W żaden sposób nie byłem przygotowany na to, co wyleje się na mnie z internetu. I to pomimo tego, że rok temu sam tłumaczyłem Czechom jak to jest, że Polacy nie potrafią świętować swojej niepodległości (tutaj). Demolkę stolicy przez faszystowskie bojówki przy otwartej aprobacie wielu z prawicowych publicystów i polityków widzieliśmy już rok temu, ale w tym roku skandal urósł do rangi międzynarodowej po tym, jak celem ataku neonazistów stały się nie tylko „ostoje lewactwa” w warszawskich squotach ale i ambasada Rosji… W sieci widoczny był coraz bardziej pogłębiający się podział na Polskę rzeczywistą i wirtualną: żałośnie stronnicze próby kreowania rzeczywistości alternatywnej w mediach „niezależnych” kontrastowały z dziesiątkami amatorskich filmików, które nie potrzebowały żadnego komentarza…
Decyzja Jarosława Kaczyńskiego o wprowadzeniu do polityki nowej jakości, poprzez nadanie stadionowym chuliganom i neofaszystom statusu prawdziwych patriotów (pisałem o tym tutaj), okazała się być wzbudzeniem potężnego Golema zlepionego z zaschniętych pozostałości znalezionych na dnie politycznego śmietnika. Podobnie jednak jak w starej praskiej legendzie, potwór wyrwał się spod kontroli swojego stwórcy i wpadł w szał, niszcząc wszystko, co stanęło mu na drodze. Bo czym innym, jak nie tępym szałem niszczenia można nazwać popularne w serwisie youtube nagranie, na którym widać jak kilku krótko ostrzyżonych debili wydając zwierzęce ryki próbuje wyłamać rosnące na chodniku drzewko?
Podpalenie tęczy na Placu Zbawiciela miało faktycznie znaczenie symboliczne, ale nie chodzi mi tu o zwycięstwie katolickich wartości nad ideologią gender. W Księdze Rodzaju Bóg ustanawia tęczę jako symbol przymierza zawartego z każdym człowiekiem i wszelką istotą żywą. Nie można było chyba dać w wyraźniejszy sposób do zrozumienia, gdzie tak naprawdę mają Boga jego samozwańczy obrońcy. Bo e-mail rozesłany do mediów raczej niewiele ma wspólnego z chrześcijańskim miłosierdziem:
„Chcieliście wojny to ją macie. Dzisiejszy dzień był dopiero pierwszą potyczką i demonstracją naszej siły. Polscy patrioci oficjalnie wypowiadają wojnę lewackim kurwom, pedałom i zdrajcom ojczyzny.
Nie spoczniemy dopóki nie rozpierdolimy wam wszystkim łbów i dopóki wasza krew nie zaleje ulic, a obecnie rządzący gabinet nie stanie przed plutonem egzekucyjnym.
Bóg, honor, ojczyzna! Nie czerwona, nie tęczowa, tylko wielka Polska narodowa!
Polscy patrioci”
Obawiam się, że monstrum rozbudzone przez Kaczyńskiego będzie w stanie wyrządzić jeszcze wiele szkód zanim uda się je zatrzymać. I nie jest istotne, czy prezesowi PiS uda się ujechać jeszcze trochę na grzbiecie potwora, czy zostanie przez niego zmiażdżony jak wszystko, co wpada Golemowi w łapy… Naprawdę smutne jest jednak to, że dzięki wydarzeniom z Dnia Niepodległości od razu poczułem, że jednak jest mi dużo bliżej do Brytyjczyków, nawet tych zionących „mową nienawiści” w Internecie, niż do „prawdziwych patriotów” w kominiarkach słowa „mowy nienawiści” przekuwających w czyn w świecie realnym.
Z poczuciem ulgi zamknąłem okno przeglądarki. Wzrok mój padł na otwarty pod spodem czat, a dokładnie na jedno zdanie: „11 listopada to dzień w którym co roku nasi rodacy w kraju przypominają nam dlaczego wyjechaliśmy”.
Drodzy narodowcy, róbcie tak dalej. Tylko pamiętajcie, że jak już rozpierdolicie wszystko, co jest do rozpierdolenia i zajebiecie wszystkich, których zajebać waszym zdaniem należy, to to już nie będzie Wielka Polska tylko Wielki Burdel, w którym będziecie sami. A kostki brukowe układa się dużo trudniej niż wyciąga.
Tekst ukazał się w portalu gazetae.com
Fotografia: Adam Kliczek, http://zatrzymujeczas.pl (CC-BY-SA-3.0)
[…] się gdzieś w ciemnych zakątkach polskiego społeczeństwa rasistowskich uprzedzeń tworząc patriotycznego Golema. PiS dba o narodowców pokazując im, że jak długo ich interesy będą zbieżne z planami PiSu […]