W tym miesiącu kończymy naszą, rozpoczętą kilka miesięcy temu, wyprawę przez West Highlands. Poprzedni odcinek naszej podróży zakończyliśmy w okolicach Ullapool.
Ta rybacka osada, a właściwie całkiem pokaźne miasteczko liczące 1300 mieszkańców jak na jedne z większych skupisk ludzkich w okolicy przystało oferuje wiele atrakcji w tym muzeum i pole golfowe. Znaczna ilość PUBów, restauracji i kafejek czekających na turystów oraz pasażerów promu do Stornoway sprawia, że w sielskim Ullapool możemy poczuć atmosferę wielkiego miasta. Warto zaznaczyć, ze port Ullapool jeszcze do niedawna często gościł rybacką flotę dalekomorską z krajów Europy Wschodniej, więc brzmienie słowiańskich języków nie jest dla miejscowych niczym nowym.
Wyruszając w stronę Inverness jedziemy nadbrzeżną ulicą, przy której stoi szereg uroczych białych domków. Po niedługim czasie mijamy po prawej wąwóz w którym znajdują się wodospady Measach odwiedzone przez nas w poprzednim odcinku. Warto jednak wiedzieć, że przy drodze znajdują się także inne wodospady które, choć nie tak znane, także warte są odwiedzin. Nie wiem nawet, czy moje ulubione mają swoją nazwę, ale warto podczas przejeżdżania przez mosty na głównej drodze patrzeć w prawo i jeżeli ujrzymy tam stary, wysoki kamienny most – bingo. W okolicach starego mostu, po prawej stronie znajduje się w niewielkim oddaleniu od drogi mały leśny parking, z którego ścieżka sprowadzi nas do samej rzeki. W okolicy znajdują się także ścieżki turystyczne, więc to miejsce samo w sobie może stanowić cel całodziennej nawet wyprawy połączonej z piknikiem. Nieco dalej znajdują się inne warte odwiedzin, tym razem oznaczony parking po lewej stronie drogi zaprasza nas do spaceru jednym z kilku turystycznych szlaków prowadzących do kolejnych wodospadów nad którymi można przejść po kładce zawieszonej na linie.
Zanim jednak dotrzemy do krainy wodospadów, droga prowadzić nas będzie przez, tak typowe dla Szkocji, trawiaste góry. Płynący doliną strumyk spiętrzają tamy tworząc malownicze sztuczne jeziora, z których największym jest Loch Glascarnoch. Poza tamą i samotnym zajazdem droga nie mija żadnych innych objawów cywilizacji. Całkowite przeciwieństwo tego to miejscowość Strathpeffer, uzdrowisko z czasów Wiktoriańskich. Niewielkie miasteczko, przypominające nieco niektóre z poniemieckich uzdrowisk w Kotlinie Kłodzkiej z uroczą wiktoriańską zabudową, domem zdrojowym, parkiem z gigantycznymi drzewami oraz niezwykle urokliwą stacyjką kolejową. Choć stacyjka od dawna nie spełnia swojej pierwotnej roli – zdemontowano nawet szyny – jest obowiązkowym punktem zwiedzania. Lody zjedzone przy stoliku rozstawionym na peronie, z którego zadaszenia zwisają kosze z pięknymi kwiatami smakują jak nigdzie indziej. Warto zajrzeć także do biura informacji miejskiej gdzie zainscenizowano scenki z życia XIX wiecznego uzdrowiska.
Stąd już tylko rzut beretem do Inverness które wierni czytelnicy Scotland.pl znają już od dawna.
Tekst ukazał się w 2009 roku w miesięczniku Scotland.pl
1. “W drodze na Skye”
2. “Wester Ross – Kawał w bok od szosy głównej”
3. “Broom Ewe, Inverewe Gardens i Ullapool”
4. “Ullapool do Inverness”
następnie po przejechaniu z Inverness do Nairn podążyć trasą opisaną w artykule “Szkocja od gór do morza” w przeciwnym do opisanego kierunku, a z Braemar wedle woli można udać się na wschód do Aberdeen, lub przez Perth powrócić do Glasgow lub do Edynburga.Powyższe teksty ukazywały się drukiem co nakładało radykalne ograniczenia objętościowe, należy je więc traktować nie jako pełen przewodnik a raczej jako szkic planowanej wyprawy. Jestem jednak przekonany że “zrobienie” tej “pętli” (na co należy przeznaczyć minimum trzy dni) pozwoli początkującemu ekslploratorowi Szkocji zobaczyć możliwie wiele zróżnicowanych krajobrazów w tak krótkim okresie czasu.