Tymczasem w Absurdystanie 111

Polska nareszcie ma godnego odpowiednika narodowego bohatera Czechów, Járy Cimrmana! I to nawet lepszego, bo o ile czeski Geniusz, który brał udział we wszystkim co się dało i dostarczył światu miliony użytecznych wynalazków jest (podobno) postacią zmyśloną, to nasz Mateusz Morawiecki jest jak najbardziej postacią z krwi i kości (choć niektórzy podejrzewają, że bez kręgosłupa) a mimo tego może pochwalić się podobną ilością doświadczeń życiowych co Cimrman. Jeśli spotyka się z hodowcami bydła, dowiadujemy się od niego jak biegły jest w dojeniu krów. Jeśli rozmawia z rolnikami, słyszymy, że potrafi młócić cepem aż świszczy, choć przyznaje skromnie że nie równa się z prawdziwym polskim rolnikiem, któremu nie dorównałby nawet sam Bruce Lee ze swoim nunczakiem. Z jego spotkania z pszczelarzami dowiadujemy się, że sam hodował pszczoły, a kolejarzom mówi, że niesie w sobie kaganek kolejarskiej tradycji.

Kliknij TUTAJ aby przeczytać poprzedni odcinek cyklu.
Kliknij TUTAJ aby zobaczyć listę wszystkich dotychczasowych felietonów.

Czasami niektórzy uważają, że przesadza i zarzucają mu kłamstwo. Kiedy chwalił się, że sam osobiście negocjował polskie członkostwo w UE, Leszek Miller, który naprawdę sam osobiście negocjował polskie członkostwo w UE poprosił, aby Morawiecki z głoszeniem takich bzdur poczekał przynajmniej aż on umrze. Ale to pewnie tylko frustracje starego zazdrośnika, którzy nie może się pogodzić z tym, że ktoś młodszy od niego miał aż taki wielki wpływ na historię. Bo Morawiecki wykuwał losy nie tylko Polski – jest bohaterem międzynarodowym. Według samego siebie odgrywał istotną rolę w Aksamitnej Rewolucji i pomógł obalić komunizm w Czechosłowacji. “Od 1982 roku, a więc od samego początku SW, drukowaliśmy pismo ‘Nazory’, które było przemycane przez granicę przez polskie pracownice czeskich zakładów włókienniczych” wspominał na Facebooku czasy, w których był jeszcze uczniem podstawówki. Następnie przeskoczył o parę lat w przód aby opisać swój udział w Aksamitnej Rewolucji która, o czym wiadomo niewielu, rozpoczęła się we Wrocławiu, gdzie żył wówczas nasz bohater. Tak więc, nasi czescy przyjaciele, jeśli chcecie komuś podziękować za to, że nie żyjecie już pod butem komunizmu, nie musicie szukać daleko: Czechy i Słowacja są dzisiaj państwami demokratycznymi dlatego, że w 1989 roku dwudziestolatek z Polski poszedł na parę koncertów i próbował dyskutować z czeskimi dysydentami. 

Nic dziwnego, że pod takim przywództwem cała Polska gotowa jest dokonywać czynów godnych innych legendarnych herosów. Jednym z niedawnych przykładów jest sytuacja w lotnictwie kiedy po tym, jak z powodu wypadku, który ujawnił amatorskie naprawy dokonywane na nich przez Polaków, uziemiono wszystkie myśliwce produkcji radzieckiej, z braku możliwości odbywania na nich lotów wszyscy ich piloci utracili swoje uprawnienia. To dość trudny problem, na szczęście znaleziono rozwiązanie: dwóch najbardziej doświadczonych instruktorów odbędzie lot dwumiejscowym MiGiem 29 i dzięki temu będą mogli sobie nawzajem odświeżyć uprawnienia, dzięki którym wezmą się za szkolenie pozostałych pilotów. Czyż to nie wspaniały pomysł? To historia porównywalna chyba tylko z wyczynem Baron Münchhausena, który sam się wyciągnął z bagna, ciągnąc się za własne włosy. 

Także w TVP można było obejrzeć materiał godny superbohatera: wjazd pierwszego Polaka bez wizy do USA transmitowano z zadęciem, jakby chodziło o lądowanie na księżycu. Pojawił się jednak pewien zgrzyt po tym, jak okazało się, że ów bohater to były rzecznik PiS a dziś “dziennikarz” TVP, który pojechał tam podobno na koszt pracodawcy, co stawia pod znakiem zapytania całą tą historię: jeśli jechał tam zawodowo, to o wizę powinien starać się na dotychczasowych zasadach… 

Nie było to jednak jedyne wydarzenie, w którym TVP grało istotną rolę. Po tym, jak 12-letnia Wiktoria Gabor zwyciężyła w tegorocznej Eurowizji Junior, zaproszono ją, aby udzieliła wspólnego wywiadu z samym prezesem Kurskim. Podczas wywiadu dziennikarka wylewnie podziękowała mu za sukces młodej śpiewaczki. Bo w końcu jej sukces jest tylko kolejnym dowodem na to, jak wzmaga się potęga Telewizji Polskiej pod rządami PiS! 

Tymczasem ultraprawicowa TV Republika promowała inny rodzaj bohatera. Opublikowali materiał o  pewnym Włochu, który adoptował dziewczynkę z zespołem Downa. Promocja trwała dość krótko, bo materiał ze strony usunięto po tym, jak do redaktorów dotarło, że ów mężczyzna jest gejem.

TVP także zostało zmuszone do zmiany kursu. Ich pomysł na zorganizowanie sylwestra na granicy Tatrzańskiego Parku Narodowego spotkał się z dość ostrymi protestami. Przeciwnicy tej lokalizacji bali się o to, że wybudzone przez tą imprezę ze snu zimowego zwierzęta nie przetrwają do wiosny. TVP zaregowała w sposób standardowy, szkalując i obrażając protestujących, jednak po namyśle zdecydowano się przenieść imprezę do centrum Zakopanego, gdzie odbywała się w latach poprzednich. Ci, którzy przedstawiani byli jako szkodnicy, próbujący zepsuć wszystkim zabawę, przeprosin się nie doczekali… 

Lawirowanie to coś, do czego PiS będzie musiało się przyzwyczaić: od ostatnich wyborów nie mają już tak łatwo i muszą się liczyć z opozycją – przynajmniej w senacie. Ale i w sejmie zdarza się, że głosowanie nie pójdzie po ich myśli. Jedna z takich sytuacji zakończyła się wielkim skandalem po tym, jak mikrofon marszałka sejmu wyłapał głos posłanki PiS mówiącej “trzeba anulować, bo przegramy”. Marszałek Witek anulowała, ale twierdziła, że robi to na prośbę posłów opozycji, która zgłaszała nieprawidłowe działanie maszynek do głosowania… Ale może chodziło im po prostu, że mylą się posłowie PiS, bo głosowanie było skomplikowane i niektórzy nie oddali głosu jak pan prezes przykazał…

To jednak nic nowego. To już jest nowy standard w polskiej polityce. Ministerstwo Sprawiedliwości mści sie na sędziach, którzy orzekają zgodnie z wyrokiem Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości z 19-go listopada, w którym europejska instytucja zaleca polskim sądom, aby sprawdzały legalność działania “zreformowanej” KRS. Jednym z pierwszych, którzy postąpili zgodnie z tym zaleceniem był sędzia z Olsztyna, który wstrzymał rozpatrywanie sprawy przez sąd drugiej instancji do czasu kiedy zostanie ustalone, czy wybrany przez “zreformowaną” KRS sędzia może legalnie orzekać. Aby to ustalić PiS musiałby ujawnić pewne dokumenty przed czym wzbrania się rękami i nogami pomimo niekorzystnych dla siebie wyroków NSA. Zamiast tego jednak minister Ziobro zdecydował się odsunąć niesfornego sędziego z zajmowanego przezeń stanowiska. To jednak dopiero początek, bo coraz więcej sędziów, jak i organizacji ich zrzeszających, zapowiada stosowanie się do wyroku Europejskiego Trybunału, a trudno by było ministrowi Ziobrze odwołać ich wszystkich… 

Tymczasem Polacy już nawet się nie dziwią, że Minister Sprawiedliwości ma w dupie wyroki sądów. Łamanie prawa przez rządzących staje się już standardem. Gazety donoszą, że nowa minister pracy jako dyrektora szkoły łamała prawa pracownicze podległych jej nauczycieli. Ale może uda się to zamieść pod dywan tak jak dokumenty dotyczące jednego z szemranych interesów prezesa NIK Mariana Banasia, które własnie utajniono na 70 lat.

Poza tym w polityce sprzątanie po wyborach. Znikają z ulic plakaty kandydatów, znikają też z ust polityków obietnice wyborcze. Okazuje się na przykład, że wszyscy-poza-PiS mieli rację i że w budżecie nie ma pieniędzy na realizację PiSowskich obietnic o wypłacaniu emerytom trzynastej emerytury. Oczywiście można by się postarać o to, aby pieniądze się znalazły – Czesi na przykład wprowadzili nowe prawo pomagające opodatkować działające w ich kraju gigantyczne korporacje takie jak Facebook. Polska także miała takie plany, ale po tym, jak prezydent Trump wypiął się na nas i zamiast przyjechać z obiecaną wizytą wysłał do nas swojego zastępcę, rząd zdecydował że jedyną odpowiedzią na taką potwarz ze strony państwa wstającego z kolan może być tylko jeszcze głębsze włażenie w dupę Amerykanom i utrącił plany opodatkowania amerykańskich korporacji. A skoro nie dało się opodatkować bogatych i silnych to trzeba zabrać, jak zwykle, tym najsłabszym. Trzynastki dla emerytów będą wypłacane z Solidarnościowego Funduszu Wsparcia Osób Niepełnosprawnych. Spotkało się to z protestami, ale PiS szybko im zaradził: zmienił nazwę funduszu na Fundusz Solidarnościowy. I problem z głowy, wszystko jest jak powinno być. 

Niespodziewaną nowością w polskiej polityce jest to, że jednym z głównych tematów staje się bezpieczeństwo pieszych. Wielu charyzmatycznych posłów opozycji zadeklarowało, że chce się w parlamencie poważnie zająć tym tematem w utworzonej przez siebie grupie parlamentarnej. Mam nadzieję, że będą mieli lepsze pomysły na rozwiązanie problemu niż burmistrz Świdnika, do którego mieszkańcy miasta apelowali o poprawienie bezpieczeństwa na jednym z ruchliwych przejść – po utworzeniu w jego pobliżu trzech nowych miejsc parkingowych znacznie pogorszyła się widoczność. Burmistrz problem rozwiązał całkowicie likwidując przejście. Nie ma przejścia – nie ma problemu. A przecież wiadomo, że trzy miejsca parkingowe są znacznie ważniejsze niż potrzeby setek pieszych… 

Nic dziwnego, że niektórzy nawet sprawy bezpieczeństwa ruchu drogowego biorą we własne ręce. Mieszkańcy jednej z osiedlowych uliczek, borykający się z tym, że wielu kierowców uznało, że jest ona świetną arterią tranzytową, zrzucili się na zakup paru zdezelowanych gruchotów po czym zaparkowali je pod swoimi domami. Niezadowoleni kierowcy tranzytowi wezwali na miejsce policję, ale ta nie mogła nic zrobić, bo o ile samochody zaparkowane są w taki sposób, że znacznie zmniejszają przepustowość ulicy i wymuszają zmniejszenie prędkości, to są one zaparkowane całkowicie legalnie.

Polacy znani są z tego, że chętnie biorą sprawy w swoje ręce. Nie tylko w przypadkach,  kiedy należy wyręczyć instytucje państwa, ale może jeszcze bardziej wtedy, kiedy trzeba działać przeciwko nim. Jest dobrze widzieć, że ten duch nie ginie także wśród najmłodszego pokolenia: niesławna kuratorka oświaty z Krakowa, znana ze swojego fanatycznego poparcia dla PiS i prób wciskania na siłę wszędzie gdzie tylko się da religii katolickiej, zarzadziła ankietę, w której uczniowie mieli między innymi donosić na poglądy polityczne i życie prywatne swoich nauczycieli. Uczniom pomysł się nie spodobał, dlatego zdecydowali się zhakować ankietę i zalać serwery tysiącami bezużytecznych odpowiedzi, dzięki czemu jej wyniki nadawały się tylko do kosza. 

A ja się cieszę. Bo o ile przeżyję naszego polskiego Járę Cimrmana, nie dziwi mnie też polski Baron Münchhausen, to bardzo dobrze, że polska młodzież nie chce iść w ślady Pawki Morozowa


Tekst opublikowano w portalu Britské Listy
Fotografia: użytkownik Wikipedii: Lasy (CC 3.0) 

Comments

comments

Dodaj komentarz