Tymczasem w Absurdystanie 15


Kliknij tutaj aby przeczytać poprzedni odcinek serii

Kliknij tutaj aby zobaczyć wszystkie dotychczasowe odcinki


Jest jakaś szansa na poprawę jakości powietrza w Polsce. Rząd PiS przestał wreszcie udawać, że problem nie istnieje i postanowił zająć się sprawą. Pamiętajmuy jednak że jest to rząd, który chce oprzeć naszą gospodarkę na węglu, praktycznie uniemożliwił rozwój energetyki wiatrowej w naszym kraju i zatrzymał projekt budowy elektrowni atomowej. 

Jedynym projektem energii odnawialnej wspieranym przez PiS wydaje się energia geotermiczna w Toruniu. Co prawda eksperci powątpiewają czy ten projekt może kiedykolwiek być opłacalny ekonomicznie, ale przecież nie o to chodzi. To po prostu kolejny sposób na pompowanie państwowej kasy w imperium księdza Rydzyka.

Jednak skoro faktu, że polskie miasta i miasteczka znikają w chmurach smogu nie dało sie dalej bagatelizować, minister Szyszko postanowił wziąć się ostro do pracy i dotrzeć do sedna problemu. Po krótkim rozpoznaniu tematu przedstawił nam trzy przyczyny smogowego problemu:

1. Brak patriotyzmu Polaków. Polacy, zamiast palić w piecach narodowym, polskim węglem, o który walczyli husarze i żołnierze wyklęci, wrzucają do nich gorszej jakości węgiel z importu. A przecież to nie tylko migranci nie są w stanie sprostać naszym polskim normom i wymaganiom, także węgiel. I dlatego pompowanie kasy w kopalnie-bankruty i spełnianie zachcianek lobby górniczego jest działaniem proekologicznym.

2. Smog w dużej części składa się z pyłu. Pył ten przywiewa do nas wiatr. Znad Sahary, bo tam jest dużo piasku. Nie bardzo się da coś z tym zrobić, tak działa natura. Szach mat, lewacko-ekologiczne oszołomy, podobno lubicie naturę, więc morda w kubeł!

3. Trzecie, ale może nawet najważniejsze, wyjaśnienie nie powinno nikogo zaskoczyć: TO WINA TUSKA! Tak przynajmniej sugeruje oficjalny raport na stronie ministerstwa zatytułowany “PO i PSL odpowiedzialne za smog w Polsce”.

Tymczasem nasz minister spraw zagranicznych pozazdrościł sukcesów brytyjskiej dyplomacji: Theresa May nie tylko została zaproszona do USA, ale i zanosi się na rewizytę. Waszczykowski też chciałby się móc pokazać koło jakiegoś światowego lidera – podniosłoby to jego notowania w PiSie, bo nawet tam zaczęto już zauważać, że być może nie jest on największym geniuszem dyplomacji jaki kiedykolwiek chodził po tej planecie. Chodzą głosy, że próbowano go już nawet kimś zastąpić, ale nie udało się znaleźć frajera który chciałby zająć jego miejsce. Ok, Waszczykowski i Łukaszenko to teraz świetni kumple, ostatnio zgodził się nawet nie wspierać już dłużej telewizji Biełsat, która dla Białorusinów jest tym, czym dla nas w swoim czasie było Radio Wolna Europa, ale jednak jakaś Białoruś to nie Ameryka. W desperacji Waszczo da Gamoń wyraził nawet zdecydowane poparcie dla skandalicznego zarządzenia zakazującego Muzułmanom wjazdu do Ameryki wydanego przez Trumpa, lecz wszystko na próżno: 45 prezydent Stanów Zjednoczonych jak miał w dupie nasz kraj, tak ma.

Minister Rozbroju Narodowego Antoni Macierewicz także nie miał udanego tygodnia. Wojskowe pikniki, których zadaniem było przyćmienie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy (więcej o nich TUTAJ) okazały się kompletną porażką. Zebrano około 14 000 złotych. Flagowe wydarzenie w Żaganiu, które swoją obecnoscią zaszczyciła sama premier Szydło i które transmitowano w telewizji uzbierało tylko 225 zł. Tymczasem w chwili kiedy to piszę, Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy potwierdza zebranie 62 418 767 zł a suma ta ciągle rośnie. Teza, jakoby Owsiak swój sukces zawdzięcza tylko i wyłącznie wsparciu telewizji, wojska i instytucji państwowych, staje się dziś nieco trudniejsza do obrony.

Ale Antoniego Macierewicza to nie rusza. To człowiek niezłomny, którego nawet poważna kraksa nie oderwie od tego, co jest naprawdę ważne. Dlatego po tym, jak pędząca na złamanie karku po oblodzonej drodze kolumna jego limuzyn worała się w rząd samochodów stojących na czerwonym świetle, nawet nie zaszczycił ofiar wypadku swoim spojrzeniem. Nie zainteresował się także czy komuś z ofiar wypadku nie trzeba udzielić pomocy medycznej. Przesiadł się jedynie do ocalałego samochodu swoich ochroniarzy i odjechał w siną dal.

Tymczasem ofiary brawury jego kierowców musiały zostać przy wrakach swoich samochodów i na mrozie przez pięć godzin oczekiwać na przybycie prokuratora – w końcu kiedy taki VIP miał wypadek to poważna sprawa. Nie zdziwiłbym się, jeśli okazałoby się, że to oni ponoszą winę za wypadek, ponieważ śledztwo powierzono prokuratorowi wojskowemu wyznaczonemu przez samego Macierewicza, który niczym lew bronił swojego młodego padawana Misiewicza – czy ktokolwiek ma wątpliwości, że pozwoli na to, żeby wiernemu mu od dwudziestu lat panu Kazimierzowi spadł chociaż włos z głowy?

A gdzie tak śpieszył się pan minister? Cóż, podczas gdy Misiewicz bawi się w przestawianie żołnierzyków, jego pryncypał ma ważniejsze sprawy na głowie. Nagrywa na przykład dla telewizji trwam vlogi w których twierdzi, że zakończenie protestu w sejmie odbyło się dzięki interwencji Matki Boskiej. W dzień wypadku pędził z warszawskich Powązek do Torunia, aby wygłosić tam wykład na prywatnym uniwersytecie księda Rydzyka. Następnie musiał koniecznie wziąć udział w fecie w iście północno-koreańskim stylu: w Filharmoni Narodowej odbywała się gala zorganizowana przez znany z niezależności i odwagi w krytykowaniu rządu tygodnik wSieci. Na owej gali przyznano tytuł Człowieka Wolności, którym, po licznych ociekających wazeliną przemowach, obrany został nie kto inny, ale Jarosław Kaczyński (jeśli wierzyć autorom tego mema jest on człowiekiem wolności ponieważ wszystko mu wolno).

Najwyraźniej te wiekopomne wydarzenia były tak ważne, że usprawiedliwiały narażanie na niebezpieczeństwo przypadkowych obywateli – bo w tym dniu warunki na polskich drogach były wyjątkowo trudne. Tymczasem odważny minister Macierewicz bez mrugnięcia okiem ryzykuje życiem swoim i innych i dzięki temu drogę z centrum Warszawy do centrum Torunia, która zwykle zajmuje trzy godziny, pokonał w około godzinę i czterdzieści minut. Nawet udział w poważnej kraksie nie wywołał żadnej refleksji i przejazd z miejsca wypadku – na obrzeżach Torunia – do Filharmonii narodowej zajął mu jedynie 99 minut.

Zależnie od trasy obranej przez Pana Kazimierza, samochód Macierewicza mógł poruszać się zwykłą szosą, prowadzącą przez liczne wioski i miasteczka, na której osiągnął średnią prędkość ponad 120 km/h. Jeśli zaś Pan Kazimierz wybrał przejazd dłuższą drogą przez autostradę, prędkość średnia musiała wynosić około 160 km/h.

Jednego można być pewnym: PiS to ludzie wielkiej wiary. Ich przekonanie o tym, że w Smoleńsku doszło do zamachu i odrzucenie oczywistego faktu, że brawura, nieprzestrzeganie przepisów i regulacji oraz parcie do przybycia na czas za wszelką cenę (co już określa się powszechnie mianem “tupolewizmu”) prowadzi do wypadków. I to nie jest tylko wiara w sferze deklaracji, ale także w sferze czynów, bo jak inaczej wyjaśnić fakt, że nawet spowodowanie karambolu nie spowodowało u Macierewicza żadnej refleksji, i to pomimo, że nie jest to pierwszy wypadek spowodowany tupolewizmem. I nie mówię tu przecież o Smoleńsku, ale też o wypadku kolumny Andrzeja Dudy. Wielu zwolenników PiS jednak również w tych dwóch przypadkach  poważnie rozważało możliwość zamachu (o dywagacjach domorosłych specjalistów na temat wypadku kolumny prezydenckiej pisałem tutaj)

No, ale bądźmy poważni i spójrzmy jeszcze raz na ten film:

Nakręcił go człowiek, który przypadkiem znalazł się na drodze prezydenckiej kolumny. Od zwykłego idioty wyprzedzającego na trzeciego i spychającego inne samochody z drogi kierowców rządowych różnią tylko niebieskie światełka i obstawa policji. Polecam przyjrzeć się sytuacji widocznej w około 1’20” filmu, kiedy to biały MAN zmuszony jest do zjechania z asfaltu w celu uniknięcia zderzenia. A co by było gdyby pobocze było podmokłe albo koło ciężarówki wpadłoby w dziurę, kierowca straciłby panowanie nad pojazdem i uderzył czołowo w prezydencką limuzynę? Czy pasażerowie nawet opancerzonego pojazdu mieliby jakiekolwiek szanse przetrwania zderzenia z kilkunastotonowym pojazdem? Chyba celem kolumn rządowych jest zwiększenie bezpieczeństwa VIPów a nie narażanie tak ich, jak i osób postronnych na śmiertelne ryzyko?

Przy takiej jeździe wypadek jest tylko kwestią czasu. I w tym przypadku nie trzeba było długo czekać – film nakręcono niedługo przed tym, jak prezydencka kolumna wjechała na autostradę A4, gdzie po awarii opony prezydencki kierowca stracił panowanie nad pojazdem i tylko szczęściu zawdzięcza, że skończyli w rowie a nie na przykład pod kołami jadącego z przeciwka TIRa.

A gdzie prezydent się tak śpieszył? Na narty. Gdzie śpieszył się Macierewicz? Na festiwal wazeliny ku czci Kaczyńskiego. Ilu ludzi o włos uniknęło losu, który spotkał grzecznie stojących na czerwonym kierowców w Toruniu?

Czy jest coś, co lepiej pokazuje jaki stosunek do swojego suwerena mają politycy PiS?


Fotografia: Domena publiczna ze zbiorów Pixabay.

Comments

comments

3 Replies to “Tymczasem w Absurdystanie 15”

  1. […] Kliknij tutaj aby przeczytać poprzedni odcinek serii […]

  2. […] pisałem w piętnastym odcinku tego cyklu w Polsce mamy poważny problem związany z tym, że rządowe limuzyny jeżdżą jakby prowadzili […]

  3. […] są kopacze piłki i mistrzostwa w rzucie beretem po ministra Szyszkę, który twierdził, że smog to tak naprawdę przywiany do nas piasek z Sahary. No pewnie, dla PiS Arabowie nie odpowiadają tylko za trzęsienia ziemi i […]

Komentarze są zamknięte.