Na portalu wprawo.pl ukazał się artykuł zatytułowany “Sojusznicy? Londyńskie władze uniemożliwiły złożenie wieńców pod pomnikiem polskich lotników”. Artykuł mówi o wstrząsającej sytuacji polskich weteranów, którzy zostali zmuszeni do składania wieńców pod zamkniętą na kłódkę bramą prowadzącą na teren Polish War Memorial. Obchody “dorocznego polskiego święta” zostały zakazane, bo skarżyli się na nie lokalni mieszkańcy (w domyśle: nienawidzący Polaków oczywiście). Artykuł ilustruje zdjęcie polskich lotników biorących udział w Bitwie o Anglię:
1. Impreza nie miała nic wspólnego z polskimi lotnikami. Chodzi o obchody Dnia Żołnierzy Wyklętych. Dziwnym trafem portal wprawo.pl zapomniał o tym wspomnieć.
2. Jako że dzień ten ustanowiony został dopiero w 2011 roku, jest to dość nowe święto i trudno mówić o zakorzenionej tradycji. Tym bardziej, że w Londynie święto to Polacy obchodzą dopiero od 2012 roku, a pomysł odwiedzania z tej okazji pomnika żołnierzy polskich walczących po stronie aliantów pojawił się dopiero dwa lata później.
Źródło: artykuł z prasy polonijnej dotyczący obchodów święta w roku 2013. Jak widać wtedy jeszcze przemarsz odbywał się na trasie z Trafalgar Square do budynku parlamentu.
3. Winnym tego, że w tym roku lokalne władze nie zezwoliły na organizację obchodów na terenie Polish War Memorial są sami patrioci. Zgody nie wydano po tym, jak w zeszłym roku urządzono tam racowisko. Kłęby dymu z rac rozścieliły się po przebiegającej w pobliżu drodze A40 – jednej z najważniejszych wylotówek z Londynu – powodując korki. Uznano to także za istotne zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu (Brytyjczycy są na to uczuleni po tym, jak kilka lat wcześniej dym z fajerwerków zorganizowanych w Guy Fawkes Night rozlewający się na autostradę M5 spowodował karambol w którym zginęło 7 osób, a 51 zostało rannych). Nie bez znaczenia jest też fakt, że po zeszłorocznych obchodach cała okolica była zaśmiecona – nie tylko wypalonymi racami, ale również opakowaniami po jedzeniu na wynos i napojach.
Źródło: przykładowy artykuł z lokalnej prasy.
4. W wyniku zeszłorocznych problemów imprezę uznano za wydarzenie podwyższonego ryzyka, wymagające obstawy policji. Ponieważ w Wielkiej Brytanii darmowa obstawa policji należy się tylko wydarzeniom najwyższej rangi, a obchody Dnia Żołnierzy Wyklętych do takich nie należą, za pracę policjantów musieliby zapłacić organizatorzy. W rezultacie w tym roku oficjalne obchody zorganizowano na terenie prywatnym – w ogrodach znajdującego się w okolicy pubu Beefeater Orchard, na których terenie znajduje się model samolotu Spitfire i tablica pamiątkowa. Dlatego wizyta weteranów pod pomnikiem, o której pisze portal wprawo.pl, nie była oficjalna częścią uroczystości.
Źródło: oficjalny komunikat organizatorów
Podsumowując: Nie, to nie Anglicy są winni temu, że w tym roku miłośnicy Żołnierzy Wyklętych nie mogli oficjalnie złożyć kwiatów pod pomnikiem polskich lotników. Odpowiadają za to polscy “patrioci” i ich zamiłowanie do pirotechniki: w Wielkiej Brytanii, tak samo jak w Polsce używanie rac w takich sytuacjach bez zezwolenia jest nielegalne. Jak widać różnica jest taka, że brytyjska policja na łamanie tego zakazu nie patrzy przez palce.
Z pewnością także nie zaszkodziłoby, gdyby uczestnicy marszu nie pozostawili po sobie w miejscu, które jest tak ważne dla upamiętnienia naszych bohaterów, góry śmieci. Czczenie pamięci poległych to nie tylko kiczowate koszulki z orłami, wilkami, Pileckim i logiem Narodowych Sił Zbrojnych.
Owszem, nie należy zapominać, że faktycznie jeśli chodzi o uznanie zasług Polaków walczących w II wojnie światowej po stronie aliantów, Brytyjczycy mają wiele za uszami. Pisze o tym nawet Daily Mail. Ale to, że dziś brytyjskie władze nie chcą się zgodzić na organizowanie patriotycznych wydarzeń na terenie pomnika nie ma nic wspólnego z tymi historycznymi zaszłościami.
[…] samorząd. Prawicowe media próbowały dąć w trąbę antypolskich nastrojów na wyspach, ale moje krótkie śledztwo ujawniło, że winni są sami polscy patrioci: w zeszłym roku pod pomnikiem polskich pilotów RAF […]