Kiedy wydawało się, że protesty antyrządowe tracą swoją energię, PiS znowu dołożył do pieca, forsując swoją radykalnie antyaborcyjną ustawę. Zorganizowany przez partię Razem wyprowadził na ulicę tysiące osób, także tych którym z lewicowymi postulatami Zandberga i kolegów nie po drodze. Wydaje się, że PiS po raz kolejny został zaskoczony skalą sprzeciwu suwerena.
Dlatego należało szybko opracować nową taktykę. I tak aktualny przekaz dnia brzmi teraz “protestujący to idioci, którym nie chciało się nawet przeczytać ustawy wobec której protestują i bredzą o tym, że kobiety będą karane za poronienia, a przecież ustawa wyraźnie mówi, że takie sytuacje nie będą oznaczały przestępstwa, co więcej sędziowie będą mogli odstąpić od ukarania lub odstąpić od jej wymierzenia”.
Nie chcę tu wdawać się w kolejną dyskusję o moralnej dopuszczalności aborcji, nie chcę także zajmować się praktycznymi konsekwencjami tej ustawy od strony medycznej, bo od tej strony już wypowiedział się prawdziwy fachowiec – polecam gorąco przeczytać wywiad z profesorem Romualdem Dębskim.
Moją uwagę zwróciła kwestia tego, jak źle skonstruowane jest to prawo i jak będzie się ono przekładać na życie codzienne. Być może wadliwoć tego projektu polega na tym, że pisana jest w oparciu o encykliki papieskie:
Weźmy więc na warsztat tylko ten jeden artykuł z proponowanego przez Ordo Iuris projektu ustawy.
Art. 152.
§ 1. Kto powoduje śmierć dziecka poczętego, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
§ 2. Jeżeli sprawca czynu określonego w § 1 działa nieumyślnie, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
§ 3. Odpowiada w granicach zagrożenia przewidzianego za sprawstwo czynu określonego w § 1 także ten, kto udziela pomocy w jego popełnieniu lub do jego popełnienia nakłania.
§ 4. Nie popełnia przestępstwa określonego w § 1 i § 2, lekarz, jeżeli śmierć dziecka poczętego jest następstwem działań leczniczych, koniecznych dla uchylenia bezpośredniego niebezpieczeństwa dla życia matki dziecka poczętego.
§ 5. Jeżeli sprawcą czynu określonego w § 1 jest matka dziecka poczętego, sąd może zastosować wobec niej nadzwyczajne złagodzenie kary, a nawet odstąpić od jej wymierzenia.
§ 6. Nie podlega karze matka dziecka poczętego, która dopuszcza się czynu określonego w § 2.”;
Moją uwagę zwrocił tu fakt, że ustawa skonstruowana jest w taki sposób, że kobieta która utraciła ciąże karana jest niejako z definicji (niezależnie od tego, czy działała umyslnie czy nie!) a dopiero od tego założenia wprowadzane są pewne wyjątki. Aby pokazać jak złe jest to podejście – szczególnie w realiach polskich – posłużmy się tu uproszczoną analogią:
Wyobraźmy sobie, że wprowadzono prawo, według którego rozlewanie herbaty jest karalne. Ponieważ do profesjonalizmu kelnerki z Oktoberfest jest nam trochę daleko, próbowaliśmy zabezpieczyć się przed rozlaniem herbaty poprzez nabycie spodeczka. Nie udało nam się jednak żadnego kupić, bo spodeczki to prawie jak latające spodki, znaczy UFO, czary, magia Hello Kitty – Kościół jest zdecyowanie przeciwko. W rezultacie spodeczka nie udało nam się kupić, bo w każdym sklepie z porcelaną do którego zaszliśmy sprzedawcy zasłaniali się klauzulą sumienia. A chodzą słuchy, że spodeczki w ogóle mają być tylko na recepty dla tych, którzy używają ich do podawnia swoim kotom śmietany.
No więc pewnego dnia zaparzyliśmy sobie herbatę i kiedy nieśliśmy filiżankę trzymając ją za niewygodne ozdobne uszko potknęliśmy się o podwinięty dywan w salonie. W rezultacie herbata się rozlała, co zauważył przechodzący akurat za oknem sąsiad. Już po chwili zjawiają się u nas policjanci, uradowani z łatwej możliwości poprawienia sobie statystyk. Ponieważ ministrowie Ziobro i Błaszczak wielokrotnie podkreślali, jak ważne dla Ojczyzny jest nierozlewanie herbaty, przysłany na miejsce prokurator od razu widzi, że jest to sprawa z dziedziny, w której łatwo można przypodobać się przełożonym. Przystepuje więc do sprawy ze zdwojoną energią, tym bardziej, że ponieważ z wykształcenia jest technikiem sprzedawcą a prokuratorem został po tym, jak Dobra Zmiana zniosła wymóg posiadania stosownego wykształcenia prawniczego, jest to jedna z nielicznych dziedzin, w których może się wykazać.
Od tej pory zaczna się batalia: my kontra aparat państwa. Z zaschłymi ustami (bo przecież nie dane nam było napić się naszej herbaty) przystępujemy do obrony. Udało nam się za ostatnie zaskórniaki wynająć prawnika, który wykazał, że herbatę rozlaliśmy niechcący, potknąwszy się o podwinięty dywan.Nawet jednak jeśli herbatę rozlaliśmy nieumyślnie, wciąż możemy tracić do więzienia. Prokuratura jednak, chcąc wykazać się sukcesem, uznaje jednak za zasadne sprawdzenie, czy podwinięcie dywanu nie było ukartowane aby ukryć naszą zbrodnię. Powołany zostaje biegły ekspert dywanolog. Tu w końcu nie ma żartów – została rozlana herbata!
Sprawa zaczyna zataczać coraz szersze kręgi. Minister Ziobro organizuje konferencję na której mówi, że “TEN PAN (czy pani) JUŻ NIGDY ŻADNEJ HERBATY NIE ROZLEJE”. Na ten sygnał naskakują na nas prawicowe media. Tomasz Terlikowski pisze grzmiący felieton o tym, że jeśli ktoś miał siłę zrobić sobie herbatę, to Bóg powinien dać mu wystarczająco dużo siły, aby doniósł ją do stolika. Krystyna Pawłowicz, która co prawda sama herbaty nie pija, zapluła cały ekran, pisząc na swoim Facebooku tyradę o “nieodpowiedzialności LEWAKUW, kturzy robią sobie herbatę a nie chcom jej potem wypić!!!!!!, a jak Ci się nie podoba staropolskie u otwarte to masz bana, lewacka gnido”. Internetowy komentatorzy sugerują, że to bardzo podejrzane że podczas gdy inni Polacy nie mają czego do ust włożyć, nas stać na rozlewanie sobie tak o egzotycznego napoju. Pojawiają się sugestie, że nasze bogactwo wynika albo z bycia beneficjentem poprzedniego systemu, albo że torebki z herbatą dostarcza nam Soros w WIADOMYM CELU (piszący to nie bardzo umie wyjaśnić, jaki by to miał być cel, ale w końcu wszyscy wiedzą, o co chodzi Żydom). Na stronie głównej Wykopu pojawiają się trzy linki do filmów z żółtymi napisami, które dowodzą, że za wylewaniem herbaty stoi lewacko-żydowska konspiracja zajmująca się handlem kawą pod przykrywką organizacji Fair Trade. Wojciech Cejrowski udziela wywiadu prawicowemu tygodnikowi w którym mówi, ze Mieszko I za wylewanie herbaty paliłby na stosie gdyby tylko w jego czasach herbata była znanym napojem.
Inny prawicowy publicysta pisze, że on nie chce nic sugerować ale jak Amerykanie marnowali herbatę, to Anglicy wiedzieli, co z nimi robić. Na następny dzień okazuje się, że dziwnym trafem wyciekł do internetu nasz adres i pod domem zastajemy chmarę chuliganów w najnowszym krzyku mody patriotycznej czyli koszulkach z napisem “Wpierdol wylewaczom herbaty ku chwale ojczyzny” na plecach i obrazkiem przedstawiającym Witolda Pileckiego pijącego herbatę na przodzie. Nad głową Pileckiego wymalowany jest lecący orzeł, na którego grzbiecie podróżuje, wymachując bojowo torebką herbaty na sznurku, Mały Powstaniec mający na głowie spadający mu na oczy czajnik z biało czerwoną opaską.
W tym momencie to już nie jest my vs. aparat państwa. To już jest my vs. medialna machina prawicy i setki tysiecy Polaków. Prawicowe media robią z nas wroga numer jeden, nasza skrzynka mejlowa i komunikatory na portalach społecznościowych zalewane są falą hejtu. Miłujący bliźniego Katolicy, dla których każde życie jest święte od poczęcia, pisza, że takich jak my powinno się wieszać razem z całą rodziną aż do siódmego stopnia powinowactwa. Stres związany z ciągnącą się latami batalią sądową i publicznym napiętnowaniem jest nie do zniesienia. A cała nasza wina to to, ze potknęliśmy się niosąc kubek herbaty do stolika. Wyobraźcie sobie, jak czują się ludzie, dla których całe to piekło rozpoczęło się od utraty w wyniku poronienia długo wyczekiwanego potomka.
Myślicie, że przesadzam? Przypomnijcie sobie jak w praktyce działają sądy i instytucje państwa w naszym kraju. Jeśli w ustawie zapisane jest, że sąd “może” odstąpić od czynności, to wcale nie znaczy, że musi. Szczególnie jeśli przypomnimy sobie argumentację PiSu dotyczącą tego, dlaczego prezydent nie musi zaprzysięgać sędziów, choć tam akurat ustawa nie daje mu wprost takiej alternatywy.
Nie zapominajmy też o tym, że tam, gdzie prawo dotyczy kwestii leżącej w sferze zainteresowań instytucji Kościoła, ma ono zwykle dziwną tendencję do rozmydlania się w taki sposób, że w praktyce sprawa wygląda zupełnie inaczej niż w teorii. Chyba najbardziej oczywistym przykładem będą lekcje religii w szkołach. Ustawa mówi jasno, że rodzice, którzy chcą aby ich dzieci brały udział w tych nadobowiązkowych zajęciach, powinni wyrazić pisemną zgodę. Tymczasem powszechnie oczekuje się, że to rodzice którzy religii sobie nie życzą będą składać jakieś pisemne oświadczenia. Skala zjawiska jest tak powszechna, że już nawet nie mówi się o tym dokumencie inaczej jak “zwolnienie z religii”.
A wystarczyłoby skonstruować ustawę w taki sposób, żeby zapis brzmiał:
“Kto celowo i ze złej woli rozlewa herbatę podlega karze”. Wtedy policjant, który nie miałby żadnych dowodów że postępowaliśmy ze złej woli, nie miałby u nas czego szukać. A my tymczasem, o ile nie stłukła nam się filiżanka, za chwilę przygotowalibyśmy sobie kolejną herbatę. Ale czego się spodziewać, skoro projekt ustawy napisany został przez ludzi, którzy w uzasadnieniu powołują się się na nauczanie Jana Pawła II, jakby nie znali tak oczywistego faktu, że nauki papieża nie mają w naszym kraju żadnej mocy prawnej…
Fotografia: Najwa Marafie, CC 2.0 by Flickr
[…] pracę nad projektem przygotowanym przez stowarzyszenie katolickich prawników którzy w oparciu o nauczanie Jana Pawła II proponują wsprowadzenie barbarzyńskiej ustawy przesuwającej nas na skali radykalizmu na sam […]
[…] Instead they’ve decide to carry on with the proposition prepared by Catholic lawyers, who allegedly on the basis of the teaching of pope John Paul II proposed a barbaric anti-abortion law comparable only to the legislation in few latin-american […]