Oj, miałem tu urwanie głowy… ! Warto było jednak, bo C to przede wszystkim Eva Cassidy.
Jeżeli ktoś uważa, że Anna Maria Jopek ładnie śpiewa, to chyba po prostu nigdy nie słyszał Evy Cassidy (1963-1996). Śpiewała wszystko, od standardów jazzowych po rockowe czy folkowe piosenki. Przeważnie były to delikatne kameralne nucenia, ale potrafiła też zaśpiewać “z czadem” jakiegoś bluesa. Czy jednak śpiewałaby piosenki zupełnie nam obce, czy byłyby to takie evergreeny jak What a wonderful world Armstronga, ImagineLennona czy Ain’t no sunshine (znany w Polsce bardziej jako Sen o dolinie Budki Suflera), zawsze wydaje się, jakby były to zupełnie nowe piosenki… Jakby jej własne, które czuje każdym kawałkiem siebie. Niech się schowa Norah Jones!
Eva Cassidy zmarła w wieku 33 lat na chorobę nowotworową. Za jej życia niewiele o niej słyszano – w dobie takich gwiazd jak Whitney Houston ta cicha i skromna dziewczyna nie miała odpowiedniej siły przebicia. A tymczasem mało kto potrafił tak zahipnotyzować swoich słuchaczy jak ona. Od niedawna obserwuję w zbiorach moich przyjaciół coraz więcej jej płyt. W Polsce słuchacze poznali ją późno, dzięki Wojciechowi Mannowi i Markowi Niedźwieckiemu, którzy puszczali ją w swych audycjach w “Trójce”. Ale i na świecie popularność zdobyła dopiero po śmierci. Szkoda, że nigdy nie zobaczymy jej na koncercie…
Na C jest także Marcin Ciurapiński. Wraz z Anią Zalewską i resztą grupy od lat tworzą olsztyńską grupę Big Day. Ich charakterystyczny dwugłos, przypominający nieco niektóre dokonania R.E.M., stał się znakiem rozpoznawczym na polskiej scenie rockowej. Melodyjne, miękkie, choć czasem też ostrzejsze, piosenki rockowe nuci wielu z nas – że wspomnę tylko o Dniu gorącego lata czy utworze Mój znak (“W kolorze snu szukam odpowiedzi znów… “).
A jeżeli chodzi o historię rocka w Polsce, to miano “polskich Beatlesów” przypadło zespołowi Czerwone Gitary. Ich melodyjne, choć proste piosenki, jak Nie zadzieraj nosa czy Dozwolone do lat 18, towarzyszyły na prywatkach naszym rodzicom, a i dziś są obecne na wielu imprezach. Nasze mamy na pewno wzdychały do Seweryna Krajewskiego, jego piosenkom poświęcona też została Gala tegorocznego jubileuszowego Przeglądu Piosenki Aktorskiej. No i na wszystkich chyba studniówkach obecny jest przebój Czerwonych Gitar Matura!
Kiedy to piszę, za oknem przechodzą właśnie wystrojeni maturzyści… Powodzenia, chłopaki! A jesienią, kiedy już będziecie studentami, nie zapomnijcie zaglądnąć doSEMESTRU! Jeszcze dużo liter przed nami!
Tekst ukazał się w miesięczniku studenckim “Semestr” w numerze z czerwca 2004