I ty możesz zostać internetowym detektywem!


Miliony ludzi na świecie spędzają nawet i godziny dziennie, kręcąc kółkiem myszy. Przed oczami przesuwa im się wstęga Facebookowej ściany, na której co rusz pojawiają się informacje. Informacje wartościowe mieszają się z bzdurnymi artykułami (a raczej zestawami zdjęć ze stocku z kilkuzdaniowymi podpisami) w rodzaju “10 dowodów na to, że Twój chomik próbuje Cię zabić”. I tych drugich wydaje się być znacznie więcej.

Jeszcze 20 lat temu wszycy uważaliśmy Internet za dar niebios, który popchnie naszą cywilizację do przodu. Dziś, kiedy połowa ludzkości używa go do oglądania śmiesznych filmików z kotkami, ten optymizm nieco przygasa. Niektórzy wieszczą, że skończymy jak Zbójca Gębon z Cyberiady, który dostał to czego chciał, ale nie wyszło mu to na dobre. Ten żądny wiedzy bandyta został srodze ukarany za zamach na Trurla i Klapaucjusza, konstrukcjyonistów znamienitych, którzy za jego chciwość wiedzy wszelakiej skazali go na wieczność pod zwałami papierowej taśmy, która przesuwjąc się wciąż przed jego oczami dostarczała mu wciaż nowej wiedzy. I czytał Gębon o tym, jak się wije arlebardzkie wiją i że córka króla Petrycego z Labaudii zwała się Garbunda, i co jadł na drugie śniadanie Fryderyk II,… i ile powłok elektronowych liczyłby sobie atom termionolium, gdyby taki pierwiastek był możliwy, i jakie są rozmiary dziurki tylnej ptaszka, zwanego kurkucielem…., jak również o trzech smakach poliwonnych szlamu oceanicznego na Wodocji Przyzrocznej, i o kwiatku Łubuduku, który myśliwych staromalfandzkich wali siarczyście na odlew… i kto był jubilerem Fałucjusza, rzeźnika-mańkuta Buwantów, i ile pism filatelistycznych będzie wychodziło w roku siedemdziesięciotysięcznym na Morkonaucji… i czym się różni Maciąg od Naciągu, a także kto ma najmniejszą w Kosmosie pielownicę wzdłużną…o tym, jaki początek drugiej “Księgi dżungli” napisałby Rudyard Kipling, gdyby go wtedy brzuch bolał, i o czym myśli zmartwiony niezamęściem wieloryb, i jakie są zaloty miłosne muchatek trupnych, i jak można załatać stary worek, i co to jest strzybło, i czemu się mówi szewc i krawiec, a nie krawc i szewiec, a także ile można naraz mieć siniaków

Na szczęście mamy szansę uniknąć losu Zbójcy Gębona, dzięki temu, że Internet nie jest jednowymiarową wstęgą zapisywaną w szaleńczym tempie przez Demona Drugiego Rodzaju. Owszem, Facebookowa ściana bardzo taką wstęgę przypomina (w wielu przypadkach także jakością i przydatnością zawartych na niej informacji), ale sam Internet nie jest wstęgą – jest siecią, w której tylko od nas zależy czy będziemy poruszać się po najmniejszej linii oporu bezkrytycznie klikając we wszystko co nam się pod myszkę nawinie, czy też sami wybierać będziemy ścieżkę naszej internetowej eksploracji.

Czasem aż mi smutno kiedy widzę, jak inteligentni skądinąd ludzie powielają w sieci jakieś wierutne bzdury, dlatego bardzo ucieszyło mnie, kiedy pewna znajoma, której Facebookowa aktywność wydaje się głównie skupiona w bąbelku otaczającym proepidemiczną grupę Stop-NOP, zwróciła się do mnie z prośbą o weryfikację znalezionego w sieci materiału. Muszę przyznać, że gdyby sensacje podawane przez Blogującą Anetę były prawdą, byłyby faktycznie szokujące. Otóż twierdzi ona, że wielkie korporacje używają płodów ludzkich do produkcji szczepionek a nawet poprawiania smaków popularnych napojów gazowanych.

Przyznam, że zwrócenie się do mnie z tym problemem połechtało moją próżność, bo nie na co dzień proszony jestem o pomoc w sposób który wyraża uznanie dla moich rzekomych zdolności detektywistycznych. Prawda jest jednak taka, że do weryfikacji sensacyjnych informacji z internetu nie potrzeba wiele – wystarczy kilkadziesiąt sekund czasu i odrobina chęci.

Postanowiłem zatem nie tylko spełnić prośbę, ale i wykorzystać nadarzającą się okazję do zademonstrowania schematu działania, aby w przyszłości koleżanka mogła to zrobić samemu:

Jak sprawdzić czy dana informacja nie jest przypadkiem bzdurą na przykładzie wpisu z bloga Anety pt. “Krwawy biznes – martwe ludzkie płody wykorzystane w przemyśle”

Krok pierwszy – szerokie zarzucenie sieci

Szybkie wyszukanie w Google tekstu “dead fetuses vaccines myth debunked” wypluwa jako pierwszy link do artykułu, którego autorem jest David H. Gorski, MD, PhD: https://sciencebasedmedicine.org/aborted-fetal-tissue-and-vaccines-combining-pseudoscience-and-religion-to-demonize-vaccines-2/ . Brzmi dobrze, klikamy. 

Krok drugi – weryfikacja znaleziska

Zanim zabierzemy się do czytania, powinniśmy sprawdzić, czy źródło jest wiarygodne. Zobaczmy więc kto stoi za tą stroną. Klikam w “about”, następnie patrzę kto to redaguje, widzę nazwisko Stephen P. Novella. Jest to znany aktywista walczący z pseudonaukowymi bzdurami, autor popularnego podcastu naukowego The Skeptics’ Guide to the Universe (który, przy okazji, polecam).

Mi to wystarczy, ale oczywiście nie każdy może znać to nazwisko. Można jednak z dużym prawdopodobieństwem założyć, że jeśli dana strona promuje racjonalne podejście i metodę naukową, pod artykułami podpisują się znani naukowcy a tekst ilustrowany jest licznymi wykresami i grafami, to z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że jest to źródło wiarygodniejsze niż utrzymany w krzykliwych kolorach blog Anety korzystający z darmowego hostingu (sądząc po wysuwającej sie z boku reklamie) na którym z wielką pasją promuje ona zdrowy styl życia, ilustrując swoje wpisy przypadkowymi zdjęciami z internetowych stocków (albo wprost z Google). Dużo mówią także źródła – podczas gdy teksty na stronie Science Based Medicine aż roją się od odnośników do opracowań naukowych publikowanych przez renomowane instytucje, jedynym źródłem na które powołuje się Aneta jest jakaś szemrana strona internetowa wyglądająca na projekt uczestnika Kółka Informatycznego przy Młodzieżowym Domu Kultury w Bździdówku Dolnym jakieś dwie dekady temu. 

Ale oczywiście nie szata zdobi człowieka, niech więc decydującym czynnikiem dla nas będzie to, że ScienceBasedMedicine prowadzona jest przez uznanych naukowców zgodnie z wymogami rzetelności akademickiej, a o autorce bloga e-anitabloguje możemy dowiedzieć się tyle, że pisanie jest jej pasją, która daje jej możliwość “przelania słów” i podzielenia się tym, co siedzi w jej głowie, do czego prawo daje jej artykuł 19 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka ONZ. 

Krok trzeci – weryfikacja informacji

Zwykle sprawdza się zasada, że im mniej wiarygodnie brzmiąca informacja, tym bardziej pobieżne zapoznanie się z treścią znaleziska weryfikującego wystarczy, żeby przekonać się o tym, czy jest ona prawdziwa. W tym przypadku wystarczyło tylko pobieżnie przelecieć artykuł doktora Gorskiego aby znaleźć informację o tym że faktycznie w latach 60-tych pobrano jakieś komórki z dwóch abortowanych (z zupełnie innych powodów) płodów i to z nich właśnie powstały używane do dziś kultury komórkowe. Wykorzystywane są one przy tworzeniu niektórych szczepionek (większość szczepionek tworzona jest przy pomocy kultur komórek odzwierzęcych).

Wynik śledztwa

W tym momencie możemy spokojnie odetchnąć. Wygląda na to, że nie istnieje spisek wielkich korporacji dążący do nabijania sobie przez nie kabzy kosztem życia nienarodzonych dzieci. Czy jaka tam była teza stawiana przez blogującą Anetę, bo muszę przyznać, że choć poczucie obowiązku zmusiło mnie do przeczytania w końcu tego wpisu, poległem pod ciężarem wylewającego się z niego bełkotu. 

 

Cały opisany powyżej proces zajął mi niecałe dwie minuty. To mniej więcej tyle, ile potrzeba jest na obejrzenie nakręconego nadgniłym ziemniakiem filmiku stanowiącego całość artykułu prasowego pod tytułem “WSZYSCY MYŚLELI, ŻE TEN KOTEK ZARAZ ZAŚNIE. KLIKNIJ, ABY PRZEKONAĆ SIĘ CO WTEDY ZROBIŁ!!!” a uzyskana w ten sposób wiedza będzie o wiele więcej warta niż znajomość faktu, że kotek sturlał się z kanapy, otrząsnął się i poszedł.

Internauto: to, czy unikniesz smutnego losu Zbójcy Gębona zależy tylko od Ciebie!


Ilustracja: screen z bloga e-anetabloguje.blog.pl

Comments

comments