Kliknij tutaj aby przeczytać poprzedni odcinek serii
Kliknij tutaj aby zobaczyć wszystkie dotychczasowe odcinki
Ostatnie dni upłynęły w Polsce pod znakiem rocznic. Lub miesięcznic – bo odbyły się także obchodzy osiemdziesiątej miesięcznicy katastrofy Smoleńskiej. Lub też zamachu.
Nawaśniejsza rocznica to oczywiście 13 XII. 35 lat temu Generał Jaruzelski wprowadził w Polsce stan wojenny. Wczesnym rankiem aktywiści opozycji zostali zatrzymani lub musieli zacząć się ukrywać. Ten dzień wciąż boli Jarosława Kaczyńskiego, bo pomimo tego, że sam przewidział wprowadzenie Stanu Wojennego, w ten dzień nikt nie uważał go za wystarczająco ważną osobę żeby marnować na niego czas, dzięki czemu pół dnia spędził pod pierzyną.
Jak twierdzi zatrzymano go później, ale niezwłocznie wypuszczono. Władysław Frasyniuk zasugerował kiedyś, że były tylko dwie opcje które by to wyjaśniły: albo zgodził się na współpracę, albo był taką płotką, że kazano mu spływać. Z tego, że jego późniejsza aktywność w opozycji nie należała do pierwszoplanowych można wnioskować, że raczej byłoto to drugie, niektórzy jednak podejrzewają, że wyjątkowa pobłażliwość komunistów wobec Kaczyńskich nie jest tak zagadkowa w świetle tego, jakie relacje z PZPR miał ich ojciec.
Wiele poszlak wydaje się popierać teorię, jakoby Rajmund Kaczyński współpracował z reżimem. Po pierwsze, choć był oficerem Armii Krajowej który ożenił się z uczestniczką Powstania Warszawskiego, miał bardzo łatwe życie. Podczas gdy jego towarzysze broni gnili w stalinowskich więzieniach, on cieszył się nowym, 80-metrowym mieszkaniem w dobrej dzielnicy całkowicie zrujnowanej przecież Warzawy. Reżim ufał mu na tyle, że Kaczyński wyjeżdżał swobodnie za granicę, także na Zachód, a jego dwaj synowie zostali gwiazdami filmowymi. Zwolennicy tej teorii wskazują na fakt, że podczas gdy matka bliźniaków Kaczyńskich jest gloryfikowana na każdym kroku (nawet nazywa się jej imieniem ulice), o ich ojcu jakoś rzadko ktokolwiek wspomina.
Jak widać istnieje więc wiele powodów, dla których Kaczyński chce pisać historię od nowa. Oczerniając legendy solidarności takie jak Frasyniuk, Wałęsa, Michnik, Kuroń czy Pinior próbuje on zwolnić miejsce w narodowym panteonie dla siebie, a przede wszystkim dla swojego brata. Może na tym polu liczyć na sprzymierzeńców, bo są w jego partii ludzie którzy naprawdę mają się czego wstydzić jeśli chodzi o lata 80-te. Jednym z nich jest Stanisław Piotrowicz, prokurator stanu wojennego. Gdy zarzucono mu w sejmie, że oskarżał działaczy opozycji, zdecydowanie zaprzeczał twierdząc, że było wręcz przeciwnie i że on akurat opozycjonistom pomagał. Kiedy udowodniono mu że kłamie, publikując jego własny podpis pod aktem oskarżenia, do obrony dołączył partyjny kolega Piotrowicza, który powołał się na oskarżonego wówczas Antoniego Pikula jakoby ów twierdził, że Piotrowicz pomógł mu uniknąć więzienia. Telewizja TVN postanowiła to sprawdzić u źródła i – niespodzianka – okazało się, że Antoni Pikul – pomimo pełnienia funkcji zastępcy pisowskiego prezydenta miasta – nie tylko stanowczo zaprzecza jakoby kiedykolwiek powiedział coś podobnego ale i ostro żąda, aby nie wycierano sobie gęby jego imieniem w celu wybierania Piotrowicza.
Tymczasem sprawa jest rozwojowa, bo pomimo zaprzeczeń Piotrowicza pojawiają się kolejne dokumenty wskazujące na to, że był cenionym prokuratorem. Coraz więcej dawnych aktywistów opozycji zabiera także głos, oskarżając Piotrowicza o działania przeciwko nim aż do 1988 roku. Prawdę mówiąc pojawiają się także i głosy przeciwne – jedna z dawnych działaczek potwierdza, że Piotrowicz jej pomagał. Ów z wielką ochotą wykorzystał nadarzającą się okazję i stwierdził, że świetnie pamięta tą sprawę, bowiem w 1982 roku kosztowała go ona awans. Okazuje się jednak, że kobieta ta w polu zainteresowania reżimu znalazła się dopiero trzy lata później.
Skoro tędy się nie da, nie pozostaje nic innego jak budować nową historię Polski na nowych mitach. Jednym z głównych punktów pisowskiej narracji jest twierdzenie, jakoby Polska została całkowicie zrujnowana przez poprzedni rząd. To dlatego właśnie zabierają się do radykalnych zmian na wielu polach – na przykład na polu szkolnictwa. Przed parciem do wprowadzenia swoich nieprzemyślanych reform nie powstrzymuje PiSu nawet fakt, że reforma szkolnictwa wprowadzona przez rząd Jerzego Buzka jest szeroko uznana w świecie jako wielki sukces. Ale poprawienie poziomu nauczania PiSowi nie wystarcza, jeśli nauczanie owo nie jest wystarczająco patriotycznie. Prezydent Andrzej duda powiedział jasno, że polska szkoła powinna uczyć “Prawdziwej historii Polski, w której widomo jest kto był zdrajcą, a kto bohaterem”. To również dlatego tak ważnymi są dla PiSu miesięcznice Smoleńskie: służą temu, aby budować kult prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który, wedle zwolenników teorii spiskowej, był mężem stanu tej klasy, że drżał przed nim sam Putin i dlatego właśnie Rosjanie doprowadzili do zamachu. Antoni Macierewicz pracuje bardzo ciężko nad rozmywaniem prawdy o katastrofie w Smoleńsku a jego “dążenie do prawdy” wydaje się nie mieć końca, dzięki czemu udaje się zasiać wątpliwości w umysłach kolejnych tysięcy Polaków. Ostatnio zaczęto ekshumować wszystkie ofiary katastrofy (poza tymi szczęśliwcami, których rodziny przewidująco skremowały ich ciała). Ta decyzja była tak kontrowersyjna, że nawet niektórzy PiSowcy odważyli się otwarcie skrytykować ten pomysł, a ostatnia miesięcznica została zakłócona przez protesty.
Ale takie żałosne akcje nie będą już możliwe w przyszłosci. PiS własnie przepchnął ustawę drastycznie ograniczającą prawo do protestów, która daje pierwszeństwo wydarzeniom odbywającym się regularnie (czyli miesięcznicom właśnie) i uniemożliwia organizowanie kontrmanifestacji. Ale mogło być gorzej – zrezygonwano z najbardziej kontrowersyjnego zapisu dającego pierwszeństwo manifestacjom organizowanym przez stronę kościelną albo rządową. W opinii Sądu Najwyższego (nie Trybunału, bo ten jest de facto sparaliżowany) ta ustawa “ma wszelkie cechy stanu wyjątkowegoa”. Ale spokojnie, Kaczyński powiedział jasno, że Stanu Wojennego wprowadzać nie planuje. Chce po prostu troszkę uporządkować chaotyczne działania opozycji.
Minister Środowiska Jan Szyszkodnik – zwany już powszechnie Szyszkodnikiem za jego zapałw niszczeniu polskiej natury (więcej o jego nienawiści do drzew i miłości do myśliwstwa przeczytacie w czwartej częsci tego cyklu) – także pragnie uporządkować działania swoich przeciwników. Właśnie zaproponował ustawę, która de facto pozbawi organizacje ekologiczne prawa głosu w sprawach dotyczących nowych inwestycji czy ochrony środowiska. Według tej ustawy jedynymi organizacjami, które będą miały cokolwiek do powiedzenia, będą takie, które istnieją co najmniej od roku, są utrzymywane wyłącznie ze składek członkowskich (więc nie mogą brać grantów z Europy, lokalnych samorządów czy organizacji takich jak Greenpeace) i mają w zarządzie co najmniej pięcioro członków z dyplomami w dziedzinie chemii, technologii, nauk przuyrodniczych, rolnictwa lub leśnictwa. Na dziś liczba organizacji spełniającej powyższe warunki wynosi 0. Protestowanie przez osoby nie będące członkami takich organizacji będzie karane karą więzienia do lat trzech.
Również policjanci od pierwszego dnia pracy uczeni są, jak zaśmiecać środowisko. W związku z wizytą wiceministra spraw wewnętrznych na obchodach Dnia Niepodległości w Augustowie tegoroczne obchody były wyjątkowo szumne. Ministra powitano Hawajskimi tańcami w wykonaniu studentek lokalnego Uniwersytetu Trzeciego Wieku a podczas parady wojskowej zrzucono z helikoptera konfetti w barwach narodowych. Konfetti to przygotowane było poprzedniego dnia przez policjantów, którym wydano w tym celu nożyczki i stosy białych i czerwonych kartoników do pocięcia. Rzecznik policji zaprzecza, jakoby w tym celu odwołano funkcjonariuszy ze służby patrolowej – według niego konfetti cięli jedynie świeżo upieczeni policjanci którzy dopiero co dostali tam przydział świeżo po szkole policyjnej i nie nadawali się do żadnej innej roboty. Cóż, jeśli jedyne do czego nadają się absolwenci akademii policyjnej to zabawy z wycinaniem papierków które starsze pokolenia mogą pamietać z przedszkola, to może faktycznie z polską edukacją nie jest tak dobrze jak twierdzą zagraniczni eksperci?
P.S. Ale w Polsce dzieją się też dobre dzieci. Szóstego grudnia dzieci w lokalnej świetlicy Caritasu odwiedził Mikołaj. Zamiast rózgi miał jednak opaskę falangu, bo był z ONR.
Ten tekst ukazał się w Britske Listy
Zdjęcie: archiwalne materiały ze Stanu Wojennego, Domena Publiczna.
[…] Kliknij tutaj aby przeczytać poprzedni odcinek serii […]
[…] który każe się policjantom przebierać za agentów BOR i udawać, że są jego ochroną, albo zmusił funkcjonariuszy do cięcia papieru na konfetti bardziej jest prawdopodobne, że facet po prostu chciał się poczuć ważny. Prawie tak ważny, […]