Wygląda na to, że lata wpychania Polakom Kościoła na siłę gdzie się da wreszcie przynoszą rezultaty. W niedawnym badaniu CBOS księża okazali się jednym z najmniej szanowanych zawodów z 31 badanych profesji. Niżej od nich znajdowali się tylko politycy i maklerzy giełdowi. I nic dziwnego, bo choć co bardziej religijni Polacy wciąż bronią Kościoła nawet jeśli widzą w nim nieprawidłowości, dla większości ludzi kojarzy się on tylko z pazernością, hipokryzją, mieszaniem się do polityki i zamiataniem skandali pedofilskich pod dywan.
Kliknij TUTAJ aby przeczytać poprzedni odcinek cyklu.
Kliknij TUTAJ aby zobaczyć listę wszystkich dotychczasowych felietonów.
Fakt, że Kościół jako instytucja toleruje w swoich szeregach nie tylko pedofili, ale i faszyzujących radykałów także tu nie pomaga. Biskupi długo tolerowali na przykład Jacka Międlara, aż w końcu sam zdecydował się odejść. Dziś jest radykałem aresztowanym przez służby specjalne za opublikowanie manifestu, w którym nawołuje rodaków do zbrojenia się i przygotowywania do walki z Żydami. Jak taka osoba mogła być tolerowana przez instytucję, która mieni się głosicielami Słowa Bożego? Cóż, najwyraźniej nauki Jezusa zeszły już na dalszy plan, bo na przykład po raz pierwszy od blisko ćwierć wieku żaden z przedstawicieli Kościoła nie pojawił się na corocznej wigilii dla bezdomnych na Krakowskim rynku… W sumie mnie to nie powinno dziwić – w końcu wigilia była dla bezdomnych i biednych, a księża akurat do biednych nie należą…
Bo choć zwykli Polacy mają coraz mniej szacunku dla księży, rząd niańczy ich jak tylko może. Na Kościół nigdy nie brakuje pieniędzy. Choć w innych sytuacjach potrafi zabraknąć nawet niewielkich sum… No, ale tu raczej chodzi o cenzurę ekonomiczną. Grafik Szymon Szymankiewicz otrzymał złoty medal na Bienalle Plakatu Polskiego w Katowicach. Częścią nagrody miało być 10 000 złotych od marszałka województwa, ale okazało się, że nie dostanie ani grosza. Według urzędników, wojewódstwa nie stać na taki wydatek. Czy jednak jest to prawdziwy powód? Niektórzy podejrzewają, że tak naprawdę chodzi o to, że praca Szymankiewicza ostrzega przed odradzaniem się nazizmu, a jak wiadomo, PiSowi z radykalną prawicą po drodze:
Inni przypominają, że przed ostatnimi wyborami Szymankiewicz opublikował pracę, w którym rzymskie X z daty wyborów było jednocześnie przekreśleniem Kaczyńskiego:
Ale to, z czym boryka sie Szymankiewicz to nic w porównaniu z tym, co czeka sędziów. Możecie pamiętać, że niedawno pisząc o tym, jak minister Ziobro mści się na sędzim z Olsztyna zadałem pytanie, że chyba nie będzie próbował walczyć z całym środowiskiem sędziowskim na raz. Miał to być przykład czegoś kompletnie nierealistycznego, a tymczasem okazuje się, że jak zwykle PiS przebija moje najczarniejsze scenariusze z dziesięciokrotną przebitką.
W nocy z 12 na 13 XII (w rocznicę wprowadzenia Stanu Wojennego – przypadek?) opublikowano propozycję nowej ustawy PiS, według której sędziowie którzy kierują się w orzekaniu wyrokami trybunałów europejskich zamiast odnosić się do orzeczeń marionetkowego Trybunału Konstytucyjnego mogą spotkać się z szerokim wachlarzem działań dyscyplinarnych, podobnie jak ci, którzy poprzez działanie albo wstrzymanie się od działania utrudniają działanie wydziału sprawiedliwości, którzy kwestionują legalność nominacji sędziowskich tudzież angażują się w działania polityczne. Są to wszystko słowa wytrychy, mające na celu umożliwienie dyscyplinowania tych, którzy nie będą orzekać zgodnie z linią partii.
Według PiS to prawo jest niczym nadzwyczajnym i jest ono żywcem skopiowane z rozwiązań francuskich. Nie zgadza się z tym ekspert w prawie francuskim i europejskim Laurent Piech, który na swoim Twitterze wypunktował kolejno pisowskie kłamstwa i manipulacje. Chociaż może to była po prostu zwyczajna pomyłka. Napisali, że Francja, a chodziło im o Turcję czy Białoruś…
Zresztą, nawet jak z tą ustawą nie wyjdzie, to zawsze można inaczej. Pewien haker dostał się na konta prokuratorów i szantażuje ich ujawnieniem prywatnych informacji. Choć twierdzi, że nie ma nic wspólnego z polityką i tylko zaszokowany jest demoralizacją tego środowiska, dziwnym trafem szantażuje tylko prokuratorów krytykujących “reformy” Zbigniewa Ziobry. Czyżby kolejny przypadek?
Poza tym zawsze jest propagandowa szczujnia Jacka Kurskiego. Oni wszystko przerobią na swoją propagandę. Popularna ostatnio piosenka rapowa, opisujące życie młodzieży z tzw. dobrych domów, pełne seksu, prochów, alkoholu i przestępstw, okazało się nagle opisem codziennego życia sędziowskiej “kasty”. A wszystko dlatego, że młody raper jest synem prawnika krytykującego PiSowskie reformy.
Pozwolę sobie tutaj na dygresję: ta piosenka jest istotna z zupełnie innego powodu: pokazuje realia naszego kraju w którym zjawisko “patointeligencji” jest jak najbardziej prawdziwe: o ile ci z biedniejszych rodzin dzięki talentowi i ciężkiej pracy mają jeszcze szanse na awans społeczny, nieważne co wyprawiają młodzi z bogatych domów, jest praktycznie rzeczą niesłychaną, żeby zlecieli kilka stopni niżej na drabinie społecznej. Zaczyna się u nas tworzyć podobny mechanizm klasowy jak w Wielkiej Brytanii. Piosenki można wysłuchać tutaj:
Ale wróćmy do PiSowych zakusów na wymiar sprawiedliwości. Ta próba podporządkowania sobie sędziów zbliża nas o kolejny krok do Polexitu. Owszem, PiS ma pełne usta frazesów o tym, jak to nie jesteśmy częścią – jeśli nie centrum – europejskiej cywilizacji, ale co rusz robią coś, co oddala nas od głównego nurtu europejskiej polityki. Ostatnio na przykład PiS trąbi o kolejnym sukcesie Morawieckiego:
PIERWSZY RAZ OD 20 LAT! pojawił się wyjątek w konkluzjach szczytu Rady Europejsk. @MorawieckiM w ciężkich negocjacjach ustalił zwolnienie dla PL od unijnego zobowiązania do neutralności klimatycznej do 2050! Komentatorzy w UE: kolejna zakończona sukcesem szarża @MorawieckiM pic.twitter.com/bKJrKROLMK
— Michał Dworczyk (@michaldworczyk) December 13, 2019
Ja jakoś nie podzielam opinii, że jest to sukces. Po pierwsze – Polskie powietrze należy do najbardziej zatrutych w Europie. Ocenia się, że rocznie z tego powodu umiera 45 000 osób. Chyba to nam w pierwszej kolejności powinno zależeć, żeby temu zaradzić? Po drugie, rząd ciągle opowiada o tym, jak to pod rządami PiS kraj staje się krainą mlekiem i miodem płynącą, z pewnością skoro są pieniądze, na pomniki, upamiętnianie i tak dalej, znalazłoby się także parę groszy na to, żeby pomniki smoleńskie nie były ostatnim śladem, który po sobie pozostawimy na tej planecie? Po trzecie: co to za ratowanie polskich kopalni, skoro większość węgla i tak importujemy z Rosji?
Pamiętacie, jak jakąś dekadę temu, kiedy Wielka Brytania zaczynała już coraz wyraźniej odpływać od trzonu Unii Europejskiej pojawiały się głosy, że Polska może zastąpić ją przy tym najważniejszym stoliku? Wygląda na to, że Polska zajęła w Unii miejsce Wielkiej Brtyanii, ale z tych nieco późniejszych czasów. Morawieckiemu wydaje się, że to, że Unia pozwala nam na odstępstwa od wspólnej polityki jest jakimś wyznacznikiem wielkości Polski, że uznano naszą wyjątkowość. A tymczasem znaczy to, że tak daliśmy się im we znaki, że po prostu stwierdzili “a zdychajcie sobie w tym smogu, i tak pewnie do 2050 roku już dawno Was nie będzie w UE”. Wielka Brytania też zaczynała od wynegocjowywania sobie wyjątków. A jak się skończyło – wszyscy wiemy.
* * *
Na koniec powrócę jeszcze do tego, co rozpocząłem w poprzednim odcinku – do przeglądu pojawiających się cyklicznie tematów. Nie wspomniałem bowiem o kraksach rządowych limuzyn a tymczasem ostatnio znowu limuzyna wioząca wicepremiera Gowina przywaliła w TIRa. Ku zaskoczeniu funkcjonariusza Służby Obijania Pojazdów, pomimo wysyłanych przez jego pojazd sygnałów 40-tonowy pojazd nie zdematerializował się, ustępując mu drogi. Nagranie z kamerki innej ciężarówki na chwilę przed kolizją pokazuje jak lekce ważą sobie kierowcy SOPu wszelkie zasady bezpieczeństwa. Całkowity brak profesjonalizmu jest coraz bardziej widoczny po tym, jak byli kierowcy BORu opuszczają służbę na rzecz pracy w sektorze prywatnym. Jak podała telewizja TVN24, podczas niedawnej wizyty Angeli Merkel w Auschwitz zmuszona była ona do zmiany pojazdu po tym, jak kierowca wiozącej ją limuzyny spanikował, kiedy utracił możliwość przyśpieszania. Przeprowadzone po fakcie śledztwo wykazało, że z samochodem wszystko było w porządku, a nieudolny kierowca po prostu przez przypadek włączył ogranicznik prędkości. To będzie prawdopododobnie druga najgłupsza akcja kierowcy SOP, zaraz po tej, kiedy kierowca premiera Morawieckiego obudził całe osiedle włączonymi przez przypadek syrenami, których nie potrafił wyłączyć, więc uciekł do znajdującej się w pobliżu bazy, w której zatrzasnął kluczyki w kabinie auta.
Problemem jednak nie jest tylko to, że kierowcy SOPu prowadzą swoje pojazdy, jakby ich przed chwilą wyciągnięto z uniwersum Mad Maxa. Tylko z tym, że czują się bezkarni, bo nawet jeśli coś się stanie, rząd zrobi wszystko aby zwalić winę na poszkodowanego – tak jak to ma miejsce w przypadku nieszczęsnego kierowcy Seicento staranowanego przez BMW Beaty Szydło. Jak możecie pamiętać, śledztwo toczy się w ślimaczym tempie, a dowody wskazujące na prawdziwość słów poszkodowanego giną lub są niszczone w dziwnych okolicznościach. Wszystko, żeby nie przyznać sie, że kolumna ówczesnej premier nie poruszała się zgodnie z przepisami.
Dla mnie wystarczy obejrzenie kilku filmików z nagraniami przejazdów owych kolumn aby uwierzyć kierowcy Seicento. Nie tylko zdrowy rozsądek, ale i proste zasady (takie jak to, że początkowy i końcowy samochód kolumny (i tylko te dwa!) powinny wysyłać oprócz niebieskich czerwone sygnały świetlne. Sami zresztą popatrzcie:
Czerwone światło mruga na dachach samochodów pierwszego i ostatniego ale i drugiego. Inne nagrania tutaj, tutaj, tutaj i tutaj również pokazują nie tylko całkowite lekceważenie zasad, ale i bezpieczeństwa tak osób ochranianych jak i postronnych…
A przecież nie musi to tak wyglądać. Donald Tusk na przykład nie miał potrzeby pędzenia wszędzie na złamanie karku jakby świat miał się skończyć za trzy kwadranse:
Prezydenci Austrii czy Słowacji nawet na międzynarodowe spotkania jeżdżą pociągami. Premier Holandii dojeżdza do pracy na rowerze. Angelę Merkel można spotkać, jak pieszo przemierza ulice Berlina… Czego tak się boją politycy PiS? Czyżby tak przerażała ich możliwość, że czekając na skrzyżowaniu na zmianę świateł ich wzrok spotka się z wzrokiem kogoś siedzącego w samochodzie na pasie obok?
Cóż, myslę, że dla większości Polaków jest to już dosyć jasne…
Tekst powstał dla portalu Britské Listy
Zdjęcie: Domena Publiczna