Muzyczny alfabet – F

Dzisiaj zaczniemy dość nietypowo. Przedstawić Wam chcę bowiem nie tyle muzyków, co wynalazców. Rosjanin Leon Theremen wraz ze skrzypkiem Mauricem Martenotem w 1928 r. przedstawili nowy instrument muzyczny Fale Martenota.

Fale Martenota działały na zasadzie zakłócania pola elektromagnetycznego przez zbliżanie lub oddalanie ręki muzyka. Kto lubi stare filmy, na pewno słyszał jego dźwięk -nierealne brzmienia generowane przez ten instrument często stanowiły tło dla filmów science-fiction, tudzież udawały zawodzenie dusz potępionych w starych horrorach…

Innym wynalazcą na literę F, o którym można śmiało powiedzieć, że jest jedną z osób, które mają największy wpływ na muzykę w XX wieku, jest Leo Fender – twórca gitary elektrycznej. Pierwszą prawdziwą elektryczną gitarą był model Fender Broadcaster z 1948 roku. Niby nic, ale czy muzyka XX wieku bez solówek Carlosa Santany, ostrego brzmienia Metallici czy hymnu USA wirtuozersko wykonanego przez Jimiego Hendrixa na festiwalu Woodstock byłaby tym, czym jest?

Jeżeli chodzi zaś o twórców muzyki, to litera F należy przede wszystkim do wielkich dam czarnej muzyki – Elli Fitzgerald i jej młodszej koleżanki Arethy Franklin. Największą, jak dotychczas, polską gwiazdą był kasjer kolejowy Mieczysław Fogg (1901-1990). Szacuje się, że przez blisko 70 lat pracy scenicznej dał kilkanaście tysięcy koncertów, a jego płyty rozeszły się w łącznym nakładzie 25 000 000 (!) płyt. Jest znany z takich przebojów jakJesienne róże czy Tango Milonga. Brał czynny udział w Powstaniu Warszawskim (był 3-krotnie ranny), nie przerywając koncertowania – był pierwszym wykonawcą Marszu Mokotowa, którego nuty przesłano mu do Śródmieścia. Fogg wciąż zdobywa nowych miłośników – najlepszym tego przykładem jest syn gangstera z filmu Chłopaki nie płaczą.

W ostatnich czasach niewiele się działo na F w polskiej muzyce. Wręcz przeciwnie – od kilku lat Formacja Nieżywych Schabuff nie wydała nic ciekawego, a o szczecińskiej kapeli Firebirds słuch zaginął na dobre… A szkoda. Ja więc, odgrzebawszy moją ulubioną płytę Firebirds Kolory, wsuwam ją do odtwarzacza i zanurzam się w fotelu, aby powspominać stare dobre czasy. Jeżeli zapędzę się we wspomnieniach do czasów przedszkolnych, następną płytą będą największe przeboje Fasolek. Może i wy wykorzystacie ten zimowy czas na wspominki. Byle do wiosny – w marcu alfabet powita nas literą G!


Tekst ukazał się w miesięczniku studenckim “Semestr” w numerze Styczniowo-Lutowym 2005

Comments

comments