Przez te ostatnie kilka tygodni, podczas których nie byłem w stanie pisać z powodu problemów zdrowotnych, wiele się w Polsce wydarzyło. Trwa ostateczna bitwa o niezależność sądów, o czym rozpisują się media na całym świecie. Jeśli pomimo tego nie do końca orientujecie się o co w tym wszystkim chodzi, to wyjaśnienie jest proste: PiS ustawą wprowadziło zasadę, że sędziowie muszą przejść na emeryturę w wieku 65 lat. Chyba, że poproszą prezydenta, żeby ten pozwolił im sądzić dłużej. Czyli de facto: wszyscy sędziowie muszą odejść, z wyjątkiem tych, którym PiS pozwoli zostać. A pozwoli zostać tylko tym uległym wobec siebie, bo proszenie się u prezydenta o pozwolenie na dalsze orzekanie to zaakceptowanie faktu, że ta ustawa łamie Konstytucję, która jasno mówi, że kadencja sędziego Sądu Najwyższego nie podlega skróceniu. No, ale raczej nie ma co liczyć na to, żeby Trybunał Konstytucyjny w wersji PiS stanął w jej obronie, prawda? Tym bardziej, że według PiS jest już precedens: kiedyś jednemu sędziemu się skróciła kadencja bo umarł!
Kliknij tutaj aby przeczytać poprzedni odcinek serii
Kliknij tutaj aby zobaczyć wszystkie odcinki
Sędziowie, którzy się poddadzą i przejdą na emeryturę zastąpieni zostaną oczywiście sędziami pisowskimi. I dlatego pewnie PiS potrzebował tą furtkę umożliwiającą orzekanie starszym sędziom, bo prawda jest taka, że z kadrami u nich już krucho… Wystarczy spojrzeć jak wyglądał nabór na ławników (wiecie, PiS chce dać głos suwerenowi także w Sądzie Najwyższym) – to była po prostu kiepska komedia: na przesłuchania stawiali się ludzie tacy jak koleś w klapkach i szortach, który oznajmił, że “skoro ktoś go złosił, to może to i ma jakiś sens”. Był facet poszukiwany przez policję i ludzie ciekawi, “jak sądy wyglądają z drugiej strony”. Była pani która się nie zna na prawie (“ale może doczytać!”) ale umie rozróżnić dobro od zła, bo nauczyły ja tego przedszkolaki z którymi pracuje.
I nawet Ci ludzie nie chcą pracować dla PiSu – po tym, jak zobaczyli jak ta cała szopka wygląda niektórzy z nich zaczęli już rezygnować.
Niby ochotników do zaprowadzania ładu i porządku nie brakuje ale akurat nie walą oni drzwiami i oknami na ławników czy do policji (o czym wspominałem w ostatnim odcinku). Porządek zaprowadza się miło na tropikalnej plaży, prężąc mięśnie przed skąpo ubranymi dziewojami – tym własnie zajmują się zorganizowane we współpracy z włoskimi faszystami z Fourza Nouva patrole ONR na plażach we włoskim kurorcie, w którym rok temu zgwałcono Polkę (jak rozumiem ONR oznacza teraz Ochrona Nabrzeża w Rimini).
Na szczęśćie udało im się do Włoch dojechać bez problemu. Zapewne nie korzystali z usług Polskich Linii Lotniczych LOT, które ostatnio borykają się z serią problemów technicznych, w wyniku których pasażerowie koczują na lotniskach. Co prawda LOT odebrał właśnie kilka nowych samolotów, ale to nie jest tak, że od razu można włączyć je do siatki połączeń. Szczególnie, jeśli wcześniej muszą robić za scenografie do gali z udziałem polityków PiS transmitowanych w Telewizji Kurskiego:
Bo tak to już jest, że jakimiś tam pasażerami nikt się w Polsce specjalnie nie przejmuje. Zobaczmy na takie na przykład koleje: ostatnio odmówiły zwrotu za bilet pasażerowi, którego pociąg się spóźnił, bo chociaż teoretycznie mu się zwrot należał, to te 9.80 są zbyt małą kwotą, aby kolej zawracała sobie nią głowę. I nic nie można zrobić, bo tak mówi regulamin. Swoją drogą, dawno temu, jak chodziłem do Technikum Kolejowego, to bardzo nas ubawiło jak znaleźliśmy w regulaminie PKP zapis, że “spóźnienie do 15 minut nie uważa się za spóźnienie”. Muszę przyznać, że nawet pomimo moich doświadczeń z PKP dekadę temu spodziewałem się, że w ostatnich latach coś się jednak w kraju zmieniło… Niestety, jak widać raczej nie w podejściu do klienta.
No, chyba, że ktoś jest z PiS. Takim kolej ma wiele do zaoferowania: od ekspresów stających na peronie w środku lasu – słynny casus Włoszczowej – przez kierowanie międzynarodowych pociągów przez miasteczko Beaty Szydło – Brzeszcze – zamiast przez Katowice – najważniejszą stację aglomeracji śląskiej (wspominaliśmy o tym w naszym cyklu) aż po niedawne zmiany w rozkładzie jazdy, dzięki którym pociągi inter-city zatrzymują się na niewielkiej stacyjce Mrozy. Po co? Mieszka tam jeden z pracowników Ministerstwa Infrastruktury. Co prawda na stacji stają co najmniej dwa-trzy razy na godzinę pociągi Kolei Mazowieckich, ale przecież pisowski urzędnik nie będzie do pracy dojeżdżać podmiejską kolejką jak jakiś plebs, co nie?
I tak to się kręci w tym kraju. Helikopterów dla Armii jak nie było, tak nie ma (o przygodach Macierewicza z helikopterami było w jednym z pierwszych odcinków serii) ale zakup samolotów dla VIPówżadnych trudności nie napotkał. Żołnierze zmuszani są do jedzenia konserw ze świń ubijanych z powodu zakażenia afrykańską plagą, tymczasem restauracja sejmowa zamawia owoce morza i kawior. A ZA PO PIS CIĄGLE WYPOMINAŁ SIKORSKIEMU OŚMIORNICZKI!!!!
Jeśli chodzi o żołnierzy, to po tym, jak wojskowy kucharz zdradził im źródło pochodzenia oferowanego im mięsa doszło do buntu… A być może wystarczyłoby to mięso poświęcić? McDonald’s też nie słynie z jedzenia dobrej jakości, a poświęcona przez księdza nowo otwarta restauracja w Nakle nad Notecią na brak klientów nie narzeka. Tylko właściwie po co święcić McDonaldsa? Według księdza doktora Dominika Ostrowskiego According to father Dominik Ostrowski PhD, “zakłady gastronomiczne i restauracje mogą być błogosławione, szczególnie jeśli proszą o to właściciele lub pracownicy, bo oznacza to dla nich rzeczywistość duchowej korzyści i chroni od złych rzeczywistości nadprzyrodzonych”. Ale do mnie jakoś bardziej przemawiają słowa księdza biskupa Adama Bałabucha: “Jeśli coś się święci, to wyłącza się to z użytku publicznego, a włącza do sakralnego.”. Innymi słowy – jest to kolejna próba zawłaszczenia przez Kościół przestrzeni publicznej… Może narażę się na oskarżenie o obrazę uczuć religijnych, ale nie mogę powstrzymać się od porównania z psami, które również spryskiwaniem oznaczają teren, który w ich mniemaniu zostaje w ten sposób wyłączony z przestrzeni publicznej, a staje się przestrzenią tego konkretnego psa…
Tak czy tak, wszystko wskazuje na to, że Polska z coraz większym impetem turla się w stronę średniowiecza. Magiczne rytuały czy artefakty (IPN wolontariuszom pomagającym w poszukiwaniu grób ofiar stalinizmu w podzięce podarował fiolki z ziemią z masowych grobów), okazuje się, że ostatnio nawet budujemy zamki!
W ostatnim tygodniu głośno było o tajemniczym inwestorze budującym na jeziorze w środku puszczy gigantyczny Zamek, przy którym schować się mogą Krzyżacy ze swoim Malborkiem. Można by zapytac “ma pieniądze, dlaczego miałby nie budować”? Ano dlatego, że konstrukcja powstaje na chronionym terenie Natura 2000, plan zagospodarowania przestrzennego zmieniono tylko po to, żeby umożliwić budowę zamku, z jeziora trzeba było spuścić wodę, a nawet eksperci broniący Puszczy Białowieskiej przed wycinką nagle są przekonani, że budowa wielkości małego miasteczka czy egipskiej piramidy nie wpłynie zupełnie na mieszkające w okolicy chronione ptaki. Opozycja próbuje używać tej sprawy do walenia w PiS (tak jakby nie mieli wystarczająco dużo okazji), jednak pozwolenie wydano za poprzedniego rządu – w 2014. Z drugiej strony PiS przejmując władzę obiecał audyt który miał odkryć wszystkie tego rodzaju nieprawidłowości, a gigantyczny zamek pachnący soczystą korupcją jakoś im umknął…
No, ale może po prostu jak wracamy do średniowiecza, to i budowę zamku możemy zaakceptować w średniowiecznym stylu – ktoś ma pieniądze, to buduje, a plebs niech siedzi cicho. Miłość do średniowiecza udziela się wszystkim, nawet premierowi Morawieckiego. Obiecywał milion samochodów elektrycznych, a teraz wydało się, że tak naprawdę kocha furmanki. Według niego te pojazdy o mocy jednego konia organicznego zbyt długo były przedstawiane przez wrogie nam siły tak w kraju, jak i za granicą, jako obraz zacofania naszego kraju. A przecież to nie jest coś, czego powinniśmy się wstydzić – z furmanek Polska powinna być dumna!
Premier #Morawiecki bardzo kocha furmanki i teoretycznie mógłby się nimi szczycić.
Musimy być dumni z tych furmanek i nie wstydźmy się ich!
CWP! PCV! USB! pic.twitter.com/JWpIR8VIK8
— Tynx (@tynxik) 12 lipca 2018
Tak czy tak, wygląda na to, że PiS powoli zaczyna gonić w piętkę. Choć w badaniach opinii publicznej cieszy się wciąż niemalejącym poparciem, ta znakomita większość społeczeństwa, która nie należy do żelaznej gwardii Kaczyńskiego zaczyna być coraz bardziej poirytowana. I nawet nie chodzi tu o takie lewackie wymysły jak Trybunał Konstytucyjny, trójpodział władzy czy prawa kobiet. Na PiS coraz mniej życzliwym okiem spogląda także prawica, poważająca za zdradę to, że PiS, który doszedł do władzy na straszeniu uchodźcami, wpuszcza do kraju coraz więcej imigrantow zarobkowych. Nawet beneficjenci 500+ zaczynają zdawać sobie sprawę, że rząd jedną ręką rozdając, drugą wyciąga im te pieniądze z kieszeni – wszystko drożeje, a do tego jeszcze wprowadzane są nowe podatki, na przykład od paliwa.
Będąc pod ostrzałem z lewej strony (kwestie demokracji), z prawej (kwestie imigracji) a teraz nawet spośród beneficjentów nielicznych zrealizowanych przez PiS obietnic, nic dziwnego, że przypuszczają oni jeszcze bardziej zdeterminowany atak na fundamenty praworzadności w Polsce. To Sąd Najwyższy orzeka o ważności wyborów, a z racji tego, że już dawno przekroczyli Rubikon, PiS ma tylko jedną możliwość: zakrzyknąć za towarzyszem Wiesławem Gomółką “Raz zdobytej władzy nie oddamy nigdy!”
Tekst ukazał się w portalu Britske Listy
Zdjęcie: Domena Publiczna (za Wikipedią).