Inwazja olbrzymów z północy

Tiry na drodze. Z nimi źle, bo uciążliwe na drodze, bez nich jeszcze gorzej, bo to one dostarczają wszystko do sklepów. Wielu kierowców boi się jechać w ich pobliżu, bo są takie wielkie i takie ciężkie… Wydaje się, że nadchodzą dla nich ciężkie czasy.

Szwedzki megatirOtóż jak podają źródła branżowe, rząd Holandii po kilkuletnim okresie testów dopuścił do ruchu znane i popularne w Skandynawii tzw. Gigaliners czyli zestawy samochodów i przyczep o długości do 25 i ćwierć metra i dopuszczalnej masie całkowitej 60 ton (dla porównania, obecnie największe tiry to 18 metrów długości i do 44 ton DMC). Czyli już dziś jadąc samochodem do Polski można się na takiego potwora nadziać. A to dopiero początek – rząd Holandii, wraz z rządami krajów Skandynawskich, w których takie tiry są popularne od lat, wzywają Unię Europejską do przyjęcia tego jako nowego standardu. Testy prowadzone są już w Belgii i Niemczech, dłuższe zestawy dopuszczane są też w niektórych przypadkach we Francji.

Czy jest to rozwiązanie dobre? Z punktu widzenia położonego za kierownicą samochodu osobowego który jest niewiele wyższy niż koło dużej ciężarówki wydawać by się mogło, że niezbyt – już sobie wyobrażam te fora internetowe kipiące od komentarzy na temat „morderców za kierownicami wielotonowych potworów” i prognóz drogowej apokalipsy. Jednak podobne opinie można bez problemu znaleźć i dziś przy obecnych standardach dla tirów, a statystyki nie potwierdzają tych zatrważających wieści – pomimo tego, że jazda samochodem ciężarowym wymaga znacznie wyższych umiejętności, ich kierowcy w przeliczeniu na przejechany kilometr powodują znacznie mniej wypadków niż kierowcy mniejszych pojazdów. Owszem, można powiedzieć, że jak już dojdzie do wypadku skutki mogą być opłakane, ale podobnie przecież jest z transportem lotniczym – katastrofy są spektakularne, natomiast statystycznie jest to najbezpieczniejsza metoda podróżowania i chyba już codzienność dla nas tutaj na emigracji…

Bliższe przyjrzenie się problemowi „gigalinerów” może przynieść całkiem zaskakujące rezultaty. Otóż dzięki większym możliwościom przewozowym może zmniejszyć się ruch na drogach – dwa tiry o pięć metrów dłuższe niż dotychczasowe przewiozą więcej towaru niż trzy klasyczne… Wpłynie to też korzystnie na emisje spalin, bo zamiast trzech silników smrodzić będą nam tylko dwa. Kolejną zaletą jest, że w porównaniu do piętrowych naczep, znanych z Brytyjskich czy Irlandzkich dróg, gigalinery są znacznie bardziej stabilne a przewożony przez nie ładunek rozkłada swoją masę na większą ilość osi co powinno wpłynąć korzystnie na kondycję dróg… Owszem, problemem może okazać się zwiększenie ilości tzw. martwych punktów, czyli gorsza widoczność zza kółka ale jeśli przejdzie pomysł o obowiązkowym wyposażaniu ciężarówek w czujniki wykrywające rowerzystów może okazać się, że w sumie bezpieczeństwo tych najkruchszych uczestników drogi faktycznie poprawi się…

Co prawda dziś infrastruktura pozostawia wiele do życzenia dla tego rodzaju pojazdów – zbyt krótkie miejsca parkingowe czy pasy dla skręcających w lewo, zbyt ciasne ronda czy zbyt krótkie rampy załadowcze, jednak w ruchu dalekobieżnym tego rodzaju pojazdy mogą przynieść wymierne korzyści znacznie obniżając koszta przewozu ładunków od bazy do bazy. A na miejscu taki drogowy pociąg może zostać rozdzielony i każda z naczep/przyczep przydzielona innemu kierowcy który dojedzie na miejsce dostawy niczym tradycyjnym zestawem.

No więc tak sprawa wygląda w teorii, a jak takie potwory prezentują się w rzeczywistości?

Dwie najpopularniejsze kombinacje to zestaw z dwoma naczepami, gdzie pierwsza naczepa jest specjalnie przebudowana w taki sposób, że na jej końcu znajduje się siodło pozwalające na przyłączenie kolejnej. Tego typu zestaw przedstawia poniższy filmik:

[youtube id=”U-MZappvIzA” width=”600″ height=”340″ position=”left”]

Drugim popularnym rozwiązaniem jest zwykła ciężarówka z przyczepką na której zamontowane jest siodło pozwalające osadzić na nim standardową naczepę:

[youtube id=”UtRuco9_LCM” width=”600″ height=”340″ position=”left”]

Możliwe są także inne kombinacje – np. tradycyjny tir z naczepą ciągnący dodatkowo przyczepę. Istnieją także rozwiązania dzięki którym zestaw taki wcale nie potrzebuje więcej miejsca na manewry niż klasyczny TIR z naczepą – przykładem jest prototyp opracowany przez angielskiego przewoźnika firmę Denby Transport:
[youtube id=”o9WAk33lD-k” width=”600″ height=”340″ position=”left”]
w którym zastosowano sterowanie pośrednimi osiami. Jednak wbrew temu co postulują przeciwnicy tego rozwiązania, nawet tradycyjne gigalinery dają sobie radę w tak trudnych warunkach jak kręte drogi zachodniej Norwegii, o czym można przekonać się oglądając ten promocyjny materiał Volvo:
[youtube id=”Yd7upLkOWrU” width=”600″ height=”340″ position=”left”]

Wygląda więc na to, że tak wygląda postęp. Czy w niedalekiej przyszłości będziemy dzielić drogi z takimi (lub podobnymi) monstrualnymi gąsienicami? Myślę, że dowiemy się już w przeciągu najbliższych kilku lat.


Tekst ukazał się w magazynie 48 oraz równolegle w portalu wapnet.pl w czerwcu 2011 roku

Comments

comments