewski, pierwszy (i jak na razie jedyny) polski kosmonauta ma zostać zdegradowany z generała do szeregowca za jego rzekome poparcie dla Stanu Wojennego. W wyścigu do zmieniania historii, PiS nie cofnie się przed niczym i nie uszanuje żadnej świętości, co oczywiście rodzi protesty. Po tym, jak władzom Warszawy pod głupim pretekstem odebrano kontrolę nad Placem Piłsudskiego, rząd będzie stawiał tam pomnik smoleński. Schody donikąd, rodem z Tytusa, zostały zaprojektowane dla całkiem innej lokalizacji i ich obecność na placu Piłsudskiego zaburzy koncepcję tego miejsca – w końcu tam, w jedynych pozostałościach po zniszczonym w czasie wojny Pałacu Saskim znajduje się Grób Nieznanego Żołnierza, a pustka placu symbolizuje wszystko to, co Polacy utracili w czasie wojen, bedąc swego rodzaju symboliczną blizną na tkance miejskiej Warszawy. Nic dziwnego, że setki ludzi wyszły na ulice w proteście przeciwko zawłaszczeniu tej przestrzeni przez PiS.

No, ale skończmy jakąś pozytywną informacją: nowa marka czeskiego piwa podbija Polskę. Polscy piwosze, znużeni nijakością masowo produkowanych lagerów, które do niedawna dominowały na polskim rynku, zwrócili się ku piwom kraftowym, warzonym przez małe, niezależne browary. W odróżnieniu jednak od Tyskiego, Lecha, czy Tatry, piwo z Czech wciąż jest cenione przez miłośnikow złocistego trunku. I dlatego właśnie na półki supermarketów wjechał Žatecký Světlý Ležák. Prosto z małego, tradycyjnego browaru w prowincjonalnym czeskim miasteczku:

Tyle tylko, że to wszystko bujda. Bo piwo to produkowane jest przez należący do Carlsberga Okocim w browarze w Brzesku. Po prostu, jeśli piwo jest reklamowane jako czeskie, można je sprzedać drożej.

Tak więc, czescy przyjaciele, najwyraźniej Polacy wciąż bardzo Was cenią. Są gotowi zapłacić więcej za puszkę piwa tylko dlatego, że nad literkami w jego nazwie znajdzie się kilka haczków. Cieszcie się tym, bo nic nie trwa wiecznie. Idę o zakład, że ktoś w PiSie już kombinuje, jakby tu obrazić Czechów.


Tekst powstał dla portalu Britske Listy. 
Ilustracja: Domena Publiczna

Comments

comments

3 Replies to “Tymczasem w Absurdystanie 59”

  1. […] Kliknij tutaj aby przeczytać poprzedni odcinek serii […]

  2. […] Zresztą, PiS uwłaszcza się nie tylko na naszych pieniądzach ale i na przestrzeni publicznej: po przejęciu kontroli nad Placem Piłsudskiego w Warszawie na potrzeby sektu smoleńskiej PiSowski wojewoda odmówił strażakom zezwolenia na przeprowadzenie […]

  3. […] Mam jednak nadzieję, że profesor Bilewicz w końcu doczeka się honorów, na które zasługuje. Tak jak tego, na co zasługiwał, doczekał się “dziennikarz” TVP Łukasz Sitek, który własnie został skazany na pięć miesięcy więzienia za awanturę, jaką wszczął z SOKistami i policjantami w pociągu po tym, jak przyłapano go pijanego na jeździe bez biletu (pisaliśmy o tym 50 odcinków temu). […]

Komentarze są zamknięte.