Jeśli jesteś obywatelem kraju z naszej części Europy żyjącym w Wielkiej Brytanii, znasz to uczucie: frustrację, kiedy jakiś kretyński mit o Twoim kraju krąży wśród Brytyjczyków i żadna ilość faktów i sprostowań nie przekona ich, że jest inaczej, bo oni zawsze wiedzą lepiej. Cóż, znowu jesteśmy świadkami takiej sytuacji.
Z nadchodzącą coraz większymi krokami katastrofą Brexitu, pojawia się dyskusja dotycząca spodziewanych problemów z ruchem ciężarówek przez Dover. Zaczęło się od telefonu słuchacza do programu Jamesa O’Briena w LBC. Był to brytyjski transportowiec, dzielący się swoimi słusznymi obawami, że jeśli Dover zakorkuje się przez wprowadzenie odpraw celnych i w związku z Brexitem bez umowy zamieni się w biurokratyczne piekło, firmy transportowe z naszej części Europy – które odpowiadają za większość przewozów do oraz z Wielkiej Brytanii mogą przestać chcieć tu przyjeżdżać, skoro mają do dyspozycji 27 innych krajów między którymi mogą wykonywać przewozy. I ma rację. Gorzej było jednak z podanym przez niego powodem. Według niego bowiem zbuntują się kierowcy, którzy w krajach Europy Wschodniej mają płacone od kilometra, więc wielodniowe stanie na granicy przestanie im się opłacać.
Choć oczywiście osoby jeżdżące własną ciężarówką na własny rachunek właśnie tak rozliczają się ze zleceniodawcą – tak w Europie, jak i w samej Wielkiej Brytanii – nikt normalny nie zatrudni kierowcy na takich warunkach w 2020 roku. A to dlatego, że jest to zwyczajnie nielegalne. Rozporządzenie numer 561/2006 Rady i Parlamentu Europejskiego z 15 marca 2006 dość jasno tego zabrania: “Przedsiębiorstwo transportowe nie może wypłacać kierowcom zatrudnionym lub pozostającym w jego dyspozycji żadnych składników wynagrodzenia, nawet w formie premii czy dodatku do wynagrodzenia, uzależnionych od przebytej odległości i/lub ilości przewożonych rzeczy, jeżeli ich stosowanie może zagrażać bezpieczeństwu drogowemu lub zachęcać do naruszeń niniejszego rozporządzenia”. Płacenie kierowcom od kilometra w sposób oczywisty zachęca id do jeżedżenia dłużej/szybciej jeśli chcą zarobić więcej. Wystarczy popatrzeć jaką patologią jest branża busiarska, której te rozporządzenia nie obejmują.
Dodatkowo, w Polsce na przykład zabrania tego również art. 26 ustawy o czasie pracy kierowców z 16 kwietnia 2004 (Dz.U. z 2012 r. poz. 1155) a łamanie tego prawa nie byłoby w interesie przewoźnika, bowiem za zatrudnianie pracowników na takich warunkach grozi im kara 8000 zł od głowy. Więcej o tym tutaj.
Tymczasem ta plotka, która wypłynęła od słuchacza programu O’Briena rozpowszechniana jest teraz po mediach społecznościowych i w innych mediach. Ta informacja znalazła się nawet w anglojęzycznej wersji portal “trans.info“. Który to portal powinien wiedzieć lepiej, bo skoro gość O’Briena wspominał o litewskim przewoźniku mającym 6000 ciężarówek to dla każdego z choćby minimalną znajomością branży jest jasne, że mówi o firmie Girteka. O której Trans.info sam pisał, informując, że kierowcy zatrudniani są na dniówki.
Innymi słowy: NIE. CHOĆ ZDARZAJĄ SIĘ WYJĄTKI, JAK OD WSZYSTKIEGO, FIRMY Z EUROPY WSCHODNIEJ NIE ZATRUDNIAJĄ KIEROWCÓW NA STAWKI KILOMETROWE, BO JEST TO ZWYCZAJNIE NIELEGALNE.
Obawiam się jednak, że moje sprostowanie to wołanie na puszczy. Poczucie wyżsości nad Europą Wschodnią jest niejako wdrukowane w brytyjską kulturę. Przypomniała mi się sytuacja, którą opisałem parę lat temu. Zdarzyło się to w czasach, kiedy jeździłem busikiem dla brytyjskiej firmy. Kiedy podjechałem pod załadunek obok akurat ładowano dość wiekowy polski pojazd. Angielski magazynier, mając mnie za Brytyjczyka, podzielił się ze mną swoją opinią, że szkoda mu tego biednego Polaka, który musi jeździć takim gratem. Zauważyłem, że auto, choć stare, jest utrzymane znacznie lepiej niż przeciętny brytyjski pojazd z którym ja miałem doświadczenie. On mnie niemalże wyśmiał mówiąc, że “te komuchy są sto lat za nami, zajmie im wieki zanim dociągną do naszych brytyjskich standardów”. Zademonstrowałem mu wtedy informację z wyświetlacza na desce rodzielczej, która informowała mnie o tym, że przegląd pojazdu jest opóźniony o 26700 mil. To jednak zbiło go z pantałyku jedynie na krótką chwilę “Och, najwyraźniej Twoja firma zatrudnia też polskich mechaników!”. Jak grochem o ścianę….
I tak wygląda życie przybysza ze wschodniej Europy w Wielkiej Brytanii. Możecie sobie próbować prostować i tłumaczyć te bzdury do woli, skończy się to co najwyżej frustracją. Ale to nic w porównaniu z tym, jakie konsekwencje ponoszą Brytyjczycy – cały Brexit zaczął się przecież od bezmyślnego powielania fałszywych stereotypów o migrantach z naszej częsci kontynentu. Jak widać, Brytyjczycy niczego się nie nauczyli. A to podobno Polak nie potrafi uczyć się na własnych błędach.
Zdjęcie tira z PEKAESu: Omega933 via Wikipedia, CC 3.0