Muzyczny alfabet – L

Chyba każdy z nas w dzieciństwie oglądał lub czytał “Niekończącą się opowieść”. A z filmem nieodłącznie kojarzy mi się jego piosenka tytułowa – niezapomniany przebój Limahla Never ending story.

Limahl, w którego pseudonimie zaszyfrowane jest nazwisko, naprawdę nazywał się Christopher Hamill (spróbujcie czytać pseudonim od tyłu). Choć dzisiaj nieco zapomniany, poza piosenką do filmu miał też inne przeboje – jego zespół Kajagoogoo wydał kilka płyt, które, choć nie wskoczyły do pierwszej ligi, nie przeszły bez echa. W Polsce znany był głównie ze swoich ekstrawaganckich, nawet jak na lata 80., fryzur – chyba pozostawiał tu daleko za sobą nawet Małgorzatę Ostrowską…

A skoro już o Ostrowskiej mowa, to napomknijmy o zespole Lombard, który, choć istnieje do dziś, jest jedynie echem dawnej świetności. I nie jest to nawet kwestia zmiany wokalistki – bo, jak wiemy, pani Małgorzata prowadzi teraz karierę solową – ale tego, że zespół utknął w miejscu: od lat nie zaproponował nam żadnego nowego przeboju. Co więcej – kiedy ostatnio zdarzyło mi się być na koncercie Lombardu, zwrócił moją uwagę fakt, że utwory brzmią nutka w nutkę identycznie jak na płycie live sprzed kilkunastu lat. Ostrowska tymczasem w swoich wydawnictwach proponuje “zaktualizowane” wersje starych przebojów.

Skoro o ‘L` mowa, to wspomnijmy o zespole La Foy. Choć sprawia wrażenie nowości, istnieje od ponad 15 lat. Pierwszą płytę wydał 11 lat temu w Japonii. Współpracowało z nim wielu muzyków z różnych kręgów, m.in. Anja Orthodox. Na basie gra Andrzej Stagraczyński – udzielający się również w SDM. Gitarzystą zespołu jest natomiast Krzysztof Żesławski – znany z licznych projektów umuzykalniania młodzieży, a także – z czego pewnie mniej jest zadowolony – z bycia członkiem discopolowego zespołu Kramer. Oficjalna strona zespołu La Foy nie potwierdza jednak tej ostatniej informacji. Niewątpliwie La Foy jest zbiorem postaci w muzyce niebanalnych, oferujących nam zanurzenie się w nie do końca przewidywalnych dźwiękach tego bardziej ambitnego pogranicza popu. Polecam!


Tekst ukazał się w miesięczniku studenckim “Semestr” w numerze listopadowym 2005

Comments

comments