Jesteś zobowiązany stawić się w dniu, miejscu, czasie – zob. powyżej, a jeśli będzie to konieczne w dni kolejne, aby wypełnić swój obowiązek i objąć posadę członka ławy sędziowskiej („You are cited to attend personally on the date and the time and place stated above, and on such succeeding days as may be necessary to serve, if required as a juror”) było napisane w liście, który przyszedł na mój adres w Glasgow.
To jest jedna z tych wspaniałych rzeczy, które czynią Wielką Brytanię wielką: nawet głos obcokrajowca z jakiegoś dzikiego kraju się liczy – jeśli mieszkał tu odpowiednio długo, jest na liście wyborców i mówi po angielsku. Na każdego może nagle spłynąć zaszczytny obowiązek bycia częścią wymiaru sprawiedliwości…
Już się widziałem – oczyma duszy – bohatersko broniącego niewinnie oskarżonych, niczym Henry Fonda w filmie „Dwunastu gniewnych ludzi”. Bardzo się przejąłem, więc wypełniłem u pracodawcy zaświadczenia o utraconych zarobkach, odkurzyłem wiszącą w najciemniejszych czeluściach szafy marynarkę i zagłębiłem się w czytaniu poradnika dla potencjalnych sędziów przysięgłych. Przy okazji zrezygnowałem z zaplanowanej wcześniej wizyty w sądzie – i tak tam będę, to mandat za zbyt szybką jazdę zapłacę przy okazji.
W końcu nadszedł ten wielki dzień. W piątek ustaliłem z szefem, że w poniedziałek do pracy nie przychodzę. Zgodnie z procedurą, niedzielnym wieczorem zadzwoniłem na juror’s attendance update line, gdzie głos z automatu poinformował mnie, że nie jestem im potrzebny w poniedziałek i żebym zadzwonił w poniedziałkowy wieczór, aby dowiedzieć się, czy mam przychodzić do sądu we wtorek.
W poniedziałek po południu zadzwonił do mnie szef pytając, czy mogę pracować we wtorek, ale nie mogłem mu odpowiedzieć twierdząco, bo juror’s attendance update line będzie miało dla mnie tą informację dopiero wieczorem. Gdy ten nadszedł, zadzwoniłem ponownie aby dowiedzieć się, że również we wtorek moja obecność nie będzie potrzebna, a co do kolejnego dnia zostanę poinformowany przez automat we wtorkowy wieczór… Oczywiście zlecenie oferowane przez szefa wziął już kto inny.
I tak już dwa dni byłem gotowy do służby sprawiedliwości i w oba z tych dni dowiedziałem się, że nie muszę się stawiać. Zadzwoniłem pod odpowiedni numer, gdzie poinformowano mnie, że zwrotu utraconych zarobków też nie będzie, bo te przysługują jedynie za okres, w którym pełni się służbę jako sędzia przysięgły, a ja jak na razie nie byłem im w ogóle potrzebny. Choć straciłem już dwudniowy zarobek…
Nie mogłem pogodzić się z otrzymanymi przez telefon informacjami i poszedłem do sądu osobiście. Okazało się, że utracone zarobki zostaną mi jednak zwrócone. Dziwna historia, pomyślałem, ale przynajmniej ma morał. Jaki? – Jeśli nie podoba Ci się odpowiedź, zapytaj jeszcze raz…”
Tekst ukazał się w portalu gazetae.com
Zdjęcie: “HK Central Statue Square Legislative Council Building n Themis s” by ChvhLR10 – Own work. Licensed under CC BY-SA 3.0 via Wikimedia Commons.