W dyskusji, której słuchaliśmy niedawno w radio wspólnie z moim angielskim znajomym padło zdanie: „Po zakończeniu wojny, Europa została odbudowana dzięki temu, że jej kraje otrzymały pomoc z planu Marshalla”.
„Kto dostał, ten dostał” mruknąłem pod nosem, co skończyło się koniecznością tłumaczenia, że niektóre kraje Europy znalazły się w strefie wpływu ZSRR, dzięki czemu plan Marshalla ich nie dotyczył, a wręcz przeciwnie, ich kosztem często odbudowywano Związek Radziecki. Kolega jednak nie bardzo rozumiał o co mi chodzi, „cóż, ale to było w Europie Wschodniej, a my mówimy o Europie”.
Wbrew pozorom, takie myślenie wśród Brytyjczyków jest niczym nadzwyczajnym, o czym przekonałem się niedawno, kiedy kupowałem zestaw nawigacji samochodowej. Otóż w przeciwieństwie do np. Francji, gdzie do wyboru są zestawy map: na Europę lub tylko na Europe del’Ouest, w Wielkiej Brytanii wybór jest odwrotny: można kupić zestawy z mapami Europy (23 kraje) lub też „Full Europe, incl. Eastern Europe” z pełnym zestawem czterdziestu kilku krajów…
I tak, będąc w Halfordsie (other brands available), trzeba być bardzo uważnym pytając „czy ta nawigacja ma mapy całej Europy”, bo jeśli tylko jest to coś więcej niż „UK and ROI coverage” odpowiedź zawsze będzie twierdząca. Muszę przyznać, że trochę mnie to bawi, biorąc pod uwagę, że kraje Europy Wschodniej są w Europie bardziej niż wyspiarska Wielka Brytania.
Ale geografia Europy to jeszcze nic. To są takie niewinne brytyjskie dziwactwa. Prawdziwy hardkor zaczyna się, kiedy rzecz dotyczy wewnętrznej polityki zjednoczonego królestwa. Jak niedawno doniosła prasa, Królowa Elżbieta udekorowała swojego wnuczka Williama najwyższym odznaczeniem szkockim, Orderem Ostu (choć jak podaje Wikipedia, prawidłowa nazwa rośliny na której wzorowany jest order to Popłoch Pospolity, ale jakby to brzmiało „Order Popłochu Pospolitego”… Przetłumaczę jednak zgodnie z popularnym uproszczeniem…).
Jak zaznaczają komentatorzy, jest to wydarzenie bardzo znaczące, ponieważ dzięki niemu Książe William zacieśnia swoje relacje ze Szkocją, co nie pozostaje bez znaczenia w przededniu referendum dotyczącego jej niepodległości.
Wasz wierny, niżej podpisany, korespondent, z wielkim poświęceniem usiłował dowiedzieć się, jakie dokładnie znaczenie dla kwestii niepodległości Szkocji niesie ze sobą fakt udekorowania Williama przez babcię kolejnym orderem.
Pytani o to Anglicy jedynie patrzyli się na mnie z wyższością i politowaniem, więc postanowiłem pytać Szkotów, dla których w końcu jest to najwyższe odznaczenie państwowe (w Zjednoczonym Królestwie przewyższa je tylko Order Podwiązki). Tu odpowiedzi były diametralnie inne – było to albo prychnięcie, albo lekceważące wzruszenie ramion.
Nie potrafiąc uzyskać żadnych konkretów od moich rozmówców, postanowiłem więc spróbować zanalizować sprawę samodzielnie. Wygląda na to, że moi angielscy rozmówcy nie przywiązują do tego wielkiej wagi, ale nie przyznają się do tego, że nie mają pojęcia, o co w tym wszystkich chodzi, więc zasłaniają się dumą.
Są oni bowiem dumni, bo sprawa dotyczy ich królowej którą oni mają a na przykład ja nie (humor psuje im trochę komentarz, że ja nie mam królowej, bo jestem wolnym człowiekiem, ale to temat na inny felieton).
Szkoci z kolei, z którymi udało mi się porozmawiać mają to głęboko w miejscu, gdzie światła słonecznego dochodzi mniej niż do Plockton w zimie, tym bardziej, że jest to królowa angielska, a nie ich.
Zastanawia mnie tylko jedna sprawa: jak na ów fakt udekorowania Księcia Wiliama patrzy sama rodzina królewska? Czy oni naprawdę są tak oderwani od rzeczywistości, że spodziewają się, że fakt ten wpłynie na wyniki referendum przechylając szalę zwycięstwa na rzecz zwolenników pozostania w Unii?
Może przez te kilka lat które spędziłem w Szkocji moja znajomość Szkotów jest niewielka, ale raczej trudno mi uwierzyć, aby dla wyborcy SNP był to przekonujący argument. „Co prawda chciałem głosować za niepodległością Szkocji, ale Królowa dała swojemu wnuczkowi nasz najwyższy order za nic, więc postanowiłem jednak zmienić zdanie!”. Naprawdę, ktoś mógłby uwierzyć w coś takiego?
Tekst ukazał się w portalu gazetae.com